Olga Tokarczuk - Podróż ludzi Księgi

Здесь есть возможность читать онлайн «Olga Tokarczuk - Podróż ludzi Księgi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Podróż ludzi Księgi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Podróż ludzi Księgi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Podróż ludzi księgi pozwoliła Oldze Tokarczuk z pełnym blaskiem wejść na polską scenę literacką i zasiąść w gronie tych najlepszych. Jej pierwszą książkę przeczytało wielu Polaków. Bywa, że debiuty są dziełem rozpoczynającym, ale jednocześnie i wieńczącym karierę początkującego pisarza. Wszystkie najcenniejsze myśli, spostrzeżenia zostaną wyczerpane przy pierwszej książce i autor, z braku nowych pomysłów i natchnienia musi poprzestać na tej jednej, nie zaspokajając tym samym głodu czytelników.
Olga Tokarczuk nie pozostawiła nas na pastwę losu. Wciąż podsuwa nam co smaczniejsze kąski, nie „żywi” byle czym, raczy nasze „żołądki” wyrafinowaną treścią swoich książek. Nie zawsze słodką, czasem kwaśną i cierpką, ale zawsze pozwalającą uchylić rąbka tajemnicy świata. Jej myśli z całą mocą kiełkują, wciąż świeże i cudowne. Twierdzi, że czasem „lepiej rozumieć mowę zimowego wiatru i słyszeć bolesny krzyk pękających na wiosnę nasion niż ślizgać się po powierzchni mądrości liter” Ślizga się z pełną gracją i jak dotąd jeszcze się nie pośliznęła. Swymi zręcznymi palcami formuje słowa niczym plastelinowe ludziki.
W Podróży przedstawia nam świat magii, tajemnic, nieodgadnionych zagadek, a jednocześnie świat codzienny, ten, który znamy czasem nawet o tym nie wiedząc. Wnikliwszych pewnie zainteresują fragmenty odnośnie semantyki wędrówki, przemijalności, snów Weroniki czy też Markizowych luster. W rozmowie z Jarosławem Klejnockim i Jerzym Sosnowskim – krytykami literackimi, Olga Tokarczuk powiedziała „Dla mnie proces tworzenia jest procesem tajemniczym. Wiele razy o tym mówiłam. W momencie, kiedy powstaje pomysł postaci, splotu wydarzeń itd., naprawdę nie obchodzi mnie, kto to będzie czytał i co powie na ten temat.” A jednak ludzie mówią i to sporo. Jedni są pełni entuzjazmu i wyrażają zachwyt dla jej talentu pisarskiego, inni, całkiem odmiennego zdania, są wręcz zniesmaczeni. Ludzie preferują różne gatunki literatury, dlatego też niekoniecznie proza Tokarczuk musi podobać się wszystkim – to zrozumiałe. Wielu jest jednak takich, dla których jej utwory stanowią swoiste źródło inspiracji i podłoże wielu ognistych dyskusji odnośnie życia, człowieka i jego miejsca w świecie. Doskonałym przykładem mogę być chociażby ja,
Kraina pełna barw, owiana mgiełką tajemniczości zapraszała do siebie. Nie można było się długo opierać i nie wsiąść z Markizem i Weroniką do bryczki. Stworzeni przez pisarkę bohaterowie, pełni sprzeczności, a jednocześnie podobieństw, przyciągali jak magnes. Przepełniona namiętnością miłości Weronika, inteligentny Markiz i towarzyszący im chłopiec imieniem Gauche, różnili się od siebie diametralnie – pochodzeniem, wykształceniem, światopoglądami, a jednak inspirowani wspólną chęcią poznania razem wyruszyli, aby zrealizować swoje marzenie.
Łatwo było się pokusić i udać z nimi w podróż po tytułową księgę. Czy jednak sama księga pełni tu najważniejszą rolę? Myślę, że niekoniecznie. Nie tyle cel podróży, co sama podróż, droga do tego celu stanowi najistotniejszą wartość. „Podróżujący ludzie stają się mądrzejsi nie tylko dlatego, że wciąż doświadczają nowych widoków i zdarzeń, ale przez to, że sami dla siebie stają się mijanym pejzażem, na który można popatrzeć z kojącego dystansu.” Jak to się zwykło mawiać – podróże kształcą. Niewątpliwie to prawda, ale czy wszyscy potrafimy wyłowić płynącą z nich naukę? Z tym nie mogę się zgodzić. Doskonałym przykładem jest Markiz. Jego, jak twierdził – ukochana Weronika, zmarła w czasie drogi. Dlaczego? Dlatego, że Markiz zaślepiony chęcią odnalezienia księgi, zapomniał o otaczającym go świecie. Gdyby nieco zwolnił, poświęcił Weronice trochę swojej uwagi, dziewczyna być może by przeżyła. Co stało się z samym organizatorem wyprawy – Markizem?
Dlaczego będąc już tak blisko, prawie sięgając po księgę, w efekcie nie dotknął jej nawet palcem – nie będę zdradzać. Zaślepienie, naiwność, albo ruda kobieta, która podobno jak czarny kot przebiegający drogę przynosi nieszczęście, być może doprowadziła do tego, że podróż skończyła się tak a nie inaczej. Czy Markiz był postacią negatywną? W żadnym wypadku nie. Był tylko człowiekiem. Tak jak każdy z nas błądził, szkoda tylko, że na naprawienie błędów było już za późno. Miejmy nadzieję, że w naszym przypadku tak nie będzie.

