– Zgodziłem się tutaj na wszystko, jestem gotów zapomnieć o moim nieszczęściu. Ale chciałbym usłyszeć jakieś ścisłe zapewnienia od Corleone’a. Czy nie będzie próbował żadnej indywidualnej zemsty? Czy w miarę jak czas będzie upływał, a jego pozycja może się wzmocni, nie zapomni, że poprzysięgliśmy sobie przyjaźń? Skąd mogę wiedzieć, czy za trzy, cztery lata nie uzna, że źle mu się przysłużono, że został zmuszony wbrew własnej woli do tego porozumienia i dlatego może je złamać? Czy nie będziemy musieli strzec się jeden drugiego przez cały czas? Czy możemy naprawdę odejść w pokoju ze spokojnym umysłem? Czy Corleone udzieli nam wszystkim zapewnień, tak jak ja ich teraz udzielam?
Wtedy to don Corleone wygłosił mowę, którą długo pamiętano i która utwierdziła jego pozycję jako najbardziej dalekowzrocznego męża stanu pośród nich wszystkich, mowę tak pełną zdrowego rozsądku, płynącą tak prosto z serca i dotykającą samego sedna sprawy. W tej mowie ukuł powiedzenie, które miało tak samo zasłynąć jak „żelazna kurtyna” Churchilla, choć stało się powszechnie znane dopiero przeszło dziesięć lat później.
Po raz pierwszy wstał, aby przemówić do rady. Był niski i trochę wychudły po „chorobie”, być może nieco bardziej wyglądał na swoje sześćdziesiąt lat, ale nie ulegało wątpliwości, że całkowicie odzyskał dawne siły i pełną sprawność umysłu.
– Jakimi bylibyśmy ludźmi, gdybyśmy nie mieli rozumu? – zapytał. – Gdyby tak było, nie bylibyśmy lepsi od zwierząt w dżungli. Ale mamy rozum, możemy rozumować ze sobą wzajemnie i możemy rozumować z nami samymi. W jakim celu rozpoczynałbym na nowo te wszystkie swary, gwałty i niepokoje? Mój syn nie żyje i to jest nieszczęście, i muszę je znosić, a nie kazać otaczającemu mnie, niewinnemu światu cierpieć wraz ze mną. Dlatego powiadam: ręczę swoim honorem, że nigdy nie będę dążył do zemsty, nigdy nie będę dążył do wiedzy o czynach, które zostały popełnione w przeszłości. Odejdę stąd z czystym sercem.
Pragnę powiedzieć, że zawsze musimy strzec naszych interesów. Wszyscy jesteśmy ludźmi, którzy nie chcieli być głupcami, którzy nie chcieli być kukiełkami tańczącymi na nitce pociąganej przez wysoko postawionych. Poszczęściło nam się tutaj, w tym kraju. Już większość naszych dzieci znalazła sobie lepsze życie. Niektórzy z was mają synów będących profesorami, naukowcami, muzykami, i jesteście szczęśliwi. Być może wasze wnuki zostaną nowymi pezzonovanti. Żaden z nas tu obecnych nie pragnie, by nasze dzieci poszły w nasze ślady, to jest zbyt trudne życie. Mogą być tacy jak inni, mieć pozycję i zabezpieczenie zdobyte dzięki naszej odwadze. Mam teraz wnuki i żywię nadzieję, że któreś z ich dzieci może kiedyś zostać, kto wie, gubernatorem, prezydentem, nie ma nic niemożliwego tutaj, w Ameryce. Ale musimy iść naprzód razem z naszą epoką. Minęły czasy rewolwerowców, zabójstw i masakr. Musimy być przebiegli jak ludzie interesu, jest w tym więcej pieniędzy i jest to lepsze dla naszych dzieci i wnuków.
Co się zaś tyczy naszych własnych czynów, to nie jesteśmy odpowiedzialni wobec tych kalibrów.90, tych pezzonovanti, którzy wypowiadają wojny chcąc, byśmy w nich walczyli, ażeby chronić to, co posiadają. Któż powie, że winniśmy słuchać praw, które tworzą w imię własnego interesu i na naszą szkodę? I kimże są, aby się wtrącać, kiedy my pilnujemy naszych własnych interesów? Sono costra nostra – powiedział don Corleone. – One są naszą sprawą. Sami będziemy kierować naszym światem, bo to jest nasz świat, cosa nostra. Dlatego musimy trzymać się razem i strzec się ludzi z zewnątrz. Inaczej wsadzą nam kółko w nozdrza, tak jak je wsadzali milionom neapolitańczyków i innych Włochów w tym kraju.
