Usiadła, nie odrywając od niego wzroku. Dojrzał, zmężniał i mimo swoich trzydziestu czterech lat miał już lekko srebrzyste skronie oraz znękany wyraz twarzy człowieka uginającego się pod brzemieniem trosk.
Przyjrzał jej się, marszcząc brwi.
– Czy my się przypadkiem nie znamy?
– Spotkaliśmy się kiedyś. Dawno temu.
– Proszę mi wybaczyć… Zaraz sobie przypomnę.
– Tak, wszyscy się zmieniamy – stwierdziła filozoficznym tonem. – Dwanaście lat to bardzo dużo.
– Dwanaście? Panno najświętsza! Joanna!
– No, nareszcie! – Zaśmiała się, ponieważ już na tyle otrząsnęła się z zaskoczenia, że potrafiła docenić śmieszne strony sytuacji. – Nie było to zbyt taktowne z twojej strony!
Gustavo zarumienił się, a ona przypomniała sobie, jak bardzo potrafił być wrażliwy, wręcz nieśmiały, i ta cecha wydała jej się tyleż dziwna, co ujmująca u człowieka o tak wysokiej pozycji społecznej.
– Wybacz, nie chciałem. Ogromnie miło znowu cię widzieć. Ale co tutaj robisz? Czyżbyś przyjechała w związku z tym odkryciem? – Wskazał w stronę wykopalisk.
– Tak, zostałam archeologiem.
Wyciągnął rękę, by pomóc jej się podnieść. Jego dłoń była dokładnie taka, jak Joanna zapamiętała – szczupła, lecz mocna.
– Bardzo tego chciałaś, doskonale pamiętam, jak mi o tym mówiłaś.
– Wiem, zadręczałam cię gadaniem o historii i…
– Wcale nie! Słuchałem tego z największą przyjemnością. Opowiadałaś z takim zapałem, oczy ci błyszczały… Czyli osiągnęłaś swój cel i pracujesz w ekipie pani Manton, która, jak mnie zapewnia Carlo, jest wybitną specjalistką, jedną z najlepszych. Z czego się śmiejesz?
– Muszę podziękować Carlowi za tak pochlebną opinię.
– Jak to? Nie chcesz chyba powiedzieć… Spojrzała na niego z rozbawieniem.
– Może chcę.
– To ty jesteś panią Manton?
– Przyznaję się do winy.
– Wybacz, nie przyszło mi to do głowy, ponieważ podobną reputację zyskuje się na ogół w późniejszym wieku.
– Cóż, jestem młoda, ale i tak najlepsza – skwitowała ze śmiechem.
– Nie wątpię. A teraz wracajmy do domu, tam będzie chłodniej. – Zapraszającym gestem wskazał stojący opodal samochód, którego Joanna dotąd nie zauważyła.
Podczas drogi zdołała pozbierać się do końca. Choć nadal ogromnie atrakcyjny, Gustavo nie był już tym młodzieńcem z jej snów, którego wizerunek hołubiła W sercu mimo upływu lat. Tak, teraz mogła czuć się przy nim zupełnie bezpiecznie, nic jej nie groziło.
– Czy Carlo cię uprzedził, że cała moja ekipa zamieszkała w pałacu? – zagadnęła.
– Tak, wspomniał mi o tym przez telefon.
– Nie przeszkadza ci taki najazd? – Gdy zaprzeczył, dodała: – Chodziło nam o to, by mieć jak najbliżej do pracy. W środku dnia wysyłam wszystkich z powrotem na lunch i sjestę.
– Sama też musisz coś jeść. Zapraszam do mojego gabinetu, zjemy razem i opowiemy sobie o wszystkim, co działo się przez te lata.
Gdy jednak przyjechali na miejsce, Carlo porwał ich od razu do jadalni, gdzie podano lunch pracownikom Joanny. Gustavo zachował się jak idealny gospodarz, w ciągu następnej godziny zdołał porozmawiać z każdym, traktując wszystkich z szacunkiem i uwagą. Joanna wiedziała, że to po prostu część wychowania, jakie odebrał. Jego zachowanie, choć świadczyło wyłącznie o nienagannych manierach, urzekło wszystkich, zwłaszcza należące do ekipy kobiety.
Młodziutka Claire, świeżo po college'u, gapiła się na niego z iście cielęcym zachwytem. Rudowłosa Lily, antropolog, która zakochiwała się w dziesięć minut i odkochiwała w pięć, wyglądała na zadurzoną po uszy. Nawet niska i poważna Sally, szorstka i burkliwa, chyba że siedziała z nosem w komputerze, nie potrafiła oderwać wzroku od włoskiego księcia, więc w końcu i Joanna spojrzała na niego ich oczami, zapominając o przeszłości. I w pełni zrozumiała ich reakcję.
