Jerzy Pilch - Bezpowrotnie Utracona Leworęczność

Здесь есть возможность читать онлайн «Jerzy Pilch - Bezpowrotnie Utracona Leworęczność» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bezpowrotnie Utracona Leworęczność: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezpowrotnie Utracona Leworęczność»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Twórczość Jerzego Pilcha nie wymaga specjalnej rekomendacji. W swojej książce Pilch rejestruje różnorodność życia społeczno-obyczajowego współczesnej Polski, łącząc swe obserwacje z nostalgiczno-ironicznymi wspomnieniami z okresu dzieciństwa i młodości. Oryginalność obserwacji, humor i sarkazm, błyskotliwe paradoksy i groteska to dodatkowe atuty autobiograficznej prozy Pilcha. Jerzy Pilch wybitny prozaik, autor Monologu z lisiej jamy (1996), zbioru opowiadań pt. Wyznania twórcy pokątnej literatury erotycznej (1988), powieści Spis cudzołożnic (1993), Tysiąc spokojnych miast (1998), felietonów opublikowanych w zbiorach Rozpacz z powodu utraty furmanki (1994) oraz Tezy o głupocie, piciu i umieraniu (1997), które znalazły się w siódemce najlepszych książek roku, nominowanych do Nagrody NIKE 98.

Bezpowrotnie Utracona Leworęczność — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezpowrotnie Utracona Leworęczność», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rozmowa przed kamerą, o której wspomniałem (w istocie mieliśmy dwie takie sposobno- ści), oraz zaszczyt przeprowadzenia z Szefem wywiadu do jubileuszowego numeru „Tygo- dnika” to były sytuacje naznaczone męką i gehenną. Otóż Jerzy Turowicz jest człowiekiem, który z natury swojej nie podejmuje żadnych gier konwersacyjnych, zwłaszcza zaś nie po- dejmuje – powiedzmy – beztroskich gier konwersacyjnych. Ten wielbiciel i wielki znawca poezji cechuje się zarazem absolutną niechęcią do wypowiedzi metaforycznych, On mówi tak, tak, nie, nie, pilnie przestrzega zasady wypowiedzi powściągliwej, by nie powiedzieć ascetycznej, w absolutnie kłopotliwy, by nie rzec paraliżujący, sposób trzyma się sedna rze- czy, nie podejmuje żadnych konwencji naznaczonych wieloznacznością, nie współpracuje z żadnymi niejasnościami, nie zajmuje go rozwiązywanie dialogowych rebusów czy zagadek. Jerzy Turowicz nie traktuje zadawanych mu pytań jako pretekstu do oratorskich wywodów

(czynią to, jak wiadomo, wszyscy). Jerzy Turowicz na zadawane mu pytania odpowiada. Pa- miętam, że do tego jubileuszowego wywiadu przygotowałem sobie cały zestaw, jak mi się zdawało, niesłychanie przebiegłych, metaforycznych, niezwykle wyrafinowanych i wręcz prowokacyjnych pytań. I rzecz jasna Turowicz bez mrugnięcia okiem nie podjął zabawy, bo zwyczajnie pewien typ zabawy nie jest w jego stylu. Zadałem mu na przykład niesłychanie daleko, głęboko drążące rzecz pytanie: Jakie mianowicie refleksje towarzyszą Panu Redakto- rowi, gdy spogląda przez okno swego gabinetu? (Z okna gabinetu Turowicza widać kurię). I On mi odpowiedział, że jak patrzy przez okno, to widzi kurię.

