Po chwili znów wyjrzała zza zasłony. Richard pakował już sprzęt ogrodniczy. Kiedy odjechał, wybiegła z domu i wskoczyła do samochodu. Postanowiła dogonić krasnoludka.
Jechała trzy samochody za nim, tak jak podpatrzyła na filmach. Zwolniła, kiedy zobaczyła, że się zatrzymuje. Zaparkował, wstąpił do kiosku, kupił gazetę i skierował kroki do kawiarenki naprzeciwko.
Zaparkowała w wolnym miejscu, przeszła przez jezdnię i zajrzała do kawiarni. Richard siedział tyłem do niej, zgarbiony nad gazetą, pił herbatę. Podeszła wesoło, z uśmiechem.
– Richard, czy ty w ogóle chodzisz do pracy? – wypaliła głośno, aż podskoczył. Chciała dalej z niego żartować, ale urwała, bo zobaczyła łzy w jego oczach.
Przystawiła sobie krzesło, usiadła.
– Co się dzieje?
Pogłaskała go po ręce.
Łzy jak groch spływały mu po twarzy.
– Przepraszam, że tak się rozkleiłem – powiedział speszony.
Otarł oczy chusteczką.
– Ostatnio ja też namiętnie ronię łzy, więc mi nie zaimponujesz.
Uśmiechnął się smętnie.
– Wszystko mi się wali.
– Na przykład? – spytała, przejęta stanem brata. Nigdy go takim nie widziała.
Przełknął łyk herbaty. Najwyraźniej unikał zwierzeń.
– Ostatnio zrozumiałam, że szczera rozmowa może pomóc – zachęciła go ciepło. – Nie będę się śmiała, nie odezwę się, jeśli nie zechcesz. I zachowam dyskrecję – zapewniła go.
Spojrzał w bok i wykrztusił:
– Straciłem pracę.
Przez chwilę milczała, czekając, aż powie coś więcej.
– Wiem, że lubiłeś swoją pracę, ale przecież znajdziesz następną. Ja bez przerwy tracę pracę…
– Straciłem ją w kwietniu – wyrzucił z siebie ze złością. – A mamy wrzesień. Nie mogę znaleźć niczego w swojej branży.
– Rozumiem. – Nie umiała nic powiedzieć. – Ale skoro Meredith pracuje, wciąż macie stałe dochody. Nie czujesz noża na gardle.
– Meredith odeszła ode mnie w zeszłym miesiącu. Powiedział to znacznie ciszej.
Holly aż zasłoniła ręką usta.
– A dzieci?
– Zostały z nią – wyznał i głos mu się załamał.
– Tak mi przykro – użaliła się nad nim, przebierając nerwowo palcami. Czy powinna go teraz przytulić, czy zostawić, żeby się nie rozklejał?
– Mnie też jest przykro – powiedział żałośnie.
– Przecież to nie twoja wina.
– Nie moja? – spytał bliski załamania. – Oznajmiła, że jestem żałosny, skoro nie potrafię nawet zadbać o rodzinę.
– Oj, nie przejmuj się tą głupią zdzirą. Jesteś wspaniałym ojcem i wiernym mężem – stwierdziła z przekonaniem. – Timmy i Emily uwielbiają cię, a ty naprawdę masz z nimi świetny kontakt, więc nie przejmuj się gadaniem szurniętej baby.
Objęła go i przytuliła, a on płakał. W końcu się uspokoił.
– Gdzie mieszkasz? – spytała.
– W hoteliku tu niedaleko – wyjaśnił, dolewając sobie herbaty. Na odejście żony filiżanka herbaty.
– Nie możesz mieszkać w hotelu! Dlaczego nikomu z nas nie powiedziałeś? Choćby rodzicom.
Richard pokręcił głową.
– Nie chcę ich obarczać swoimi kłopotami. W końcu jestem dorosły i powinienem poradzić sobie sam.
– Zgłupiałeś? Nie ma nic złego w tym, żeby raz na jakiś czas wrócić na łono rodziny. Prawdziwy balsam dla znękanej duszy.
Zrobił niepewną minę.
– To chyba nie najlepszy pomysł.
– Za kilka tygodni Ciara wraca do Australii.
Wyraźnie się odprężył.
– No to jak?
Odpowiedział uśmiechem, ale zaraz posmutniał.
– Nie umiałbym poprosić rodziców, Holly. Nie wiedziałbym, co powiedzieć.
