Kazimierz Sejda - C.K. Dezerterzy

Здесь есть возможность читать онлайн «Kazimierz Sejda - C.K. Dezerterzy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

C.K. Dezerterzy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «C.K. Dezerterzy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pełna dramatyzmu opowieść o losach żołnierzy wcielonych przymusowo do armii austriackiej w latach pierwszej wojny światowej oparta jest na osobistych przeżyciach autora. Po raz pierwszy opublikowana w 1937 roku, przeżywa obecnie prawdziwy renesans popularności, wywołany zapewne filmem, który cieszył się niemałą frekwencją.
Pięciu dezerterów z c.k. armii, którym przewodzi Polak, przez dłuższy czas wymyka się obławom, stosując przeróżne fortele, aby zachować życie. Pod warstwą anegdotyczną kryją się głębsze problemy moralne, tak więc powieść Sejdy odznacza się walorami nie tylko historyczno-poznawczymi.

C.K. Dezerterzy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «C.K. Dezerterzy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Mów mi ty. Odpowiem ci kiedy indziej. Powiedz mi teraz, dlaczego chciałeś uciec? Jeniec zmarszczył brwi.

– Nie mogłem już dłużej. Nie chcę zwariować.

Rozmowę skończyli o zmierzchu.

Następnego dnia Kania porozumiał się z podoficerem z komendy obozu, który wydzielał jeńców na roboty, i Giuseppe Baldini (tak się nazywał jeniec) został przydzielony do koszar kompanii wartowniczej w charakterze pomocnika magazyniera.

Kania dał mu czystą bieliznę i starał się, jak mógł, ulżyć jego niedoli. Z każdym dniem więcej zbliżali się do siebie i Włoch w krótkim czasie zyskał sobie gorącą sympatię zarówno Kani, jak i całej kompanii.

Dzięki wrodzonemu humorowi i pogodnemu usposobieniu ujął sobie wszystkich tak, że niektórzy podoficerowie wdawali się z nim w rozmowę i częstowali go papierosami.

OBERLEJTNANT I ORDYNANS

Oberlejtnant von Nogay zajął tymczasem kwaterę po nieżyjącym Giserze i kazał świeżo pomalować ściany. Do pracy tej wyznaczono żołnierza kompanii wartowniczej, któremu dodano do pomocy Baldiniego.

Kiedy robotę ukończono, oberlejtnant przyszedł obejrzeć swoje mieszkanie. Wydał dinstfirenderowi szczegółowe zarządzenia, w jaki sposób ma ustawić meble, po czym, kierując się w stronę wyjścia, zauważył przebierającego się Baldiniego.

– Kriegsgefangener? (Jeniec?).

– Jawohl, Herr Oberleutnant! (Tak jest, panie poruczniku!).

– Umiecie dobrze po niemiecku?

– Tak jest, panie poruczniku, doskonale.

Von Nogay bacznie go zlustrował od stóp do głów i wyjął z kieszeni notes i ołówek.

– Nazwisko?

– Giuseppe Baldini…

Oberlejtnant zapisał i odszedł.

Wieczorem tego samego dnia rozeszła się w kompanii wiadomość, że komenda obozu jeńców zgodziła się na przydzielenie oberlejtnantowi von Nogay jeńca Giuseppe Baldiniego jako ordynansa osobistego.

Kiedy wiadomość ta dotarła do Kani, okazał wybitnie zły humor i szpetnie zaklął.

Natychmiast udał się w kierunku kwatery oberlejtnanta i przeszedł się kilka razy pod oknami, a kiedy zauważył, że światło pali się tylko w kuchni, stanął pod oknem i chrząknął kilkakrotnie w sposób charakterystyczny.

Firanka została odsunięta i zza ramy wychyliła się głowa.

– To ja.

Baldini wyszczerzył klawiaturę śnieżnobiałych zębów.

– Zaawansowałem na bursza.

Kania splunął i zaczął mówić z wyraźnym rozdrażnieniem w głosie:

– Przeklniesz dzień swego urodzenia. Nie mogłeś się mnie zapytać przed pójściem na służbę do tego drania?

Twarz Włocha wyraziła zdziwienie i uśmiech z niej znikł.

– Dlaczego?

– To jest świnia… świnia, jakiej jeszcze w swoim życiu nie spotkałeś, człowieku. Baldini zmarszczył gładkie, okolone kruczymi włosami czoło.

– W każdym razie jest to dla mnie zmiana na lepsze, w obozie już…

– Jesteś bałwan!

Rozdrażnienie Kani wzrosło, a wraz z nim i zdziwienie Włocha.

– Bałwan? Może być, że bałwan, ale nie muszę znosić szykan piętnastu brutali, którzy…

– Ten jeden jest gorszy od tamtych piętnastu i… niech cię Bóg ma w swej opiece!

– Nie takich widzieliśmy.

– Takich nie widzieliśmy. Nie dodawaj sobie animuszu, głupcze, bo to nie zmieni w niczym faktu, że poznasz zwierzę, o jakim nie miałeś pojęcia.

– Wygląda całkiem sympatycznie i kulturalnie.

– Tym jest niebezpieczniejszy.

