Ryszard KAPUSCINSKI - Szachinszach
Здесь есть возможность читать онлайн «Ryszard KAPUSCINSKI - Szachinszach» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Szachinszach
- Автор:
- Жанр:
- Год:2011
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Szachinszach: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szachinszach»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Szachinszach — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szachinszach», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Samolot linii lotniczych Lufthansa na lotnisku Mehrabad w Teheranie. Wygląda to na zdjęcie reklamowe, ale w tym wypadku nie potrzeba reklamy, miejsca są zawsze wyprzedane. Samolot ten odlatuje codziennie z Teheranu i ląduje w południe w Monachium. Zamówione limuzyny wiozą pasażerów do eleganckich restauracji na obiad. Po obiedzie tym samym samolotem wszyscy wracają do Teheranu, gdzie już we własnych domach oczekuje ich kolacja. Nie jest to droga rozrywka — dwa tysiące dolarów od osoby. Dla ludzi, którzy cieszą się łaską szacha, taka suma nie odgrywa żadnej roli. To raczej plebs pałacowy jada obiady w Monachium. Nieco wyżej postawieni nie zawsze mają ochotę ponosić trudy tak dalekiej wyprawy. Dla nich samolotem Air France przywożą obiad kucharze i kelnerzy z paryskiego Maxima. Ale nawet takie zachcianki nie są niczym nadzwyczajnym, ponieważ kosztują one zaledwie grosze wobec bajecznych fortun, jakie gromadzi Mohammed Reza i jego ludzie. W oczach przeciętnego Irańczyka Wielka Cywilizacja, czyli Rewolucja Szacha i Narodu, była przede wszystkim Wielką Grabieżą, którą zajmowała się elita. Kradli wszyscy, którzy mieli władzę. Jeżeli ktoś był na stanowisku i nie kradł, robiło się wokół niego pusto: wzbudzał podejrzenie. Inni mówili o nim — to na pewno szpieg, przysłali go, żeby szpiclował i donosił, ile kto kradnie, bo te wiadomości są potrzebne naszym wrogom. Jeżeli mogli, szybko pozbywali się takiego człowieka — psuł grę. W ten sposób wszystko stało na głowie, wartości miały odwrócony znak. Ktoś, kto chciał być uczciwy, był posądzany o to, że jest opłacanym łapsem. Jeżeli ktoś miał czyste ręce, musiał je głęboko chować, w czystości było coś wstydliwego, coś dwuznacznego. Im wyżej, tym kieszeń pełniejsza. Kto chciał zbudować fabrykę, otworzyć firmę albo uprawiać bawełnę, musiał część udziałów dawać w prezencie rodzinie szacha albo jednemu z dygnitarzy. I chętnie dawał, gdyż interes tylko wtedy mógł się rozwijać, jeżeli miał poparcie dworu. Każdą przeszkodę pokonywało się mając pieniądze i wpływy. Wpływy można było kupić, a potem korzystając z nich jeszcze bardziej pomnażać fortunę. Trudno wyobrazić sobie tę rzekę pieniędzy, która płynie do kasy szacha, jego rodziny i całej elity dworskiej. Rodzina szacha brała łapówki po sto milionów dolarów i więcej. W samym Iranie obracała ona sumą wahającą się od trzech do czterech miliardów dolarów, ale jej główny majątek znajduje się w bankach zagranicznych. Premierzy i generałowie brali łapówki po dwadzieścia i pięćdziesiąt milionów dolarów. Im schodziło się niżej, tym pieniądze były mniejsze, ale były zawsze! W miarę jak rosły ceny, podnosiła się wysokość łapówek, zwykli ludzie skarżyli się, że coraz większą część zarobków muszą przeznaczać na karmienie molocha korupcji. W dawnych czasach istniał w Iranie zwyczaj sprzedawania stanowisk na licytacji. Szach ogłaszał cenę wyjściową za urząd gubernatora i kto zapłacił najwięcej, ten zostawał gubernatorem. Potem jako gubernator łupił poddanych, żeby odzyskać (z nawiązką) pieniądze, które pobrał od niego szach. Teraz zwyczaj ten odżył pod inną postacią. Teraz monarcha kupował ludzi wysyłając ich, aby zawierali wielkie kontrakty, zwłaszcza wojskowe. Z takiej okazji otrzymywało się olbrzymie prowizje, z których część przypadała rodzinie monarchy. Był to raj dla generałów (wojsko i Savak zbiły na Wielkiej Cywilizacji największy majątek). Generalicja napychała kieszenie bez najmniejszej żenady. Dowódca marynarki wojennej, kontradmirał Ramzi Abbas Atai, używał swojej floty do przewożenia kontrabandy z Dubaj do Iranu. Od strony morza Iran był bezbronny — jego okręty stały w porcie Dubaj, gdzie kontradmirał ładował na pokład japońskie samochody.
