Janusz Korczak - Dzieci ulicy

Здесь есть возможность читать онлайн «Janusz Korczak - Dzieci ulicy» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzieci ulicy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzieci ulicy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dzieci ulicy to powieściowy debiut Janusza Korczaka wydrukowany pierwotnie w gazecie (w 17 odcinkach). Książka ukazała się w roku publikacji prasowej (1901 r.). Przez lata nie była wznawiana i nieco zatarła się w pamięci czytelników i historyków literatury. Niedoskonałości warsztatowe powieści, choć jest ich trochę, nie zmieniają faktu, że opisuje w sposób niezwykły kawałek ówczesnej rzeczywistości.Narrator towarzyszy swoim bohaterom – dzieciom warszawskiej ulicy – w ich drodze życiowej. Razem z nimi zagłębia się w zaułki Powiśla, penetruje nadwiślańskie brzegi, kryminalne rewiry Pragi, obserwuje je przy pracy i zabawie, komentuje wybory życiowe lub ściślej mówiąc, brak możliwości ich dokonania. Niemal zawsze los dziecka ulicy jest już wytyczony – głód, bicie, praca ponad siły, alkohol, prostytucja, więzienie – i trudno się z tego błędnego koła wyrwać, zważywszy na społeczną obojętność. Niemniej, niemal przy minimalnym wysiłku nielicznych społeczników (hrabia Zarucki i jego siostra Irena) oraz wsparciu środowiska, niektórym się to udaje (Antek, Mania), inni mimo osobistych przymiotów skazani są na porażkę (Józiek Bzik).Powieść Korczaka jest ciekawa nie tylko ze względów historycznych czy socjologicznych. Wierne przedstawienie realiów warszawskiej ulicy wymagało językowej pieczołowitości. Bohaterowie posługują się warszawską gwarą, nieobcy im jest żargon przestępczy – potoczna dziewiętnastowieczna polszczyzna, przesycona rusycyzmami, zwrotami zaczerpniętymi z jęz. niemieckiego i jidysz, a także francuszczyzną, to niewątpliwie jeden z największych skarbów podarowanych przez Korczaka potomności.

Dzieci ulicy — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzieci ulicy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ja prawdę mówię, proszę pana.

Niebieskie oczy Antka ciekawie obejmowały postać nieznajomego. Przybrał pokorną postawę.

– Masz rodziców?

– Mam matkę chorą, proszę pana, ojciec umarł.

– Jak dawno?

– Przed miesiącem, proszę pana.

– Mówiłeś przed chwilą, że ojciec jest chory.

– To ojczym, proszę pana.

– Więc matka już za mąż wyszła?

– A cóż miała robić, proszę pana? Zostało nas siedmioro, toby nie poradziła!

– Ojciec w szpitalu jest?

– Tak, proszę pana.

– Więc po co żebrzesz na lekarstwo? W szpitalu dają lekarstwa.

– Dla siostry, proszę pana.

– Mówiłeś, że dla ojca musisz kupić lekarstwo?

– Nie, proszę pana, dla siostry. Ojciec w szpitalu.

– W którym szpitalu?

– U Dzieciątka Jezus, proszę pana.

– Mańka jest twoją siostrą?

– Jaka Mańka?

– Ta, która sprzedaje tam kwiaty.

– Nie, to nie siostra.

– A co ona za jedna?

– Jej rodzice… Ona jest… My mieszkamy w jednym domu.

– A czym jest jej ojciec?

– Ona nie ma ojca.

– A matkę ma?

– Ma albo nie ma.

– Co to znaczy?

– E, pijaczka, po całych dniach nie ma jej w domu. I chora.

– Prawdę mówisz?

– A co miałbym kłamać?

– A gdzie ty mieszkasz?

– Na Szulcu.

– Pod którym numerem?

– Pod piętnastym.

– Jutro będę u was.

– Kiedy ja, proszę pana, mam kupić lekarstwo.

– To chodź ze mną, zaprowadź mnie teraz.

– E, teraz nie mogę.

