Józef Kraszewski - Macocha, tom drugi
Здесь есть возможность читать онлайн «Józef Kraszewski - Macocha, tom drugi» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Macocha, tom drugi
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Macocha, tom drugi: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Macocha, tom drugi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Macocha, tom drugi — читать онлайн ознакомительный отрывок
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Macocha, tom drugi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Józef Ignacy Kraszewski
Macocha, tom drugi
Tom drugi
I
Dwór pana hetmana słynął podówczas z najwykwintniejszego urządzenia na wzór cudzoziemski, jakiemu równego trudno było nawet w stolicy. Była to wyrocznia delficka gustu, gdzie najpierwej przybywały nowomodne materje z Paryża, najświeższe sztuczki grane na francuzkich teatrach, gdzie się rozlegała najnowsza muzyka, gdzie z całego świata wędrowcy przybywali krzewić wśród barbarzyńskiego narodu smak w kunsztach, zamiłowanie dowcipnego słowa i rajskiego życia wśród zbytku. Sam pan hetman jako żywo nigdy pono na koniu nie siedział, nosił mundur jeneralski przy jedwabnych pończochach i trzewikach, grał prześlicznie na flecie, pisywał komedje po francuzku… kochał się w kwiatach i był najlepszym w świecie człowiekiem, ale jak najmniej rycerzem i żołnierzem…
Tytuł ten i dostojeństwo dostało mu się ze składu okoliczności szczególnych, które rozpowiadać tu byłoby zbytecznie; wypadło zostać hetmanem i został nim…
Siedział jednak po większej części na wsi w pięknej rezydencji, w której sobie miły raik urządził, niekiedy w stolicy, gdy wymagała konieczność, często za granicą dla pokrzepienia wątłych sił, był bowiem zdrowia nader delikatnego…
Pomimo, że dochodził lat pięćdziesięciu, dotąd się nie ożenił, i ludzie przepowiadali, iż go już najczulsze kuzynek starania nie potrafią zaprowadzić na kobierzec. Było mu tak swobodnie na świecie, tak dobrze i wesoło, iż nie chciał sobie, jak się wyrażał czasem cicho: „komplikować egzystencji.”
Już sama powierzchowność pociągała ku niemu… Nosił się po francuzku z niezmierną zawsze elegancją i smakiem. Peruki sprowadzano z Paryża, batystową bieliznę szyto tam i prano, bo u nasby jej nikt wyprać nie potrafił, i próby okazały się tak nieszczęśliwe, iż wyrzeczono się raz na zawsze krajowego mydła, rąk i wody. Rozumie się samo przez się, że reszta garderoby dobrana być musiała do fryzury i bielizny… Nikt troskliwiej nad niego nie pilnował, ażeby guziki fraka, kamizelki, sprzączki od trzewików i szpada dobrane były zawsze i do jednego garnituru należące… nikt z równą mu logiką, ścisłą a nieubłaganą, nie ubierał się u nas. Był też i sędzią nader surowym dla drugich, a człowiek, który przed nim stanął z porcelanowemi guzikami przy sprzączkach stalowych, był od razu osądzony.
Natura obdarzyła go fizjonomią tak przyjemną, z pomocą sztuki i wychowania, wykształconą na tak miluchną maseczkę… że przepędzić z nim godzin kilka, a nie pokochać go, mógł chyba człowiek bez czucia i smaku… Rysy twarzy nie były klassyczne, lecz składały całość pełną harmonii łagodnej, wdzięcznej, słodkiej… uśmiechającej się najczystszą filantropią. Niebieskie jego oczy pływały jakby we łzach, wargi okalał dobrotliwy uśmieszek, na czole żadna marszczka marmuru jego nie zarysowała… Ludzie mówili, że trochę niewieścio i nie po hetmańsku wyglądał; on się chlubił tem szczególniej, że w pośrodku Paryża brano go za Francuza czystej krwi i za dworaka.
Rączki niezwykłej białości, pulchne, tylko przed słynnemi z piękności rękami Stanisława-Augusta ustępowały. Gdy na flecie grał, wdzięk z jakim piąty palec odstawiał zaokrąglony… jednał mu serca wszystkich… Noga pana hetmana była skulpturalnie doskonała, a zakończenie jej, stopa oznaczała, małością i wypukłością na podbiciu, szlachetną starą krew, z której pochodził.
