Odcięci od swych armii i zamknięci w twierdzy magnaci poddali się woli księcia i ślubowali mu wierność, jedyny odszczepieniec, Iwan Śmiały, odmówił złożenia przysięgi poddańczej. Legenda głosi, że ów dumny wojownik został stracony, a jego głowę zatknięto na włócznię i wystawiono przed twierdzą.
Koronacja Fryderyka I odbyła się w kaplicy na Madanhoffie w 1544 roku. Korona zaprojektowana i wykonana przez Koronowa pozostała w posiadaniu rodziny Azimowów przez niemal 400 lat. Nosił ją przy koronacji Wilhelm IV w 1913 roku.
Po obaleniu dynastii Azimowów w roku 1925, koronę ogłoszono własnością narodu, jest obecnie wystawiona w Muzeum Narodowym w Madanhoffie, stolicy, która wyrosła wokół dawnej twierdzy.
Korona Azimowa, wykonana ze szczerego złota, inkrustowanego lapis-lazulą, jest zwieńczona olbrzymim rubinem. Podaje się, że rubin ten należał kiedyś do Iwana Śmiałego, którego majątek został zagarnięty przez Fryderyka.
Osadzony na rubinie dwugłowy orzeł jest godłem rodziny Azimowów. Kerenow wykonał go ze złota i pokrył emalią. Oczy orła zrobiono z dwukaratowych diamentów.
Jupiter skończył czytać i wrócił do stronicy z fotografią korony.
– To jest sposób dojścia do władzy – powiedział Pete. – Wymordować opozycję.
– Zagrabić biedakowi rubin i wetknąć go w swoją koronę, też piękne pociągnięcie – dodał Bob.
– W tamtych czasach się nie cackano – powiedział Jupiter.
– W 1925 było nie lepiej – Bob otworzył swój notes. – Odnalazłem Lapatię w encyklopedii. Wyobraźcie sobie, że wciąż istnieje.
– Żadna z wielkich potęg jej nie zagarnęła? – zdziwił się Jupiter.
– Nie. Nazywa się teraz Republiką Lapatii. Jej powierzchnia wynosi 120 kilometrów kwadratowych, ludność liczy około dwudziestu tysięcy i zajmuje się głównie produkcją sera. Republika utrzymuje stałą armię, w liczbie trzystu pięćdziesięciu żołnierzy, w tym trzydziestu pięciu generałów.
– Jeden generał na dziesięciu żołnierzy! – wykrzyknął Pete.
– Nie mogą się skarżyć na brak dowództwa – roześmiał się Jupe. – Co jeszcze?
– Krajem rządzi Zgromadzenie Narodowe, w którego skład wchodzi trzydziestu pięciu generałów i jeden reprezentant z każdego okręgu. Okręgów jest dziesięć, nietrudno się więc domyślić, jak przebiega w Zgromadzeniu głosowanie.
– Krajem rządzą generałowie – podsumował Jupiter.
– Wybierają także prezydenta – powiedział Bob.
– Ale co z Azimowami? – zapytał Pete.
– Właśnie! Nie istnieją. Powiedziałem, że w 1925 roku też się nie pieścili. Wilhelm IV, który, jak pamiętacie, nosił koronę ostatni, uznał, że skarbiec królewski ubożeje. Ożenił się ze swoja kuzynką, również z rodziny Azimowów. Lubiła biżuterię i suknie z Paryża. A każde z ich czworga dzieci miało swojego guwernera, powóz i konie. Król Wilhelm popadł w długi, obłożył więc podatkami cały ser wyprodukowany w lapatyjskich mleczarniach. To spowodowało ogólne niezadowolenie i generałowie zobaczyli w tym swoją szansę. Odczekali do dnia królewskich urodzin, kiedy wszyscy Azimowie zebrali się w stolicy. Wtedy wzięli pałac szturmem i zdetronizowali Wilhelma.
– Co stało się potem? – zapytał Jupiter.
– Prawdopodobnie to samo, co z Iwanem Śmiałym. Oficjalny komunikat jednak głosił, że Jego Wysokość oszalał i wyskoczył z balkonu.
– Zrzucili go! – wykrzyknął Pete ze zgrozą.
– Na to wygląda – zgodził się Bob. – Reszta rodziny popadła w taką rozpacz, że odebrali sobie życie, każdy na inny sposób. Królowa jakoby się otruła.
– Chyba nie chcesz powiedzieć, że ludzie w to uwierzyli? – wtrącił Pete.
– Kto by się spierał, mając generałów u władzy? – odparł Bob.
– Poza tym generałowie natychmiast znieśli opodatkowanie sera, przez co pozyskali społeczeństwo. Pałac królewski zamieniono w muzeum, a klejnoty korony stały się własnością narodu.
