Cormac McCarthy - Droga

Здесь есть возможность читать онлайн «Cormac McCarthy - Droga» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Droga: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Droga»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Przerażająca postapokaliptyczna wizja przyszłości Ameryki w powieści uznanej za największe arcydzieło Cormaca McCarthy’ego.
Spalona Ameryka, ciemność, proch i kurz przesłaniające niebo. Kamienie pękają od mrozu, a śnieg, który pada, jest szary. Ani jednego ptaka, ani jednego zwierzęcia, gdzieniegdzie tylko zdziczałe bandy kanibali. Jakiś straszliwy a nienazwany kataklizm zniszczył naszą cywilizację i większość życia na ziemi. Na tle martwego pejzażu po katastrofie dwie ruchome figurki – to ojciec i syn przemierzają zniszczoną planetę. Zmierzają ku wybrzeżu lecz co tam zastaną? Przed nimi długa i pełna niebezpieczeństw droga w nieznane. Wokół nich – świat, w którym nawet nadzieja już umarła, lecz nadal – dzięki łączącej ich więzi – trwa miłość…
„Droga” Cormaca McCarthy’ego to połączenie powieści drogi, powieści przygodowej oraz gotyckiego horroru. To przypowieść o świecie apokalipsy spełnionej, ponura odpowiedź na niepokojące pytanie jak świat wyglądałby bez człowieka. Krytyka literacka zalicza tę powieść do nurtu prozy amerykańskiego minimalizmu, w latach 80-tych nazywanego „brudnym realizmem”.

Droga — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Droga», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Odsunął zasuwę i uniósł właz prowadzący do maszynowni. W środku woda do połowy i nieprzeniknione ciemno. Żadnej woni benzyny ani oleju. Zatrzasnął właz. W kokpicie były ławy, a w nich wbudowane szafki, zawierające poduszki, płótno żeglarskie, sprzęt wędkarski. W szafce za trzonem koła sterowego znalazł zwoje nylonowej liny, stalowe butle z gazem i skrzynkę narzędziową z włókna szklanego. Usiadł na podłodze w kokpicie i przejrzał narzędzia. Zardzewiałe, ale zdatne do użytku. Obcęgi, śrubokręty, klucze. Zamknął skrzynkę na haczyk, wstał i popatrzył na brzeg. Chłopiec siedział skulony na piasku, śpiąc z głową na stercie ubrań.

Ruszył ze skrzynką i jedną butlą do kambuza, a potem po raz ostatni obszedł prywatne kabiny. Następnie zaczął sprawdzać szafki w mesie, przetrząsając plastikowe pudła pełne folderów i papierzysk, szukając dziennika pokładowego. W drewnianej skrzynce wypełnionej trocinami znalazł nie używany komplet porcelany. Większość popękana. Serwis dla ośmiu osób, z nazwą jachtu. Prezent, pomyślał. Wyjął filiżankę, obrócił ją w dłoni i odłożył na miejsce. Na końcu znalazł kwadratową dębową skrzynkę łączoną na zacios, z mosiężną tabliczką przymocowaną do wieka. Pomyślał, że to może humidor, ale kształt był nieodpowiedni, a gdy wziął ją w palce i zważył na dłoni, od razu domyślił się, co to jest. Odpiął skorodowane klamerki i otworzył. W środku znajdował się mosiężny sekstant, prawdopodobnie sprzed stu lat. Wyjął go z wgłębionego środka i trzymał w ręce. Porażony jego pięknem. Mosiądz był zmatowiały, widniały na nim ślady zieleni, przybierające kształt innej dłoni, która trzymała go kiedyś, ale oprócz tego zachował się w idealnym stanie. Starł śniedź z tabliczki na podstawce. Hezzaninth, London. Przyłożył oko do lunetki i obrócił ramieniem. Był to pierwszy przedmiot, który go poruszył od dawna. Trzymał sekstant w ręku, a potem włożył go z powrotem w niebieski ryps, którym wymoszczono skrzynkę, opuścił wieko, zatrzasnął klamerki, wsunął w skrzynkę do szafki i zamknął drzwiczki.

