– Nie mogę uwierzyć.
– Uwierz. Słyszałam, że inni też są zainteresowani.
– Och, Deanna… – Teresa mocno uścisnęła przyjaciółkę z radosną, ożywioną twarzą.
Brian stuknął Garretta łokciem.
– Świetna wiadomość, prawda?
– Świetna – odparł Garrett po dłuższej chwili.
Mieli stolik przy oknie. Deanna zamówiła szampana. Gdy go przyniesiono, wzniosła toast i złożyła Teresie gratulacje, życząc jej wspaniałej przyszłości. Przez cały wieczór rozmawiały niemal wyłącznie ze sobą. Garrett milczał, nie wiedząc, co mógłby powiedzieć. Brian wyczuł, że Garret czuje się nieswojo.
– Zachowują się jak licealistki, prawda? Deanna pękała z radości i nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie jej to powie.
– Żałuję, że nie znam się na dziennikarstwie. Niewiele mam do powiedzenia.
Brian wypił następny łyk, potrząsnął głową.
– Nie przejmuj się. Nawet gdybyś się na tym znał, nie dopuściłyby cię do głosu. Gdy się spotkają, gadają jak najęte. Byłbym gotów przysiąc, że w poprzednim wcieleniu były bliźniaczkami.
– Niewykluczone, że masz rację. – Garrett popatrzył na Teresę i Deannę.
– Zrozumiesz wszystko lepiej, jak już będziesz tu na cały etat. Będziesz znał się na tym tak dobrze jak one. Zapewniam cię, wiem coś o tym.
„Jak już będziesz tu na cały etat”.
Garrett milczał, więc Brian zmienił temat.
– Jak długo zostajesz?
– Do jutra wieczorem.
– Widujecie się tak rzadko, to musi być trudne.
– Czasami.
– Wiem, że Teresa bardzo nad tym boleje.
– O czym rozmawiacie? – spytała radosnym tonem Teresa, uśmiechając się do Garretta.
– O tym i owym. Głównie o twoim szczęściu – odparł Brian.
Garrett pokiwał głową, kręcąc się niespokojnie na krześle.
Teresa zrozumiała, że czuje się nieswojo, ale nie wiedziała dlaczego.
– Byłeś dzisiaj bardzo milczący.
Po powrocie do mieszkania, usiedli na kanapie, słuchali radia i rozmawiali.
– Chyba nie miałem nic do powiedzenia.
Wzięła go za rękę.
– Cieszę się, że byłeś ze mną, gdy Deanna mi o wszystkim opowiedziała.
– Jestem szczęśliwy ze względu na ciebie. Wiem, ile to dla ciebie znaczy.
Uśmiechnęła się niepewnie, po czym zmieniając temat, spytała:
– Dobrze ci się rozmawiało z Brianem?
– Tak… jest miły… – urwał. – Niezbyt dobrze czuję się wśród ludzi, zwłaszcza gdy nie jestem na swoim terenie. Tylko… – umilkł, zastanawiając się, czy powinien powiedzieć coś jeszcze.
– Co?
Pokręcił głową.
– Nic.
– Co chciałeś mi powiedzieć? – nie ustępowała Teresa.
Garrett odpowiedział po chwili, starannie dobierając słowa.
– Chciałem ci się przyznać, że dla mnie ten weekend był bardzo dziwny. Teatr, eleganckie stroje, kolacja z przyjaciółmi. – Wzruszył ramionami. – Nie tego oczekiwałem.
– Źle się bawisz?
– Nie o to chodzi. Tylko… to nie dla mnie. Nigdy tego nie robiłem.
– Właśnie dlatego tak ten weekend zaplanowałam. Chciałam, żebyś spróbował czegoś nowego.
– Dlaczego?
– Z tego samego powodu, dla którego ty chciałeś, żebym nauczyła się nurkować… bo to podniecające, inne, nowe.
– Nie przyjechałem, żeby robić co innego. Przyjechałem, by spędzić z tobą trochę czasu w spokoju. Nie widziałem cię od dawna, a jak już przyjechałem, to nic, tylko biegamy z miejsca na miejsce. Nawet nie mieliśmy czasu porozmawiać, a jutro wyjeżdżam.
– To nieprawda. Wczoraj sami wybraliśmy się na kolację i do muzeum. Mieliśmy mnóstwo czasu, żeby pogadać.
– Wiesz, o co mi chodzi.
– Nie wiem. Co chciałeś robić? Siedzieć w domu?
Garrett nie odpowiedział. Po chwili wstał z kanapy i wyłączył radio.
– Jest coś ważnego, o czym od chwili przyjazdu chciałem z tobą pomówić.
