Henryk Sienkiewicz - Krzyżacy

Здесь есть возможность читать онлайн «Henryk Sienkiewicz - Krzyżacy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2016, Издательство: Array Иностранный паблик, Жанр: foreign_antique, foreign_prose, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Krzyżacy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Krzyżacy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Krzyżacy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Krzyżacy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Toć dziwuję się, dziwuję i nie mogę się wydziwować, skądeś ty na to kochanie taki pażerny [720], bo ani twój rodzic nie był taki, ani ja też.

Lecz Zbyszko zamiast odpowiedzieć wyprostował się nagle w kulbace, wziął się w boki, głowę zadarł do góry i huknął całą siłą piersi:

Płakałem ci bez [721]noc, płakałem i z rana,

Gdzieś mi się podziała, dziewucho kochana!

Nic mi nie pomoże, choć oczy wypłaczę,

Bo ciebie, dziewczyno, nigdy nie zobaczę.

Hej!

I to „hej!” runęło po lesie, odbiło się o pnie przydrożne, wreszcie ozwało się dalekim echem i ucichło w gęstwinach.

A Maćko pomacał się znów po boku, w którym ugrzęzło niemieckie żeleźce [722], i rzekł stękając trochę:

– Drzewiej ludzie byli mądrzejsi – rozumiesz?

Po chwili jednak zamyślił się, jakby sobie przypominając jakieś dawne czasy, i dodał:

– Chociaż poniektóry bywał i drzewiej [723]głupi.

Ale tymczasem wyjechali z boru, za którym ujrzeli szopy gwarków [724], a dalej zębate mury Olkusza wzniesione przez króla Kazimierza i wieżę fary zbudowanej przez Władysława Łokietka [725].

Rozdział dziesiąty

Kanonik od fary [726]wyspowiadał Maćka i zatrzymał ich gościnnie na nocleg, tak że wyjechali dopiero nazajutrz rano. Za Olkuszem skręcili ku Śląskowi, którego granicą mieli wciąż jechać aż do Wielkopolski. Droga szła po większej części puszczą, w której pod zachód słońca odzywały się często, podobne do podziemnych grzmotów, ryki turów [727]i żubrów, nocami zaś pobłyskiwały spośród leszczynowej gęstwy oczy wilcze. Większe jednak niebezpieczeństwo niż od zwierza groziło na tej drodze wędrownikom i kupcom od niemieckich lub zniemczałych rycerzy ze Śląska, których zameczki wznosiły się tu i ówdzie nad granicą. Wprawdzie wskutek wojny z Opolczykiem Naderspanem [728], któremu pomagali przeciw królowi Władysławowi synowcowie [729]śląscy, większą część tych zameczków pokruszyły ręce polskie, zawsze jednak trzeba się było mieć na baczności i zwłaszcza po zachodzie słońca nie popuszczać broni z ręki.

Jechali jednak spokojnie, tak że Zbyszkowi poczynała się już droga przykrzyć, i dopiero na dzień kołowej jazdy od Bogdańca posłyszeli za sobą pewnej nocy parskanie i tupot koni.

– Jacyś ludzie jadą za nami – rzekł Zbyszko.

Maćko, który nie spał, spojrzał na gwiazdy i odpowiedział jako człowiek doświadczony:

– Świt niedaleko. Przecieżby zbóje nie napadali przy schyłku nocy, bo nade dniem czas im do domu.

Zbyszko wstrzymał jednak wóz, uszykował ludzi w poprzek drogi czołem do nadjeżdżających, sam zaś wysunął się naprzód i czekał.

Jakoż po pewnym czasie ujrzał w pomroce kilkunastu konnych. Jeden z nich jechał na czele, na kilka kroków przed innymi, ale widocznie nie miał zamiaru się ukrywać, albowiem śpiewał głośno. Zbyszko nie mógł dosłyszeć słów, ale do uszu jego dochodziło wesołe: „hoc! hoc!”, którym nieznajomy kończył każdą zwrotkę pieśni.

– Nasi! – rzekł sobie.

Po chwili jednak zawołał:

– Stój!

– A ty se siednij – odpowiedział żartobliwy glos.

– Coście za jedni?

– Coście za drudzy?

– A czemu nas najeżdżacie?

– A czemuż drogę zagradzasz?

– Odpowiadaj, bo kusze napięte.

– A u nas... wypięte – strzelaj!

– Odkazujże [730]po ludzku, bo ci będzie bieda.

Na to odpowiedziała Zbyszkowi wesoła pieśń:

Jedna bieda z drugą biedą
Na rozstaju w taniec idą...
Hoc! hoc! hoc!
Na cóż im się taniec przyda?
Dobry taniec, chociaż bieda...
Hoc! hoc! hoc!

Zdumiał się usłyszawszy taką odpowiedź Zbyszko; a tymczasem pieśń ustała, ale ten sam głos spytał:

– A jak się ta ma stary Maćko? Dycha jeszcze?

Maćko przypodniósł się na wozie i rzekł:

– Dla Boga, to jacyś swoi!

Zbyszko zaś ruszył koniem naprzód:

– Kto o Maćka pyta?

