są wyrazem nie zaspokojonych potrzeb. Jednostka powraca do historii swego życia, poszukując takiego momentu okresu, który był dla niej bardziej satysfakcjonujący niż obecny.
Chory z obsesją niskiej samooceny wyrównuje ją poprzez identyfikowanie się z postacią
wyrafinowanego czarodzieja, maga. Owe „operacje władzy” dają poczucie panowania nad
wszystkim, co się dookoła dzieje.
Schizofrenia jest wyrazem „bankructwa kontroli świadomości” i całkowitej dezorganizacji
aktywności psychicznej. „Spokój” odzyska dopiero chory w stanie głębokiej regresji, na
płaszczyźnie przeżyć przeważnie natury sennej. U mnie byty to stany z pogranicza śmierci
klinicznej, wtedy byłam prawdziwie szczęśliwa, jak dziecko przed narodzeniem, w tonie matki,
tam czułam się najbezpieczniej.
Podstawowym źródłem zaburzeń psychicznych są sytuacje, w których jednostka zostaje
pozbawiona swej życiowej roli i wartości; w których przeważa poczucie pustki, absurdu.
Schizofrenia jest odbiciem sytuacji życiowej, w której zawiodły wszystkie punkty oparcia,
w której każdy projekt wydaje się już niepotrzebny, a każdy wolny wybór prowadzi w ślepą
uliczkę.
Schizofrenia to następstwo kryzysu wolności w nierozwiązywalnej sytuacji, a jednocześnie
próba jego zrozumienia i przełamania.
Jest ona jednym ze sposobów odpowiedzi na skrajne zagrożenie psychiczne, gdy człowiek
nagle pozbawiony sensu istnienia, przyszłości, nadziei znalazł się w skrajnej sytuacji życiowej lub nawet został zmuszony do ucieczki od życia.
Schizofrenia jest określoną odpowiedzią na pytanie: – po co iść dalej? Psychoza jest szansą
tymczasową, wyimaginowanym przeniknięciem nieprzekraczalnych w rzeczywistości ścian
świata.
W psychozie człowiek nie ma dostatecznej możliwości do świadomej obrony. Jego odporność
na przeciążenia jest znacznie zmniejszona w następstwie długotrwałego wyczerpania
psychicznego i fizycznego. Świadomość jest zawężona, przeważają mechanizmy podświadome.
Psychotyk jest przytłoczony lawiną nieświadomości, autonomicznych procesów; narażony
jest nieustannie na inwazję stłumionych urazów i konfliktów, które ożywają i narastają.
Pojawia się panika. całkowity brak poczucia bezpieczeństwa.
Tam, gdzie zawiodą psychotyczne mechanizmy obronne, eksploduje lęk, uwalnia się nie
związana energia niemożliwych do przyjęcia, destruktywnych, niszczących przeżyć – sytuacja przerasta wytrzymałość chorego. W miejsce tendencji samozachowawczych pojawiają się siły niszczące, które deformują i opanowują świat wewnętrzny i zewnętrzny. Mogą pojawiać się momenty krytyczne, kiedy zamiast tendencji samozachowawczych występuje agresywna nienawiść do życia, w których śmierć, zniszczenie, destrukcja są dla psychotyka łatwiejsze do przyjęcia niż życie, które czasem odrzuca z niespotykaną łatwością.
W psychoterapii pacjentów psychotycznych musimy zadawać sobie pytanie, do jakiego
stopnia jest w ogóle możliwe i celowe rozbijanie ich świata urojonego. Wolno nam to robić
dopóty, dopóki chory nie cierpi z tego powodu bardziej niż wtedy, kiedy żyje swoimi urojeniami i omamami, oraz dopóki nie uniemożliwiają mu one funkcjonowanie w społeczeństwie.
Początkowo musimy respektować głęboki lęk pacjenta przed rzeczywistością, którą uważa za
obcą i wrogą. Musimy też pogodzić się z jego ucieczką do autystycznej wieży, w której szuka
ocalenia.
Autyzm tylko do czasu spełnia funkcję ochronną. Człowiek wytwarza wokół siebie próżnię,
wygaszając związki i kontakty, natomiast otoczenie odrzuca go, omija jako zbędny element.
Autyzm staje się „śmiercią psychiczną”.
Schizofreniczne halucynacje, iluzje nie mogą być uważane za izolowane złudzenia zmysłowe.
