José Saramago - Baltazar i Blimunda
Здесь есть возможность читать онлайн «José Saramago - Baltazar i Blimunda» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Baltazar i Blimunda
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Baltazar i Blimunda: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Baltazar i Blimunda»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Baltazar i Blimunda — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Baltazar i Blimunda», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Sebastiana Maria de Jesus już przeszła, przeszli też wszyscy inni, procesja okrążyła plac, wychłostano tych, którym zasądzono taką karę, spalono dwie kobiety, jedną z nich przedtem uduszono, gdyż oświadczyła, że chce umrzeć w wierze katolickiej, drugą zaś upieczono żywcem za zatwardziały upór nawet w godzinie śmierci, przed stosami rozpoczęły się tańce, tańczą mężczyźni i kobiety, król już odjechał, popatrzył, podjadł sobie, a razem z nim infanci, po czym wrócił do pałacu powozem zaprzężonym w szóstkę koni, w asyście przybocznej straży, tymczasem zapada zmierzch, ale nadal trwa duszący upał, słońce dławi jak garota, na placu Rossio kładą się długie cienie klasztoru Carmo, martwe kobiety ułożono na głowniach, aby do reszty strawił je ogień, a gdy zapadnie noc, popioły zostaną rozsypane i nawet wezwanie na Sąd Ostateczny nie zdoła ich na powrót zebrać, niebawem umocnieni w wierze ludzie powrócą do domów unosząc na podeszwach trochę lepkiej sadzy ze zwęglonych ciał, a może i nie zakrzepłej jeszcze krwi, która nie zdążyła wyparować na rozżarzonych węglach. Niedziela jest dniem Pana, to prawda oczywista, jego są bowiem wszystkie dni, z których każdy stopniowo nas zżera, ale dużo szybciej, w imię tegoż Pana, pożerają nas płomienie, jest więc podwójnym gwałtem palenie mnie w chwili, gdy kierując się własnym rozumem i wolą odmówiłam temuż Panu ciała i kości, a także ducha, co ciało moje podtrzymuje, to syn mój samorodny, spłodziłam go bezpośrednio sama ze sobą, to moje przyrodzone tajemne oblicze, równe jawnemu i przez to nieznane. Jednak mimo wszystko trzeba umrzeć.
Jeśli przypadkiem ktoś usłyszał słowa Blimundy, zapewne uznał je za bezduszne. Tam idzie moja matka, bez jednego westchnienia, bez jednej łzy, nawet bez współczucia na twarzy, które jednak dostrzegało się niekiedy w tłumie ogarniętym nienawiścią, ciskającym obelgi i szyderstwa, ona zaś była córką, i to kochaną, widać to było w spojrzeniu matki, mimo to powiedziała tylko tyle, Tam idzie, później zaś odwróciła się do jakiegoś mężczyzny, którego widziała pierwszy raz w życiu, i spytała, Jak się pan nazywa, jakby to było dla niej ważniejsze niż cierpienie chłostanej matki, która przeszła już mękę karceru i śledztwa, która nieodwołalnie zostanie zesłana do Angoli, nawet nazwisko nic jej nie pomogło, pewnie już tam na zawsze zostanie, znajdując być może pociechę na duchu i ciele u księdza Antoniego Teixeira de Sousa, ma on już w tym przecież spore doświadczenie, i bardzo dobrze, bo przynajmniej świat nie będzie tak nieszczęśliwy, nawet jeśli czeka go wieczne potępienie. Gdy jednak Blimunda znalazła się w domu, zalała się łzami, o ile jeszcze kiedyś ujrzy matkę, to najwyżej z daleka w porcie, dużo łatwiej jest jakiemuś angielskiemu kapitanowi pozbyć się kobiet lekkich obyczajów, niż córce pocałować skazaną matkę, przytulić twarz do twarzy, gładki policzek do pomarszczonego, jest tak blisko, a tak daleko, gdzie jesteśmy, kim jesteśmy, na co ksiądz Bartłomiej Wawrzyniec powiada, Jesteśmy niczym wobec wyroków Pana, wystarczy, że on wie, kim jesteśmy, pogódź się z tym, Blimundo, zostawmy