Podróż ludzi Księgi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Podróż ludzi Księgi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Potem Markiz stał się całkiem dorosły. Był ważną osobą, mężem i ojcem, i dostąpił pierwszego wtajemniczenia w Bractwie. Wtedy zaczął podejrzewać, że i planety wraz z całym niebem mają gdzieś wyżej swoje własne niebo, determinujące ich ruch. Przyczyna doskonale harmonijnej muzyki sfer byłaby więc gdzie indziej i nie dawałaby się ująć w wykresy, liczby i znane Markizowi wzory Keplera.

Wtedy to Markiz z pokorą zaakceptował swoje cierpienie, nie próbując go dalej tłumaczyć. Kiedy przychodziło, odsuwał się od świata i przyjmował je w samotności niby jakiś ponury, ciężko strawny sakrament. Pełen obrzydzenia i zniechęcenia leżał całymi godzinami z otwartymi oczyma. Nie jadł, nie mył się. Z jeszcze większym obrzydzeniem wstawał, żeby się wypróżnić, a potem znowu leżał.

Po pewnym czasie, niekiedy po kilku godzinach, a innym razem po kilku tygodniach, wszystko wracało do normy. Świat przyznawał mu wspaniałomyślnie rację istnienia.

Strzeżcie się wpływów Saturna, mawiali wtedy astrologowie. Ta planeta to starzec z kosturem kroczący po niebie. Jego wielki i ciężki płaszcz rozpościera się nad wszystkim niby niewidzialna, duszna mgła, od której szarzeją wszelkie kolory. Czerwienie i amaranty bledną, stając się zaledwie różem czy beżem. Popiół sypie się na ziemię z jakichś niewyobrażalnych zakamarków nieba. Przysypuje wszystko, co żywe, i każe mu zastygnąć w symboliczne, trudne do odczytania figury. Rzeczy nikną pod nim, zostają z nich tylko cienie – ogromne ciemne plamy na powierzchni życia.

Godziną Saturna jest zmierzch, kiedy dzień słabnie i zachowuje się jak mdlejąca kobieta – traci barwy, wiotczeje, siła wysącza się z niego drobnymi kroplami. Zmierzch jest przeczuciem bezruchu nocy. O zmierzchu nawet najbardziej niewinne i stojące u progu życia istoty boją się śmierci. Zwierzęta chowają się do nor, rośliny zamierają, a ludzie zapalają świece i garną się do ognia. Jeżeli noc jest stanem przypominającym śmierć, to zmierzch jest codzienną agonią.

Pierścienie Saturna symbolizują ograniczenie. Są zaklętymi kręgami, które oddzielają część od całości. Zamykają część w jej uwarunkowaniach: człowieka w ciele, ciało w jego fizjologii, fizjologię w jej rytmach, rytmy w czasie. Człowieka zamykają w jego losie, który jest już zapisany i gotowy, zanim jeszcze pojawi się sam człowiek. Mówią: nie ma wyjścia, jesteś tym, czym jesteś, a nie tym, czym pragnąłbyś być. Właśnie z Saturna bierze się wszelkie cierpienie, bo cierpienie płynie zawsze z poczucia niemocy i ograniczenia. Być tam, gdzie się nie jest, nie być tam, gdzie się jest. Chcieć robić to, czego się nie może, i nie chcieć robić tego, co się musi. Mieć to, czego się nie chce, i pragnąć tego, czego się nie ma. Świadomość ograniczenia i zamknięcia nie ma nic wspólnego z przestrzenią i czasem. Można być zamkniętym w całym świecie i zatrzaśniętym w czasie, który sprawiedliwie został nam dany na jedno życie.

Wszystkie dzieci Saturna, a więc te, które urodziły się w jego znakach lub dniach, którymi rządzi, żyją z poczuciem ograniczenia. Kiedy się budzą rano, najpierw dziwią się, że nie umarły w nocy. Potem dziwią się słońcu, że wzeszło, i dniu, że się rozpoczął. Z uległością właściwą tylko martwym przedmiotom powracają co rano do świata, w którym wciąż istnieją drzwi, zamki, łańcuchy, granice, paszporty i ograniczenie każdej miary czasu. Boleśnie odczuwają zgrzytliwe tykanie zegara i szmer przesypującego się w klepsydrze piasku. Oddają się na żer słowom, które najperfidniej oddzielają nasze doświadczanie od istnienia. I nawet jeżeli Bóg w swojej dobroci ukazuje im refleksy nieskończoności, oni pełni niedowierzania dzielą ją wymyślnymi narzędziami na małe drobinki, które przesypują im się przez palce.

Tej nocy Markiz nie mógł spać i pozwolił, żeby jego czas przesypywał mu się przez palce.

