Bruno Schulz
Republika marzeń
Tu na warszawskim bruku, w te dni zgiełkliwe, płomienne i oszałamiające, przenoszę się myślą do dalekiego miasta mych marzeń, wzbijam się wzrokiem ponad ten kraj niski, rozległy i fałdzisty, jak płaszcz Boga zrzucony kolorową płachtą u progów nieba. Bo kraj ten cały podkłada się niebu, trzyma je na sobie, kolorowo sklepione, wielokrotne, pełne krużganków 1 1 krużganek (archit.) – zadaszenie z kolumnadą obiegające budynek bądź jego wewnętrzny dziedziniec. [przypis edytorski]
, triforiów 2 2 triforium (archit.) – trójdzielne okno lub przezrocze w archit. romańskiej i gotyckiej; w kościołach romańskich także: galeryjka z przezroczy (głównie trójdzielnych) obiegająca nawę główną, transept i prezbiterium, umieszczona poniżej okien. [przypis edytorski]
, różyc 3 3 różyca (archit.) – ornament archit. w kształcie stylizowanej, koncentrycznie rozwiniętej róży; rozeta. [przypis edytorski]
i okien na wieczność. Kraj ten wrasta rok za rokiem w niebo, wstępuje w zorze, przeaniela się cały w refleksach wielkiej atmosfery.
Tam gdzie mapa kraju staje się już bardzo południowa, płowa od słońca, pociemniała i spalona od pogód lata, jak gruszka dojrzała – tam leży ona, jak kot w słońcu – ta wybrana kraina, ta prowincja osobliwa, to miasto jedyne na świecie. Daremnie mówić o tym profanom 4 4 profan – nieznający się na jakiejś nauce lub sztuce, niewtajemniczony, laik. [przypis edytorski]
! Daremnie tłumaczyć, że tym długim falistym językiem ziemi, którym dyszy ten kraj w skwarze lata, tym kanikularnym 5 5 kanikularny (daw.) – wakacyjny, letni. [przypis edytorski]
przylądkiem ku Południowi 6 6 ku południowi – dziś częściej: ku południu. [przypis edytorski]
, tą odnogą wsuniętą samotnie między smagłe węgierskie winnice – oddziela się ten partykularz 7 7 partykularz (daw.) – prowincjonalna miejscowość, odcięta od ośrodków życia umysłowego. [przypis edytorski]
od zespołu krainy i idzie samopas, w pojedynkę, nie wypróbowaną drogą, próbuje na własną rękę być światem. Miasto to i kraina zamknęły się w samowystarczalny mikrokosmos, zainstalowały się na własne ryzyko na samym brzegu wieczności.
Ogródki przedmiejskie stoją jakby na krawędzi świata i patrzą poprzez parkany w nieskończoność anonimowej równiny. Tuż za rogatkami 8 8 rogatka – daw. posterunek na granicy miasta, na którym pobierano opłaty za wjazd. [przypis edytorski]
mapa kraju staje się bezimienna i kosmiczna, jak Kanaan 9 9 Kanaan – starożytna kraina na wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego, wymieniana w Biblii jako ziemia obiecana Izraelitom przez Boga (tereny obecnej Palestyny); w szerszym znaczeniu Kanaan to ziemie obejmujące Fenicję, Palestynę i Syrię aż do rzeki Eufrat. [przypis edytorski]
. Nad tym skrawkiem ziemi wąskim i straconym otworzyło się raz jeszcze niebo głębsze i rozleglejsze niż gdzie indziej, niebo ogromne, jak kopuła, wielopiętrowe i chłonące, pełne niedokończonych fresków i improwizacyj 10 10 improwizacyj – dziś D. lm: improwizacji. [przypis edytorski]
, lecących draperyj 11 11 draperyj – dziś D. lm: draperii; draperia : tkanina ułożona w dekoracyjne fałdy. [przypis edytorski]
i gwałtownych wniebowstąpień.
Jak to wyrazić? Gdy inne miasta rozwinęły się w ekonomikę 12 12 ekonomika – tu: gospodarka. [przypis edytorski]
, wyrosły w cyfry statystyczne, w liczebność – miasto nasze zstąpiło w esencjonalność 13 13 esencjonalność – treściwość, skoncentrowanie się na istocie rzeczy. [przypis edytorski]
. Tu nie dzieje się nic na darmo, nic nie zdarza się bez głębokiego sensu i bez premedytacji. Tu zdarzenia nie są efemerycznym 14 14 efemeryczny – krótkotrwały, ulotny. [przypis edytorski]
fantomem na powierzchni, tu mają one korzenie w głąb rzeczy i sięgają istoty. Tu rozstrzyga się coś każdej chwili, egzemplarycznie 15 15 egzemplaryczny (z łac.) – mający charakter wzorca. [przypis edytorski]
i po wszystkie czasy. Tu dzieją się wszystkie sprawy raz jeden tylko i nieodwołalnie. Dlatego jest tak wielka powaga, głęboki akcent, smutek na tym, co się tu zdarza.