Ponieważ ojciec należał do tych mitycznych czytelników, co czytali „Tygodnik Powszech- ny” od pierwszego numeru, od zawsze, wiedziałem, kto to jest Jerzy Turowicz. Pierwszy raz wszakże zobaczyłem Redaktora z bliska (powiedzmy, miałem sposobność dobrze się mu przyjrzeć) na początku lat osiemdziesiątych w ekspresie Warszawa – Kraków, kiedy to przy- padkiem zdarzyło mi się podróżować w tym samym co i On przedziale. Byłem już wtedy na tyle dużym chłopcem, koło trzydziestki, że mniej więcej wiedziałem, co chciałbym robić, kiedy dorosnę. Marzyło mi się mianowicie, że kiedy dorosnę, to chciałbym pisać prozę oraz felietony w jakimś dobrym piśmie, najlepiej w „Tygodniku Powszechnym”. Coś tam już na- wet próbowałem robić, pisywałem tu i ówdzie, drukowałem, niestety, wszystko to podszyte było jednym, ale za to dosyć kłopotliwym defektem, ja wtedy mianowicie praktycznie na ża- den temat nic nie miałem do powiedzenia. Obecność Jerzego Turowicza w tym samym prze- dziale, rzecz jasna, podnieciła mnie wściekle, był bardzo blisko i niesłychanie zarazem dale- ko, chciałem coś zrobić, ale nie wiedziałem co, usiłowałem rysami twarzy dać do zrozumie- nia, że wiem, z kim mam do czynienia, że znam historię tego pisma i czytuję „Tygodnik”, że chciałbym tam pisać, że tatuś też czyta, i to od pierwszego numeru, że Kisiel, że Stalin, że jedyna gazeta, która mówi prawdę… słowem, siedziałem jak na przysłowiowych szpilkach i byłem o krok od infantylnie niepoczytalnej, pełnej żenady reakcji. Być może przed jakimś wstydliwym wybrykiem powstrzymał mnie fakt, iż Jerzy Turowicz zachowywał się tak, jak zwykle w takich sytuacjach zachowują się ludzie, którym przypisuje się z lekka ponadludzkie i nieziemskie cechy: Jerzy Turowicz zdjął mianowicie z głowy beret i położył go na półce. Następnie Jerzy Turowicz zdjął z ramion płaszcz i powiesił go na wieszaku. Następnie Jerzy Turowicz z wyjątkowo wyświechtanej, ohydnej plastykowej aktówki wyjął powieść Ray- monda Chandlera pt. Żegnaj laleczko i zająwszy miejsce, jął z niezwykłą uwagą czytać tę książkę. Czas mijał, współpasażerowie drzemali, Turowicz czytał, w mojej głowie kłębiły się myśli godne nastolatka, pociąg jechał z Warszawy do Krakowa, upadek komunizmu zbliżał się wielkimi krokami.

Tak się historycznie złożyło, że w tym właśnie roku, w roku Upadku i Przemiany, w Roku Pańskim 1989 zacząłem pracować i regularnie pisywać w „Tygodniku Powszechnym”. Z po- wszechnie znanych i wielokrotnie opisywanych powodów był to dla pisma, paradoksalnie, trudny czas, wszakże mało kto zwrócił uwagę, iż, być może, dla Szefa równie trudny psy- chologicznie – jak na przykład utrata przez gazetę monopolu na niezależność – był fakt, że sama redakcja uległa zmianie, mam tu na myśli nie tylko groźne zmiany personalne (nadej- ście tzw. młodych i dzikich), ale i zmiany ściśle przestrzenne. Do dziś mi się serce kraje, gdy widzę, jak Szef bezradnie kroczy przez nową część redakcji, przez labirynt naszych kuriozal- nych boksów i usiłuje kogoś znaleźć. Ach, oczywiście nie idzie o to, że On się w tym, mało zresztą wyszukanym, labiryncie gubi czy nie orientuje, idzie o to, iż On tam przeważnie niko- go nie może znaleźć, ponieważ tam przeważnie nikogo nie ma. Otóż ten nowoczesny obyczaj permanentnej nieobecności redaktorów gazety w pracy (nie będę ukrywał: jestem tego oby- czaju absolutnym i niekwestionowanym liderem) zdaje się niekiedy budzić niejakie zdumie- nie Szefa. Człowiek ten, który widział zapewne w życiu wszystko, który nie zwykł dziwić się niczemu, a już z całą pewnością nie zwykł zdziwienia okazywać, bywa, zdaje się, niekiedy tym nowoczesnym stylem działania z lekka zaskoczony.

