– Co ty możesz o tym wiedzieć, synu! Czasem jest za późno, by zawrócić z raz obranej drogi.
– Co zamierzacie, matko?
– Wracam do Montsegur. Niebawem wybije moja godzina.
– Uciekajcie! Nie musicie jechać do zamku, ojciec was obroni.
– Gdybym wróciła do Ainsy, sprowadziłabym zgubę na twojego ojca. Nie, nie mogę mu tego zrobić. Nie chcę wracać, synku, nie chcę.- Jak długo wytrzyma jeszcze Montsegur?
– Niedługo. Mathieu dwukrotnie wyjeżdżał z poselstwem. Za pierwszym razem zamiast oczekiwanych posiłków sprowadził tylko dwóch mężczyzn, teraz czekamy ponownie na jego powrót, choć już bez złudzeń. Rajmund nam nie pomoże, zostawił nas na łasce losu, bo wie, że jeśli znów wystąpi przeciwko królowi, nie będzie mógł już liczyć na przebaczenie. Woli ratować życie i część swych ziem. Kontakt Montsegur ze światem jest coraz bardziej utrudniony, mimo to Mathieu zdołał nas powiadomić, że dwaj możni, Bernat d’Alio i Arnaut de So, chcą zapłacić niejakiemu Corbariowi, dowódcy aragońskich żołdaków, by przybył nam z odsieczą. Od tamtej pory nie mieliśmy jednak żadnych wiadomości.
– Matko, ukryjcie się pośród „dobrych chrześcijan”, którzy na pewno ostali się jeszcze w okolicy, ale nie wracajcie do twierdzy.
– Synu, nie martw się o mnie. Ja już swoje przeżyłam, żałuję tylko jednego: że nie dałam ci tego, na co zasługujesz.
– Uratowaliście mi życie.
– Byłam ci to winna.
– Tylko dlatego to zrobiliście?
– Nie tylko. Również dlatego, że cię kocham, Fernandzie. Kocham cię z całej duszy, choć nigdy nie umiałam ci tego powiedzieć. Byłam bardzo surowa dla wszystkich, którzy dzielili ze mną życie, lecz najbardziej ubolewam nad tym, że nie potrafiłam zbliżyć się do ciebie, synku. Odpowiem za to przed Bogiem.
Fernando ujął jej rękę, a potem objął matkę. Tulił ją do siebie długo, by poczuła, jak bardzo ją kocha.
Pozostali rycerze zbliżyli się do nich chwiejnym krokiem.
– Chcemy wam podziękować – odezwał się medyk Armand de la Tour.
– To ja dziękuję i proszę o wybaczenie, bo naraziłam wasze życie.
– Okazaliście wielkie męstwo, pani – przyznał Arthur Bonard.
– Zrobiłam, co podpowiadało mi sumienie, chcę bowiem umrzeć pogodzona ze światem. No, a teraz jedźcie. Fernando wszystko wam wytłumaczy. Komandor przyrzekł mi, że nie będzie was ścigał i że nikt się o niczym nie dowie. Wy również milczcie, bo dla dobra nas wszystkich nikt nie powinien wiedzieć, co się stało.
Rycerze przyrzekli, że nie zdradzą się ani słowem. Na próżno starali się przekonać Marię, by nie wracała do Montsegur.
– Musimy zmierzyć się z własnym przeznaczeniem. Każdy z nas wybrał swój los, a ja wybrałam nawet sposób, w jaki zginę. No, jedźcie w pokoju, rycerze, i niech Bóg ma was w swojej opiece.
Matka i syn uściskali się jeszcze raz. Po ich policzkach płynęły łzy, nie próbowali ich jednak powstrzymać.
– Kocham cię, Fernandzie. Żyj, żyj i pamiętaj, że jesteś rycerzem, ostatnim panem Ainsy.
Po tych słowach Maria wyprostowała się na koniu i nie spoglądając za siebie, ruszyła galopem w kierunku Montsegur.
Szesnastego marca 1244 roku łagodny wietrzyk zapowiadał nadejście wiosny. Julian mamrotał modlitwę, nie potrafiąc zapanować nad szczękaniem zębami. Unoszący się nad drogą kurz dowodził, że niebawem pojawi się na niej pochód jeńców z Montsegur.
W ostatnich tygodniach walki między oblężonymi a krzyżowcami zaostrzyły się i pan zamku, Rajmund z Pereille, oraz dowódca obrony, Pierre-Roger z Mirapoix, uznali, że dalszy opór jest nadaremny. Tym razem hrabia Rajmund dotrzymał lennych zobowiązań wobec króla Ludwika, a miejscowi możni najwyraźniej nie czuli się na siłach, by przyjść obrońcom Montsegur z odsieczą: brakowało przywódcy, na dodatek hrabstwo było wyniszczone ciągłymi wojnami.
