Unknown - J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka

Здесь есть возможность читать онлайн «Unknown - J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— A jak dostaniesz w łeb, to też będzie bujda? — spytał Benon.

— Chiny leżą na wschodzie! — krzyknął nasz drużynowy.

— A gdzie jest wschód? — zapytał jakiś chłopak.

— E, druhu — zawołał Kalikst — on nie jest od nas! To szpieg!

— Nie jestem żaden szpieg! — krzyknął chłopak. — Jestem z drużyny Orłów, najlepszej z całych kolonii!

— To wracaj do swojej drużyny — poradził mu nasz drużynowy.

— Ale ja nie wiem, gdzie ona jest — powiedział chłopak i zaczął płakać.

Głupi, ta jego drużyna nie mogła być daleko, bo nikt jeszcze nie wyszedł z obozu.

— Po której stronie — zapytał nasz drużynowy — wstaje słońce?

— Po stronie Gwalberta, który ma łóżko przy oknie! On nawet skarży się, że to go budzi -— powiedział Jonasz.

— E! Druhu! — zawołał Kryspin, —, Nie ma Gwalberta!

— To prawda — powiedział Benon — nawet się nie obudził. On strasznie mocno śpi.

Pójdę po niego.

— Tylko szybko! — krzyknął drużynowy. Benon poleciał do baraku i wrócił mówiąc, że Gwalbert jest śpiący i nie chce przyjść.

— Jego sprawa — powiedział drużynowy. — I tak już zmarnowaliśmy dosyć czasu!

Ale że jeszcze nikt nie wyszedł z obozu, nie było się czym przejmować.

A potem pan Rateau, który przez cały czas stał pośrodku obozu, zaczął krzyczeć:

— Proszę o ciszę! Drużynowi, zróbcie porządek! Zbierzcie swoje drużyny i zaczynajcie zabawę!

To była straszna robota, bo po ciemku wszyscyśmy się trochę 2 pomieszali. U nas był

jeden chłopak z Orłów i dwóch z Nieustraszonych. Paulina szybko odnaleźliśmy u Siuksów, bośmy

poznali go po płaczu. Kalikst poszedł szpiegować u Traperów, którzy szukali swojego drużynowego. Bawiliśmy się bardzo fajnie, a potem zaczęło strasznie padać.

— Przerywamy zabawę! — zawołał pan Rateau. — Drużyny wracają do baraków!

I to już poszło szybko, bo na szczęście nikt jeszcze nie wyszedł z obozu.

Pan Genou z proporczykiem przyjechał następnego dnia rano na wozie gospodarza, który ma pole z drzewkami pomarańczowymi. Potem dowiedzieliśmy się, że schował się w sosnowym lesie. Kiedy zaczęło padać, znudziło mu się na nas czekać i chciał wrócić do domu. Ale zabłądził w lesie i wpadł do rowu z wodą. Wtedy zaczął krzyczeć, pies gospodarza zaszczekał i w ten sposób gospodarz odnalazł pana Genou i zaprowadził go do swojej zagrody, żeby go wysuszyć i przenocować.

Nie powiedziano nam tylko, czy gospodarz dostał dodatkową porcję czekolady. Bo przecież mu się należała!

„Wędkarstwo posiada niezaprzeczalne właściwości uspokajające..." Te kilka słów przeczytanych w jakimś piśmie wywarło duże wrażenie na Gerardzie Lestouffe, młodym opiekunie drużyny Sokole Oko, który spędził wyborną noc śniąc o dwunastu nieruchomych chłopcach, wpatrujących się w milczeniu w dwanaście spławików, kołysanych na spokojnej fali...

Zupa rybna

Dziś rano drużynowy wszedł do naszego baraku i powiedział:

— E, chłopaki! A może zamiast iść na plażę razem ze wszystkimi chcielibyście pójść na ryby?

— Tak! — odpowiedzieliśmy wszyscy. Prawie wszyscy, bo Paulin nie powiedział nic, on się zawsze wszystkiego boi i chce wracać do domu. Gwalbert też nic nie powiedział.

Jeszcze spał.

— Dobrze — powiedział drużynowy. — Uprzedziłem już kucharza, że przyniesiemy mu na obiad ryby. Nasza drużyna poczęstuje cały obóz zupą rybną. W ten sposób inne drużyny dowiedzą się, że drużyna Sokole Oko jest najlepsza ze wszystkich. Na cześć drużyny Sokole Oko... hip hip!

— Hura! — zawołaliśmy wszyscy oprócz Gwalberta.

— A nasze zawołanie — to?... — zapytał drużynowy.

— Odwagi! — krzyknęliśmy wszyscy, nawet Gwalbert, który się obudził.