– Tylko że nikt nie mógł ich nosić – powiedział Jupiter. – Fantastyczna historia. Choć może nie aż tak fantastyczna, bo przecież podatek na herbatę wydatnie się przyczynił do wybuchu naszej, amerykańskiej rewolucji. Tak więc żaden z Azimowów nie przetrwał?
– Sprawdzę to jeszcze w bibliotece – odpowiedział Bob. – Według encyklopedii, po zabiciu się Wilhelma, dynastia wymarła.
Jupe zaczął zastanawiać się głośno:
– Tom Dobson twierdzi, że jego dziadek pochodzi z Ukrainy. Przypuśćmy, że się myli. Garncarz jest chyba ogromnie przywiązany do orła Azimowów. Zastanawiam się, czy nie ma jakichś powiązań z królewską rodziną?
– Albo z generałami – uzupełnił Bob.
Pete zadrżał.
– Całe rodziny nie popełniają zbiorowych samobójstw. Pamiętacie, co się stało z Romanowymi w Rosji?
– Zostali zmasakrowani – powiedział Jupiter.
– Właśnie. I jeśli garncarz maczał w tym palce, nie mam ochoty poznawać go bliżej.
Rozdział 8. Worthington przychodzi z pomocą
– Jestem pewien – mówił Jupiter – że niezależnie od tego, jaka była przeszłość garncarza, Tom Dobson i jego matka wiedzą o nim tylko tyle, że robi piękną ceramikę i że teraz zaginął. Wiedzą też, że w jego kuchni pojawiły się płonące ślady stóp. Pani Dobson jest całkowicie załamana, a o Tomie też trudno powiedzieć, żeby był szczęśliwy. Zaproponowałem mu, że jeden z Trzech Detektywów spędzi z nimi noc. Poczują się wtedy bezpieczniej, a gdyby coś zaszło, jeden z nas będzie na miejscu. Jest pewna linia dochodzenia, po której chciałbym pójść z Bobem. Pete, czy mógłbyś zatelefonować do twojej mamy i…
– Tylko nie ja! – krzyknął Pete. – Słuchaj, Jupe, ktoś może spalić cały dom tymi gorejącymi śladami! Okna na piętrze są okropnie wysoko. Jakby przyszło przez nie wyskakiwać, można by się już nie pozbierać.
– Nie będziesz tam sam – przypomniał mu Jupiter.
– Król Wilhelm też nie był sam.
– No, skoro nie chcesz, to nie. Miałem jednak nadzieję…
Pete spojrzał na niego spode łba.
– Och, już dobrze! Zrobię to. Zawsze mnie się dostają najgorsze zadania. – Złapał słuchawkę i nakręcił swój numer. – Mamo? Jestem u Jupitera. Czy mogę zostać u niego na noc?
Chłopcy czekali.
– Tak, na całą noc – powiedział Pete do telefonu. – Szukamy medalionu, tego, który garncarz zawsze nosił.
Ze słuchawki popłynął szmer zatroskanego głosu.
– Jupe mówi, że jego ciocia się zgadza – powiedział Pete i po chwili dodał: – Tak, wrócę do domu wcześnie rano. Tak, wiem, że mam jutro skosić trawę. Dobrze, mamo. Dzięki. Do zobaczenia.
– Pięknie – skomentował Bob.
– I zgodnie z prawdą – dodał Jupiter. – Szukamy medalionu. Tego na szyi garncarza.
Następnie, zgodnie z życzeniem Jupe'a, Bob zatelefonował do swojej mamy i poprosił o pozwolenie na zjedzenie kolacji u Jonesów.
– Jupiter! – dobiegło z dworu wołanie cioci Matyldy. – Gdzie jesteś. Jupiterze?!
– W samą porę! – wykrzyknął Jupe i wszyscy trzej przeczołgali się przez Tunel Drugi. Otrzepali się z kurzu i wyszli zza stert otaczających pracownię Jupe'a. Ciocia Matylda stała obok biura.
– Za nic nie mogę zrozumieć, co wy robicie tyle czasu w tej pracowni! – wykrzyknęła. – Jupiterze, kolacja gotowa.
– Ciociu, czy Pete i Bob mogą zostać i…
– Tak, mogą zjeść z nami. Są tylko naleśniki z kiełbasą, ale starczy dla wszystkich.
Pete i Bob podziękowali za zaproszenie.
– Dajcie znać rodzicom – przykazała ciocia Matylda. – Możecie zatelefonować z biura. Zamknijcie potem drzwi na klucz. Za pięć minut chcę was widzieć przy stole.
Читать дальше