We wzroku Rhysa wyczytała niekłamany podziw.
– Moim zdaniem Kate da się nabrać. A jak ona da się nabrać, inni to już małe piwo!
Wybuchnęli śmiechem, lecz nagle Thea spostrzegła, jak on poważnieje i przygląda jej się dziwnym wzrokiem. Śmiech zamarł jej na ustach.
– Chyba nie mówiłeś tego wszystkiego serio?
Rhys ocknął się z zapatrzenia.
– Nie, coś ty – zapewnił. – Jak mógłbym cię prosić o coś podobnego? Czekaj, naleję ci jeszcze.
Powinna była zaprotestować, gdyż chyba wypiła już wystarczająco dużo. Pewnie to przez alkohol wciąż siedziała z zupełnie obcym człowiekiem przy stoliku, żartując sobie w podobny sposób.
W milczeniu sączyli retsinę, zastanawiając się nad tym zwariowanym pomysłem. Musieliby naprawdę upaść na głowę, zadając sobie tyle trudu tylko po to, by uniknąć nieznośnych uwag osoby, która nic dla nich nie znaczyła.
– Byłoby strasznie głupio, gdyby się wydało, że tylko udajemy – mruknęła Thea, jakby kontynuując na głos rozmowę prowadzoną w myślach.
– Pewnie, ale inaczej trzeba będzie spędzić cale wakacje, kombinując, jak się wykręcić od kolejnego wspólnego obiadu.
– I jak wytłumaczyć, czemu nie mam faceta – dodała ponuro.
Znowu zapadła cisza.
– Naprawdę sądzisz, że dałoby się ich nabrać? – spytała Thea.
– Czemu miałoby się nie udać?
– Musielibyśmy udawać zakochanych.
– No, musielibyśmy.
Spojrzeli na siebie i jednocześnie odwrócili wzrok.
– Właściwie nie jest to chyba aż taki wielki problem – rzekła, starając się przekonać samą siebie. – Nawet gdybyśmy naprawdę byli parą, nie całowalibyśmy się namiętnie przy wszystkich.
– Pewnie, że nie. – Odchrząknął. – Ale od czasu do czasu musiałbym cię objąć albo coś. Nie masz nic przeciw temu?
Thea wzruszyła ramionami, by ukryć nagły dreszcz.
– Jakoś to zniosę – rzuciła z udawaną nonszalancją. Nie, nie miała nic przeciw temu. Nawet była za.
– To co robimy?
– Jeśli jesteś zdecydowany, to ja też.
– Na pewno?
– Tak. W końcu to niewinne łgarstwo, nawet jeśli się wyda, nikomu nie będzie przykro. Chyba, że jest jakaś dziewczyna…? – zawiesiła głos.
– Nie, nie ma. A czy jest jakiś facet, który może się znienacka zjawić i zrobić scenę zazdrości?
Próbowała sobie wyobrazić Harry’ego, który mierzy Rhysa wściekłym spojrzeniem, widząc w nim rywala. Nie udało jej się. Harry w ogóle nie okazywał zazdrości o nią.
– Nie, nie zrobi tego. Rhys milczał przez chwilę.
– Czyli jednak masz chłopaka?
– Nie jestem pewna.
– Jak możesz nie być pewna? – spytał z niebotycznym zdumieniem.
Westchnęła, machinalnie powiodła palcem wzdłuż brzegu pustej już szklaneczki.
– Spotkałam Harry’ego rok temu i zakochałam się z miejsca. Mężczyzna jak marzenie. Niesamowicie przystojny, czarujący, bardzo modny, a do tego bezgranicznie wprost uczciwy i szczery. Opowiedział mi o tym, jak zerwał z poprzednią dziewczyną i jak wciąż czuje się z nią związany. Isabelle stanowi moje zupełne przeciwieństwo.
– Spotkałaś ją?
– Nie, ale wystarczająco często o niej słyszałam. Jest drobna i śliczna, ma stresującą pracę w wielkiej korporacji, co zresztą wcale jej dobrze nie robi, bo i tak jest kompletną neurotyczką. – Uśmiechnęła się krzywo. – Oczywiście Harry tak nie mówi, to moja diagnoza.
– Przy takiej osobie jak ty musiał więc odczuć ulgę – stwierdził Rhys, starannie dobierając słowa.
– Faktycznie, na samym początku powiedział mi coś podobnego, lecz podejrzewam, że tak naprawdę wydaję mu się trochę nudna po tych wszystkich scenach i histeriach, które serwowała mu Isabelle. Rozstali się w przyjaźni, obiecując sobie w razie potrzeby wzajemną pomoc, z czego ona cały czas korzysta. Gdy tylko ma jakieś problemy, dzwoni do Harry’ego, a on rzuca wszystko i leci ją ratować. – Wbiła wzrok w blat stołu.