Po zbiórce, kiedy inni szli na plażę, pan Rateau, kierownik obozu, kazał dać nam wędki i starą puszkę z robakami.

— Nie wracajcie zbyt późno, żebym zdążył przygotować zu-1 pę! — zawołał śmiejąc się kucharz. On zawsze się śmieje i bardzo go lubimy. Kiedy przychodzimy do kuchni, zaczyna krzyczeć:

— Uciekać mi stąd, żebracy! Zaraz przegonię was moją wielką chochlą! Zobaczycie!

— i daje nam ciasteczka.

Z wędkami i robakami przyszliśmy na sam koniec mola. Nie było tam nikogo oprócz jakiegoś grubego pana w białej czapeczce na głowie, który akurat łowił ryby i niezbyt się ucieszył na nasz widok.

— Po pierwsze, żeby łowić ryby — powiedział nasz drużynowy — potrzebna jest cisza, w przeciwnym razie ryby prze-stjraszą się i uciekną. Macie być ostrożni i żeby mi nikt nie \fifpadł do wody! Nie rozchodzić się! Zabraniam wam wchodzić ria skały! Uważajcie, żebyście się nie pokaleczyli haczykami!

— Długo tak jeszcze? — spytał gruby pan.

— Co? — zapytał nasz drużynowy, zdziwiony.

— Pytam, czy długo jeszcze zamierza pan drzeć się, jakby pana obdzierano ze skóry

— powiedział gruby pan. — Takimi krzykami przestraszyłby pan wieloryba!

— Tutaj są wieloryby? — zapytał Benon.

— Jak tu są wieloryby, to ja sobie idę! — krzyknął Paulin i zaczął płakać mówiąc, że się boi i że chce wracać do domu.

Ale nigdzie nie poszedł, za to poszedł sobie gruby pan, i bardzo dobrze, bo zostaliśmy sami i nikt już nam nie przeszkadzał.

— Kto z was był już kiedyś na rybach? — zapytał drużynowy.

— Ja — powiedział Atanazy. — W zeszłym roku złowiłem taaaką rybę! — i rozłożył

ramiona jak mógł najszerzej. Zaczęliśmy się śmiać, bo Atanazy to straszny kłamca, chyba nawet największy z nas wszystkich.

— Kłamiesz — powiedział mu Benon.

— A ty mi zazdrościsz i jesteś głupi — powiedział Atanazy. — To była taaaką ryba!

I Benon skorzystał, że Atanazy ma rozłożone ręce, żeby dać mu w ucho.

— Spokój, wy dwaj, bo zabronię wam łowić! Zrozumiano? — krzyknął drużynowy.

Atanazy i Benon uspokoili się, ale Atanazy powiedział jeszcze, że sami zobaczymy, jaką wyciągnie rybę, i żebyśmy sobie nie myśleli, a Benon, że jego ryba na pewno będzie największa ze wszystkich.

Drużynowy pokazał nam, w jaki sposób zakłada się robaka na haczyk.

— Przede wszystkim — powiedział — uważajcie, żebyście się nie pokaleczyli!

Próbowaliśmy zrobić, jak nam pokazał, ale to nie było łatwe i drużynowy musiał nam pomóc, szczególnie Paulinowi, który się boi robaków i pytał, czy nie gryzą. Kiedy robak już był na haczyku, Paulin bardzo szybko zarzucił wędkę, żeby być od niego jak najdalej. My też zarzuciliśmy wędki, oprócz Atana-zego i Benona, którym poplątały się żyłki, oraz Gwalberta i Kaliksta, którzy zajęci byli urządzaniem na molo wyścigów robaków.

— Pilnujcie spławików! — powiedział drużynowy.

Pilnowaliśmy spławików, ale nic specjalnego się nie działo, a potem Paulin krzyknął, podniósł do góry wędkę, a na końcu wędki była ryba.

— O jejku, ryba! — zawołał Paulin. — Mamusiu! — i puścił wędkę, która upadła na skały.

Drużynowy przejechał ręką po twarzy, popatrzył na płaszą-cego Paulina i powiedział:

— Poczekajcie tu na mnie, pójdę po wędkę tego małego... tego małego niezdary.

Drużynowy wszedł na skały, a to jest niebezpieczne, bo tam jest bardzo ślisko, ale wszystko poszło dobrze poza tym, że zrobiła się draka, kiedy Kryspin chciał mu pomóc i zjechał do wody. Drużynowemu udało się go wyciągnąć, ale krzyczał tak głośno, że widzieliśmy, jak hen, daleko na plaży, ludzie wstają, żeby zobaczyć. Kiedy drużynowy oddał

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka»

Обсуждение, отзывы о книге «J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x