– Kłamałeś?

– Ano, kłamałem.

– I nie powiesz mi prawdy?

– A nie.

– Dlaczego?

– Bo nie.

Antoś oddalił się rozgniewany.

– Coś z nim mówił? – pyta go Mańka.

– E, trajlował 4 4 trajlować – gadać zmyślone historie. [przypis edytorski] tam.

– A co mówił?

– Pytał się o mnie i o ciebie.

– A co on chciał?

– Choroba go wie. Chodź stąd, bo się jeszcze będzie czepiał.

Wieczór zapadał. Aleje powoli pustoszały. Rodziny z dziećmi powracały gromadnie do domu, powozy rozprysły się. Chłodny wieczór jesienny rozpędził ostatki spacerujących. Niebo się zachmurzyło, powiał wiatr silny. Liście z głuchym szelestem opadały z drzew na ziemię.

Mali roznosiciele kwiatów, drżąc z chłodu, tym natarczywiej ofiarowywali swój towar.

Czasem policjant zamajaczył na tle wilgotnego wieczoru, a wtedy dzieci na dane hasło kryły się za drzewa, lub przebiegały przez środek ulicy.

Wreszcie ucichło zupełnie.

Antoś wracał z Mańką; zimno im było w mgle jesiennego wieczoru. Szczególniej chłopiec w swych dziurawych spodniach i jakiejś przezroczystej bluzie, narzuconej na koszulę, czuł chłód dotkliwy.

– Poczekaj, kupię papierosów.

Antek wszedł do sklepiku, kupił kilka sztuk papierosów, dla Mańki serdelek i czekoladę w srebrnym papierze.

– Masz.

Zapalił papierosa.

– Ile tam masz? – zapytał Mańkę Antek.

– Brakuje mi ośmiu kopiejek.

– Masz, niech cię tam. Czort go wie, w jakim on dziś humorze.

– Dziękuję ci. A ty?

– O, ja swoje zawsze zarobię. Żeby nie ten stary grzyb, to bym miał rubla dla siebie.

– Ty tak jakoś umiesz.

– Owa, wielka sztuka. Żebym to ja był dziewczyną, tobym jeszcze więcej zarobił!

– A jakże. Lepiej być chłopcem.

– Co ty tam wiesz… Dlaczego ty nigdy w rękę nie całujesz?

– Bo nie chcę i nie będę.

– Fi, takaś harda. W interesie tak nie można.

Biegli w stronę Wisły.

Gdyby się Antek albo Mańka byli obejrzeli, ujrzeliby idącego krok w krok za nimi w palcie z podniesionym kołnierzem i w binoklach ciemnych mężczyznę. Śledził on tę parę przez cały wieczór, szedł za nią, czekał, aż Antek wyjdzie ze sklepiku, a teraz zmierzał w stronę Wisły. Mocniej nasunął on kapelusz na czoło, czasem przystawał na chwilę, cofał się o kilka kroków i znów szedł za dziećmi, przyciskając w prawej ręce błyszczący przedmiot.

– Słuchaj, Antoś – zapytała nagle Mańka – czy ty się nie boisz Wicka?

– Co się mam bać?

– A jak on cię zbije; on silniejszy, a może i innych namówić.

– Już ja sobie poradzę. Nie takich rydzów widziałem.

Domy były coraz mniejsze; parkany oddzielały pojedyncze zabudowania, bruk stawał się coraz nierówniejszy, a latarnie coraz mniej rozpraszały ciemności.

Na zakręcie ulicy ukazało się dwóch chłopców.

– Antoś, patrz – zawołała z trwogą dziewczynka, chwytając Antka za rękę.

– Puść, głupia.

– Uciekajmy.

– Ja bym uciekł, ale ty?

– To weź moje pieniądze i leć.

– Głupia jesteś.

Ciemne sylwetki chłopców znaczyły się coraz wyraźniej.

– Dobry wieczór – zawołał ironicznie czternastoletni Wicek.

W ręce Antka błysnął jakiś przedmiot niewielki.

