Józef Kraszewski - Chore dusze

Здесь есть возможность читать онлайн «Józef Kraszewski - Chore dusze» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Chore dusze: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chore dusze»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wraz z Kraszewskim przenosimy się do Rzymu, do domu Sobieskiego dziś nazywanego Casa Bartholdi. Przygodę z lekturą rozpoczynamy od spotkania w domy pani Lizy i jej brata Ferdynanda, którzy właśnie przyjmują gości: księżną Teresę, hrabiego Augusta i hrabiego Filipa.Niespodziewanie w progu pojawia się kolejny gość – Wiktor Gorajski. Tajemniczy mężczyzna od teraz częściej będzie się pojawiał w życiu osób spotkanych w domu Sobieskiego. Co z tego wyniknie?Znakomita powieść obyczajowa pisarza, który za swoje dokonania trafił do księgi rekordów Guinnessa jako autor największej liczby napisanych powieści.

Chore dusze — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chore dusze», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dlatego téż, gdy po odejściu dwóch hrabiów i wysunięciu się z pokoju pana Ferdynanda, została na chwilę sama z gospodynią, nie mogła się księżna wstrzymać od wykrzyknika:

– Niezmiernie jestem ciekawą tego człowieka!

Pani Liza, wystyglejsza pod tym względem, lub przynajmniéj niechcąca zdradzić swéj ciekawości, odpowiedziała lekkiém ramion ruszeniem.

– Na mnie on zrobił wrażenie takie, żem się ulękła – rzekła. – Nie jestem nawet ciekawą, bo czytam historyą biédaka z jego twarzy i stroju. Jest-to jakaś ruina, ofiara losu, temperamentu, charakteru, a może… któż wie?… nałogu… Cynizm powierzchowności przeraził mnie.

– A! wierz mi – odparła księżna Teresa, – po za tém, czém on dziś jest, czuć jednak przeszłość jakąś, niechybnie lepszą, świetniejszą. Masz słuszność co do upadku; ale bądźmy miłosierne, nie obwiniajmy naślepo człowieka. Kto wié jaki w tym udział miały losy.

– Losy! – odparła Liza. – Powinien był walczyć z niemi. Mężczyzna!

Powiedziała to sucho jakoś i zimno.

– Może téż walczył i został zwyciężony – dodała księżna. – Ja lituję się zawsze, nawet nad winnymi. Czyż i występek nie godzien politowania?

Gospodyni, spuściwszy oczy, milczała.

– Nazwisko Gorajski – ciągnęła daléj księżna – nie mówi nic. Nie mogę sobie nawet przypomniéć, czym je kiedy słyszała. Jestem ciekawą, tak nieprzyzwoicie ciekawą, przyznaję się, że, Boże odpuść! gdybym go znowu gdzie spotkała rysującego, gotowam się przyczepić i zaprosić…

– Ty-bo, moja droga księżno – przerwała Liza – nadto doprawdy jesteś pobłażającą, a bardzo nieostrożną, pomimo wielu smutnych doświadczeń. Niech sobie księżna przypomni tego, który tak zawiódł jéj miłosierdzie nad sobą, i tego…

– Proszęż cię – śmiejąc się, przerwała księżna – dajże pokój tym wspomnieniom! Któż się w życiu nie zawodził? Wprawdzie smutno mi było trochę potém, ale wprzód mnie to bawiło.

– A! kochana księżno – dodała p. Liza – ja się często mylę w sądach; ale ten… ten dzisiejszy nasz pan, jako człowiek straszy mnie, a jako artysta należy pewnie do tych, co ślicznie mówią o sztuce, a okropne bazgrzą rzeczy… Będziesz potém musiała swą ciekawość opłacać nabywaniem krut…

– Chociażby – odparła księżna Teresa. – Jeżeli pięknie mówi o sztuce, nie żal już krut jego nabywać.

To mówiąc, księżna do wyjścia i pożegnania się zabrała.

Rozstały się dwie przyjaciółki, wzajemnie śmiejąc z siebie: Liza z łatwowierności, księżna z jéj strachu. Księżna odeszła nienawrócona, zajęta tajemniczém zjawiskiem, z mocném postanowieniem zaproszenia do siebie p. Wiktora przy piérwszéj sposobności.

Ponieważ razy kilka widziała go około Colosseum, na Campo Vaccino, na Via Appia, postanowiła sobie zwiédzać te miejsca pokolei, w godzinach w których rysować można, dopókiby szczęśliwy traf nie nastręczył jéj spotkania.

Nazajutrz, zszedłszy się przypadkiem z hr. Augustem w Museo Pio Clementino, nie wytrzymała księżna, by go nie zagadnęła o nieznajomego. Hrabia, który był także pod dziwnym urokiem ekscentrycznéj téj figury, opowiadaniem o nocnéj rozmowie z nim ciekawość księżny rozbudził i spotęgował do najwyższego stopnia.

– Nie wiem – rzekł hrabia wkońcu – być może iż człowiek to upadły, jak sam powiada, zwichnięty, ale zdolny, wykształcony i wcale niepowszedni. Gdy się jemu podobnych spotyka, obowiązkiem jest raczéj rękę im wyciągać, niż ich odpychać.

Niezmiernie uradowana księżna, posłyszawszy to zdanie, gorąco uścisnęła dłoń mówiącego.

