José Saramago - Miasto ślepców
Здесь есть возможность читать онлайн «José Saramago - Miasto ślepców» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Miasto ślepców
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Miasto ślepców: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miasto ślepców»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Miasto ślepców — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miasto ślepców», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Księżyc świecił pełnym blaskiem. Chociaż od powrotu ochotników minęła godzina, nikt nie mógł oka zmrużyć, Przerażenie i głód spędzały ludziom sen z powiek, lecz było też kilka innych powodów, które nie pozwalały wszystkim zasnąć. Być może nie mogli się uspokoić po niedawnej, sromotnie przegranej bitwie, poza tym coś wisiało w powietrzu. Nikt nie odważył się wyjść na korytarz, za to w salach ludzie przypominali niespokojny rój bzyczących owadów, które jak wiemy, przemieszczają się zawsze chaotycznie, i jak dotąd żadne badania naukowe nie wykazały, by kiedykolwiek przejmowały się przyszłością, choć oczywiście, zbyt krzywdzące byłoby nazywanie biednych ślepców trutniami, co zjadają cudzy chleb, lub obibokami, co wypijają ostatnią kroplę wody. Takie oskarżenia nigdy nie uchodzą bezkarnie. A jednak od każdej reguły są odstępstwa. Otóż pewna kobieta z drugiej sali w prawym skrzydle nie poddała się ogólnemu nastrojowi. Tuż po powrocie z bitwy zaczęła nerwowo krzątać się wokół swego łóżka. W końcu znalazła jakiś mały przedmiot i ściskając go w dłoni prześliznęła się przez salę, jakby chciała ukryć się przed ślepcami. Być może znów zadziałał mechanizm przyzwyczajenia, które jest drugą naturą człowieka, nawet w obliczu ostatecznej katastrofy. Tu, gdzie zapomniano o ludzkiej solidarności, o zasadzie jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, tu, gdzie silniejsi odejmowali strawę od ust słabszym, jedynie ta kobieta przypomniała sobie o małej zapalniczce, która jakimś cudem nie wypadła jej z torebki. Ściskając ją w dłoni, by przez nieuwagę nie zagubiła się w morzu mleka, zazdrośnie chowając ją przed światem, jakby to był warunek jej ocalenia, nie pomyślała, że może któryś z mieszkańców sali czekał na okazję wypalenia ostatniego, skrzętnie chowanego papierosa, marząc o zapalniczce, którą ona właśnie w sekrecie wyniosła. Kobieta wyszła bez słowa pożegnania tak szybko, że nie było okazji poprosić ją o ogień. Przeszła korytarzem, nie zwracając niczyjej uwagi, minęła pierwszą salę i doszła do holu. Słabnące światło księżyca oświetlało leżącą na ziemi butelkę mleka. Kobieta przechodzi do lewego skrzydła, idzie korytarzem, jest coraz bliżej celu, ma go przed sobą w linii prostej, na pewno nie zabłądzi. Słyszy czyjeś głosy, jakby rosnący zgiełk wzywał ją i wskazywał drogę. To bandyci z ostatniej sali ucztują z okazji zwycięstwa, jedząc i pijąc, ile dusza zapragnie. Oczywiście jest w tym zwrocie pewna przesada, pamiętajmy bowiem, że wszystko jest względne, że piją i jedzą to, co mają pod ręką, wznosząc toasty na cześć nowego herszta, co prawda najchętniej wbiliby mu sztylet w plecy, ale nie mogą, gdyż siedząc na barykadzie z ośmiu łóżek trzyma on w dłoni naładowany pistolet. Kobieta klęka przy drzwiach do sali, gdzie wznoszą się prycze, ostrożnie wyciąga koc spod materaca, wstaje i robi to samo przy drugim i trzecim łóżku, czwartego nie jest w stanie dosięgnąć, nie szkodzi, lont został przygotowany, wystarczy go tylko podpalić. Kilka razy sprawdza płomień zapalniczki, chce, by był jak największy, już jest, czuje ciepły, drżący, ostry jak sztylet język ognia. Zaczyna od najwyżej