– Więc co mam zrobić? Jak mi radzisz? Wracać do obozu? Nie mam wielkiej ochoty do tego, przyznam się, poza tym nie wiem, w jaki sposób można to urządzić.

Kania podrapał się po podbródku.

– Możesz zachorować – odezwał się po dłuższym milczeniu. Włoch popatrzył na niego uważnie.

– Ty wiesz, mówiłem ci, jak u nas takie…

– Jeżeli ja się za to wezmę, pójdziesz do szpitala… biorę to na siebie.

– No cóż? Jak uważasz… mogę zachorować… Tymczasem jednak nie widzę potrzeby i naprawdę odżyłem trochę przez ten dzień. Zbliżyłem się do ludzkich warunków egzystencji i nie bardzo chce mi się wrócić. Nie zniosę tego dłużej. Podtrzymuję innych, ale sam już mam dosyć tego wszystkiego i gdybym nie spotkał ciebie, pociągnąłbym jeszcze kilka dni najwyżej. Nie, stanowczo wolałbym nie wracać do tego piekła.

– Będę szukał możliwości umieszczenia cię w kuchni albo w stacji odżywczej, tymczasem jednak musisz, niestety, przebywać tutaj.

Kania porozmawiał jeszcze przez chwilę z Włochem i wrócił do koszar.

Przypuszczenia jego co do sadyzmu von Nogaya jakoś nie sprawdzały się i jeniec przy codziennych wizytach Kani przez następny tydzień nie miał powodów do narzekania. Był zadowolony ze swego losu i poddawał w wątpliwość trafność opinii, jaką Kania wyraził o oficerze.

Któregoś dnia zaszedł Kania w czasie obiadu do kancelarii i zastał zajadającego Habera:

– Nowina, bracie.

Kania przysiadł się do stołu.

– No?

– Panu oberlejtnantowi przysłali papugę.

– Pa-pu-gę? Na co mu papuga? Skąd?

– Od cioci albo od babci. Na klatce był adres zwrotny: Hilda von Nogay, Wien.

Haber przerwał jedzenie i zajrzał podejrzliwie do menażki.

– W tych zupach znajduje się czasami ciekawe rzeczy. Psiakrew! Codziennie ma świństwo inny smak, chociaż ma być ta sama zupa z suszonych jarzyn.

Westchnął przejmująco i postawił menażkę.

– Co bym dał za porządny talerz rosołu z kluskami… Ze wszystkich zup najwięcej lubię rosół z kluskami. Miałem taką kucharkę, że rosół robiła jak jakiś nektar, słowo daję.

Odkroił skrupulatnie kromkę chleba i marzył na głos, żując małe kęsy.

– Potrafiła, szelma, gotować, chociaż pysk miała ta Ksantypa niemożliwy. Zawsze były awantury, kiedy tylko przyszedłem do domu. Ale gotować umiała. A sosy robiła takie, jakich z pewnością nie jada sam Najjaśniejszy Pan.

– Nie wiesz, czy oberlejtnant w domu?

– Kazał osiodłać konia. Pewnie pojechał na obiad do kasyna.

Kania wyszedł z kancelarii i udał się pod okna kuchenne kwatery von Nogaya.

Z wnętrza doszło go jakieś skrzeczące, piskliwe wykrzykiwanie. Wsadził głowę w okno i ujrzał Baldiniego, który z namarszczonymi brwiami stał przed dużą klatką drucianą. Rzucała się w niej na drążku, jak oszalała, pstra papuga. Włoch patrzył na nią tak wrogo, jakby miał zamiar za chwilę ją udusić. Z początku Kania nie mógł rozróżnić dokładnie słów, jakie wykrzykiwała papuga. Nadstawił bacznie ucha i wówczas dopiero zrozumiał irytację Baldiniego.

– Nieder mit Italien! Nieder mit Cadorna-Frosch! Hoch Österreich! (Precz z Włochami! Precz z Cadorną-żabą! Niech żyje Austria!).

– Milcz, ścierwo – zduszonym głosem syknął przez zęby Baldini i zamierzył się pięścią.

– Milcz, ścierwo! – powtórzyła papuga i Baldini z rezygnacją opuścił rękę.

Kania kaszlnął i Włoch odwrócił głowę.

– Słyszałeś?

– Mhm…

Baldini usiadł przy stole.

– Z czego masz ten znak na policzku?

Włoch odwrócił szybko twarz i nie patrząc na Kanię odpowiedział niepewnie:

– Uderzyłem się… Potknąłem się przed drzwiami o wycieraczkę i uderzyłem się o nie.

Twarz jego oblał gwałtowny rumieniec. Kania chrząknął.

– No tak, sprawdzają się moje przepowiednie… psiakrew.

W milczeniu przysłuchiwał się okrzykom papugi, która ciskała się na drążku i bez przerwy wygłaszała różne sentencje patriotyczne. Rzucił siedzącemu z odwróconą twarzą Włochowi współczujące spojrzenie i odszedł z ciężkim sercem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «C.K. Dezerterzy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «C.K. Dezerterzy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «C.K. Dezerterzy»

Обсуждение, отзывы о книге «C.K. Dezerterzy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x