– A tak! – zawołała – tak! Szczęśliwa jestem, że choć wy trzymacie ze mną. Wczoraj kłóciłam się o to z Lizą, która mi chciała wmówić, że moja chęć bliższego poznania tego człowieka jest jakąś fantazyą niebezpieczną.

Hrabia August się uśmiéchnął.

– Niebezpieczną? – podchwycił ironicznie.

– A! źle to rozumiész – odparła księżna, rumieniąc się nieco. – Liza widzi tylko niebezpieczeństwo dla kieszeni, ale… bodajby!

– Znam nieco ludzi – odezwał się hrabia – i przekonany jestem, że tego niebezpieczeństwa wcale się obawiać nie można.

– Nieprawdaż? – powtórzyła radośnie księżna Teresa. – Więc chociaż wy trzymacie ze mną?

Hrabia się skłonił.

– Osobliwa rzecz – dodał – mogę się pochlubić pamięcią ludzi, a jestem przekonany, że tego pana kędyś w mém życiu spotkałem, tylko przypomniéć sobie nie umiem miejsca i stosunku. Sam on, gdym mu o tém napomknął, potwierdził to, ale zarazem dodał, iż objaśnić mnie nie potrafi, gdzie i jak to być mogło.

– Kiedy tak, to i ja się mogę przyznać – pocichu dodała księżna – że on na mnie także robi wrażenie dawnéj jakiéjś znajomości. Myślałam że to przywidzenie…

– Bądźcobądź – dokończył hr. August – ma dar przyciągania ku sobie.

Rozmowę przerwało nadejście Angielek znajomych księżnie, które raz doświadczywszy jak dobrym była Ciceronem, przybiegły ją prosić, aby im pomogła do oglądania muzeum.

Uprzejma zawsze księżna wesoło zabrała się im towarzyszyć.

Od tego dnia jedno miała na myśli: pochwycić gdzieś koniecznie nieznajomego tego jegomości i wciągnąć go do swego salonu.

W tym celu długo napróżno jeździła księżna rankami i wieczorami po Rzymie i okolicach. Zrobiła wycieczkę do Starych drzew w Olevano, do Tivoli, do ruin willi Adryana; chodziła około pałacu Cezarów i Colosseum, lecz nie mogła nigdzie spotkać owego pana Wiktora.

Zdawał się jakby naumyślnie uchodzić i ukrywać, unikając nowych stosunków. Nawet p. Ferdynand, którego księżna sobie zjednała na sprzymierzeńca, nie widywał go teraz nigdzie, a na Babuinie, gdzie mieszkał, trudno się było nawet o jego trzecie piętro i studio dowiedziéć.

Księżna, przypuszczając iż mógł z Rzymu dalszą jakąś przedsięwziąć wycieczkę, co w téj porze roku było bardzo naturalném, nie zaniechała jednak poszukiwań swoich.

Jednego dnia namówiła panią Lizę na wieczorną przejażdżkę do Villa d’Este. Ferdynand im sam jeden towarzyszył. Tu, chodząc po tym ogrodzie, niegdyś tak pięknym, dziś tak zaniedbanym, wcale niespodzianie, na mchem okrytéj marmurowéj ławce, księżna postrzegła swą zgubę. Wiktor siedział z książką do szkicowania na kolanach, zapatrzony w stare, prześliczne cyprysy, które zdawał się chciéć studyować.

Pani Liza, udając że go nie poznaje, chciała coprędzéj pominąć, gdy księżna gwałtownie się naparła zaczepić artystę. Oprzéć się jéj nie było podobna. Pan Ferdynand ofiarował się za pośrednika; lecz księżna, przypuszczając że jest pod wpływem siostry i obawiając się aby nie popsuł sprawy, podziękowawszy mu, sama poszła odważnie przywitać p. Wiktora.

Od piérwszego owego widzenia ani strój, ani twarz, ani wyraz zagadkowéj postaci nie zmienił się wcale. Miał na sobie to samo lekkie ubranie, ten sam kapelusz i gruby kij, tylko obok niego leżał zwinięty pled podróżny. Zobaczywszy księżnę podchodzącą, Wiktor przestraszony zamknął coprędzéj książkę i z ławy się ruszył.

– Poznałam pana zdaleka – odezwała się, podchodząc, księżna. – Schwycony na uczynku, nie możesz się pan zaprzéć, że jesteś pejzażystą. Śliczne tu studya robić można. Ale w Rzymie wcale już pana nie widać.

Grzeczne to przywitanie, którego nie zdawał się spodziéwać artysta, trochę go zdumiało.

– Uciekłem z Rzymu, dla gorąca – rzekł – a co się tyczy moich studyów, niéma w nich nic, coby zasługiwało na tak poważne nazwanie. Rozrywam się, jak mogę. Gdy nie mam co czytać, próbuję psuć papiér.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Chore dusze»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chore dusze» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Józef Kraszewski - Stara baśń
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Strzemieńczyk, tom drugi
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - W oknie
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Z dziennika starego dziada
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Djabeł, tom pierwszy
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Garbucha
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Głupi Maciuś
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Hrabina Cosel
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Hrabina Cosel, tom drugi
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Rejent Wątróbka
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Rzym za Nerona
Józef Kraszewski
Отзывы о книге «Chore dusze»

Обсуждение, отзывы о книге «Chore dusze» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x