położonej pryczy, płomień powoli ogarnia brudną powierzchnię, zapala się pościel, potem ogień przeskakuje na środkowe łóżko, już jest na dole, kobieta czuje swąd palących się włosów, musi uważać, ona przecież tylko podpala stos pogrzebowy i to nie ona ma na nim spłonąć. Słyszy krzyki bandytów i nagle wpada w panikę, A jeśli mają wodę, jeśli ugaszą pożar. W rozpaczy rzuca się pod pierwsze łóżko i przesuwa płomień zapalniczki wzdłuż spodu materaca. Barykada staje w płomieniach, przypominając gorejącą zasłonę. Ktoś w desperackim geście bezmyślnie wylewa wiadro wody na rosnący słup ognia. Kobieta czuje, że ma mokre włosy, ale wie, że nic już nie powstrzyma pożaru, jej własne ciało za chwilę stanie się żywą pochodnią. Ciekawe, co się dzieje w środku, nie możemy ryzykować i wedrzeć się do środka, ale od czego wyobraźnia, chwila koncentracji i już widzimy płomienie tańczące na kolejnych łóżkach w sali, drżą z niecierpliwości i łakomie pochłaniają wszystko, co napotykają na swej drodze. Bandyci bezmyślnie pozbywają się kolejnych wiader wody, rzucają się do okien, w rozpaczy wskakują na poręcze łóżek, których jeszcze nie zajęły płomienie, ale po chwili ogień jest wszędzie, bandyci tracą równowagę, spadają i w mgnieniu oka pochłania ich ogień. Pod wpływem żaru szyby pękają na drobne kawałki, świeże powietrze z dworu podsyca płomień, ach, zapomnieliśmy o krzykach rozpaczy, o strachu, bólu i agonii, ale po chwili słyszymy, że jest ich coraz mniej, a kobieta z zapalniczką już dawno zamilkła.
Wkrótce w zadymionym korytarzu pojawiają się przerażeni ślepcy. Pali się, pali się, krzyczą. Dopiero teraz widać, jak źle został zaprojektowany ten szpital dla obłąkanych, który miał służyć jako schronienie dla chorych i cierpiących. Zwróćmy uwagę na metalowe łóżka, które w mgnieniu oka mogą zamienić się w śmiertelną pułapkę, wkrótce okaże się, jak straszne konsekwencje mogą wyniknąć z faktu, że w każdej sali mieszczącej czterdzieści osób, nie licząc ludzi śpiących na ziemi, jest tylko jedno wąskie wyjście, które w razie pożaru zamyka drogę ucieczki. Na szczęście, jak to pokazuje historia ludzkości, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, choć pamiętajmy, że czasem bywa odwrotnie, dobre rzeczy pociągają za sobą fatalne wydarzenia, ale świat jest pełen sprzeczności i tylko nieliczne udaje nam się rozwikłać. Otóż wąskie drzwi, które w przypadku bandytów stały się śmiertelną pułapką, tu okazały się zbawieniem, gdyż opóźniły rozprzestrzenianie się ognia, Należało mieć nadzieję, że tym razem ludzie nie poddadzą się panice i wszyscy ujdą z życiem, Oczywiście wielu ślepców znów zaczęło się tratować, popychać, ulegając naturalnym odruchom, które w dramatycznych okolicznościach kierują nie tylko ludźmi, ale również światem fauny i flory. Prawdopodobnie, gdyby nie korzenie przytwierdzające rośliny do ziemi, to kto wie, może i one rzuciłyby się do ucieczki, wyobraźmy sobie, cóż to byłby za piękny widok, las uciekający przed pożarem. Na szczęście ślepcy wpadli na pomysł, by wybić okna w korytarzu i wylegli do ogrodu. Skakali, potykali się, zawodząc i krzycząc, ale tam przynajmniej byli bezpieczni, chyba że jęzor ognia, który piął się po dachu, podsycony powietrzem, wybuchnie ze zdwojoną siłą niczym wulkan, wyrzucając w górę fragmenty drewnianej konstrukcji i gorącym oddechem trawiąc korony drzew. W drugim skrzydle również wybuchła panika, wystarczy, że ślepiec poczuje dym, a już myśli, że płomienie liżą mu stopy. Na korytarz wyległy tłumy ludzi, wyglądało na to, że jeśli ktoś nie weźmie sprawy w swoje ręce, panika doprowadzi do tragedii. Nagle ktoś przypomniał sobie, że jest przecież