Witold Gombrowicz - Opętani

Здесь есть возможность читать онлайн «Witold Gombrowicz - Opętani» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Opętani: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Opętani»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dla miłośników Gombrowicza ta sensacyjna powieść drukowana przed wojną w prasie codziennej stanowi możliwość prześledzenia wątków mniej znanych w jego twórczości. Jest to pełne wydanie utworu, którego zakończenie – w związku z wybuchem wojny – uważano długo za zagubione lub w ogóle nie napisane.
Kryminalna intryga, wątek romansowy, zagęszczona atmosfera tajemniczości i działania sił nadprzyrodzonych podnoszą walor tekstu jako "czytadła" o znamionach jedynej w swoim rodzaju polskiej powieści "gotyckiej".
Sensacyjny romans łączący wiele wątków spotykanych w powieściach gotyckich: tajemniczy zamek, w którym straszy, skandal w ksążęcej rodzinie, opętanie, klątwa…

Opętani — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Opętani», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wracał mniej przytomny, bardziej otumaniony.

Sekretarz nie przejmował się tym dotąd, ale teraz postanowił zbadać cel tych wycieczek.

Zanim jednak to nastąpiło, zaszedł drobny incydent, który również dał wiele do myślenia sekretarzowi. Mianowicie przyszedłszy nazajutrz na obiad do sali jadalnej ujrzał na ścianach – cztery portrety rodowe, ogromnych rozmiarów. Czterech dostojnych książąt Holszańskich-Dubrowickich z oznakami piastowanych wysokich godności, wyblakłych, ale jeszcze tryskających purpurą wspaniałych szat.

Sala zmieniła wygląd, jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej. Stała się strojna, a jednocześnie bardziej zamieszkana.

– Co to znaczy? – zapytał Grzegorza.

– Pan profesor odnalazł te stare portrety, złożone na kupę za szafami i kazał powiesić, żeby zrobić niespodziankę księciu panu.

Cholawicki przygryzł wargi. Polityka Skolińskiego była dlań jasna. Utwierdzić księcia w poczuciu dumy rodowej i władzy – wyrwać go z brudów i opuszczenia, przywrócić go światowym konwenansom, na które stary arystokrata był tak wrażliwy. W tym celu zawieszono te portrety.

Ale nie śmiał ich pozdejmować. Książę wszedłszy do jadalni zachował się kiwnie. Z początku jakby się zawstydził i pominął portrety milczeniem. Zjedli zupę rozmawiając jak zwykle o sprawach ogólnych w tonie nieomal dworskim.

Wreszcie Holszański uśmiechnął się żałośnie i smutno.

– Kto to zawiesił? – rzekł.

– Odnalazłem te portrety podczas porządkowania sal i pozwoliłem sobie umieścić je tutaj – odparł profesor. – Jeżeli księciu się nie podobają, można w każdej chwili usunąć. Jest jeszcze wiele innych portretów. Cala galeria.

A tak – rzekł książę, przyglądając się wizerunkom przodków z dziwnym uśmiechem na ustach. I naraz ożywił się, rumieniec wystąpił mu na policzki, oczy zabłysły.

To jest Józefat Holszański, wojewoda kijowski, mój prapradziad w prostej linii. Ożeniony był z Ostrogską. A ten to Jerzy, kasztelan mścisławski, potem hetman polny. A ten – starosta piński. Słynny pułkownik, poplecznik Zborowskiego… Moja rodzina obok Ostrogskich i Zasławskich była najpierwsza na Rusi. Na dobrą pan wpadł myśl, profesorze. Trzeba porozwieszać portrety. Ten zamek jest zbyt wielki, aby go można było zaludnić tylko żyjącymi – potrzeba wielu pokoleń, aby go wypełnić…

Urwał.

– A ja jestem ostatni z rodu.

Znowu wątły, niepewny uśmieszek wybiegł na jego wargi.

Cholawicki domyślił się, co chciał powiedzieć. – Ja jestem ostatni z rodu… idiota. Co też odczuwają ci statyści, wodzowie i dostojnicy widząc ostatnią latorośl rodu… w tym stanie? – oto co drżało nie wypowiedziane na skrzywionych: wargach księcia.

I nagle krzyknął.

– Nie! Proszę to zabrać! Nie chcę, żeby oni się patrzyli! Proszę ich wsadzić tam, gdzie byli! Nie życzę sobie! A zresztą ja nie jestem ostatni! Przecież ja także mam syna! Ja mam syna. Mój syn jest! Gdzie jest mój syn?!

Wpił wzrok w profesora, jakby spodziewał się objawienia.

Odepchnął stół, aż zabrzęczały talerze. Wybuchnął łkaniem i wypadł z pokoju, ściskając rękami głowę.

Cholawicki mruknął ironicznie.

– Jeszcze z tydzień takiej kuracji, a biedak do reszty zwariuje.

– Nie przypuszczam – odparł chłodno profesor. – Takie wstrząsy wywołują często pożądane rezultaty. Mam nadzieję, że książę wkrótce odzyska zmysły.

– Nie wiedziałem, że książę miał syna – rzekł powoli Cholawicki przyglądając się profesorowi. – Nikt mi o tym nigdy nie wspomniał.

– Och, to co mówi w takich atakach jest niemiarodajne.

– W każdym razie trzeba pozdejmować portrety. Niech Grzegorz je złoży z powrotem, tam gdzie były.