Teraz na przykład podwórza toną w pokrzywach i chwastach, szopy i komórki krzywe i omszone zapadają po pachy w ogromne łopuchy 16 16 łopuch – łopian, dziko rosnąca lecznicza roślina o dużych liściach. [przypis edytorski]
spiętrzone aż po okapy gontowych dachów 17 17 gontowy dach – dach pokryty nachodzącymi na siebie deseczkami. [przypis edytorski]
. Miasto stoi pod znakiem zielska, dzikiej, żarliwej, fanatycznej wegetacji, wystrzelającej tanią i lichą zieleniną, trującą, zjadliwą i pasożytniczą. To zielsko pali się zażegnięte 18 18 zażegnięty (daw.) – zapalony. [przypis edytorski]
słońcem, tchawki 19 19 tchawka – narząd oddechowy występujący u części stawonogów; tu: aparat szparkowy rośliny, organ służący do wymiany gazowej między tkankami rośliny a atmosferą. [przypis edytorski]
liści dyszą płonącym chlorofilem 20 20 chlorofil – substancja odpowiedzialna za proces fotosyntezy, nadająca liściom zieloną barwę. [przypis edytorski]
– armie pokrzyw, wybujałe i żarłoczne, pożerają kultury kwiatowe, wdzierają się do ogrodów, zarastają przez noc tylne nie dozorowane ściany domów i stodół, plenią się w rowach przydrożnych. Rzecz dziwna, jaka witalność opętańcza, daremna i nieproduktywna tkwi w tej żarliwej odrobinie zielonej substancji, w tym derywacie 21 21 derywat – pochodna. [przypis edytorski]
słońca i wody gruntowej. Z szczypty chlorofilu wyprowadza, rozbudowuje ona w pożarze tych dni tę tkankę wybujałą i pustą, miękisz zielony, rozpłodzony stokrotnie na miliony blach listnych, prześwietlonych zielono i pożyłkowanych, przeświecających wodnistą, wegetatywną krwią zielną, omszonych i włochatych, o zapachu ostrym, chwastowym i polnym.
W tych dniach tylne okno magazynu sklepowego wychodzące na podwórze stawało się ślepe od zielonego bielma 22 22 bielmo – zmętniona rogówka w oku. [przypis edytorski]
, pełne zielonych lśnień, listnych refleksów, bibulastych łopotów, falujących płatów zieleni, monstrualnych wybujałości tej podwórzowej, potwornej abundancji 23 23 abundancja (z łac. abundatia : nadmiar, obfitość, bogactwo) – obfitość. [przypis edytorski]
. Schodząc w głęboki cień, magazyn kartkował się migotliwie wszystkimi odcieniami zieleni, zielone refleksy rozchodziły się w nim falisto przez całą głębokość sklepienia, jak w szumiącym lesie.
Jak w stuletni sen zapadało miasto w tę wybujałość, nieprzytomne od pożaru, ogłuszone blaskiem, i spało stokrotnie oprzędzone pajęczyną, zarośnięte zielskiem, zdyszane i puste. W pokojach zielonych od powoju na oknach, podwodnych i mętnych, jak na dnie starej butelki dogorywały plemiona much na zawsze uwięzione i zamknięte w bolesnej agonii, rozprowadzonej w monotonne i rozwlekłe lamenty, w buczenie gniewne i żałosne. Z wolna gromadziło w sobie okno całą tę koronkową rozprószoną 24 24 rozprószony – dziś: rozproszony. [przypis edytorski]
faunę na ostatni przedśmiertny pobyt: ogromne długonogie komary, które długo opukiwały ściany cichą wibracją błędnych lotów, zanim wylądowały już ostatecznie na szybach nieruchome i martwe, całe drzewo genealogiczne much i insektów wyrosłe w tym oknie, rozgałęzione powolną wędrówką po szybach, rozmnożone pokolenia tych misternych skrzydlaczy, błękitnych, metalicznych i szklanych.
Читать дальше