– W porządku.
Hagen rzekł:
– Poza tym wierzy w ciebie. Uważa, że masz głowę, więc przypuszcza, że bank zarobi na tej inwestycji, co oznacza, że on sam zrobi na tym pieniądze. Więc to jest naprawdę transakcja handlowa, o tym nie zapominaj. Nie rozpaskudź tych pieniędzy. Możesz sobie być ulubionym chrześniakiem, ale dwadzieścia milionów dolców to kupa forsy. On musi ponieść ryzyko, żebyś na pewno to dostał.
– Przekaż mu, żeby się nie martwił – odrzekł Johnny. – Jeżeli taki gość jak Jack Woltz może być geniuszem filmowym, to każdy może.
– Tak właśnie wyobraża to sobie twój ojciec chrzestny. Mógłbyś mnie kazać odwieźć na lotnisko? Powiedziałem wszystko, co miałem do powiedzenia. Jak już zaczniesz podpisywać umowy, weź sobie własnych adwokatów, ja nie będę się tym zajmował. Ale chciałbym obejrzeć każdą rzecz, zanim ją podpiszesz, jeżeli nie masz nic przeciwko temu. Poza tym nie będziesz miał żadnych kłopotów ze związkami zawodowymi. To do pewnego stopnia obniży koszty filmów, więc kiedy kalkulatorzy to obrachują, nie zwracaj uwagi na te cyfry.
– Czy mam uzyskiwać twoją zgodę na jeszcze coś poza tym, na scenariusze, gwiazdy, jakieś takie rzeczy? – zapytał ostrożnie Johnny.
Hagen potrząsnął głową.
– Nie. Może się zdarzyć, że don będzie miał do czegoś zastrzeżenia, ale wtedy powie ci o tym wprost. Jednakże nie mogę sobie wyobrazić, co by to było. Filmy nie dotyczą go pod żadnym względem, więc się tym nie interesuje. A nie jest zwolennikiem wtrącania się, to mogę ci powiedzieć z doświadczenia.
– Dobrze – odparł Johnny. – Sam cię odwiozę na lotnisko. I podziękuj ode mnie ojcu chrzestnemu. Zadzwoniłbym osobiście i podziękował, ale on nigdy nie podchodzi do telefonu. Nawiasem mówiąc, dlaczego tak jest?
Hagen wzruszył ramionami.
– Rzadko rozmawia przez telefon. Nie chce, żeby jego głos został nagrany, nawet kiedy mówi coś absolutnie niewinnego. Obawia się, że mogą zmontować słowa tak, aby się wydawało, że mówił coś innego. Myślę, że to na tym polega. W każdym razie jego jedyną troską jest, że kiedyś władze uknują coś przeciwko niemu. Więc nie chce im dawać okazji.
Wsiedli do samochodu Johnny’ego i pojechali na lotnisko. Hagen rozmyślał o tym, że z Johnny’ego jest mądrzejszy chłop, niż sądził. Już się czegoś nauczył, dowodził tego fakt, że go odwoził osobiście na lotnisko. Osobista kurtuazja, coś, czego don zawsze był zwolennikiem. I te przeprosiny. To było szczere. Znał Johnny’ego od dawna i wiedział, że nie przepraszałby nigdy ze strachu. Johnny miał zawsze odwagę. Dlatego stale miewał kłopoty ze swymi przełożonymi z filmu i z kobietami. Należał do nielicznych, którzy nie obawiali się dona. Fontane i Michael byli bodajże jedynymi znanymi Hagenowi ludźmi, o których mógł to powiedzieć. Dlatego przeprosiny były szczere, mógł przyjąć je jako takie. W najbliższych paru latach miał często widywać się z Johnnym. I Johnny musiałby przejść następną próbę, która udowodniłaby, jak dalece jest bystry. Musiałby zrobić dla dona coś, o co don nigdy by go nie poprosił, aniby nie nalegał, żeby to uczynił w ramach tego porozumienia. Hagen zastanowił się, czy Johnny Fontane jest dostatecznie bystry, aby przewidzieć tę stronę układu.
Johnny, podrzuciwszy Hagena na lotnisko (Hagen nalegał, żeby nie czekał z nim na samolot), pojechał do domu Ginny. Zdziwiła się na jego widok. Chciał u niej posiedzieć, żeby mieć czas przemyśleć wszystko, porobić plany. Wiedział, że to, co Hagen mu przekazał, jest niezmiernie ważne, że całe jego życie się odmienia. Niegdyś był wielkim gwiazdorem, lecz teraz, w młodym wieku trzydziestu pięciu lat, osiadł na mieliźnie. Nie łudził się co do tego. Gdyby nawet zdobył Oscara za najlepszą męską rolę, co by to mogło mieć za znaczenie? Żadne, jeżeliby nie odzyskał głosu. Byłby zaledwie kimś drugorzędnym, lecz żadnej prawdziwej pozycji, żadnej prawdziwej siły. Choćby ta dziewczyna, która mu odmówiła – była sympatyczna i bystra, zachowywała się fajnie, ale czy byłaby taka chłodna, gdyby naprawdę znajdował się na szczycie? Teraz, kiedy don wsparłby go forsą, mógł stać się tak potężny, jak mało kto w Hollywood. Mógł być królem. Johnny uśmiechnął się. Do diabła, mógłby nawet zostać donem.