Jedną z najważniejszych, jeśli po prostu nie najważniejszą przygodę mojego życia, przy- godę grania w drużynie Jerzego Turowicza przeżywam już od dobrych paru lat i muszę po- wiedzieć, że na pewien sposób Szef jest dalej i przez cały czas taki sam, jak wtedy w ekspre- sie Warszawa – Kraków. Jest niezmiernie bliski i zarazem daleki. Być może jest to jeden z sekretów jego niesłychanej charyzmy. Bo my w „Tygodniku” doskonale wiemy, że do Szefa można pójść zawsze w każdej, najbardziej nawet osobistej i zarazem duperelnej sprawie, i wiemy zarazem, że chodzi się do Niego tylko w sprawach najważniejszych. To swoiste połą- czenie intymności z pewnego rodzaju posągowością jest, moim zdaniem, jedną z tajemnic Naczelnego.

Dociskam pedał patosu do dechy i wzruszony wyznaję, iż ja, Pilch, w kierowanym przez Jerzego Turowicza piśmie doświadczyłem samych dobrych rzeczy , niekiedy mam poczucie, że dopiero tu się w sensie intelektualnym narodziłem, że tu spełniły się niektóre dość podsta- wowe moje zamiary, niemałe, jeśli nie największe, znaczenie ma fakt, że ze strony Szefa i kolegów doznałem nieraz wyrozumienia i to wręcz w sensie mannowskim: „prawdziwie ludzkiego wyrozumienia”.

Nie będę też grzeszył uskarżaniem się na mój ciężki los felietonisty. Pisanie felietonów bywa oczywiście zajęciem nikczemnym, ale w końcu z własnego wyboru człowiek skazuje się niekiedy na obcowanie z nikczemnymi płodami myśli ludzkiej, nie mam zatem co narze- kać, że finały bywają przykre. Satysfakcji zresztą doznałem niechybnie więcej niż przykrości, bo w końcu, jak bolało tych, których miało boleć tak, że dziecinnieli z bólu, to też była satys- fakcja. Ale największą, wyznam z całą pychą, z moich satysfakcji była ta, że gdy pewnego razu zdarzyło mi się napisać stosunkowo jadowity tekst, Jerzy Turowicz przeczytawszy ma- szynopis i znalazłszy w nim jakieś nie zauważone przez korektę literówki (nie tylko w tej dziedzinie bywa on sprawniejszy od ludzi, co mogliby być jego prawnukami), otóż Turowicz przyniósł mi ten felieton, położył na biurku, pokazał poprawione przez siebie błędy, w oczach pojawiły mu się osobliwe błyski, spojrzał jeszcze na pierwszą stronę i powiedział radośnie: – Będzie samobójstwo, zachichotał z lekka diabolicznie i obrócił się, i poszedł sobie koryta- rzem pomiędzy naszymi boksami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bezpowrotnie Utracona Leworęczność»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezpowrotnie Utracona Leworęczność» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jerzy Pilch - My First Suicide
Jerzy Pilch
Jerzy Pilch - The Mighty Angel
Jerzy Pilch
Jerzy Edigey - Sprawa dla jednego
Jerzy Edigey
Jerzy Andrzejewski - Ład Serca
Jerzy Andrzejewski
Karin Fossum - Utracona
Karin Fossum
Jerzy Pilch - Miasto utrapienia
Jerzy Pilch
Jerzy Andrzejewski - Miazga
Jerzy Andrzejewski
Jerzy Żuławski - Zwycięzca
Jerzy Żuławski
Отзывы о книге «Bezpowrotnie Utracona Leworęczność»

Обсуждение, отзывы о книге «Bezpowrotnie Utracona Leworęczność» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x