Wojciech Kuczok - Gnój

Здесь есть возможность читать онлайн «Wojciech Kuczok - Gnój» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gnój: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gnój»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gnój jest historią rodzinnego piekła, opowiadaną przez dziecko, które ma już to wszystko za sobą, potrafi zdobyć się na dystans, ale z jakichś przyczyn dzieckiem być nie przestaje.
Narrator opisuje rodzinny rytuał przemocy; metodyczne, przypominające tresurę bicie. Analizuje źródło rodzinnych tragedii; sytuację, w której metodyka nahaja spotyka się z konsekwentnym buntem.
Jest Gnój zarazem widzianą oczami dziecka barwną panoramą współczesnego Śląska, próbą zatrzymania jego niepowtarzalnego kolorytu, ukazania, na przykładzie tradycyjnej śląskiej rodziny, konfrontacji Śląska robotniczego, chacharskiego z tym inteligenckim, arystokratycznym

Gnój — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gnój», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ty zapomnisz, ale Bóg ci twój grzech przypomni na sądzie ostatecznym albo i znacznie wcześniej, za życia, kiedy się kary nie będziesz spodziewał, pamiętaj, synek,

Bóg ci nie odpowie na pytanie: „Za co?”

I zanim mnie ucałował (tak, ucałował, tego dnia wszystko musiało mieć swój święty wymiar, wszyscy, zamiast mnie przytulić i pocałować w policzki albo też obcałować spontanicznie, urodzinowo, ucałowywali mnie) i pobłogosławił, wymamrotał jeszcze gorącym szeptem stosowne przysłowie, kłując mnie w ucho wąsem:

– Jest taki święty Idzi, co wszystkie grzechy widzi…

Najbardziej rozanielona tego dnia była siostra starego K., niemal pozowała na świętą Teresę, kiedy spoglądała na moje paradne ubranko, na gromnicę w moim ręku, na to, jak przystępuję do stada baranków prowadzonych na zbawienie, przewracała oczami z rozkoszy; mógłbym przysiąc, że to były najszczęśliwsze chwile w jej życiu, wszystkie te, które wiązały się z przedkościelnym tłumem; czy to podczas mojego chrztu, czy komunii świętej, czy przy bierzmowaniu widziałem to bezgraniczne zadowolenie na jej twarzy, kiedy mnie przytulała i powierzała Maryi, czułem wprost, jak rezonuje niby kocica; widziałem, jak jej drżały powieki, jak mrużyła oczy, kiedy ksiądz w ogłoszeniach duszpasterskich wymieniał jej nazwisko, dziękując za pomoc w pracach parafialnych, wyobrażałem sobie, co się z nią działo podczas pielgrzymek papieskich, co się w niej wyprawiało, kiedy wepchana między ciżbę wiernych a barierki ochronne przez chwilę znalazła się tuż przed papamobilem, przez chwilę napotkała Jego Wzrok, Jego Spojrzenie, i poczuła, że w tym właśnie momencie jest jedną jedyną na świecie osobą, na którą patrzy papież; wyobrażałem sobie te wszystkie słodkie omdlenia i pojmowałem w mig źródła jej staropanieństwa: cioteczka była świecką zakonnicą, przeoryszą jednoosobowego zakonu pod wezwaniem świętej Samotkliwości, to było pewne jak ciarki w pacierzu, jak grzechy płonące w stosie pacierzowym, jak mmmmodlitewne sploty palczaste, jak szeptane w konfesjonale wyznania pokus; siostra starego K. miała oczy podbite od litanii i serce podbite przez widma wiary, nadziei i miłości.

Uwierzyłem im w Boga, nie na długo, ale uwierzyłem im. Wierzyłem mimo chacharów ze Sztajnki, których zdumiony zobaczyłem w szatkach ministrantów (a potem zakradłem się na Cmentarną sprawdzić, czy czasem nie stali się święci, czy czasem nie przelękli się ostatecznie świętego Idziego; miałem szczęście, nie zauważyli mnie, zbyt byli pochłonięci rzucaniem winniczków w tarczę, wyrysowaną na ścianie domu kradzioną w szkole kredą, dwóch z nich przytrzymywało rozpłakane dziewczynki, które musieli przyłapać za murem cmentarnym na zbieraniu ślimaków, dziewczynki zerwały wielki liść łopianu i zakładały na nim kolonię winniczków, a oni odczekali, aż się wypełni arsenał, żeby mieć czym rzucać, a potem złapali je i urządzili zawody strzeleckie; a więc nic się nie zmieniło, a więc można było być chacharem i ministrantem, na tym polegało boskie miłosierdzie).

Wierzyłem mimo starego K., który na mszy podawał mi dłoń na znak pokoju, a po powrocie do domu wymierzał karę zaległą, przed obiadem, żebym miał dobry apetyt; kiedy zaś uciekając, kryjąc się za stołem, przewracając krzesła, powoływałem się na tę kościelną zgodę, odpowiadał:

– Wszystko się zgadza, synek, między nami jest pokój, przecież jestem twoim ojcem, ja nie toczę z tobą wojny, ja cię po prostu wychowuję, chodź tu, no gdzie, gnoju, uciekasz, czekej no, oooo, i co teraz, i co teraz? Wiesz za co? – (Cios, da capo al. fine.)