Szach zajęty budowaniem Piątego Mocarstwa, Rewolucją, Cywilizacją i Postępem nie miał czasu zajmować się tak drobnymi operacjami jak jego podwładni. Miliardowe konta monarchy powstały w znacznie prostszy sposób. Był on jedynym człowiekiem, który miał wgląd w buchalterie Irańskiego Towarzystwa Naftowego, to znaczy rozstrzygał, jak zostaną podzielone petrodolary, a granica między kieszenią monarchy a kiesą państwową była niewyraźna, nieokreślona. Dodajmy, że szach, przytłoczony taką ilością obowiązków, ani przez chwilę nie zapominał o prywatnej szkatule i łupił swój kraj na wszystkie możliwe sposoby. Co dzieje się z tą ogromną ilością pieniędzy, którą gromadzą ulubieńcy szacha? Najczęściej lokują swoje fortuny w bankach zagranicznych. Już w roku 1958 wybuchł skandal w senacie amerykańskim, ponieważ ktoś ustalił, że pieniądze, jakie dawała wówczas Ameryka na pomoc biedującemu Iranowi, wróciły do Stanów Zjednoczonych w postaci sum wpłaconych do banków na prywatne konta szacha, jego rodziny i jego zaufanych. Ale od momentu, kiedy Iran zaczyna swój wspaniały interes naftowy, to znaczy od czasu wielkich podwyżek, żaden senat nie ma już prawa ingerować w wewnętrzne sprawy królestwa i potok dolarów może spokojnie wpływać z kraju do obcych, ale zaufanych banków. Co roku elita irańska lokowała w tych bankach na swoich kontach prywatnych ponad dwa miliardy dolarów, a w roku rewolucji wywiozła ich ponad cztery miliardy. Była to więc grabież własnego kraju na skalę trudną do ogarnięcia. Każdy mógł wywieźć tyle pieniędzy, ile miał, bez żadnej kontroli i ograniczeń, wystarczyło wypełnić czek. Ale to nie wszystko, bo, wywozi się ponadto ogromne sumy, aby wydać je od ręki na prezenty i rozrywki, a także po to, aby w Londynie czy Frankfurcie, w San Francisco czy na Wybrzeżu Lazurowym wykupić całe ulice kamienic i willi, dziesiątki hoteli, prywatnych szpitali, kasyn gry i restauracji. Wielkie pieniądze pozwoliły szachowi powołać do życia nową klasę, nie znaną dawniej historykom ani socjologom — burżuazję naftową. Niezwykły to fenomen społeczny. Burżuazja ta niczego nie wytwarza, a jej jedynym zajęciem jest rozpasana konsumpcja. Awans do tej klasy nie odbywa się drogą walki społecznej (z feudalizmem) ani poprzez konkurencję (przemysłową i handlową), tylko drogą walki i konkurencji o łaski i przychylność szacha. Awans ten może dokonać się w ciągu jednego dnia, w ciągu jednej minuty, wystarczy słowo monarchy, wystarczy jego podpis. Awansuje ten, kto jest szachowi bardziej wygodny, kto potrafi mu lepiej i gorliwiej schlebiać, kto przekona go o swojej lojalności i poddaństwie. Inne wartości i zalety są zbędne. To klasa pasożytów, która szybko przywłaszcza sobie znaczną część dochodów naftowych Iranu i staje się właścicielem kraju. Wszystko im wolno, ponieważ ci ludzie zaspokajają największą potrzebę szacha — potrzebę schlebiania. Dają mu również tak bardzo upragnione poczucie bezpieczeństwa. Jest teraz otoczony uzbrojoną po zęby armią i ma wokół siebie tłum, który na jego widok wydaje okrzyki zachwytu. Jeszcze nie uświadamia sobie, jak bardzo jest to wszystko pozorne, fałszywe i kruche. Na razie