Unknown - J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka
Здесь есть возможность читать онлайн «Unknown - J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
otwierać drzwi na końcu wagonu: dwa razy, żeby wypuścić chłopaków, którzy się zatrzasnęli, a raz, żeby wypuścić pana, który ma przyjaciela w dyrekcji kolei i który dał mu za to swoją wizytówkę.
W autokarze żeśmy wszyscy krzyczeli i drużynowy powiedział, że zamiast się wy-dzierać, lepiej byśmy pośpiewali.
I zaczął z nami śpiewać fajne piosenki, jedną o strumyku, a drugą o tym, że dobrze jest wędrować. A potem drużynowy powiedział, że właściwie to woli, żebyśmy krzyczeli, i w końcu przyjechaliśmy do obozu.
Trochę się rozczarowałem. Obóz jest ładny, no pewnie: są drzewa, kwiaty, tylko że nie ma namiotów. Będziemy spali w drewnianych domkach, a szkoda, bo myślałem, że będziemy mieszkać w namiotach jak Indianie — tak byłoby o wiele fajniej. Zaprowadzono nas na środek obozu, gdzie czekało dwóch panów. Jeden bez włosów, drugi w okularach, za to obaj w krótkich spodenkach. Pan bez włosów powiedział:
— Drogie dzieci, z prawdziwą przyjemnością witam was w Niebieskim Obozie, gdzie
— jestem tego pewny — w atmosferze szczerości i koleżeństwa spędzicie wyśmienite wakacje i gdzie w ramach dobrowolnie przyjętej dyscypliny wdrożymy was do obowiązków, jakie czekają na was w przyszłości. Ja nazywam się Rateau i jestem kierownikiem obozu, a to jest pan Genou, nasz intendent, który czasem poprosi was, żebyście pomogli mu w pracy.
Liczę na to, że będziecie się słu- | chać drużynowych, którzy są dla was jak starsi bracia.
Teraz zaprowadzą was oni do poszczególnych baraków. A za dziesięć minut zbiórka przed pójściem na plażę. Czeka was pierwsza kąpiel.
r
A potem ktoś zawołał:
— Na cześć Niebieskiego Obozu, hip, hip! — i mnóstwo chłopaków odpowiedziało:
— Hura! — I tak trzy razy. Bardzo śmiesznie.
Drużynowy zaprowadził naszą dwunastkę z drużyny Sokole Oko do baraku.
Powiedział, żebyśmy wybrali sobie łóżka, rozpakowali się i włożyli kąpielówki, i że przyjdzie po nas za osiem minut.
— Dobra — powiedział jakiś duży chłopak — zamawiam .łóżko przy drzwiach.
— A dlaczego, jeśli wolno wiedzieć? — zapytał inny.
— Dlatego że pierwszy je zobaczyłem i dlatego że jestem z was najsilniejszy, wiesz już dlaczego — odpowiedział duży chłopak.
— Nie, mój drogi! Nie, mój drogi! — pisnął inny. — Łóżko przy drzwiach jest moje!
Już na nim siedzę!
— Ja też na nim siedzę! — zawołało dwóch następnych.
— Złaźcie stąd, bo się poskarżę — krzyknął ten duży.
Siedzieliśmy w ośmiu na łóżku i już mieliśmy zacząć się bić, kiedy wszedł
drużynowy. Ubrany był w spodenki kąpielowe i wszędzie miał pełno muskułów.
— No? — zapytał. — Co to ma znaczyć? Jeszczeście się nie przebrali? Robicie więcej hałasu niż wszystkie inne baraki razem wzięte. Pospieszcie się!
— To przez moje łóżko,.. — zaczął tłumaczyć ten duży. i 97
— Łóżkiem zajmiemy się później —• -powiedział drużynowy
— teraz wciągajcie 'kąpielówki. Wszyscy czekają na nas ze zbiórką.
— Ja się nie będę rozbierać przy wszystkich! Ja chcę do domu! — zawołał jakiś chłopak i zaczął płakać. — Uspokój siej Paulinie — powiedział drużynowy — przy-ipomnij sobie nasze zawołanie: "„Odwagi!" Poza tym jesteś teraz mężczyzną, a nie małym chłopczykiem. — A właśnie że jestem chłopczykiem! Jestem chłopczykiem! Jestem chłopczykiem! — wrzasnął Paulin i z płaczem zaczął się tarzać po ziemi.
— Druhu — powiedziałem — nie mogę włożyć kąpielówek, bo rodzice -zapomnieli dać mi na dworcu walizkę.
Drużynowy potarł sobie rękami policzki i powiedział, że na pewno jakiś kolega pożyczy mi kąpielówek. — Nie, mój drogi! — zawołał któryś chłopak. — Mamusia mówiła mi, żebym nie pożyczał swoich rzeczy. — Jesteś chytrus i w nosie mam twoje kąpielówki! — powiedziałem. I buch! — dałem mu w nos.
