Jude Deveraux - Słoneczko

Здесь есть возможность читать онлайн «Jude Deveraux - Słoneczko» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Słoneczko: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Słoneczko»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Walka o władzę, przygody, namiętności i… może miłość?
Na imię jej Aria. Jest piękną lecz arogancką sukcesorką tronu małego królestwa w Europie. Po burzy, jaką rozpętali spiskowcy w jej kraju, Aria przeżywa prawdziwą burzę u wybrzeży Florydy, z której ratuje ją dzielny porucznik marynarki Stanów Zjednoczonych, J.T.Montgomery.
Porucznik Montgomery nie może nie zauważyć urody Arii, ale czy pod maską godności, chłodu i dobrych manier dostrzeże kobietę zdolną do wielkich namiętności? A ona? Na co się zdecyduje, gdy przyjdzie jej wybierać pomiędzy koroną a mężczyzną, którego zesłał jej los?

Słoneczko — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Słoneczko», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dopalił papierosa, zdeptał niedopałek i uśmiechnął się na wspomnienie dnia spędzonego z Arią w winnicy. Wtedy nie była księżniczką, tylko jego dziewczyną. Był z niej dumny. Patrzył na twarze ludzi, początkowo widział, jak nieufnie się do niej odnoszą, ale potem zobaczył też, jak bardzo ją lubią. Właśnie lubią, w staroświecki sposób, nie dlatego że to ich obowiązek, lecz dlatego, że Aria jest sympatyczna, wesoła i interesuje się ich życiem.

Tego wieczoru było mu bardzo, bardzo trudno się z nią rozstać. Naturalnym zakończeniem dnia byłoby iść z nią do łóżka, tak jak powinien zrobić prawdziwy mąż. Wiedział jednak, że nie wolno mu Arii dotykać, bo jest tylko pożyczona i będzie musiał ją oddać.

Od tej pory trzymał się na dystans. Starał się o niej zapomnieć i miał nadzieję, że również ona go zapomni. Za każdym razem, gdy widział ją z tym hrabciem, coś ściskało go w piersi, ale się nie wtrącał. Musiał jednak przyznać, że część plotek, które go doleciały, sprawiła mu niewysłowioną przyjemność. Aria przeszła przez tłum i poczęstowała się chlebem upieczonym przez wieśniaczkę, a potem z wdzięczności przesłała jej stadko kur. J.T. wątpił, czy Aria zdaje sobie sprawę z tego, jak takie zachowania przysparzają popularności wśród ludu.

Udawało mu się wytrwać w postanowieniu, choć czasem tracił panowanie nad sobą. Jakże podobała mu się Aria na placu ćwiczeń wojskowych, gdy zagroziła strażnikowi. Zupełnie jakby była wodzem na miarę Kowana. A potem ten wspaniały atak zazdrości o Genę! To kobieta, a nie następczyni tronu popędziła w gniewie do konia. Że też później musiał spokojnie patrzeć, jak porywa mu ją sprzed nosa ten nadęty hrabcio. Tępak nie pojmował, że to, co Aria robi poza oficjalnym harmonogramem zajęć, jest o niebo ważniejsze od herbatek z tłustymi arystokratkami. J.T. miał ochotę rozgnieść tego afektowanego gnojka. Kapitan straży położył mu dłoń na ramieniu dosłownie w ostatniej chwili.

I w końcu stało się najgorsze ze wszystkiego, co mogło się stać: znowu się z nią kochał. Nie długo, bez pośpiechu, przez całą noc, tak jak mu się marzyło. Uległszy wreszcie pragnieniu, które musiał tłumić za każdym razem, gdy ją widział, po prostu rzucił się na nią. A ona odpowiedziała tą samą namiętnością co poprzednio.

Musiał z tym skończyć! Trzymać ręce z dala od Arii i skupić się na zadaniu, które należało wykonać. Strażnikom zalecił szczególną czujność, wyczuwał bowiem, że w najbliższych dniach szykuje się następny zamach na życie następczyni tronu. Był pewien, że tym razem sprawca zostanie ujęty. Natychmiast po tym zamierzał wrócić do Stanów.

Zamknął oczy, wciągnął w nozdrza zapach sosen i kwiatów. Wyobraził sobie morze. Ożeni się z jakąś milą dziewczyną, która lubi morze, osiądzie w Warbrooke, będzie pracować w rodzinnej stoczni i wychowywać gromadkę dzieciaków. Chciał mieć zupełnie zwyczajne życie, nic szczególnego. Nie rządzić żadnym królestwem. Nie mieć złotego tronu. Nie mieć korony. Nie śmiać się z żartów pięknej księżniczki.

– Cholera jasna! – zaklął na głos. Pomyślał, żeby zbudzić Franka i porozmawiać z nim o jakimś projekcie albo jeszcze lepiej od razu wziąć się do przeróbki starych silników samochodowych. Nigdy nie widział ludzi, którzy wiedzieli o konserwacji maszyn tak mało jak Lankończycy. Stanowczo potrzeba tu było kilku szkól zawodowych, żeby młodzi ludzie mogli się dowiedzieć, jak dbać o sprzęt. Dlaczego właściwie w tym kraju nie ma przyzwoitej uczelni rolniczej? I dlaczego dziewczęta nie uczą się na sekretarki i pielęgniarki?