króluje burżuazja naftowa (a tworzy ją przedziwna zbieranina — wyższa biurokracja wojskowa i cywilna, ludzie dworu i ich rodziny, górna warstwa spekulantów i lichwiarzy, a także liczna kategoria nieokreślonych typów bez zawodu i stanowisk. Ci ostatni są trudni do zakwalifikowania. Każdy z nich ma pozycję, majątek i wpływy. Dlaczego? pytam. Odpowiedź jest zawsze jedna — był to człowiek szacha. To wystarczyło). Cechą tej klasy, wzbudzającej szczególną furię w społeczeństwie tak przywiązanym do rodzimych tradycji jak irańskie, było jej wynarodowienie. Ludzie ci ubierają się w Nowym Jorku i Londynie (panie raczej w Paryżu), czas wolny spędzają w klubach amerykańskich w Teheranie, dzieci ich kształcą się za granicą. Klasa ta cieszy się w tym samym stopniu sympatią Europy i Ameryki, co antypatią współziomków. Przyjmuje w swoich eleganckich willach gości odwiedzających Iran i kształtuje ich opinie o kraju (którego często sama już nie zna). Ma światowe maniery i mówi europejskimi językami, czy nie jest więc zrozumiałe, że choćby z tego ostatniego powodu Europejczyk z nią właśnie szuka kontaktu? Ale jakże mylące są te spotkania, jakże odległy od tych willi jest Iran rzeczywisty, który już wkrótce dojdzie do głosu i zaskoczy świat! Klasa, o której mowa, wiedziona instynktem samozachowawczym przeczuwa, że jej kariera jest równie błyskotliwa jak krótkotrwała. Dlatego od początku siedzi na walizkach, wywozi pieniądze i kupuje posiadłości w Europie i w Ameryce. Ale ponieważ pieniędzy jest dużo, można przeznaczyć część fortuny, aby wygodnie żyć w samym Iranie. W Teheranie zaczynają powstawać superluksusowe dzielnice, których komfort i bogactwo muszą oszołomić każdego przybysza. Ceny wielu domów sięgają milionów dolarów. Dzielnice te wyrastają w tym samym mieście, gdzie na innych ulicach całe rodziny gnieżdżą się na kilku metrach kwadratowych, w dodatku bez światła i wody. Bo też gdyby owa konsumpcja przywilejów, owo wielkie żarcie odbywało się jakoś po cichu, dyskretnie — wziął, schował i nic nie widać, poucztował, przedtem zasłaniając firankami okna, pobudował się, lecz głęboko w lesie, żeby innych nie drażnić. Ale gdzie tam! Tutaj zwyczaj nakazuje, żeby olśnić i oszołomić, żeby wyłożyć wszystko jak na wystawie, zapalić wszystkie światła, oślepić, rzucić na kolana, przytłoczyć, zmiażdżyć! Po cóż w ogóle mieć? Żeby tylko milczkiem, na boku, gdzieś tam, coś tam, podobno mówią, ktoś mówił, ktoś słyszał, ale gdzie, co? Nie! Tak mieć, to nie mieć wcale! Naprawdę mieć, to trąbić, że się ma, zwoływać, żeby oglądali, niech patrzą i podziwiają, niech im oczy wychodzą na wierzch! I rzeczywiście, na oczach milczącego i coraz bardziej wrogiego tłumu nowa klasa daje pokaz irańskiego dolce vita, które nie zna umiaru w swoim rozpasaniu, zachłanności i cynizmie. Sprowokuje ona pożar, w którego płomieniach zginie wraz ze swoim stworzycielem i protektorem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Szachinszach»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szachinszach» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Szachinszach» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.