Bogu sprawy boskie, nie przekraczajmy ustalonych granic, wielbijmy go z tego miejsca i uprawiajmy nasze człowiecze poletko, gdy bowiem będzie gotowe, Bóg zechce nas odwiedzić, a wtedy dopiero zostanie stworzony świat. Baltazar Mateusz, inaczej Siedem Słońc, zachowuje milczenie, patrzy tylko uważnie na Blimundę i za każdym razem, gdy spotyka jej wzrok, czuje ściskanie w dołku, są to bowiem oczy niezwykłe, ni to jasnoszare, ni to zielonkawe, ni to niebieskawe, mienią się w zależności od zewnętrznego światła czy też wewnętrznych myśli, czasem czarne jak noc, a czasem skrzące się brylantową bielą niby rozłupany węgiel. Przyszedł do tego domu nie dlatego, że ktoś go zaprosił, lecz Blimunda spytała go o imię, a on jej odpowiedział, był to więc wystarczający powód. Gdy zakończyło się auto da fé i uprzątnięto plac, Blimunda odeszła w towarzystwie księdza, a wchodząc do domu zostawiła drzwi otwarte, aby Baltazar mógł wejść. Wszedł i usiadł, ksiądz zamknął drzwi i zapalił oliwną lampkę, przez szparę sączył się ostatni blask dnia, czerwony blask zachodu, który jeszcze oświetla wzgórze, podczas gdy w dole miasto już pogrąża się w mroku, z murów zamku dochodzą pokrzykiwania żołnierzy, co w innej sytuacji przypominałoby Baltazarowi wojaczkę, ale teraz jego oczy nie widzą nic poza oczami Blimundy, poza jej postacią, wysoką i smukłą, taka właśnie była Angielka, o której śnił na jawie w dniu przybycia do Lizbony.
Blimunda wstała ze stołka, rozpaliła ogień na kominie, postawiła na trójnogu garnek z zupą i gdy się zagotowała, napełniła dwie miski, które podała obu mężczyznom, wszystko to robiła w milczeniu, nie odezwała się ani słowem od chwili, gdy kilka godzin temu zapytała, Jak się pan nazywa, i choć ksiądz pierwszy skończył jeść, poczekała, aż Baltazar zje, żeby użyć jego łyżki, zupełnie jakby milcząco odpowiadała na inne pytanie, Bierzesz do ust łyżkę, której dotykały usta tego mężczyzny, najpierw należała ona do ciebie, potem do niego, a teraz na powrót jest twoja, skoro więc tylekroć zatraca się różnica między pojęciem twoje i moje, wygląda na to, Blimundo, że mówisz tak, nim cię o to zapytano. Wobec tego ogłaszam was mężem i żoną. Ksiądz Bartłomiej poczekał, aż Blimunda skończy jeść pozostałą w garnku zupę i wówczas szerokim gestem pobłogosławił ją samą, garnek, łyżkę oraz całą izbę – ogień na kominie, lampkę, matę na podłodze i uciętą rękę Baltazara. Potem wyszedł.
Siedzieli z godzinę nic nie mówiąc. Tylko raz Baltazar wstał, żeby dorzucić drew do gasnącego ognia, a Blimunda przycięła knot dymiącej lampy i gdy zrobiło się jasno, Siedem Słońc powiedział, Dlaczego spytałaś, jak się nazywam, na co Blimunda odpowiedziała, Ponieważ moja matka chciała wiedzieć i chciała, żebym się dowiedziała. Skąd wiesz, skoro nie mogłaś z nią rozmawiać. Wiem, że wiem, ale nie wiem, jakim sposobem, nie zadawaj mi pytań, na które nie potrafię odpowiedzieć, rób tak, jak już zrobiłeś, przyszedłeś i nie pytałeś dlaczego. Jeśli nie masz lepszego mieszkania, zostań tu. Muszę jechać do Mafry, mam tam rodzinę, żonę, rodziców i siostrę. Zostań, póki nie wyjedziesz, na wyjazd zawsze będziesz miał czas. Dlaczego chcesz, żebym został, Bo tak trzeba. To nie jest przekonywający powód. Jeśli nie chcesz zostać, możesz sobie iść, nie mogę cię zmusić, Nie mam siły stąd odejść, rzuciłaś na mnie urok. Nie rzuciłam żadnego uroku, nie powiedziałam ani słowa i nie dotknęłam cię. Zajrzałaś mi do wnętrza. Przysięgam, że nigdy nie zajrzę ci do wnętrza. Przysięgasz, że tego nie zrobisz, a już zrobiłaś. Sam nie wiesz, co mówisz, nie zajrzałam ci do wnętrza. Jeśli zostanę, gdzie będę spać. Ze mną.