– Pójdę z tobą i zrobię to za ciebie. Mówię ci, będą zachwyceni. Jesteś ich synem, kochają cię. Tak jak my wszyscy – dodała.
– No dobrze – zgodził się w końcu.
Wzięta go pod rękę, kiedy szli do samochodów.
– A, jeszcze jedno. Dziękuję za ogród. Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek.
– To ty wiesz? – spytał, zdziwiony.
Pokiwała głową.
– Masz wielki talent.
Brat uśmiechnął się niepewnie.
Dwa dni później Holly stała w toalecie apartamentowca, w którym miała odbyć rozmowę kwalifikacyjną, i przeglądała się w lustrze. Ostatnio tak bardzo schudła, że wszystkie kostiumy na niej wisiały. Musiała kupić sobie nowy. Wybrała czarny z różowymi prążkami i do tego jasnoróżową bluzkę. Poczuła się jak przedsiębiorcza kobieta interesu, która bierze życie w swoje ręce. Na pewno przekona do siebie przyszłego chlebodawcę.
Usiadła w poczekalni i rozejrzała się po biurze. Było ciepłe i przytulne, przez wielkie staroświeckie okna sączyło się światło. Mogłaby siedzieć tam całymi dniami. Nawet nie drgnęła, kiedy wywołano jej nazwisko.
– Mierz wysoko – szepnęła do siebie.
Zapukała do drzwi, tubalny głos zaprosił ją do środka.
– Dzień dobry – przywitała się z większą pewnością siebie, niż było w rzeczywistości. Przeszła przez pokój i wyciągnęła rękę do mężczyzny, który wstał z fotela. Przywitał ją uśmiechem i serdecznym uściskiem ręki. Dobiegał sześćdziesiątki, miał szpakowate włosy i doskonałą prezencję.
– Holly Kennedy, tak? – upewnił się, siadając i przeglądając jej życiorys. Usiadła naprzeciwko.
– Zgadza się – powiedziała i położyła spocone ręce na kolanach.
Zsunął okulary na czubek nosa, w milczeniu przejrzał życiorys. Tymczasem ona oglądała jego biurko. Jej wzrok padł na fotografię w srebrnej ramce przedstawiającą trzy piękne dziewczyny, mniej więcej w jej wieku, pozujące z uśmiechem do kamery. Po chwili zorientowała się, że mężczyzna odłożył życiorys i teraz na nią patrzy. Uśmiechnęła się, przybrała poważną minę.
– Zanim zaczniemy rozmawiać o pani, wyjaśnię, czego ta praca wymaga. Nazywam się Chris Feeney, jestem założycielem i redaktorem naczelnym tego pisma. Jak pani wie, prowadzenie każdej organizacji medialnej zależy w sporej mierze od otrzymywanych reklam. Niestety, ostatni specjalista musiał nieoczekiwanie nas opuścić, dlatego szukam kogoś, kto podjąłby pracę od zaraz.
Pokiwała głową.
– Jestem gotowa zacząć od dziś.
– Widzę, że pani nie pracuje ponad rok, zgadza się?
Spojrzał na nią znad okularów.
– Owszem. Niestety w tym czasie chorował mój mąż. Zwolniłam się z pracy, żeby się nim opiekować.
– Rozumiem. Mam nadzieję, że już wyzdrowiał.
Holly nie była pewna, czy ewentualny pracodawca rzeczywiście chce wysłuchiwać opowieści z jej prywatnego życia. Ale wyraźnie czekał na odpowiedź.
– Niestety, nie. Umarł w lutym. Miał nowotwór mózgu.
– Bardzo mi przykro – powiedział Chris. – Domyślam się, że trudno się z tym pogodzić… w tak młodym wieku. – Wbił oczy w biurko. – Sam w zeszłym roku straciłem żonę. Miała raka piersi.
– Niezmiernie mi przykro.
– Podobno z czasem człowiek wraca do równowagi.
– Też to słyszałam – potwierdziła. – I podobno pomagają w tym litry herbaty.
Zaniósł się tubalnym śmiechem.
– Córki powtarzają mi także, że równie ważne jest świeże powietrze.
Holly roześmiała się.
– O tak, magia świeżego powietrza. Cudownie działa na serce. To pańskie córki?
Spojrzała na zdjęcie.
– Tak – przytaknął. – Trzy uzdrowicielki, które utrzymują mnie przy życiu – rzekł ze śmiechem. – Niestety, ogród nie wygląda już tak jak na tym zdjęciu – stwierdził ze smutkiem.
Читать дальше