– O co chodzi?
Pochylił głowę, wpatrując się w podłogę. Teraz albo nigdy – wyszeptał do siebie. Odwrócił się i zbierając się na odwagę, głęboko odetchnął.
– Ten miesiąc bez ciebie był dla mnie bardzo trudny. Nie wiem, czy chcę, aby to dłużej trwało.
Zabrakło jej tchu.
Garrett spostrzegł, jakie wrażenie wywarły na Teresie jego słowa, i podszedł do niej. Czuł w piersiach ucisk.
– Nie chodzi o to, że nie chcę cię widzieć. Pragnę cię widzieć przez cały czas. – Uklęknął przed nią. Teresa patrzyła na niego ze zdziwieniem.
– Chcę, żebyś się przeprowadziła do Wilmington.
Wiedziała, że pewnego dnia to usłyszy, ale nie spodziewała się, że tak szybko i w taki sposób.
– Wiem, że to bardzo poważny krok, ale kiedy już się przeprowadzisz, nie będziemy się rozstawać. Będziemy widywać się codziennie. Chcę wędrować z tobą po plaży, żeglować. Chcę, żebyś czekała na mnie w domu, gdy wrócę ze sklepu. Pragnę czuć się tak, jakbym znał cię całe życie…
Słowa następowały szybko po sobie. Teresa próbowała coś zrozumieć z przemowy Garretta.
– Tak bardzo za tobą tęsknię… Wiem, że masz tu pracę, ale jestem pewien, że przyjmą cię w naszej gazecie.
Im dłużej Garrett mówił, tym bardziej Teresie kręciło się w głowie. Przyszło jej na myśl, że Garrett próbuje odtworzyć małżeństwo z Catherine, tyle że z nią, Teresą.
– Chwileczkę… – przerwała mu w końcu. – Nie mogę ot tak sobie spakować się i wyjechać. Kevin chodzi do szkoły…
– Nie musisz przeprowadzać się natychmiast. Poczekamy do końca roku szkolnego, tak będzie lepiej… Czekaliśmy tak długo… kilka miesięcy nie stanowi różnicy.
– Ale on jest tu szczęśliwy. Tu jest jego dom. Ma przyjaciół, drużynę…
– Może mieć to wszystko w Wilmington.
– Tego nie wiesz. Mówisz tak, ale pewności nie masz.
– Czy nie zauważyłaś, że znakomicie się z Kevinem rozumiemy?
Puściła jego rękę.
– To nie o to chodzi, nie pojmujesz? Wiem, że dogadujecie się bez trudu, ale nie prosiłeś go o zmianę całego życia. Ja też go o to nie prosiłam. Zresztą nie chodzi tylko o niego. Co ze mną? Byłeś przy mnie, gdy Deanna przekazywała mi wspaniałą wiadomość. Chcesz, żebym z tego zrezygnowała?
– Nie chcę, żebyś z nas zrezygnowała. A to wielka różnica.
– Dlaczego ty nie możesz przeprowadzić się do Bostonu?
– Co bym tu robił?
– To samo co w Wilmington. Możesz uczyć nurkowania, pływania. Tobie byłoby o wiele łatwiej zmienić środowisko niż mnie.
– Nie mogę. Jak już mówiłem… – objął gestem pokój – to nie dla mnie. Zagubię się tutaj.
Teresa wstała i przeszła przez pokój.
– To nie w porządku.
– Co jest nie w porządku?
Spojrzała na niego.
– Wszystko. Oczekujesz, żebym się przeprowadziła, żebym zmieniła całe swoje życie. Stawiasz mi warunek: „Możemy być razem, ale tak jak ja chcę”. Co z moimi uczuciami? Czy nie mają znaczenia?
– Mają znaczenie. Jesteś ważna. My jesteśmy ważni.
– W twoich ustach to inaczej brzmi, jakbyś myślał tylko o sobie. Chcesz, żebym zrezygnowała ze wszystkiego, na co tak ciężko pracowałam, ale ty nie masz ochoty z niczego zrezygnować. – Teresa patrzyła Garrettowi prosto w oczy.
Garrett wstał z kanapy i podszedł do niej. Gdy stanął przy niej blisko, uniosła ramiona, jakby chciała go odepchnąć.
– Nie chcę, żebyś mnie teraz dotykał.
Opuścił ręce. Przez dłuższą chwilę milczeli.
– Chyba znam twoją odpowiedź. Nie przyjedziesz – odezwał się w końcu z irytacją.
– Nie. Moja odpowiedź jest inna. Musimy się nad tym zastanowić.
Читать дальше