12

– Muszę się już z wami pożegnać. Robi się późno – powiedział Burling, grzebiąc czubkiem buta w kamienistej ziemi. – To jest naprawdę ostatnie miejsce, gdzie mogę skręcić na wschód.

Stali przed nędzną gospodą na obrzeżach miasteczka, wzniesioną naprzeciwko wzgórza z szubienicą. Wyprzężone konie skubały rzadkie kępki trawy. Z otwartego na oścież powozu Gauche wynosił bagaże i kładł je na kamieniach obok leżących siodeł.

– Jakie to ponure miejsce – zauważyła Weronika, otulając się wełnianym szalem. Markiz przyglądał się srebrnej gałce swojej laski.

– Trudno mi rozstawać się z wami – mówił Burling. – Gdybym teraz nie odszedł, nie odszedłbym już wcale, a przecież ja nie jadę po żadnego Graala. Jadę po prostu odebrać mojego wychowanka ze szkół. Ot co, banalna podróż w konkretnym celu, o którym wiem, że istnieje i że na mnie czeka – roześmiał się.

Niebo zaciągnęło się niskimi chmurami, a od gór zaczynał wiać chłodny wiatr, który zmiatał wysuszone źdźbła traw w malutkie kupki.

– Idzie zima – odezwał się po chwili Markiz. – Dopadnie nas w górach.

– Jak się dowiem, czy udało się wam znaleźć Księgę?

– Na pewno się dowiesz. Cały świat będzie o tym mówił.

– Życzę ci powodzenia, przyjacielu.

– I ja tobie.

Wszystko było już przygotowane do rozstania. Burling zabierał swojego konia, swoje bagaże, swój zdrowy rozsądek, sceptycyzm i poczucie humoru.

– Do zobaczenia, przyjacielu, w nowym świecie – powiedział Markiz, a Burling nie wiedział, czy przyjaciel żartuje, czy mówi poważnie.

– Do zobaczenia w Paryżu. Będzie mi pana bardzo brakowało. – Weronika podała mu dłoń, którą Burling przytrzymał może trochę za długo.

Potem poklepał po ramieniu Gauche’a.

– Niech Bóg ma was w swojej opiece.

Burling sprawdził jeszcze rzemienie przy torbach, poprawił kapelusz i dosiadł konia z niespodziewaną gracją.

Październik przełamał się w listopad któregoś dnia, kiedy wjechali w góry. Uświadomili sobie, że słońce nie daje już rozlewającego się wszędzie gorąca, a tylko przyświeca światu, bawiąc się długimi cieniami, złocąc trawę i dodając skałom pastelowych refleksów.

Jechali teraz konno. Powóz zostawili w przydrożnej oberży, gdzie miał na nich czekać do drogi powrotnej. Od chwili odjazdu Burling’a nie był już potrzebny. Nie mieli teraz tematów do dyskusji, brakowało trzeciego do gry w karty. Poza tym drogi stały się o wiele gorsze i prawie całkiem się już nie nadawały do delikatnych kół paryskiego powozu. Krajobraz zmienił się. Coraz częściej zsiadali z koni i szli obok nich, patrząc uważnie pod nogi. W tyle zostały bujne, wilgotne winnice, sady pomarańczowe i łąki pełne lawendy. Ziemia wyschła i obnażała teraz swoje kamieniste kości. Zaczęły się też kłopoty z wodą. Rzadko napotykali ocembrowane studnie, a częściej pili wodę wprost z płynących stamtąd, dokąd szli, potoków.

Wreszcie któregoś dnia nie znaleźli ani gospody, ani żadnego schronienia na nocleg, i musieli rozłożyć się obozem między skałami. Patrząc w rozgwieżdżone niebo, zdali sobie sprawę, że są wyżej niż doliny, z których przyszli. Niebo stąd wydawało się bardziej namacalne i konkretne. Wyciągnąć rękę, kiedy się siedzi przy ogniu, i dotknąć płomieni tych innych, niebieskich ognisk!

Gauche nazbierał po drodze ziół: gałązek mizernej lawendy i liści dzikich porzeczek. Rozrzucił je kręgiem wokół obozu, żeby odstraszyć dzikie zwierzęta.

Długo nie mogli zasnąć. Niebo wyglądało jak naszywana cekinami kurtyna, która za chwilę ma się odsłonić, żeby rozpoczęło się wielkie kosmiczne przedstawienie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Podróż ludzi Księgi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Podróż ludzi Księgi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
Olga Tokarczuk - Prawiek I Inne Czasy
Olga Tokarczuk
Edgar Burroughs - Księżniczka Marsa
Edgar Burroughs
Stephenie Meyer - Księżyc w nowiu
Stephenie Meyer
Olga Tokarczuk - Szafa
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - E. E.
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Dom dzienny, dom nocny
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Übungen im Fremdsein
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Unrast
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Gesang der Fledermäuse
Olga Tokarczuk
Thorvald Peter Ludwig Weitemeyer - Missing Friends
Thorvald Peter Ludwig Weitemeyer
Отзывы о книге «Podróż ludzi Księgi»

Обсуждение, отзывы о книге «Podróż ludzi Księgi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x