– A somsiad [731], Zych ze Zgorzelic. Już z tydzień jadę za wami i rozpytuję ludzi po drodze.

– Rety! Stryjku! Zych ze Zgorzelic tu jest! – zawołał Zbyszko.

I poczęli się witać radośnie, Zych bowiem był istotnie ich sąsiadem, a do tego człowiekiem dobrym i powszechnie lubionym dla wielkiej wesołości.

– No, jak się macie? pytał, potrząsając dłoń Maćka. – Hoc jeszcze, czyli już nie hoc!

– Hej, już nie hoc! – odrzekł Maćko. – Ale rad was widzę. Miły Boże, to jakbym już był w Bogdańcu!

– A co wam jest, bo jak słyszałem, to was Niemce postrzelili?

– Postrzelili psubraty! Żeleźce [732]mi się między żebrami ostało...

– Bójcie się Boga! No i co? A próbowaliście niedźwiedziego sadła się napić?

– Widzicie! – rzekł Zbyszko – każdy niedźwiedzie sadło rai [733]. Byle do Bogdańca. Zara pójdę na noc z toporem po barcie [734].

– Może Jagienka będzie miała, a nie, to poślę pytać.

– Jaka Jagienka? Waszej przecie było Małgochna? – spytał Maćko.

– Oo! co ta Małgochna! Na święty Michał będzie trzecia jesień, jak Małgochna na księżej grudzi [735]. Zadzierżysta [736]była baba – Panie, świeć nad jej duszą! – Ale Jagienka po niej poszła, jeno [737]że młoda...

...Za dołami świeci górka,

Jaka mać taka i córka...

Hoc! hoc!

...A Małgochnie gadałem: Nie leź na sosnę, kiedy ci pięćdziesiąt roków [738]. Nieprawda! Wlazła. A to gałąź się ułomiła [739]i buch! To powiadam wam, że aż dziurę w ziemi wybiła, ale też we trzy dni puściła ostatnią parę.

– Panie, świeć jej! – rzekł Maćko. – Pamiętam, pamiętam... kiedy to się w boki wzięła, a poczęła cudować, to się parobcy w siano chowali. Ale do gospodarki była sprawna! I z sosny jej się zleciało?... Widzicie ludzie!...

– Zleciała jak szyszka na zimę... Oj, był frasunek [740]. Wiecie? po pogrzebie tom się tak z żałości upił, że trzy dni nie mogli mnie dobudzić. Myśleli, żem się też wykopyrtnął. A com się potem napłakał, to byście cebrem nie wynieśli! Ale do gospodarstwa i Jagienka sprawna. Wszystko to teraz na jej głowie.

– Ledwie że ją pamiętam. Nie większa była, kiedym wyjeżdżał, jak toporzysko [741]. Pod koniem mogła przejść głową o brzuch nie zawadziwszy. Ba! dawno to już i musiała wyrosnąć.

– Na świętą Agnieszkę skończyła piętnaście lat; alem jej też już blisko rok nie widział.

– A cóż się z wami działo? Skąd wracacie?

– Z wojny. Albo to mi niewola majęcy Jagienkę w domu siedzieć?

Maćko, chociaż chory, na wzmiankę o wojnie nadstawił ciekawie uszu i zapytał:

– Byliście może z kniaziem Witoldem [742]pod Worsklą [743]?

– A byłem – odrzekł wesoło Zych ze Zgorzelic. – No, Pan Bóg mu nie poszczęścił: ponieśliśmy klęskę od Edygi [744]okrutną. Naprzód konie nam wystrzelali. Tatar ci nie uderzy wręcz jako rycerz chrześcijański, jeno z łuków z daleka szyje. Ty na niego obces [745], to ci się umknie i znów szyje. Róbże z nim, co chcesz! Bo widzicie, w naszym wojsku chełpili się rycerze bez pomiarkowania i gadali tak: „Kopij nawet nie będziemy pochylać ni mieczów dobywać, jeno na kopytach to robactwo rozniesiem”. Tak to oni się chwalili, aż tu jak wzięły groty warczeć, to aż się ciemno uczyniło – i po bitwie, co? Ledwie jeden na dziesięciu żyw ostał. Dacie wiarę? Więcej niż połowa wojska, siedemdziesięciu kniaziów litewskich i ruskich zostało na polu, a co bojarzynów [746]i różnych tam dworzan, czyli jako oni zowią: otroków [747], tego byście i bez dwie niedziele nie policzyli.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Krzyżacy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Krzyżacy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Henryk Sienkiewicz - Janko Muzykant
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Bartek Zwycięzca
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Latarnik
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Krzyżacy, tom drugi
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Krzyżacy, tom pierwszy
Henryk Sienkiewicz
libcat.ru: книга без обложки
Henryk Sienkiewicz
libcat.ru: книга без обложки
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Sienkiewicz - Quo vadis?
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Za chlebem
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Legenda żeglarska
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Dwie łąki
Henryk Sienkiewicz
Отзывы о книге «Krzyżacy»

Обсуждение, отзывы о книге «Krzyżacy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x