– Tylko się zbliżcie.

– Fi! fi! ja się twojego noża nie zlęknę.

– Zobaczymy.

– Więc nożem mi grozisz?

– A nożem.

– E, rzucisz go zaraz.

– Antek! – zawołała Mańka.

– Nie rzucę. Cicho bądź.

– E, rzucisz.

Walek cisnął w przeciwnika kamień. Antek odskoczył w bok i w mgnieniu oka rzucił się i powalił chłopca na ziemię.

Drugi chłopiec nadbiegł z tyłu, ale Mańka pochwyciła go za ucho i ciągnęła z całych sił.

– Puść mnie.

Z dala dały się słyszeć czyjeś kroki.

– Ratunku! – zawołał Walek, który aczkolwiek silniejszy, nie był tak zwinny jak Antek.

Chłopiec zerwał się, cisnął nóż za parkan, a sam rzucił się do ucieczki.

W tej chwili ukazała się postać policjanta. W dwóch skokach dogonił Mańkę i pochwycił ją.

– Co ty tu robisz?

– Idę do domu.

– Do domu? A może byś do cyrkułu 5 5 cyrkuł (daw.) – posterunek policji. [przypis edytorski] ze mną poszła?

– Proszę pana, za co?

– A czego krzyczałaś?

– Bo chłopak chciał mi odebrać pieniądze. Jest tu za parkanem.

Za parkanem dały się słyszeć głośne kroki, jednocześnie rozległo się szczekanie psów i szamotanie się z nimi chłopca.

Policjant przesadził parkan. Mańka pędem puściła się przed siebie.

Kto by widział, że z ukrycia, z wgłębienia między murem i parkanem, wyszedł człowiek i pobiegł za Mańką, ten by mógł sądzić nie bez powodu, że jest to winowajca istotny tej walki nocnej.

Mańka biegła szybko. Krople potu spływały jej z czoła. Strach przed tym cyrkułem, który znała ze słyszenia, był nad wyraz wielki. Ileż to razy już już miała się tam dostać, ale wypłakała, wymodliła się lub uciekła w drodze. A ten cyrkuł, jak widmo groźne, jak upiór straszny, ścigał ją w sennych marzeniach i na jawie.

Na rogu dwóch ulic, które się krzyżowały, stał domek drewniany, a w nim szynk z pozaklejanymi od ulicy szybami. Dalej ciągnął się już tylko szereg parkanów, w dali w ciemności majaczyła Wisła.

Do tego szynku wbiegła Mańka; przebiegła szybko pierwszą i drugą izbę, otworzyła drzwi, które prowadziły na korytarz długi, na końcu którego znajdowały się schody.

– No, jesteś? – zapytał z góry Antoś.

W tej chwili drzwi się otworzyły, jasna smuga światła na chwilę rozproszyła ciemności.

– Kto to? – zapytała z niepokojem Mańka.

Nie było odpowiedzi.

– Czy to ty, Szmul?

Milczenie.

Mańka przebiegła schody, słysząc za sobą w ciemności czyjeś kroki niepewne.

– Kto to? – zapytała raz jeszcze, a nie otrzymawszy odpowiedzi, wbiegła na poddasze do pokoju razem z Antosiem i zamknęła drzwi na klucz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzieci ulicy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzieci ulicy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Janusz Korczak - Dziecko salonu
Janusz Korczak
Janusz Korczak - Sława
Janusz Korczak
Janusz Korczak - Trzy wyprawy Herszka
Janusz Korczak
Janusz Korczak - Uparty chłopiec
Janusz Korczak
Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki
Janusz Korczak
Janusz Korczak - Ludzie są dobrzy
Janusz Korczak
Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule
Janusz Korczak
Janusz Korczak - Bezwstydnie krótkie
Janusz Korczak
Janusz Korczak - Bobo
Janusz Korczak
Korczak Janusz - Prawidła życia
Korczak Janusz
Отзывы о книге «Dzieci ulicy»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzieci ulicy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x