Trzeba go było widzieć, gdy się przechadzał, gdy ze złotej tabakiereczki odrobinę tabaczki czerpał końcem paluszków, gdy siedział w krześle z ręką za żabot i kamizelką założoną z układnością i wdziękiem niezrównanym, na ostatek gdy tańcował menueta. W menuecie był tryumf jego… Uczył się w Paryżu i u najlepszych mistrzów…
W rzeczach też dotyczących sztuki w ogóle był znawcą pierwszego rzędu… Sam się zajmując muzyką, a nawet będąc kompozytorem, sądził o muzycznych utworach bez apellacji; a że był we Włoszech, widział wszystkie muzea i kochał się w rzeźbach, kameach a obrazach, których miał bardzo piękne zbiory; gdy przyszło wyrokować o sprowadzonym z Włoch posągu, o nowo występującym artyście, hetmana zdanie ważyło na szali za wiele innych… W teatrze panował… bo teatr namiętnie lubił i miał go u siebie, równie jak doborną a małą wprawdzie, ale doskonałą kapellę.
Dowcipny, smakował nadewszystko w towarzystwie ludzi słynących z dowcipu, jak dwaj książęta de Ligne, a do charakteru jego najlepiej pono przypadali Francuzi, chociaż Włochami, uczonymi niemieckiemi i niektórymi Anglikami nie gardził.
Z systemu jego wypadało być eklektykiem i sprowadzać co jaki kraj wydawał najlepszego, aby tem własny ubogacić… W przekonaniu bowiem hetmana nie było pod słońcem bardziej zacofanego świata nad ten, który go otaczał… Ilekroć odbywał podróże, lub nawet przejeżdżał się tylko po swych dobrach, widok tych chat wklęsłych w ziemię, siermięg grubych, wozów niekutych, wołów drobnych, wywoływał z piersi jego westchnienia. Czuł jednak, że sam jeden nicby na to nie poradził, i nie robił nic… Trzeba to było zostawić przyszłości.
Dwór wszakże i rezydencja hetmana służyć mogły za rodzaj wzoru dla innych… W spadku otrzymawszy majętności ogromne, z nich jedną obrał sobie, by na niej okazać co uczynić można… gdy kto ma smak wytworny i wychowanie znakomite… Położenie Emilopola, tak nazwanego od imienia założyciela, było zachwycające. Na wzgórzu nad brzegiem spławnej rzeki, wśród gajów, które tylko poprzecinać i dosadzić potrzebowano… założono park rozległy, „dzikie promenady,” chińskie ogrody, wszystko czego ówczesny gust wymagał. Przodem, zwrócony ku rzece, stał pałac, budowa o kolumnadzie i portyku wspaniałym z dwoma skrzydłami, w pośrodku okryta kopułą oszkloną… Przed nim bić miała fontanna, do której jednak dotąd wody sprowadzić nie było można. W prawo i w lewo wysadzane ulice prowadziły do licznych dworków z ogródkami, przeznaczonych dla hetmańskiego dworu, a w lewo dalej szeroki gościniec wiódł do miasteczka, w którem kościół, cerkiew i synagoga nowe zupełnie, z wielkim też architektury wysiłkiem i rozmaitością stylów, wzniesione były kosztem pana hetmana. Starano się o to, aby każda z tych budowli, z parku widziana, tworzyła wdzięczny wśród drzew motyw i krajobraz upiękniała. Synagoga przypominała Alhambrę, kościół świątynię grecką, cerkiew gotycki tum… Wszystko to w miniaturze wprawdzie, lecz z wielką troskliwością było narysowane, a plany architektów sam hetman poprawiał… Austerja kształtu starej twierdzy średniowiecznej, jeszcze nie była skończona…
W parku także dziwów napatrzyć się było można. Był tam zmniejszony amfiteatr rzymski… chińska wieża porcelanowa, rodzaj meczetu i pagody… w parowie świątynia przyjaźni odznaczała się nader szczęśliwemi liniami. Przed nią na kamieniu wyryty był czterowiersz francuzki, o którego autorstwo posądzano samego hetmana… Lecz któż tam te cuda zliczy i opisze! Kto wyliczy ile skarbów zamykał w sobie pałac, który miljony kosztował… i pochłonął na przybranie miliony!… Jakiś dowcipniś bardzo niewłaściwie szukał w nim zbrojowni, a nie znalazłszy dziwił się, że u hetmana nie było oręża; lecz koncept ten czuć było średniowiecznem barbarzyństwem. Jednej może tylko jej nie dostawało w pałacu, mającym przepyszną francuzką bibliotekę, gabinet rzeźb i starożytności grecko-rzymskich, bardzo ładniuchny teatrzyk, salę koncertową, jadalną, audencjonalną i mnóztwo rozkosznych gabinecików z lampy alabastrowemi, kwieciem i zwierciadłami.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Macocha, tom drugi»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Macocha, tom drugi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Macocha, tom drugi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.