– Młody człowieku – rzekł pan Bielecki – młody człowieku, zapewniam cię, iż pomimo że na stoliku twoim znalazłem książkę, która wyprowadza człowieka od małpy, jesteś moim synem, a ja nie ścierpię, aby Bielecki ubliżał wierze świętej. Bo co pozostało oprócz wiary? Reszta wszystko przemija, a Bóg jest wieczny, jak powiedział Tertulian 70 70 Tertulian , właśc. Quintus Septimius Florens Tertullianus (ok. 155–ok. 240) – teolog chrześcijański z Afryki Płn., pierwszy z piszących po łacinie; przeszedł na chrześcijaństwo ok. 197; płodny apologeta; ok. 207 roku zerwał z Kościołem Rzymu i przeszedł do bardziej rygorystycznych moralnie i religijnie montanistów. [przypis edytorski]
.
Siedziałem jak na rozpalonych węglach. Ale Adaś nie robił sobie nic z tego wszystkiego.
– Pójdziemy do mego pokoju – rzekł. – To – dodał w drodze – stary na twoje powitanie tak się wysadził, ale on ochłonie.
Jednak nie ochłonął.
Po chwili z kuchni doleciał nas przeraźliwy krzyk. Płakała jakaś baba, piskliwym głosem wykrzykiwała pani Bielecka, grzmiał sam ojciec rodziny.
– Zaczyna się – rzekł Adaś. – Nie niepokój się, to kucharka upomina się o pensję, ona to czyni raz na tydzień.
Przy kolacji zjawił się natchniony ksiądz Wincenty i jakiś urzędnik, nie wiem już, pocztowo-telegraficzny czy sądowy. Urzędnik pił, kieliszek za kieliszkiem, pomarańczówkę, a ksiądz Wincenty bawił damy.
Od czasu do czasu uważał za stosowne zwracać na mnie uwagę i zaszczycać mnie jakimś pytaniem. Dowiedziawszy się, że chcę jechać do Petersburga, rzekł:
– Naturalnie, dobrej krwi i szlachetnym tradycjom nie zagraża to żadnym niebezpieczeństwem, ale słyszałem, dużo słyszałem o szerzącej się wśród młodzieży tamtejszej niewierze. W Boga nie wierzą, Kościoła nie uznają, człowieka nazywają zwierzęciem i wolną miłość propagują.
– Księże dobrodzieju… – rzekła pani Bielecka i pokazała oczyma na córki.
– A przepraszam – rzekł ksiądz – ale słowo kapłańskie jest jak zefir 71 71 zefir – ciepły, łagodny wiatr. [przypis edytorski]
, który kwiatów nie zwarzy, i owszem, czyste lilie zwracają ku niemu swe kielichy i wypuszczają dziwne aromaty.
– Oni – odezwał się urzędnik – psa zjedli.
– Kto? – zapytał się pan Bielecki.
– Nihiliści 72 72 nihilizm – tu: nurt intelektualny i społeczny w drugiej połowie XIX wieku w Rosji, odrzucający społeczne normy, wartości i tradycje; stopniowo przeszedł do krytyki niesprawiedliwości społecznych i zbliżył się do anarchizmu; nihilista to osoba żyjąca według zasad nihilizmu. [przypis edytorski]
– rzekł – niedowiarki. Że to przesąd niby. Mieszkają sobie wszyscy razem na kupie, i jeden miał psa. I mogę powiedzieć, wyżła zjedli.
– Gdy duch święty opuści człowieka, staje się on jako Nabuchodonozor 73 73 Nabuchodonozor – imię królów babilońskich; wg biblijnej Księgi Daniela król tego imienia w ramach kary za bluźnierstwo zaczął jeść trawę jak wół. [przypis edytorski]
trawą żywiący się – rzekł ksiądz. – A zresztą skoro człowiek jest zwierzę i pies zwierzę, to dlaczego jedno zwierzę nie ma jeść drugiego zwierzęcia? Czy nieprawdaż? I nadziwić się niepodobna, jak mógł im duch zaprzeczenia tak pomieszać rozumy. Bo i cóż mówi ten ich Darwin? Człowiek i zwierzę jedno jest. Otóż jeżeli wziąć Chińczyka albo Murzyna, albo innego dzikiego człowieka i światłem wiary świętej go oświecić, stanie się jak każdy z nas. A czy zdołał kto uczynić to z prosięciem, szczenięciem albo innym zwierzęciem, które lubo 74 74 lubo (daw.) – chociaż. [przypis edytorski]
koło człowieka przebywa, w naturze zwierzęcej swojej pozostaje.
– Nie biją ich – rzekł urzędnik. – Cała rzecz w tym. Ja bym tam tak. Nie wierzysz, sto rózeg, nie wierzysz, jeszcze sto, i zaraz by ci świeczki w oczach stanęły.