Pierwszego marca Pierre-Roger z Mirapoix wyszedł, by omówić warunki kapitulacji. Seneszal Hugon z Arcis nie posiadał się z radości i czy to z wrodzonej dobroci, czy raczej z pragnienia, by jak najszybciej zakończyć trwające od dziewięciu miesięcy oblężenie, okazał pokonanym wspaniałomyślność.
Julian oraz pozostali dominikanie byli świadkami pertraktacji.
Hugon dał oblężonym piętnaście dni na opuszczenie zamku, żądając w zamian zakładników, wśród których mieli się znaleźć: Jordan, syn samego pana Montsegur, Arnaut z Mirapoix, krewny komendanta, oraz Rajmund Marti, brat biskupa „dobrych chrześcijan”.
Postanowiono również podzielić zwyciężonych na dwie grupy: „Doskonałych” oraz tych, którzy im pomagali, choć nie należeli do Kościoła Dobrych Chrześcijan. Los parfaits był przesądzony – czekała ich śmierć na stosie, choć ci, którzy wyparliby się heretyckiej wiary, mieli jeszcze szanse na ułaskawienie. Dominikanie niecierpliwili się, chcąc jak najszybciej rozpocząć wnikliwe przesłuchania, które spisywać miał Julian, sekretarz inkwizycji. Brat Ferrer, zapamiętały inkwizytor, nie mógł się już doczekać, by posłać na stos owych nieszczęśników. Zamierzał osobiście przygotować protokół wydarzeń z Montsegur.
Maria oraz inni parfaits podtrzymywali na duchu dobrych ludzi, którzy ich wspierali i dzielili z nimi niedolę podczas miesięcy oblężenia. Wielu z obrońców Montsegur, którzy nie nawrócili się wcześniej na religię bonshommes, prosili teraz biskupa Bertranda Martiego o consolamentum, chcąc zginąć wraz z innymi „Doskonałymi”. Tak właśnie postąpiła Corba, żona Rajmunda z Pereille, oraz ich córka Esclarmonda.
Na nic zdały się błagania jej męża, pana Montsegur – Corba uznała, że jej ofiara będzie świadectwem przeżytych cierpień, wskazówką dla przyszłych pokoleń.
W jej ślady poszło również czterech rycerzy, jeden kupiec, giermek, kusznik, sześciu żołnierzy…
Bertrand Marti spytał po kolei każdego parfaits, czy chce wyprzeć się swych przekonań i uniknąć śmierci na stosie. Chociaż sędziwy biskup zapewniał, że zrozumie i uszanuje taką decyzję, nikt nie skorzystał z okazji.
Paifaits rozdali swój skromny dobytek sąsiadom oraz znajomym, po czym zabrali się do pisania listów pożegnalnych do najbliższych.
Maria napisała dwa listy: do męża, Juana z Ainsy, oraz na dwór Rajmunda VII – do córki Marian. Z początku zamierzała również napisać do Juliana, ale zmieniła zdanie, nie chcąc go niepotrzebnie narażać. Była zresztą przekonana, że syn jej męża dotrzyma słowa i spisze dzieje upadku Montsegur.
Ileż fanatyzmu! – dawała upust swej goryczy Maria. Przecież „dobrzy chrześcijanie” nikomu nie wadzą, żyjąc w ubóstwie i pomagając bliźnim. Tymczasem śmiercią w płomieniach przyjdzie im zapłacić za to, że nie chcieli się podporządkować ortodoksji Kościoła, od którego nie dzieliło ich znowu tak wiele.
Maria dostrzegła powiewające w oddali sztandary i krzyże seneszala. Mimowolnie wygięła z odrazą usta na widok tych skrzyżowanych drągów otaczanych czcią przez członków Kościoła rzymskiego.
Ona również modli się do Jezusa, który głosił na ziemi słowo boże, nie wierzy jednak, że dla zbawienia ludzkości poniósł on śmierć na krzyżu. Jezus nie jest człowiekiem, ale Synem Bożym, istotą duchową, i choćby dlatego nie może cierpieć. Maria uważała także za wynaturzenie katolicką liturgią, podczas której kapłani okłamują wiernych, że zamieniają wino w krew, a chleb w ciało Chrystusa. A na koniec – potworność! – zjadają to niby-ciało. Czyżby nie rozumieli, co to oznacza?
Читать дальше