Wierzyłem im, mimo że nie potrafili przestać się nienawidzić ani nie umieli się rozstać.

Tysiąc razy odchodzili od siebie w groźbach, ale w gruncie rzeczy byli od siebie uzależnieni, w gruncie rzeczy nie potrafili się od siebie oddalić na krok.

Nazywałem to brzydko grą w odchody. Matka zawsze powtarzała, że się nie rozwodzą z mojego powodu, żeby mi zaoszczędzić przykrości, a stary K. uparcie twierdził, że:

– W Kościele nie ma rozwodów, trudno.

Jak się raz Bogu coś przyrzekło, trzeba wytrzymać, trudno.

Przestałem im wierzyć dopiero po mojej ostatniej spowiedzi, już późno, już w wieku natłoku pytań cielesnych i umysłowych, wieku autoerotycznych zniewoleń.

– Ojcze, zgrzeszyłem… – wyszeptałem i głos mi zawisł na kratkach konfesjonału, liczyłem, że to wystarczy, miałem nadzieję, że wystarczy mi spojrzeć w oczy proboszcza, żeby znaleźć w nich zrozumienie dla udręk mojego sumienia, głos mi się uczepił kratek konfesjonału, a wzrok szukał oczu spowiednika; znalazł je, ale w nich niczego nie znalazł.

– No… – zapytał proboszcz, a potem jeszcze raz: – No? – i jeszcze: – No!

Milczałem, a on zaczął gadać:

– Jeśli masz na sumieniu grzechy, których się wstydzisz, to dobrze, to jest integralny element sakramentu pokuty. Wstyd poprzedza żal za grzechy. Ale musisz je wyznać, synu, żeby zostały odpuszczone. Pomogę ci. Chodzi o brudne myśli? O dziewczynach? O czyny nieczyste?

Grzeszne własnego ciała traktowanie? Ukradkiem? Z myślami połączone?

Nieczystymi? Od jak dawna ci się to przytrafia? A gdzie to robisz? W domowej ubikacji czy też może w szkole, podczas przerwy? Kiedy? Gdzie?

Zapluł się, widziałem, jak ociera ślinę i kontynuuje:

– A wspomagasz się w plugawych wyobrażeniach wizerunkami? No, brzydkie obrazki czy oglądasz? Czy masz kogoś konkretnego na myśli nieczystej? Musisz wszystko powiedzieć dokładnie, to jest bardzo ważne, twój wstyd cię oczyści, opowiadaj – jak często to robisz? Czy zdarza ci się to w pokoju, w którym wiszą na ścianach święte podobizny? Czy wolisz w dzień, czy w nocy? A we śnie też ci się zdarza?…

Znowu się wytarł w stułę.

– No?! No mówże!

– Ojcze, zgrzeszyłem – powiedziałem.

Wstałem. Poszedłem sobie. Bez przeżegnania.

I nigdy już nikogo nie nazwałem ojcem.

Kiedy mnie pytali chłopaki z podwórka, czemu ciotka i wujek dzieci nie mają, czemu nigdy razem nie pokazują się, czemu obrączek nie noszą, musiałem tłumaczyć zgodnie z prawdą:

– Bo to nie jest małżeństwo, tylko rodzeństwo. Mieszkają razem, bo się nie mieli do kogo wyprowadzić.

Chłopcy nie zwykli dawać za wygraną:

– He he, kto ci taki kit wciska, na pewno się dupcą, tylko starzy przed tobą ściemniają, bo za to się idzie do więzienia. Jak się brat z siostrą dupcy, to się rodzą potwory, mechagodzille.

Trzeba mi było sprawdzić, kim tak naprawdę są dla siebie siostra i brat starego K.

Mieszkali na swoim pięterku, pod nami, razem; nigdy nie dociekałem, czy to nienaturalna sytuacja, ciotka to była ciotka, wujek to był wujek, ona stara panna, on stary kawaler, ona przeorysza jednoosobowego zakonu, on… no właśnie, długo nie mogłem go rozgryźć; naczelną cechą charakteryzującą brata starego K. była odziedziczona po ojcu niezauważalność. Bywało, że kiedy poszedłem po mleko albo miód dla matki („Idź no do ciotki, na pewno ma świeże, a mnie się dzisiaj nie chciało wstawać do sklepu”), kiedy czekałem, aż ciotka wygrzebie co trzeba z kredensu albo lodówki, stawałem w drzwiach na oścież otwartych i spozierałem na opustoszały pokój brata starego K., na wietrzącą się w przeciągu pościel, kopie renesansowych sztychów na ścianach, stołowy biedermeier, zapadłe fotele, aż nagle w tej pustce coś się poruszało, to on niespodziewanie przestawał być przezroczysty, właśnie się stawał, w moich oczach, przekładając nogę na drugie kolano, wydmuchując dym z papierosa; można by rzec, że po dymie go poznawałem, że dym był bardziej wyraźny od niego, zauważałem go więc i pytałem (zawsze brzmiało to wbrew mym intencjom jak wyrzut):

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gnój»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gnój» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gnój»

Обсуждение, отзывы о книге «Gnój» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x