– Pana dobrodzieja dużo bili – zwrócił się Adaś.
– Adam, wyrodne dziecko – zasyczał pan Bielecki – zakazuję ci. Ty nie myśl, żeś maturzysta. Ja, ojciec, ci mówię, że jeśli nie przeprosisz szanownego pana i gościa w tej chwili, to ja, ojciec, ciebie własnoręcznie, słyszysz, staropolskim zwyczajem. Ja człowiek starej daty i nie będę zważał na lata.
Adaś zerwał się blady.
– Niech ojciec nie próbuje – rzekł przez zęby.
– Co, co? – pienił się stary. – Jakim tonem do ojca? Przy obcych ludziach. O czasy, czasy. Kiedy Karpiński 75 75 Karpiński, Franciszek (1741–1825) – polski poeta epoki oświecenia, główny przedstawiciel nurtu sentymentalnego w polskiej liryce; autor m.in. pamiętnika pt. Historia mego wieku i ludzi, z którymi żyłem (1844). [przypis edytorski]
wracał ze szkół, ojciec, gdy wszedł do izby, chcąc się przekonać, czy syn bojaźń bożą, a szacunek dla rodziców zachował, w twarz go uderzył. I cóż uczynił szlachetny młodzieniec? Do ręki rodzicielskiej się nachylił i do ust ją podniósł. A dziś… Przeprosisz szanownego pana czy nie…
– Ale cóż tam znowu! – rzekł urzędnik. – Ja się nie gniewam. To, panie, młodość. Ale bo też prawa teraz. Ojciec powinien mieć prawo posłać na policję z kartką: tyle a tyle gorących a świeżych 76 76 gorących a świeżych – domyślnie: batów, razów. [przypis edytorski]
. I wsypaliby, i po wszystkim. A co do tego, czy ja bity nie był, to powiem wprost. Dużom był bity. Ja w seminarium i bursiem 77 77 w (…) bursiem się chował – konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; inaczej: w bursie się chowałem, tj. w internacie. [przypis edytorski]
się chował. To mogę powiedzieć, więcej niż trzysta razy bity byłem, nie byle jak. Z solą i podniesieniem bili. A ojciec Atanas łozy 78 78 łoza – długa gałązka, zwłaszcza wierzbowa, witka. [przypis edytorski]
miał w spirytusie maczane, giętkie a mocne. Bili, i Panu Bogu dziękuję, że bili, do końca życia wspominać nie przestanę. Nacierpiał się człowiek, ale rozumu nabrał, charakteru. Nas w bursie nie bardzo po główce gładzili. Mnie samego, za przeproszeniem, wszy mało nie zjadły… Bo zbytków nie było żadnych. To i człowiek nauczył się grosz i kawałek chleba szanować. A jakże, setnie mnie bili, za to znów ja nie komunista i wiary mojej świętej się nie wypieram, i rodziców szanuję. Ot, co.
Teraz zaczęła jęczeć pani Bielecka. Tyle nocy nie przespanych, tyle ofiar, tyle zgryzoty i czy jest jaka wdzięczność, jakie uszanowanie? Do ojca jak do równego. Z kułakami 79 79 kułak – pięść. [przypis edytorski]
na niego gotów by się rzucić. A matka? A matka? Czy jest wdzięczność dla matki, poszanowanie jakie! Matka, to także pewnie przesąd? Oj, mądrość, mądrość. Na to człowiek, sobie od ust odejmując, dziecko rodzone przez te szkoły pcha, aby on potem matkę własną z Darwinem porównał.
– Rózgi znieśli – rzekł urzędnik – i bicie. Człowiek młody jest, jak ten szczeniak – bez bicia zrozumieć nic nie może.
Kolacja miała się ku końcowi.
Adaś wstał.
– Rodzice siedzą! – krzyknął pan Bielecki. – Tu nie komuna 80 80 komuna (z łac. communis : wspólny) – grupa ludzi żyjących na zasadach wspólnoty majątkowej i razem pracujących; także: miejsce, w którym żyje taka wspólnota. [przypis edytorski]
, nie karczma, nie falanstera 81 81 falanstera – popr.: falanster , osiedle zamieszkiwane przez wspólnotę zwaną falangą, forma organizacji zaproponowana przez francuskiego socjalistę utopijnego Charles'a Fouriera (1772–1837) zamiast państwa; na falanster miały się składać obszary rolne, park, zabudowania gospodarcze i obszerny budynek, gdzie żyłoby i wspólnie pracowało półtora tysiąca osób obojga płci i wszystkich potrzebnych wspólnocie profesji. [przypis edytorski]
, to jest dom. Uczcij dary boże.
Читать дальше