Z tej przyczyny wyrzekam się dla dobra ogółu zemsty za mego zabitego syna. Przysięgam teraz, że dopóki będę odpowiedzialny za postępowanie mojej Rodziny, nikt nie podniesie palca na żadnego z tu obecnych bez sprawiedliwej przyczyny i skrajnej prowokacji. Gotów jestem poświęcić moje interesy handlowe dla wspólnego dobra. To jest moje słowo, to jest mój honor, a są tu tacy, którzy wiedzą, że nigdy nie sprzeniewierzyłbym się ani jednemu, ani drugiemu.
Ale mam też swój własny interes. Mój najmłodszy syn musiał uciekać, oskarżony o zamordowanie Sollozza i kapitana policji. Obecnie muszę poczynić kroki, ażeby mógł bezpiecznie wrócić do domu, oczyszczony ze wszystkich zarzutów. To moja sprawa i ja poczynię te kroki. Może będę musiał odnaleźć prawdziwych winowajców czy może będę musiał przekonać władze o jego niewinności, a może świadkowie i informatorzy odwołają swe kłamstwa. Ale powtarzam, że to jest moja sprawa, i ufam, że będę mógł sprowadzić syna do domu.
Pozwólcie jednak, że powiem, co następuje. Jestem człowiekiem przesądnym, to śmieszna słabostka, ale muszę ją tutaj wyznać. Dlatego też gdyby mojego najmłodszego syna spotkał jakiś nieszczęśliwy wypadek, gdyby jakiś funkcjonariusz policji zastrzelił go przypadkowo, gdyby powiesił się w swojej celi, gdyby pojawili się nowi świadkowie, aby potwierdzić jego winę, moja przesądność kazałaby mi uważać, że jest to rezultatem złej woli nadal żywionej wobec mnie przez kogoś z tu obecnych. Pozwólcie, że posunę się dalej. Gdyby piorun uderzył mojego syna, będę za to winił niektórych z tu obecnych. Gdyby jego samolot spadł do morza czy jego statek pogrążył się w falach oceanu, gdyby nabawił się śmiertelnej febry, gdyby pociąg uderzył w jego samochód, to moja przesądność jest taka, że przypisałbym to złej woli tutaj obecnych. Panowie, tej złej woli, tego pecha, nie mógłbym przebaczyć nigdy. Ale poza tym przysięgam na dusze moich wnuków, że nigdy nie złamię pokoju, który zawarliśmy. Ostatecznie, czyż nie jesteśmy lepsi od tych pezzonovanti, którzy za naszego życia pozabijali nieprzeliczone rzesze ludzi?
Z tymi słowy don Corleone ruszył ze swego miejsca i podszedł do siedzącego dona Phillipa Tattaglii. Tattaglia powstał i obaj mężczyźni objęli się, całując wzajemnie w policzki. Inni obecni w pokoju donowie zaczęli klaskać i wstali, by ściskać dłonie każdemu, kto się nawinął, oraz winszować donowi Corleone i donowi Tattaglii ich nowej przyjaźni. Nie była to może najserdeczniejsza przyjaźń na świecie, obaj nie mieli posyłać sobie życzeń gwiazdkowych, ale nie mieli też mordować się nawzajem. Była to przyjaźń wystarczająca w tym świecie, wszystko, czego było potrzeba.
Ponieważ jego syn, Freddie, znajdował się pod opieką Rodziny Molinarich na Zachodnim Wybrzeżu, don Corleone pozostał chwilę po zebraniu z donem z San Francisco, aby mu podziękować. Molinari powiedział dostatecznie dużo, aby don Corleone mógł się zorientować, że Freddie znalazł tam miejsce dla siebie, że jest zadowolony i stał się nawet kobieciarzem. Podobno ma talent do prowadzenia hotelu. Don Corleone potrząsnął ze zdumieniem głową, tak jak to czyni wielu ojców, gdy dowiadują się o niespodziewanych zdolnościach swoich dzieci. Czyż nie jest prawdą, że największe nieszczęścia przynoszą czasem nieprzewidziane korzyści? Obaj zgodzili się, że tak właśnie było. Tymczasem don Corleone dał jasno do zrozumienia donowi z San Francisco, że czuje się jego wielkim dłużnikiem za tę wielką przysługę, jaką była opieka nad Freddiem. Oświadczył mu, że użyje swych wpływów, ażeby główne imprezy wyścigowe były zawsze dostępne dla jego ludzi, bez względu na to, jakie zmiany nastąpią w strukturze władzy w ciągu następnych lat, co było ważną gwarancją, jako że walka o te przedsięwzięcia stale podsycała stare urazy; dodatkowo komplikował wszystko fakt, że na imprezach wyścigowych położyli swą ciężką rękę ludzie z Chicago. Jednakże don Corleone nie był pozbawiony wpływów nawet w owej krainie barbarzyńców, toteż jego obietnica była na wagę złota.
Читать дальше