żona lekarza, jedyna widząca osoba w szpitalu, Gdzie ona jest, zaczęli wołać ślepcy, Niech powie nam, co się dzieje, dokąd mamy uciekać, gdzie ona jest, powtarzali, Jestem tutaj, krzyknęła, dopiero teraz udało jej się wydostać z sali, gdzie szukała zezowatego chłopca, który ze strachu gdzieś się ukrył. Gdy tylko chwyciła go za rękę, przyrzekła sobie, że nic już nie zdoła ich rozdzielić. Drugą ręką ciągnęła za sobą męża, za nimi biegła dziewczyna w ciemnych okularach, potem stary człowiek z czarną opaską na oku, jak widać stali się nierozłączni, potem pierwszy ślepiec i jego żona, wszyscy trzymali się kurczowo za ręce, jakby stanowili jeden pień żywego drzewa, którego, miejmy nadzieję, nie strawi żaden ogień. Ślepcy z innych sal poszli za przykładem internowanych z drugiego skrzydła, rzucając się na oślep z okien do ogrodu. Nie wiedzieli, że lewe skrzydło płonie jak pochodnia, choć czuli na dłoniach i twarzy powiew gorącego powietrza. Dach wciąż był nietknięty, ale liście drzew zaczęły zwijać się od żaru płomieni. Ktoś krzyknął, Dlaczego tu stoimy, dlaczego nie uciekamy. Spośród tłumu owładniętych panicznym strachem ślepców padła zwięzła odpowiedź, Tam są żołnierze, Lepiej zginąć od strzału, niż upiec się w płomieniach, odezwał się stary człowiek z czarną opaską na oku, a słowa te zabrzmiały jak głos rozsądku, jakby jego ustami przemówiła kobieta z zapalniczką, która nie miała szczęścia zginąć od ostatniej kuli wystrzelonej przez ślepego księgowego. Przepuśćcie mnie, zawołała żona lekarza, Porozmawiam z żołnierzami, przecież nie pozwolą nam tu zginąć, to też ludzie. Te pełne nadziei słowa otworzyły jej drogę przez wzburzony tłum. Przeciskała się z trudem, ciągnąc za sobą ślepych podopiecznych. Dym gryzł ją w oczy, bała się, że za chwilę stanie się równie ślepa jak pozostali internowani. Z trudem udało im się minąć hol. Drzwi prowadzące do ogrodu wypchnął gorący podmuch powietrza. Ślepcy zgromadzeni w korytarzach zrozumieli, że nie są już bezpieczni, chcieli wydostać się przed budynek, ale internowani znajdujący się w holu bali się pokazać żołnierzom, strach przed kulami okazał się silniejszy od strachu przed ogniem. Ludzie w holu zapierali się więc nogami i rękami, broniąc swoich pozycji. Wkrótce jednak i oni zrozumieli, że stary człowiek z czarną opaską na oku miał rację, lepiej zginąć od kuli niż w płomieniach. Nie trzeba było długo czekać. Żona lekarza wydostała się na schody w poszarpanym ubraniu, gdyż mając obie ręce zajęte, nie mogła bronić się przed ślepcami, którzy chcieli doczepić się do tej grupki ludzi, tego żywego pociągu. Jakież byłoby zdumienie żołnierzy, gdyby ich oczom ukazał się długi sznur ślepców ciągnięty przez kobietę z obnażonymi piersiami. Pustą i płaską przestrzeń dzielącą ich od bramy oświetlał silny blask płomieni, który przyćmił delikatne światło księżyca. Żona lekarza krzyknęła, Błagam, zaklinam was na wszystko, pozwólcie nam przejść, nie strzelajcie, ale nikt nie odpowiedział, reflektor wciąż nie świecił, wokół panowała głucha cisza. Ze ściśniętym sercem zeszła po schodach, Co się dzieje, spytał mąż, ale nie odpowiedziała, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Powoli ruszyła w stronę bramy, ciągnąc za sobą zezowatego chłopca, męża i całą resztę. Teraz nie miała wątpliwości, żołnierze odjechali albo oślepli i zabrano ich do szpitala, a może wszyscy wokół są ślepi.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Miasto ślepców»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miasto ślepców» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Miasto ślepców» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.