Kiedy się w nim zakochała, był jeszcze bardzo młody. Po upływie lat stał się mężczyzną w kwiecie wieku. Przedtem był zbyt smukły, może nawet zbyt chudy, zbyt chłopięcy, teraz wyraźnie zmężniał.
– Czy ktoś może wie, gdzie jest moja córka? – spytał w pewnym momencie, rozglądając się dookoła.
– Pewnie z moim synem – odparła Joanna. – Świetnie się dogadują.
– Masz syna? Ile ma lat?
– Dziesięć.
– Czy twój mąż też przyjechał?
– Nie, rozwiedliśmy się przed dwoma laty.
– Joanno, naprawdę musimy porozmawiać. Chcę wiedzieć o wszystkim, co się wydarzyło.
– Ja też. O, jest Billy. I Renata.
Uważnie obserwowała jego reakcję. Natychmiast obrócił się ku drzwiom, na jego twarzy malował się uśmiech. Przez ułamek sekundy jego córka odpowiedziała podobnym uśmiechem, po czym spochmurniała, co stanowiło wyraźny dowód, że jej niechęć do ojca nie płynie z głębi serca. Gustavo podszedł i uściskał ją, co przyjęła niemal obojętnie.
– To Billy, mój syn – przedstawiła Joanna, zbliżywszy się do nich. – Kochanie, to jest książę Gustavo.
– Dla ciebie po prostu Gustavo – rzekł, wyciągając dłoń do chłopca.
Billy przywitał się grzecznie, lecz ku konsternacji Joanny zachowywał się bardzo chłodno, co książę chyba też zauważył.
– Szefowo, jakie konkretnie masz dla nas plany na dzisiejsze popołudnie? – spytał Hal, prawa ręka Joanny.
– Ja mam dla państwa plany, jeśli można – wtrącił gładko Gustavo. – Chciałem zaprosić wszystkich obecnych na kolację. Stroje dowolne – dodał, podchwytując spłoszone spojrzenie Hala. – A teraz proszę mi wybaczyć.
Dotknął ramienia córki, bez słowa dając znak, by poszła razem z nim, lecz ona odwróciła się plecami. Patrzył na nią przez chwilę, zaś Joannie zdawało się, że oddałby wszystko za jeden uśmiech córki. Kiedy to nie nastąpiło, wyszedł.
Wieczorem Joanna wzięła długą kąpiel, potem włożyła szkarłatną jedwabną bluzkę, spodnie z czarnego aksamitu, wpięła w uszy złote kolczyki, rozczesała włosy sięgające teraz ramion. Gdy wyszła na korytarz, dołączyły do niej Lily i Claire, które dzieliły pokój. Zwłaszcza Lily wiele sobie obiecywała po tym wieczorze, na co wskazywała głęboko wycięta sukienka.
– Co za towar! – Entuzjazmowała się. – Pierwsza klasa! Co za oczy! Co za mięśnie! Ach, mieć takiego!
– Czy ty zawsze musisz myśleć o jednym? – zganiła ją Sally, wyłaniając się z sąsiedniego korytarza razem z Halem.
– Słuchaj, jako antropolog mam tyle do czynienia z martwymi facetami, że w porównaniu z nimi każdy żywy jawi mi się jako cud natury.
– Ja jestem jak najbardziej żywy – zadeklarował natychmiast Hal, który od niepamiętnych czasów nie tracił nadziei na zdobycie Lily. W odpowiedzi usłyszał tylko:
– Waruj!
I Hal potulnie położył uszy po sobie.
– A co się stało z żoną księcia? – zaciekawiła się Sally.
– Rozwiedli się – wyjaśniła ściszonym głosem Joanna. -Oczywiście nie należy o tym wspominać
– Nie pisnę ani słowa, przecież jestem niezwykle dyskretna – zadeklarowała Lily, zresztą mijając się z prawdą.
– Swoją drogą, czy ona upadła na głowę? Mieć takiego i nie trzymać się go pazurami przez resztę życia?
– Czy możemy zmienić temat? – spytała Joanna.
– Może on wcale nie jest taki wspaniały, na jakiego wygląda – podsunęła Claire. – Kto wie, czy nie ma paskudnego charakteru? Lily tylko prychnęła.
– Nawet z paskudnym charakterem byłby seksowny jak diabli.
Читать дальше