– Wielebny…? – odezwałem się cicho.
Nie odpowiedział, lecz i tak wszedłem do środka.
– Chcę być sam – wychrypiał.
Sprawiał wrażenie starego i pokonanego, tak znużonego, jak znużeni byli Izraelici opisani w Psalmach Dawida. Policzki mu się zapadły, a włosy znacznie przerzedziły od grudnia. Być może udawanie pogody ducha przy Jamie zmęczyło go nawet bardziej niż mnie i naprawdę gonił resztkami sił.
Podszedłem do jego biurka, a on zerknął na mnie i z powrotem odwrócił się do okna.
– Proszę – powiedział błagalnym tonem, jakby brakowało mu energii, by mi się przeciwstawić.
– Chciałbym z panem porozmawiać – oznajmiłem stanowczo. – Nie zwracałbym się do pana, gdyby to nie było ważne.
Hegbert westchnął, a ja usiadłem na tym samym krześle, na którym siedziałem, gdy prosiłem go, żeby pozwolił mi zabrać Jamie na sylwestra.
Wysłuchał tego, co miałem mu do powiedzenia, a kiedy skończyłem, odwrócił się twarzą do mnie. Nie wiem, co myślał, na szczęście jednak nie odmówił mojej prośbie. Nic nie mówiąc, otarł oczy palcami i ponownie wyjrzał przez okno.
Nawet on, jak sądzę, był zbyt wstrząśnięty, żeby coś powiedzieć.
Znowu biegłem i znowu nie czułem zmęczenia: mój cel dawał mi siłę, której potrzebowałem. Dotarłszy do domu Jamie, wpadłem bez pukania do środka i pielęgniarka, która siedziała w sypialni, wyjrzała na zewnątrz, żeby zobaczyć co to za hałas.
– Jamie śpi? – zapytałem, zanim zdążyła się odezwać.
– Nie – odparła ostrożnie. – Kiedy się obudziła, pytała, gdzie jesteś.
Przeprosiłem ją za mój nieporządny wygląd, zapytałem, czy mogłaby zostawić nas samych, po czym wszedłem do sypialni i przymknąłem za sobą drzwi. Jamie była blada, bardzo blada, ale uśmiech na jej twarzy świadczył, że nadal się nie poddaje.
– Witaj, Landon – pozdrowiła mnie słabym głosem. – Dziękuję, że wróciłeś.
Przysunąłem sobie krzesło, usiadłem przy łóżku i wziąłem jej rękę. Patrząc, jak tak leży, poczułem, że coś ściska mnie w żołądku, i znowu o mało się nie popłakałem.
– Byłem u ciebie wcześniej, ale spałaś – powiedziałem.
– Wiem… przepraszam. Najwyraźniej nie mogę już na to nic poradzić.
– Nic się nie stało, naprawdę.
Uniosła lekko rękę z prześcieradła i pocałowałem ją, a potem pochyliłem się i pocałowałem ją także w policzek.
– Kochasz mnie? – zapytałem.
– Tak – odparła z uśmiechem.
– Chcesz, żebym był szczęśliwy?
Zadając jej to pytanie, czułem, jak serce zaczyna mi bić szybciej.
– Oczywiście.
– Czy w takim razie coś dla mnie zrobisz?
Uciekła spojrzeniem w bok i na jej twarzy odmalował się smutek.
– Nie wiem, czy jestem w stanie – odparła.
– Ale czy zrobisz to, jeśli będziesz mogła?
Nie potrafię opisać intensywności tego, co czułem w tamtej chwili. Miłość, gniew, smutek i nadzieja połączyły się w jedno, spotęgowane zdenerwowaniem. Jamie patrzyła na mnie zaintrygowana i na chwilę zabrakło mi tchu. Zdałem sobie sprawę, że nigdy jeszcze nie żywiłem do nikogo tak mocnych uczuć. Odwzajemniając spojrzenie, po raz milionowy zapragnąłem odwrócić bieg wydarzeń. Gdyby to było możliwe, oddałbym za nią życie. Chciałem powiedzieć, co myślę, lecz dźwięk jej głosu uciszył nagle targające mną emocje.
– Tak – odparła w końcu słabym głosem, w którym zawarta była jednak obietnica. – Zrobię to.
Odzyskując panowanie nad sobą, ponownie ją pocałowałem, a potem przesunąłem delikatnie palcami po jej policzku. Zachwycała mnie jej jedwabista skóra i łagodność, którą ujrzałem w oczach. Nawet teraz była doskonała.
Znowu zaschło mi w gardle, jednak, jak już wspomniałem, wiedziałem dobrze, co mam robić. Musiałem pogodzić się z tym, że nie potrafię jej uleczyć, ale chciałem przynajmniej dać jej coś, czego zawsze pragnęła.