Kiedy wyszedł na pokład i spojrzał w kierunku lądu, chłopca nie było. Błysk paniki – po czym zobaczył go schodzącego plażą, z rewolwerem w dłoni, ze spuszczoną głową. Stojąc, poczuł, jak kadłub unosi się i przesuwa. Odrobinę. Nadchodził przypływ. Liżący kamienie mola. Odwrócił się i zszedł z powrotem do kabiny.

Zabrał z szafki dwa zwoje liny, zmierzył rozstawem dłoni ich średnice, następnie policzył liczbę splotów. Piętnastometrowe. Powiesił je na prowadnicy na szarym pokładzie i znów zszedł do kabiny. Zebrał wszystko i ułożył przy stole. W szafce obok kambuza były plastikowe baniaki, ale tylko jeden zawierał wodę. Wziął pusty, zobaczył, że plastik jest popękany, a woda wyciekła – domyślił się, że zamarzły gdzieś podczas jednego z bezcelowych rejsów jachtu. Prawdopodobnie kilka razy. Wziął do połowy napełniony baniak, postawił go na stole, odkręcił zakrętkę, powąchał wodę, następnie ujął baniak w obie dłonie i się napił. Potem znowu.

Puszki leżące na podłodze w kambuzie wyglądały na stracone i nawet te, które stały w szafce, były okropnie zardzewiałe albo miały złowrogi bombaż. Ze wszystkich zdarto etykiety, a o zawartości informowały hiszpańskie napisy wykonane czarnym flamastrem na metalu. Niektórych nie rozumiał. Przejrzał je, potrząsał, ściskając w dłoni. Ustawił wszystkie na ladzie nad małą lodówką. Sądził, że gdzieś w luku muszą się znajdować kartony z żywnością, ale wątpił, żeby coś nadawało się do jedzenia. Poza tym wózek miał ograniczoną pojemność. Przyszło mu na myśl, że ten łut szczęścia przyjął z postawą niebezpiecznie bliską beznamiętności, ale i tak powtórzył to, co mówił wcześniej. Ze fart może wcale nie być fartem. Niewiele nocy przeleżał w mroku, kiedy to nie zazdrościł umarłym.

Znalazł puszkę oliwy i parę puszek mleka. Herbatę w pordzewiałym metalowym pojemniku. Plastikowy kontener z jakimś jedzeniem, którego nie rozpoznał. Do połowy pełną puszkę kawy. Metodycznie przeglądał półki w szafce, rozdzielając to, co zabierze, od tego, co zostawi. Potem zaniósł rzeczy do mesy i ułożył przy zejściówce, następnie wrócił do kambuza, otworzył skrzynkę z narzędziami i wziął się do odkręcania palnika z kuchenki na kardanach. Odłączył opleciony przewód, zdjął aluminiowe ruszty z palników i włożył jeden do kieszeni kurtki. Kluczem francuskim odkręcił mosiężne zamocowania i poluźnił palniki. Odczepił jeden po drugim, potem przymocował wąż do przedłużki, a drugi jego koniec do butli z gazem i zaniósł wszystko do mesy. Wreszcie z brezentu zrobił tobołek, do którego włożył puszki soku, owoców i warzyw, związał go sznurkiem, rozebrał się, dorzucił ubranie do zgromadzonych rzeczy, wyszedł nagi na pokład, ześlizgnął się z brezentem ku relingowi, przesadził go i skoczył do szarego, lodowatego morza.

Brodząc w ostatnich promieniach światła, wygramolił się na brzeg, zrzucił brezent, starł dłonią wodę z rąk i piersi i poszedł po ubranie, Chłopiec ruszył za nim. Wypytywał go o ramię, sine i odbarwione od uderzeń w drzwi. Wszystko w porządku, odparł mężczyzna. Nie boli. Mamy mnóstwo rzeczy. Poczekaj, sam zobaczysz.