Przerwał ten potok myśli; wziął głęboki oddech. Nie jemu martwić się o Lankonię. Za parę tygodni już go tu nie będzie, a to, co zrobią król Julian i królowa Aria, nic go nie obchodzi.

Mijając garaż, zauważył, że wszystkie światła się palą. Usłyszał dudniący, gniewny głos Franka Taggerta:

– Mówiłem: klucz francuski, a nie kombinerki.

– Skąd mam wiedzieć, które jest które? – J.T. usłyszał niemniej rozzłoszczony głos Geny. – Jestem księżniczką, a nie mechanikiem samochodowym.

– Właśnie widzę, że do niczego się nie nadajesz. To jest klucz francuski. Ojej, żabko, nie plącz.

J.T. roześmiał się w mroku i pomyślał, że lepiej tym dwojgu nie przeszkadzać. Wyglądało na to, że Geną poszłaby za Frankiem na koniec świata. Jutro pewnie będzie się zastanawiać, co widziała w takim staruchu jak on, J.T.

Z uśmiechem wrócił do swej opustoszałej, smutnej sypialni. Przynajmniej ktoś gdzieś był szczęśliwy.

21

Aria wolno wysiadła z samochodu, który zatrzymał się przed domkiem myśliwskim dziadka. Zmierzchało, była zmęczona całodziennymi rozmowami z Amerykanami, ale bardzo zależało jej na spotkaniu z dziadkiem. Miała za sobą potworną orkę. Bez końca targowała się o cenę wanadu. Julian nalegał, żeby spokojnie usiadła i pozwoliła mu poprowadzić negocjacje, ale Aria szybko zorientowała się, że wcale nie jest bardziej kompetentny od niej. Nierozważnie zaproponowała, żeby włączyć do spotkania porucznika Montgomery’ego, ale Julian spojrzał na nią morderczym wzrokiem, więc zamilkła.

Po dwóch godzinach Julian wydawał się zadowolony, lecz Arii jeszcze sporo do tego brakowało. Posiała po porucznika Montgomery’ego. Zjawił się w przepoconym podkoszulku i na widok umowy proponowanej przez Amerykanów parsknął śmiechem. W pół godziny później sprzedał połowę wymienionej tam ilości wanadu za podwójną cenę.

– Resztę będziemy negocjować później – powiedział. Ku niedowierzaniu Arii Amerykanie sprawiali wrażenie uszczęśliwionych interesem i bardzo zadowolonych z J.T. Za to bardzo pogardliwie spoglądali na Juliana. Aria niczego z tego nie rozumiała, sądziła bowiem, że Amerykanie powinni woleć Juliana.

Po spotkaniu chciała porozmawiać z J.T., on jednak się wymówił – twierdził, że musi wracać do swoich silników. Poczuła się odrzucona, a co najgorsze opuszczona. Przez resztę dnia skwapliwie wypełniała obowiązki, ale sercem była gdzie indziej. O czwartej po południu poleciła swojej pani sekretarz zatelefonować do króla i zapowiedzieć odwiedziny wnuczki.

Lady Werta omal nie umarła, gdy usłyszała o planowanej wizycie, ale Arii coraz lepiej wychodziło ignorowanie humorów damy dworu.

Pojechała więc na wieś i oto Ned otwierał przed nią drzwi.

– Jest w ogrodzie, wasza wysokość – powiedział z ukłonem. – Przygotowałem dla waszej wysokości kolację i kazałem podać do ogrodu. Jego Królewska Mość zabronił komukolwiek przeszkadzać podczas posiłku.

– Dobrze – powiedziała i wyminęła Neda. Bardzo chciała jak najszybciej zobaczyć dziadka. Stał pod wielkim wiązem i czekał na nią z otwartymi ramionami. Świat widział w nim króla, ale ona zawsze tylko dziadka, który trzymał ją na kolanach i opowiadał bajki. Dla matki i reszty świata musiała być księżniczką, dla dziadka mogła być małą dziewczynką.

Przytulił ją mocno do swego potężnego, masywnego ciała i pierwszy raz od dłuższego czasu poczuła się bezpieczna, chroniona. Łzy cisnęły jej się do oczu. Jeszcze parę miesięcy temu nie zdarzało się, by płakała, teraz miała wrażenie, że płacze prawie bez przerwy.

Dziadek odsunął ją na odległość ramienia i bacznie się jej przyjrzał.

– Usiądź i zjedz coś – powiedział szorstko. – Ned przygotował dla nas tyle, że moglibyśmy nakarmić całą armię Rowana. Dobrze, że przyjechałaś. Najwyższy czas.

Aria uśmiechnęła się wątle, jak człowiek, który coś zawinił. Nagle wydało jej się, że stała się znowu małą dziewczynką, zwłaszcza że zobaczyła talerz ciasteczek czekoladowych, które upiekł dla niej Ned, tak samo jak piekł je całe życie. Ale apetytu nie miała.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Słoneczko»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Słoneczko» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Słoneczko»

Обсуждение, отзывы о книге «Słoneczko» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x