– Oczywiście, że sami grzesznicy! – zaperza się doktor. – Już nie mówię nawet, że sami grzesznicy w kontekście papieskiej doskonałości, ale zwyczajnie sami grzesznicy! Przejdź się pan po domach! Wyobraź pan sobie, że pan masz niczym Biskup Rzymu dar Ducha Świętego i widzisz pan przez ściany, i podnosisz pan dachy, i czytasz w myślach, i odgadujesz zamiary! Co pan widzisz? Co pan słyszysz? Co pan czujesz? Rojowisko grzechu! Weź, kto mieszka najbliżej? Kohoutek! Zajrzyjmy do Kohoutka! Proszę: trzeci raz żonaty! Z pierwszą żoną się rozwiódł, drugą pochował, trzecia chora, jak umrze, będzie czwarta. Członek PZPR aż do rozwiązania partii. Wystarczy. Następne domostwo: święci państwo Żerdkowie. Pracowici, pobożni, niepijący. Aż szkoda, że ich skąpstwo graniczy z pomieszaniem zmysłów. Dalej. Krawalowie. Nie ma o czym mówić: on pije, ona nic nie robi. Wierzy pan w to, że jak papież zamieszka sto metrów od Krawatów, on przestanie pić, a ona weźmie się do roboty? Wierzy pan w to? Bo ja nie. Jak żyją, tak żyją, ale po przyjeździe Papy i to ich marne życie pójdzie w pizdu! Dalej. Next home. Tyrałowie. Młoda Tyrałówna, jak powszechnie wiadomo, zaraz po maturze wyjechała do Warszawy i tam żyje na kocią łapę z pewnym żonatym i starszym o ćwierć wieku reżyserem teatralnym. Już widzę, jak mamusia do dziecka list pisze: Droga córciu, U nas nic nowego poza tym, że do mieszkania w sąsiedztwie wprowadził się Ojciec Święty. Często go widujemy i nawet nieraz jak się pod sklepem spotkamy, to rozmawiamy. Bardzo to jest uprzejmy i mity Pan. Chcielibyśmy z ojcem, żebyś i ty, córciu, go poznała. Zostaw tego starego dziada, który przekreśla twoje życie, i wróć do nas. Tak… Już widzę, jak stara Tyrałowa taki list pisze, i jeszcze lepiej widzę, jak młoda po przeczytaniu natychmiast się pakuje i przyjeżdża. Dalej. Kontynuujemy przechadzkę po naszej przeuroczej miejscowości. Kto następny? Państwo Stolzowie? Cóż za zachwycające urozmaicenie! Tym razem ona pije, on zaś nic nie robi. Nadzieja na to, że Papież doceni męczeństwo męża z powodu alkoholizmu żony, jest wszakże nikła. Dalej. Państwo Masztalowie. Kolejna modyfikacja odwiecznego układu. On wprawdzie jako nadzorca Ośrodka Sportowego pracuje, ale ponieważ wciąż zajmuje się swoją bezrobotną i pijącą małżonką, nawet jego heroiczna robota wiele pozostawia do życzenia. Dalej. Pan restaurator Manna zwany przez tutejszych aborygenów Kaszą Manną z Nieba. Chwalebny zwyczaj starych Greków rozcieńczania wina wodą został, jak wszyscy wiemy, przez pana restauratora Mannę twórczo rozwinięty, rozszerzony i pogłębiony. Czy Papież doceni zasługi Manny w zbożnym dziele podtrzymywania narodu w trzeźwości, pewne nie jest. Dalej. Rozległa willa dyrektora Kopca. Raczej zakład karny albo laboratorium naukowe, w którym prowadzi się rozległe badania w temacie: przemoc w rodzinie. Dalej państwo Schloffkovie – źródło majątku, czyli szmugiel aut na gigantyczną skalę – zostawiam na boku. Powiedzmy, że tym razem idzie o grzech obżarstwa: pani Schloffkova, jak powszechnie wiadomo, objada się do nieprzytomności. A nie powinna, w końcu waży swoje. Dalej stara pani Barabowa – święta osoba, co cierpi za grzechy własnych dzieci. Jakie to są grzechy, nie chce mi się gadać, urbi et orbi są to sprawy znane. Dalej CedroCedrowscy. Tu przynajmniej układ jest symetryczny: ona zdradza jego i on ją równie intensywnie. On, dodajmy, komuch, ona działaczka opozycji demokratycznej. Jej aktualny kochanek jest jego kolegą, dawnym komuchem, jego aktualna panienka jest córką jej zastępczyni z dawnego podziemia. Gejzery symetrii! Następne dwa domy zachowują symetrię, tylko jak je połączyć w harmonijną całość: u Południaków ona się puszcza, a u Kwiczałów on. Dalej. Mam w ogóle dalej mówić? Mam jeszcze wymieniać kolejne postaci, aż dojdę do jedynego bezgrzesznego w naszej okolicy świętego kioskarza, pana Śliwki, którego, jak powszechnie wiadomo, nawet dzieci okradają? Zresztą – dać się dzieciom okradać – też jest grzechem, grzechem nieporadności mianowicie… Mają panowie w ogóle chęć dalej naszą miejscowość od tej niekonwencjonalnej, choć przecież też wiadomej, strony zwiedzać? Nam wiadomej, bo przecież Święty Przybysz więcej jeszcze niegodziwości ujrzy. Mają panowie dalszą chęć? Bo mnie, przewodnikowi, szczerze powiem, odechciało się…
– Przesadza pan, doktorze – mówi pogodnie stryj Karol Adolf. – Przesadza pan z majestatem. Przecież nie Duch Świetlisty, nie Anioł Skrzydłami Szumiący, nie Bóstwo Blaskiem Oślepiające do nas przybędzie, ale człowiek z krwi i kości. To prawda, Duchem Świętym napełniony następca apostołów i taki, co może z aniołami miał rozmowy, ale też człowiek. Emeryt – poza tym. Emerytowany pracownik boży. Taki sam człowiek, jak my. Mężczyzna. Polak w dodatku. I katolik. I w końcu zjedzie tu, aby odpocząć po latach ciężkiej służby. Tryb życia człowieka odpoczywającego będzie prowadził. Nie mówię, że w ciągu dnia, bo w ciągu dnia pewnie będzie miał jakieś swoje zajęcia. Przed południem może będzie coś pisał…
– Autobiografię pt. „Jak zostałem papieżem?", ewentualnie popularny poradnik „Jak zostać papieżem?" albo superbestseller: „Jak zostać papieżem w weekend?" – wtrąca z dalej nieczystą, ale wyraźnie już wychodzącą z fazy czkania artykulacją młody Messerschmidt.