To właśnie przez cały czas próbowało mi powiedzieć moje serce.
Zrozumiałem wówczas, że Jamie już wcześniej udzieliła mi odpowiedzi, której szukałem, tej, którą starało się odnaleźć moje serce. Udzieliła mi tej odpowiedzi, kiedy czekaliśmy na pana Jenkinsa, żeby zapytać go o możliwość wystawienia sztuki w sierocińcu.
Uśmiechnąłem się łagodnie, a ona ścisnęła lekko moją rękę, jakby ufała, że podjąłem właściwą decyzję. Pokrzepiony jej gestem, pochyliłem się i wziąłem głęboki oddech. Kiedy wypuściłem powietrze z płuc, wraz z nim popłynęły słowa:
– Czy wyjdziesz za mnie za mąż?
Kiedy miałem siedemnaście lat, moje życie odmieniło się na zawsze.
Gdy dzisiaj, czterdzieści lat później, przechadzam się ulicami Beaufort i rozmyślam o tamtym roku, pamiętam wszystko tak wyraźnie, jakby te wydarzenia nadal rozgrywały się przed moimi oczyma.
Pamiętam, jak Jamie powiedziała „ tak” na moje pytanie i jak oboje zaczęliśmy razem płakać. Pamiętam rozmowy z Hegbertem i moimi rodzicami, podczas których wyjaśniłem, co musze zrobić. Myśleli, że czynie to tylko dla Jamie, i wszyscy troje starali mi się to wyperswadować, zwłaszcza gdy dowiedzieli się, że Jamie przyjęła oświadczyny. Nie rozumieli tego i musiałem im wytłumaczyć, że robię to również dla samego siebie.
Byłem w niej zakochany, tak głęboko zakochany, że nie dbałem o to, że jest chora. Nie dbałem o to, że nie będziemy długo ze sobą. Żadna z tych rzeczy nie miała dla mnie znaczenia. Ważne było tylko, że robiłem cos, co moje serce uznało za słuszne. Byłem przekonany, że Bóg po raz pierwszy przemówił do mnie bezpośrednio i wiedziałem, że na pewno nie okażę mu nieposłuszeństwa.
Wiem, że niektórzy z was zastanawiają się, czy nie robiłem tego z litości. Inni, jeszcze bardziej cyniczni, mogę nawet przypuszczać, że uczyniłem to, ponieważ Jamie miała wkrótce odejść z tego świata i nie poświęcałem zbyt wiele. Odpowiedź na oda te przypuszczenia brzmi „ nie”. Ożeniłbym się z Jamie Sullivan bez względu na to, co zdarzyłoby się w przyszłości. Ożeniłbym się z Jamie Sullivan, gdyby nagle spełnił się cud, o który się modliłem. Wiedziałem o tym, kiedy poprosiłem ją o rękę, i wiem o tym dzisiaj.
Jamie byłą dla mnie czymś więcej niż kobietą, którą kochałem. W tamtym roku Jamie pomogła mi stać się człowiekiem, jakim teraz jestem. Pewną rękę pokazała mi, jak ważne jest, by pomagać innym; poprzez swoją cierpliwość i łagodność pokazała, o co tak naprawdę chodzi w życiu. Jej pogoda ducha i optymizm, nawet w czasie choroby, były najbardziej zdumiewającymi rzeczami, jakie zdarzyło mi się oglądać.
Ślubu udzielił nam Hegbert w kościele Baptystów; mój ojciec stał przy mnie jako drużba. To kolejna racz, którą zawdzięczam Jamie. Na Południu tradycją jest, by ojciec stał przy boku pana młodego, lecz dla mnie ta tradycja nie miała większego znaczenia, zanim w moim życiu nie pojawiła się Jamie. To ona zbliżyła ponownie do siebie mnie i ojca; w jakiś sposób udało jej się również zasypać przepaść, jaka dzieliła nasze rodziny. Po tym, co ojciec uczynił dla mnie i dla Jamie, przekonałem się w końcu, że jest kimś, na kogo mogę liczyć, i z biegiem lat nasze stosunki stawały się coraz lepsze, aż do dnia jego śmierci.
Jamie nauczyła mnie również, jak wiele warta jest umiejętność przebaczania i jak bardzo potrafi przeobrażać ludzi. Przekonałem się o tym w dniu, gdy odwiedzili nas Eric i Margaret. Jamie nie chowała do nikogo urazy. Żyła tak, jak nauczała Biblia.
Była nie tylko aniołem, który uratował Toma Thortona, lecz również aniołem, który uratował nas wszystkich.
Читать дальше