Przyglądał się jej długo.
Potem, gdy nadal bez słów błagała, by się nie gniewał, przyciągnął ją do siebie bliżej i wargami dotknął jej ust.
Za tym właśnie tęskniła, o tym śniła, o to się modliła, od chwili kiedy ją pocałował po raz pierwszy.
Jej serce zabiło żywiej, znów poczuła magnetyczne fale łączące ich oboje.
Przyciągnął ją do siebie bliżej, pocałunek stał się bardziej władczy, bardziej zniewalający.
Narastała w niej znana już ekstaza, usłyszała muzykę dobiegającą prosto z głębi serca. Wiedziała, że to miłość, miłość, która jest sensem życia!
Gdyby miała teraz umrzeć, nie żałowałaby niczego, ponieważ poznała i zakosztowała niebiańskiego szczęścia.
Hrabia Lavenham całował ją dotąd, aż znów poczuła, że wznoszą się na szczyty pokrytych śniegiem gór i nie pozostało już na całym świecie nic oprócz miłości.
Po długim czasie, który wydał jej się chwilą zaledwie, hrabia uniósł głowę.
– Kocham pana! – Ilonka bezładnie wyrzucała z siebie słowa. – Jak pocałunek może być takim… cudem, jeśli pan mnie nie kocha?
Hrabia Lavenham nie odpowiedział, lecz pocałował ją znów.
Potem – zdawało się, że życie całe minęło przez tę chwilę – spojrzał jej w oczy płonące jak gwiazdy, na jej wargi czerwone od jego pocałunków i twarz rozjaśnioną wewnętrznym blaskiem.
W oczach dziewczyny lśniła miłość.
– Nie chciałem, żeby dziś do tego doszło – powiedział.
– Wiem… jednak… pocałował mnie pan… Nic więcej się nie liczy… nawet lord Marlowe – przy ostatnim słowie głos jej zadrżał lekko.
– Niestety, ten człowiek w dalszym ciągu stanowi zagrożenie – rzekł hrabia Lavenham – i jak już powiedziałem, ktoś powinien się tobą zaopiekować.
Wedle wszelkich znaków na niebie i na ziemi, powinienem to być ja!
– Bardzo bym tego chciała… ale czy to możliwe?
– Twoje potknięcia będą cię prześladować.
Musisz się spodziewać, że zostaniesz za nie ukarana.
Ilonka wstrzymała oddech. Lekko przestraszona słowami hrabiego, przysunęła się do niego bliżej.
– Jak będę… ukarana?
– Ponieważ lord Marlowe, a może także inni panowie z mojego przyjęcia niechybnie cię rozpoznają, będziesz musiała wyjechać.
Ilonka zmartwiała.
– Jakim sposobem… i dokąd miałabym jechać?
– Jeżeli mam się tobą opiekować, musisz wyjechać ze mną.
Ilonka patrzyła pytająco, nie rozumiejąc sensu jego słów.
Nagle przebiegło jej przez myśl, że ponawia swą propozycję, którą po raz pierwszy uczynił jej w swoim domu.
– Tak – uśmiechnął się hrabia Lavenham – oferuję ci swoją protekcję, lecz tym razem na znacznie trwalszych podstawach – jako mojej żonie!
Ilonka była pewna, że się przesłyszała.
– Czy pan… prosi… mnie o rękę?
– A cóż innego mogę począć? Skompromitowałem cię, umieszczając w sypialni przyległej do mojej, a w dodatku niosłem do łóżka, ubraną tylko w nocną koszulkę.
Ilonka krzyknęła z cicha, na policzkach wykwitł jej rumieniec. Ukryła twarz na ramieniu hrabiego.
– Nie chciałam, żeby tak się stało… – wyszeptała.
– Ale ja chciałem! – rzekł hrabia. – Chciałem ciebie, chciałem, żebyś była moja.
Ilonka uniosła głowę i spojrzała na niego zdumiona.
– Właśnie zrozumiałam… dlatego pan kazał zmienić sypialnię.
– Oczywiście, że tak.
Przytulił ją mocniej.
– Och, moja kochana, zachowywałaś się tak beztrosko, że aż się o ciebie bałem. Przewidywałem, co może ci się przydarzyć.
– I… mimo wszystko jest pan gotów mnie poślubić?
– Kocham cię!
Ilonce zbrakło tchu.
– Kocha mnie pan…? Prawdziwie mnie pan kocha?
– Całym sercem.
– Trudno mi uwierzyć… Ja pana kocham nad życie… ale nigdy nie myślałam, że pan mógłby pokochać mnie…
– Dużo czasu mi zajmie przekonywanie cię o szczerości mojego uczucia.