Miło byłoby pomieszkać znowu z Ginny parę tygodni, może dłużej. Co dzień zabierałby gdzieś dzieci, może zapraszał paru przyjaciół. Przestałby pić i palić, naprawdę dbałby o siebie. Może jego głos znowu nabrałby siły. Gdyby tak się zdarzyło, to mając pieniądze dona byłby nie do pokonania. Byłby doprawdy kimś tak zbliżonym do jakiegoś dawnego króla czy cesarza, jak to w ogóle możliwe w Ameryce. I niezależnie od tego, czy zachowałby głos ani jak długo publiczność lubiłaby go jako aktora. Byłoby to imperium oparte na pieniądzach oraz najbardziej specjalnym, najbardziej upragnionym rodzaju władzy.
Ginny przygotowała dla niego pokój gościnny. Zostało uzgodnione, że nie będzie z nią dzielił sypialni, że nie będą ze sobą żyli jak mąż i żona. Tego wzajemnego związku nie mogli już odnowić. I chociaż zewnętrzny świat towarzyskich kronikarzy i miłośników filmu przypisywał winę za klęskę ich małżeństwa wyłącznie jemu, to jednak jakimś dziwnym sposobem oboje wiedzieli, że winą za ich rozwód należało znacznie bardziej obciążyć Ginny.
Kiedy Johnny Fontane został najpopularniejszym piosenkarzem i gwiazdorem filmowej komedii muzycznej, nigdy nie przychodziło mu na myśl porzucić żonę i dzieci. Był zanadto włoski, jeszcze zanadto staroświecki. Naturalnie bywał niewierny. Niepodobna było tego uniknąć w jego zawodzie i przy pokusach, na które był stale wystawiony. Mimo że szczupły, z pozoru delikatny, odznaczał się żylastą twardością drobnokościstych typów latynoskich. A kobiety zachwycały go swoimi niespodziankami. Uwielbiał umawiać się z jakąś skromną, dziewiczo wyglądającą dziewczyną o słodkiej buzi, a potem obnażać jej piersi, które okazywały się niespodziewanie pełne i obfite, lubieżnie ciężkie w przeciwstawieniu do twarzy jak z kamei. Uwielbiał napotykać seksualną wstydliwość i nieśmiałość w seksownie wyglądających dziewczynach, które całe były zafałszowanym ruchem, niczym sprytny gracz w koszykówkę, i tak uwodzicielskie, jak gdyby przespały się już z paroma facetami – a potem, kiedy zostawał z nimi sam na sam, musiał całymi godzinami walczyć, żeby się dostać do środka i zrobić swoje – i stwierdzić, że są dziewicami.
A wszyscy ci hollywoodzcy faceci wyśmiewali się z jego zamiłowania do dziewic. Nazywali to makaroniarskim, staroświeckim gustem – bo ileż to czasu trzeba, żeby namówić dziewicę do polizania, ile trzeba się namordować, a potem zwykle okazują się marne jako dupy. Johnny jednakże wiedział, że tak należy postępować z młodą dziewczyną. Trzeba do niej podejść we właściwy sposób, a potem cóż może być fajniejszego niż dziewczyna, która pierwszy raz zaznaje fiuta i jest tym zachwycona? Ach, tak wspaniale jest je rozprawiczać! Tak wspaniale jest, kiedy oplatają człowieka nogami! Ich uda są najróżniejszych kształtów, pośladki najróżniejsze, skóra wszystkich możliwych kolorów i odcieni bieli, śniadości i płowości, a kiedy się przespał z tamtą młodą kolorową dziewczyną w Detroit, porządną dziewczyną, nie żadną szmatą, córką śpiewaka jazzowego, z którym figurował na tym samym afiszu w nocnym lokalu, okazała się jednym z najsłodszych stworzeń, jakie kiedykolwiek posiadł. Jej wargi miały naprawdę smak ciepłego miodu z domieszką pieprzu, jej ciemnosmagła skóra była soczysta, gładka, a ona sama tak słodka, że słodszej kobiety Bóg nigdy nie stworzył – i była dziewicą.
Читать дальше