Ale Grzegorz nie kwapił się z wypełnianiem rozkazu, a Skoliński rzekł:

– Lepiej niech Grzegorz zostawi je na razie. Jeszcze zobaczymy. Sekretarz wstał.

– Jest pan wprawdzie gościem księcia – rzekł, hamując się – ale to nie znaczy, aby pan miał prawo wydawać dyspozycje. Grzegorz słyszał, co książę powiedział? Proszę natychmiast zdjąć portrety.

– Młody człowieku – rzekł profesor – rób pan sobie co chcesz! Ja nie odpowiadam za twoje czyny.

Niech pan porzuci lepiej ten górnolotny ton! Nie jestem dzieckiem i upewniam pana, że duchami nie dam się zastraszyć.

A jednak pan się boi.

– Tak pan sądzi? Profesor zniżył glos.

– A dlaczego pan nie zdejmie tego ręcznika? Jeżeli panu to jest obojętne? Jeżeli pan nie drży i wewnętrznie nie wzdryga się przed nim? Cóż prostszego, jak pójść tam i wyrzucić ręcznik?

Sekretarz nie znalazł odpowiedzi.

Rzeczywiście – na to zdobyć się nie mógł. Na próżno wmawiał w siebie, że istnienie złych mocy w komnacie jest dzieciństwem, że to woda na młyn profesora, który szantażując go „duchami” uzyskuje przewagę psychiczną. Ileż razy podchodził pod drzwi starej kuchni, wpatrywał się w ową niezmordowaną płachtą i nie mógł zdobyć się na to, aby po prostu wziąć i wyrzucić za okno.

Ta niemoc rzucała fatalny cień na wszystkie jego zamysły. Utrzymywała go w ciągłym napięciu nerwowym i kazała ulegać – wbrew woli – złowróżbnym ostrzeżeniom Skolińskiego.

A gdyby zostać tam na noc? Sprawdzić, co mógł zobaczyć profesor? Wiedzieć to samo, co on wie. Ale na ten radykalny postępek tym bardziej nie mógł się zdobyć.

Czyż książę miał syna? Czyżby stąd wywodziła się jego choroba? Czy ów „Franio”, który tak często mu się majaczył, był właśnie jego synem? – te pytania prześladowały sekretarza, który, czując iż książę wymyka się jego wpływowi, szukał na gwałt klucza do jego duszy.

W nocy zaczaił się w sąsiedniej sali i – gdy książę rozpoczął nocną wędrówkę po zamku – szedł za nim z komnaty do komnaty, przez opustoszałe galerie i krużganki. Holszański jak zwykle snuł się wolno pod ścianami, przystając w oknach i szepcąc coś do siebie – potem wracał, kładł się na łóżku i drzemał, a po pół godzinie znowu wychodził, jakby gnany wzrastającym niepokojem.

Tak trwało do jakiejś drugiej nad ranem. Sekretarz zamierzał już udać się na spoczynek, zwątpiwszy w celowość przedsięwziętej obserwacji, gdy wtem książę podszedł pod drzwi sypialni Cholawickiego i nasłuchiwał. A potem z wolna skręcił w wąski i długi korytarz, który wiódł do pomocnego skrzydła.

Sekretarz posuwał się za nim. Po cóż książę zapuszczał się w tę część zamku? Były to małe, ciasne izdebki, najzupełniej puste – skupione bez ładu i składu na rozmaitych poziomach.

Lecz książę szedł dalej przez niskie, piwniczne komnaty starego zamku o ostrych sklepieniach – a potem jak duch przesunął się przez olbrzymie sale południowego skrzydła – Różaną, Ariańską, Rycerską.

W ten sposób obszedłszy zamek dookoła znalazł się z powrotem niedaleko swojej sypialni. Wówczas skręcił w stronę baszty, gdzie ongi była kaplica zamkowa.

Cholawicki zrozumiał na koniec, czemu książę tak nałożył drogi. Inaczej nie mógłby się tu dostać – jak tylko przechodząc tuż obok starej kuchni, która przedzielała jego pokój od baszty.

Ale Holszański nie wszedł do baszty, lecz jeszcze raz skręcił – i zniknął w ciasnym przejściu, które wiodło stąd ukośnie w dół do sal parteru. Ta część zamku, najmniej chroniona przez naturę, najsolidniej była budowana. Mury potwornej grubości piętrzyły się tworząc ciasne zakamarki, nieuzasadnione, niezrozumiałe…

Zeszedł na sam dół, aż do lochów – i tu przystanął przed jedną ze ścian. Znów jęk wydarł się z jego piersi. Starzec oparł czoło o ścianę i długo trwał w tej pozycji. Po czym osunął się na kolana, ściskając głowę rękami, w przypływie okropnego bólu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Opętani»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Opętani» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Tania Carver - The Surrogate
Tania Carver
Witold Gombrowicz - Trans-Atlantyk
Witold Gombrowicz
Witold Gombrowicz - Pornografia
Witold Gombrowicz
Witold Gombrowicz - Kosmos
Witold Gombrowicz
Tani Shiro - Покой
Tani Shiro
Tani Shiro - 6 ½
Tani Shiro
Tania Tamayo Grez - Caso Bombas
Tania Tamayo Grez
Józef Kraszewski - Litwa za Witolda
Józef Kraszewski
Отзывы о книге «Opętani»

Обсуждение, отзывы о книге «Opętani» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x