– Proszę, proszę, niech pan mówi.
– Nie zamierzałem wyjawiać ci tego tak szybko, lecz muszę działać w pośpiechu, ponieważ grozi ci napiętnowanie, utrata reputacji. Nie mogę przecież tego tolerować, gdy chodzi o moją żonę.
Będziemy musieli wspólnie przeanalizować sytuację i ustalić, jak nie dopuścić, by Marlowe lub ktoś inny spośród moich gości kiedykolwiek cię rozpoznał.
– Jak chce pan temu zapobiec? – spytała cicho.
– Musimy wyjechać. Tak się składa, że nadarzyła się wspaniała sposobność.
Ilonka spojrzała na hrabiego pytająco, a on mówił dalej:
– Nie dalej jak dzisiaj sekretarz biura spraw zagranicznych prosił mnie, bym złożył nieoficjalną, lecz ważną wizytę w kilku krajach śródziemnomorskich, nawet tak odległych jak Turcja i Egipt.
Rozważam jeszcze, czy powinienem się zgodzić.
Mam wrażenie, że uważałbym taką podróż za całkiem interesującą, gdybym w nią zabrał moją żonę na miodowy miesiąc.
Ilonka nie była w stanie pojąć swego szczęścia.
– Czy to możliwe? Czy pan naprawdę… chciałby mnie zabrać ze sobą? – Jej rozpromieniona twarz zdawała się rozjaśniać altankę. – Ale – zaczęła zupełnie innym tonem – czy jest pan zupełnie pewien… że chce się ze mną ożenić? Nie zniosłabym myśli, że robi pan to z jakiegokolwiek innego powodu, niż dlatego… że kocha mnie naprawdę.
Hrabia roześmiał się cicho.
– Nigdy żadnej kobiety nie prosiłem o rękę, ale chcę, żebyś była ze mną na zawsze i nie zamierzam cię już nigdy stracić! – Mówiąc to przyciągnął ją do siebie gwałtownie i całował zupełnie inaczej niż poprzednio.
Teraz jego wargi były gwałtowne, pełne pasji, namiętne. Ilonka czuła w nich ogień, który powoli obejmował jej ciało. Znajoma ekstaza przepełniła ją intensywną rozkoszą, aż przerodziła się nieomal w ból.
– Kocham cię – szeptała Ilonka. – Pokochałam cię w chwili, gdy po raz pierwszy mnie pocałowałeś… ale… trudno mi… wprost nie mogę uwierzyć, że ty kochasz mnie.
– Zrobię wszystko, by cię o tym przekonać – rzekł hrabia Lavenham. – Ale, moja niegrzeczna dziewczynko, jeszcze nie wymyśliliśmy, jak poradzimy sobie w opresji. Przez twoje niewłaściwe zachowanie znaleźliśmy się w nie lada tarapatach.
– Tak mi przykro… tak bardzo przykro – rzekła Ilonka. – Czy kiedykolwiek zdołasz mi wybaczyć?
– Chyba będę musiał, bo jeślibyś nie zjawiła się w moim domu, wątpliwe, czybym cię kiedykolwiek spotkał. – Hrabia Lavenham zamilkł na dłuższą chwilę, po czym dodał: – Nie, jednak jestem pewien, że to nieprawda. Wierzę przeznaczenie.
Musieliśmy się spotkać. Kiedy patrzyłem na twój taniec, wiedziałem, że szukałem ciebie przez całe życie, choć nie zdawałem sobie z tego sprawy.
– Wtedy mnie pokochałeś?
– W chwili gdy zaczęłaś śpiewać, poczułem, jak sięgnęłaś do głębi mojego serca, a wówczas coś, co tkwiło we mnie uśpione, coś, czego istnienia nawet nie podejrzewałem, wyszło ci naprzeciw.
– Naprawdę ciebie przyzywałam – szepnęła Ilonka- kiedy tańczyłam… tańczyłam tylko dla ciebie. – I dodała nieśmiało: – A kiedy mnie pocałowałeś… czułam, jakbyś mnie… wyniósł na ośnieżone szczyty gór… i jakby cały świat został… hen, daleko.
– Ja także czułem wówczas coś dziwnego.
W jego głosie brzmiała nuta rozmarzenia.
Ilonka pomyślała, że teraz pocałuje ją raz jeszcze i uniosła ku niemu twarz, lecz on przesunął ustami po jej policzku i niżej, aksamitnymi pocałunkami pieścił szyję.
Читать дальше