— Kto mi rozwiąże buty? — zapytał jakiś inny chłopak.
— Druhu! Druhu! — krzyknął ktoś. — Cały dżem .wyciekł mi do walizki. Co mam robić?
A potem zobaczyliśmy, że drużynowego nie ma już w baraku. Kiedy wyszliśmy na dwór, wszyscy byliśmy w kąpielówkach. Jeden fajny chłopak, który nazywa się Benon, pożyczył
mi swoje. Przyszliśmy na zbiórkę ostatni. Było bardzo śmiesznie, bo wszyscy mieli na sobie kąpielówki.
Tylko nasz drużynowy nie był w kąpielówkach. Ubrany był w garnitur i krawat, a w ręku trzymał walizkę. Pan Rateau, który akurat z nirn rozmawiał, mówił:
— Może jednak zmienisz postanowienie, mój chłopcze? Jestem pewien, że uda ci się wziąć ich w garść. Odwagi!
Życie kolonijne, które z Mikołaja i jego przyjaciół uczyni dorosłych mężczyzn, powoli się organizuje. Nawet drużynowy, Gerard Lestouffe, zmienił się od czasu przyjazdu. I chociaż czasem cień zmęczenia mąci jego jasne spojrzenie, to przecież nauczył się panować nad sobą i nie ulegać panice...
Kąpiel
W obozie, gdzie jestem na wakacjach, robimy w ciągu dnia mnóstwo rzeczy: Wstajemy o ósmej rano. Gazem się ubieramy i idziemy na zbiórkę. Potem jest gimnastyka — raz dwa, raz dwa — biegniemy się umyć i fajnie się bawimy chlapiąc na siebie wodą. Potem dyżurni lecą po śniadanie i przynoszą masę kanapek — pycha! Szybko poły-kamy śniadanie i pędzimy do baraków, żeby posłać łóżka, ale nie ścielemy ich tak jak mama w domu — bierzemy prześcieradła i koce, składamy je w kostkę i kładziemy na materacu.
Potem są dyżury, zamiatanie terenu, załatwianie sprawunków dla pana Genou, intendenta, a potem biegniemy gazem na zbiórkę i lecimy kąpać się na plażę. Potem znowu jest zbiórka i wracamy do obozu na obiad, który jest pyszny, bo ciągle jesteśmy głodni. Po obiedzie śpiewamy piosenki. A potem trzeba iść na leżakowanie. Leżakowanie nie jest fajne, za to obowiązkowe, nawet jak się znajdzie jakąś wymówkę. W czasie leżakowania drużynowy pilnuje nas i opowiada nam bajki. A potem jest jeszcze jedna zbiórka, idziemy znowu na plażę, kąpiemy się, jest zbiórka i wracamy do obozu na kolację. Po kolacji znowu śpiewamy, czasem przy dużym ognisku, i jeśli nie ;ma nocnych gier, kładziemy się do łóżka i mamy szybko gasić światło i zasypiać. Przez resztę czasu możemy robić, co chcemy.
Co do mnie, to najbardziej lubię kąpiel. Idziemy nad morze wszyscy, razem z drużynowymi, i cała plaża jest dla nas. Nie żeby inni nie mogli tam przychodzić, ale jak przyjdą, to zaraz się wjnioszą. Może dlatego, że bawimy się na piasku w mnóstwo rzeczy i strasznie hałasujemy.
Ustawiają nas drużynami. Moja nazywa się Sokole Oko; jest nas dwunastu, mamy bardzo fajnego drużynowego, ą nasze za-wołanie to: „Odwagi!" Drużynowy każe nam ustawić się dookoła i mówi: „Dobrze.
Tylko proszę bez szaleństw. Macie trzymać się razem i nie odchodzić za daleko od brzegu.
Na gwizdek wracacie na plażę. I żeby mi nikogo nie brakowało! Nie wolno pływać pod wodą! Ten, który nie posłucha, za karę nie będzie się kąpał. Zrozumiano? No to biegiem marsz wszyscy do wody!"
Drużynowy głośno zagwizdał i wszyscy pobiegliśmy z nim do wody. Była zimna, robiły się na niej fale, o rany, jaka była fajna!
A potem żeśmy zobaczyli, że nie wszyscy weszli do wody. Na plaży został jeden chłopak i płakał. To był Paulin, ten, który zawsze płacze i mówi, że chce wracać do domu.
— Chodź, Paulin! Chodź! — zawołał nasz drużynowy.
— Nie! — krzyknął Paulin. — Ja się boję! Ja chcę do domu! — I rzucił się na piasek krzycząc, że jest bardzo nieszczęśliwy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «J.J.Sempe,R. Goscinny Wakacje Mkołajka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.