– Przed południem może będzie coś pisał – stryj udaje, że nie słyszy, choć mówić zaczyna głośniej i dobitniej – po obiedzie modlitwy, medytacje, może krótki spacer… Także w ciągu dnia, nie mówię, ale wieczorami? Dlaczego wieczorami miałby nie siąść z nami za tym tu stołem, dlaczego by miał nie pogadać, kielicha nie wypić, piosenki nie zaśpiewać, kabanosa albo, niech będzie, polędwicy swojego imienia nie przekąsić, wiadomości w telewizji nie obejrzeć…
– Wiadomości będzie chciał u siebie w skupieniu oglądać – babka Joanna od dłuższego czasu stoi przez nikogo niezauważona w drzwiach i wszystkim przez chwilę się zdaje, że to ona jest nieziemskim przybyszem, duchem bezszelestnym, zjawą nieuchwytną. – Wiadomości będzie chciał u siebie oglądać – powtarza z tak niezachwianą pewnością, że nagle przyjazd Jana Pawła II do Granatowych Gór przestaje podlegać jakimkolwiek niepewnościom. – U siebie, w tym samym pokoju, co go w trzydziestym ósmym wynajmował. Trzeba będzie naszykować, żeby tak samo jak wtedy było. W sumie roboty mało, bo przecież niewiele się tam zmieniło. Wysprzątać, okna umyć, podłogi wyszorować, pościel zmienić, no i… – babka waha się, przeciągle spogląda na księdza i dobitnie kończy – no i nowy, kolorowy telewizor wstawić.
– Ludzie! Ludzie! – ksiądz Kubala teatralnie trzyma się za głowę. – Ludzie, co wy gadacie! Swoją drogą tak długo nie daliście mi dojść do słowa, że mnie samemu już się gadać nie chce! Ale to, co wy gadacie, o pomstę, o prawdziwą pomstę do nieba woła! Co wy Papieża za głupka uważacie? Za Chomeiniego? Co on robi? Głosi światu Ewangelię czy Ewangelią świat terroryzuje? Terror religijny siać do nas przyjeżdża? A co komu zaszkodzi, że z powodu jego przyjazdu trochę mniej gorzały pochleje, żonę rzadziej będzie zdradzał, nie ukradnie stu tysięcy, a tylko pięćdziesiąt? Że zamiast raz na pół roku – jak jakieś nieszczęście przychodzi, jak długi rosną, jak kac potworny trzepie – to przynajmniej raz na miesiąc, z powodu papieskiej bliskości – modlitwę zmówi? Co to komu zaszkodzi? Coście ze szczętem, bracia, zgłupieli? Osiemdziesięcioletni filozof, teolog i pisarz ma – waszym zdaniem – mentalność jakiegoś bigota albo sfanatyzowanego przedszkolaka, który w bezgrzeszność i doskonałość natury ludzkiej wierzy? Co wy, ludzie, naprawdę wierzycie, że on od Kohoutków, Tyrałów, Żerdków czy CedroCedrowskich bezgrzeszności żądał będzie? Jeśli w to wierzycie, to ja, pasterz wasz, zaprawdę powiadam wam, że Ojciec Święty ma głęboko gdzieś, kto i jak w Granatowych Górach grzeszy! Co wy myślicie, że on jak pospolity jedynowładca od rzeczywistości się oderwał i tyle widzi świata, co przez szybę helikoptera? I jaka koniunktura? Jakie interesy? Jaki kabanos? Jaka polędwica? Przecież on – mówiłem o tym – absolutnie tajnie przyjeżdża. Absolutnie tajnie przyjeżdża i jeśli pozostanie na pobyt – że się tak wyrażę – stały, to i ten pobyt też, a wręcz o wiele bardziej, tajnym będzie. Nikt, absolutnie nikt nie może nic wiedzieć. Całkowita konspiracja.
Читать дальше