Położyli się. Blimunda była dziewicą. Ile masz lat, spytał Baltazar, i Blimunda odpowiedziała, Dziewiętnaście, ale w tej chwili czuła się już dużo starsza. Na matę popłynęło trochę krwi. Zmoczywszy w niej czubki wskazującego i środkowego palca Blimunda przeżegnała się i nakreśliła krzyż na piersi Baltazara, na samym sercu. Obydwoje byli nadzy. Z pobliskiej ulicy słychać było podniesione głosy, szczęk szpad, bieganinę. Później nastała cisza. Nie popłynęło więcej krwi.
Gdy nazajutrz rano Baltazar obudził się, zobaczył u swego boku Blimundę jedzącą chleb z zamkniętymi oczami. Otworzyła je dopiero, gdy skończyła jeść, o tej godzinie były szare, i powiedziała, Nigdy nie zajrzę ci do wnętrza.
Unoszenie chleba do ust – to bardzo prosty i przyjemny gest, szczególnie gdy się jest głodnym, ponadto chleb będący pożywieniem dla ciała przynosi także pewien zysk rolnikom oraz ogromne dochody tym, co potrafią zbić kabzę w czasie dzielącym ruch ręki kosiarza od ruchu ręki człowieka jedzącego, taka jest prawda. Prawdą jest też, że Portugalia nie może nastarczyć pszenicy, która by zaspokoiła wprost nienasycony apetyt Portugalczyków na chleb, zupełnie jakby nie mieli nic innego do jedzenia, stąd też osiadli w tym kraju cudzoziemcy, przejęci naszymi potrzebami, które rosną jak grzyby po deszczu, sprowadzają z bliższych i dalszych stron całe floty, liczące niekiedy nawet setkę statków załadowanych zbożem, jedna z nich właśnie wpływa do Tagu oddając salut przy wieży w Belem i okazując komendantowi odpowiednie papiery, z których wynika, że wiezie ponad osiem tysięcy łasztów zboża z Irlandii, a więc przynajmniej na jakiś czas głód ustąpi miejsca obfitości, ale tak wielki ładunek nie pomieści się w portowych spichlerzach i prywatnych magazynach, toteż płaci się każdą cenę za wynajęcie składów, o czym informują stosowne obwieszczenia rozlepione na bramach miejskich, w tej sytuacji ci, którzy sprowadzili zboże, będą sobie pluć w brodę, gdyż z powodu nadmiaru trzeba będzie obniżyć cenę, tym bardziej że mówi się o bliskim przybyciu floty holenderskiej z podobnym ładunkiem, jednak niebawem rozeszła się wieść, że u wejścia do zatoki została ona zaatakowana przez eskadrę francuską, toteż cena, która miała już spaść, nie spadnie, a gdyby nawet zaistniało takie niebezpieczeństwo, to zawsze przecież można podpalić ze dwa spichlerze i potem rozgłosić, że w wyniku pożaru odczuwa się brak zboża, podczas gdy wszyscy myśleli, że jest go aż nadto. Są to kupieckie tajemnice, których cudzoziemcy uczą naszych, choć nasi są na ogół tak głupi, mówimy ciągle o kupcach, że sami nigdy nie sprowadzili zagranicznych towarów zadowalając się kupowaniem ich na miejscu od cudzoziemców, którzy nie tylko się nabijają z naszej głupoty, ale też nabijają sobie na niej kiesy kupując towary po niewiadomych cenach, a sprzedając po aż za dobrze nam znanych, gdyż drą z nas skórę tak, że ledwie zipiemy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Baltazar i Blimunda»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Baltazar i Blimunda» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Baltazar i Blimunda» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.