– Na pewno nie jest to dla ciebie łatwe. Wzruszyła ramionami.
– Nie, ale co zrobić? Oni się przyjaźnią, więc Harry chce być w porządku wobec niej.
– Przede wszystkim powinien być w porządku wobec ciebie – zawyrokował stanowczo.
Zaskoczona, uniosła głowę.
– Jakbym słyszała Nell! – Westchnęła, znowu się zgarbiła. – Sama już nie wiem… Chyba wystarczało mi, że zawsze wracał i zapewniał mnie o swoim uczuciu. Dawałam się przekonać, bo chciałam w to wierzyć.
– Co się więc stało, że przestałaś być pewna, czy jesteście parą? – spytał ostrożnie.
– Mieliśmy jechać razem na wakacje, wyszukałam taki uroczy domek w Prowansji… Na miesiąc przed wyjazdem Harry zaczął mówić o przełożeniu go na inny termin. Co się stało? Otóż Isabelle miała mieć operację stopy. Nic poważnego, lecz zażądała, by podczas jej rekonwalescencji Harry podlewał jej kwiatki, karmił kotka, robił jej herbatkę i generalnie tańczył wokół niej. – Wydęła policzki i głośno wypuściła powietrze, dając ujście frustracji. – Przepraszam, nie chciałam być złośliwa. Na pewno nie zaplanowała sobie tej operacji specjalnie w terminie naszego wyjazdu. Mimo to była to kropla, która przepełniła czarę.
– Kazałaś Harry’emu wybrać między wami?
– Mniej więcej.
Wolałaby nie przypominać sobie tamtego koszmarnego dnia. Była śmiertelnie zdenerwowana czekającą ją rozmową. Miała wrażenie, że własnymi rękami niszczyła swoją jedyną szansę na prawdziwe szczęście.
– Harry powiedział, że jest nieustannie rozdarty między nami, czuje się winny oraz przytłoczony sytuacją. Zaproponowałam mu więc czas do namysłu. Przystał na to.
– I?
– I z tego, co wiem, nadal się zastanawia.
– A ty jesteś w tym czasie zawieszona w próżni, nie wiedząc właściwie, czy masz faceta, czy nie?
Usłyszawszy w jego głosie ostry ton, zerknęła na Rhysa ze zdziwieniem. Wyglądał, jakby był zły. Ale o co? Przecież ta cała sytuacja nie dotyczyła go w najmniejszym stopniu.
– Cóż, nie mogę go poganiać. Nie pojechałam więc do Prowansji, za to moja siostra wysłała mnie ze swoją córką na Kretę. No i jestem!
– Przykro mi, że wakacje nie ułożyły się po twojej myśli, ale ze względu na siebie jestem ogromnie zadowolony, że jednak trafiłaś tutaj.
Zrobiło jej się przyjemnie ciepło w środku.
– Nie tyle ja, co Clara.
– Ty też. Jeszcze cieplej.
– Ja też się cieszę z przyjazdu. – Objęła gestem malownicze domki, kolorowe kwiaty w doniczkach, Greków o spalonych słońcem twarzach i, zupełnie bezwiednie, swego towarzysza. – Bardzo mi się tu podoba.
– Wiesz, dobrze, że powiedziałaś mi o Harrym. To ułatwia sprawę.
– Nie rozumiem.
– Bo dzięki niemu nie istnieje niebezpieczeństwo… No, żadne z nas nie weźmie naszego udawania… na poważnie – wyjaśnił nieco niezdarnie, jakby nie był pewien jej reakcji.
– Ach, o to ci chodzi. Nie, skąd! – zapewniła z żarem. – Nie ma żadnego niebezpieczeństwa.
– W takim razie przypieczętujemy umowę. – Z uśmiechem wyciągnął dłoń.
Thea zawahała się. Wolałaby go nie dotykać, nawet w tak prosty i zwyczajny sposób. Bała się, że nie będzie miała ochoty go puścić… Nie miała jednak wyjścia, jeśli nie chciała wyjść na idiotkę. Szybko podała mu rękę i ku zaskoczeniu Rhysa cofnęła ją, nim zdążył ją uścisnąć.
Sięgnął po swoją szklaneczkę i wzniósł toast:
– Za szczęśliwe udawanie!
Napili się. Nagle Thea ściągnęła brwi.
Читать дальше