Szli szybkim krokiem po plaży na tle światła. A jeśli woda zabierze statek?, spytał chłopiec.

Nie zabierze.

Może zabrać.

Nie zabierze. Chodź. Jesteś głodny?

Tak.

Dzisiaj sobie podjemy. Ale musimy się uwijać…

Spieszę się, tatusiu.

Może zacząć padać.

Skąd wiesz?

Czuję zapach.

Jaki?

Mokrego popiołu. Chodź.

Nagle przystanął. Gdzie rewolwer?

Chłopiec zmartwiał. Miał przerażoną minę.

Chryste, powiedział mężczyzna. Obejrzał się w kierunku plaży. Jacht już zniknął z oczu. Spojrzał na chłopca. Chłopiec trzymał się za głowę i był bliski płaczu. Przepraszam, powiedział. Bardzo przepraszam.

Odstawił brezent z konserwami. Musimy wrócić.

Przepraszam, tatusiu.

Wszystko w porządku. On tam będzie.

Chłopiec stał ze ściągniętymi ramionami. Rozszlochał się. Mężczyzna ukląkł i objął go. Nic się nie stało, powiedział. To ja powinienem pilnować rewolweru, ale nie upilnowałem. Zapomniałem.

Przepraszam, tatusiu.

Chodź. Nic się nie stało. Wszystko w porządku.

Rewolwer leżał na piasku tam, gdzie go zostawili. Mężczyzna podniósł go, potrząsnął nim, usiadł, wyciągnął żerdź bębenka i podał ją chłopcu. Trzymaj, powiedział.

W porządku, tatusiu?

Oczywiście, że w porządku.

Wytoczył bębenek na dłoń, zdmuchnął z niego piasek, podał bębenek chłopcu, następnie przedmuchał lufę i korpus, po czym wziął od chłopca części, złożył wszystko, odbezpieczył rewolwer, opuścił kurek i odbezpieczył jeszcze raz. Ustawił bębenek tak, by prawdziwy nabój był przy iglicy, opuścił kurek, schował broń do kurtki i wstał. Wszystko w porządku, rzekł. Idziemy.

Czy noc nas dopadnie?

Nie wiem.

Dopadnie, prawda?

Chodź. Pospieszmy się.

Dopadła. Gdy dotarli do ścieżki na cyplu, ściemniło się już tak, że niczego nie było widać. Stali na wietrze bijącym od morza, chłopiec ściskając mężczyznę za rękę, a dokoła szumiała trawa. Musimy iść dalej, powiedział. Chodź.

Nic nie widzę.

Wiem. Będziemy szli krok po kroku.

Dobrze.

Trzymaj się mnie.

Dobrze.

Żeby nie wiem co.

Żeby nie wiem co.

Posuwali się w idealnej ciemności, nie widząc niczego jak ślepcy. Wyciągnął do przodu rękę, choć na tym solnym wrzosowisku nie było niczego, na co mógłby się natknąć. Odgłos fal się oddalał, lecz mężczyzna orientował się w terenie także za pomocą wiatru; po blisko godzinie dreptania wyłonili się z trawy i unioli i stanęli znowu na suchym piasku wysokiej plaży. Wiatr się oziębił. Mężczyzna osłonił chłopca ciałem, gdy nagle w ciemności przed nimi pojawił się rozdygotany brzeg i znikł.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Droga»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Droga» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Cormac McCarthy - Child of God
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - The Orchard Keeper
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - Outer Dark
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - Cities of the Plain
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - The Crossing
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - The Sunset Limited
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - En la frontera
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - The Road
Cormac McCarthy
Cormac Mccarthy - No Country For Old Men
Cormac Mccarthy
Cormac McCarthy - All The Pretty Horses
Cormac McCarthy
Отзывы о книге «Droga»

Обсуждение, отзывы о книге «Droga» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x