Są one częścią nieodłączną całościowo rozumianej, zaburzonej komunikacji chorego
ze światem, elementem jego patologicznie zmienionej sytuacji i roli życiowej.
Nie odreagowana agresja w następstwie wzmożonego, realnego i długotrwałego zagrożenia
jednostki (której motywacje własne i urazowe tło sytuacyjne pozostają poza świadomością)
powoduje nieznośne narastanie napięcia, które spontanicznie zmierza do rozładowania.
W omamach dokonuje się subiektywne przeorganizowanie rzeczywistości, z zachowaniem
zgodności z nieświadomymi motywami chorego. Powstaje jakby stan nowej równowagi mię-
dzy podmiotem a środowiskiem. Narastająca wrogość i agresja szuka pseudoobiektu, tarczy,
która ma umożliwić rozwiązanie pierwotnie nierozwiązywalnej sytuacji stresowej.
Mój świat byt modelowany strachem i nienawiścią. Nierzadko nawiedzały mnie myśli o
śmierci rodziców. Byty to Jednocześnie myśli, których nie mogłam dopuścić do świadomości,
obwarowane wyrzutami sumienia i poczuciem winy. W ten sposób powstała sytuacja bez
wyjścia. Nienawiść, której nie można było rozładować na rzeczywistym obiekcie, zwróciła
się przeciwko podmiotowi. Ukryty zamiar zabicia rodziców zamienił się w otwarty autoagresyjny akt samobójczy. Narastająca, nieodreagowana potrzeba zemsty wymagała ujścia, groziła bowiem zniszczeniem.
W urojeniach prześladowczych dochodzi do uprzedmiotowienia wrogich uczuć chorego,
do ich ekstrapolacji poza osobowość, do projekcji niebezpiecznych, agresywnych motywów
na środowisko zewnętrzne. Za pomocą tych mechanizmów chory „wciąga do gry” w swoim
urojeniowym spektaklu inne osoby, które mogą być całkowicie neutralne, obce, nie znane
choremu.
Chory dzięki mechanizmowi projekcji uwalnia się od nienawiści w ten sposób, że staje się
ofiarą ekspansywnego i paranoidalnego pseudospołeczeństwa. Ale jednocześnie przenosi na
nie swoje lęki i pragnienie usprawiedliwienia własnej agresji, znajdując w nim obiekt, na którym może agresję rozładować. Urojeniowa interpretacja sytuacji pozwala na zachowanie
pewnej integralności osobowości, chroni przed rozpadem psychicznym. Stworzenie urojeniowej konstrukcji zmierza do ekspansji, wywołuje powstanie kolejnych urojeń, powoduje konstruowanie nowych ról, tworzenie nowych urojonych prześladowców.
Gdyby udało się we właściwym czasie uwolnić chorego od nieopanowanego, narastającego
lęku, który sygnalizuje nadejście choroby psychicznej, gdybyśmy częściej dostrzegali jego
panikę i strach, pojawiające się w wyniku wyciągnięcia w grę nieznanych sil, którymi chory,
zwłaszcza na początku choroby, jest przytłoczony, można byłoby zapobiec wielu gwałtownym czynom psychotycznym, samo okaleczeniem lub okaleczeniom innych osób, samobójstwom i zabójstwom.
POST SCRIPTUM – 1
Drogi Czytelniku, w listopadzie 1994 roku ponownie znalazłam się w szpitalu psychiatrycznym w Częstochowie, na oddziale dr Marka Sternalskiego. Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje, sądziłam, ba, byłam przekonana, że choroba już nigdy nie wróci. Całkowicie ogarnął mnie lęk i opanowały halucynacje, chociaż nie wiedziałam, że nimi są. Do tego dołączyły urojenia, o których też nic nie wiedziałam. Żyłam w wyimaginowanym świecie, zupełnie zamknięta w szklanej kuli i nie można było ze mną porozumieć się. Rozmawiałam z głosami, głównym rozmówcą był Tadeusz, który domagał się mojej śmierci. Zupełnie tego nie rozumiałam, a lęk ponownie prowadził mnie ku samozagładzie. Już wcześniej wyczuwałam wrogość Tadeusza, po tym, jak mu wyznałam prawdę. Tadeusz nienawidzi psychotyków. Nie wiem dlaczego, ale niszczy ich i nie ja pierwsza padłam jego ofiarą.
Читать дальше