Станислав Лем - Astronauci

Здесь есть возможность читать онлайн «Станислав Лем - Astronauci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszaw, Год выпуска: 1951, Издательство: Czytelnik, Жанр: Космическая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Astronauci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Astronauci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Utwór porusza popularne w literaturze science-fiction tematy: zagrożenia ludzkości przez obce cywilizacje, podróże międzyplanetarne, próby kontaktu z „obcymi”.

Astronauci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Astronauci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Takie objaśnienie tłumaczyło wszystkie znane fakty. Wyjaśniało, w jaki sposób las został zniszczony, czemu w jednych miejscach był tylko obalony, a w innych także zgorzały, wreszcie, dlaczego gdzieniegdzie ocalały wyspy nietkniętych drzew. Ale czemu statek rozpadł się tak, że nie odnaleziono najmniejszych nawet szczątków? Jakie paliwo silnikowe przy wybuchu może zabłysnąć jaśniej od słońca i osmalić tajgę na przestrzeni dziesiątków kilometrów? Uczony odpowiedział i na te pytania. Istnieje, stwierdził, tylko jeden sposób, którym można mocną konstrukcję wozu międzyplanetarnego tak dalece rozproszyć na cząstki, by nie znalazł się wśród nich ani jeden okruch dostrzegalny gołym okiem, i jedno jest tylko paliwo, które płonie z siłą słońca.

Sposobem tym jest rozkład materii, a paliwem — jądra atomowe.

Gdy silniki pojazdu odmówiły posłuszeństwa, zapasy paliwa atomowego eksplodowały. W dwudziestokilometrowym słupie ognia olbrzymi pocisk wyparował i zniknął jak kropla wody rzucona na rozpaloną płytę.

Hipoteza młodego uczonego nie wywołała oddźwięku, jakiego można by się spodziewać. Była zbyt śmiała. Jedni uczeni uważali, że za mało posiada faktów na swe poparcie, inni, że zamiast zagadki meteoru stawia zagadkę pocisku międzyplanetarnego, jeszcze inni wreszcie uznali ją za fantazję, godną raczej powieściopisarza aniżeli trzeźwego meteorytologa.

Choć głosów sceptycznych było wiele, młody uczony zorganizował nową ekspedycję w głąb tajgi dla zbadania promieniotwórczości w miejscu upadku. Należało niestety liczyć się z tym, że krótko istniejące produkty rozpadu atomów wywietrzały w ciągu minionych 42 lat. Powierzchniowe iły i margle kotliny wykazywały w badaniu nieznaczną tylko zawartość pierwiastków radioaktywnych. Tak nieznaczną, że nie można było wyciągnąć z tego żadnego wniosku, ponieważ znikome ilości ciał promieniotwórczych znajdują się także w zwykłym gruncie. Różnice leżały w granicach błędu pomiarowego. Mogły znaczyć bardzo wiele lub bardzo mało, w zależności od osobistych przekonań eksperymentatora. Sprawa pozostała nie rozstrzygnięta. Niebawem ucichły ostatnie echa dyskusji w czasopismach naukowych, jakiś czas prasa codzienna roztrząsała jeszcze zagadnienie, skąd mógł przybyć statek międzyplanetarny i jakie podróżowały w nim istoty, lecz te bezpłodne spekulacje ustąpiły miejsca wiadomościom o postępach budowy olbrzymich elektrowni nadwołżańskich i donieckich, o ostatecznym przebiciu Bramy Turgajskiej energią atomową, o skierowaniu wód Obu i Jeniseju do basenu Morza Martwego. Na dalekiej północy zwarte masywy tundry rok po roku porastały pokłady zwalonych pni, pogrążających się coraz głębiej w grząskim gruncie. Odkładanie torfu, podmywanie i tworzenie brzegów rzecznych, wędrówki lodów, tajanie śniegów — wszystkie te procesy erozyjne łączyły się, zacierając ostatnie ślady katastrofy. Zdawało się, że jej zagadka na zawsze utonie w niepamięci ludzkiej.

Raport

W roku 2003 zakończone zostało częściowe przelewanie Morza Śródziemnego w głąb Sahary i gibraltarskie elektrownie wodne dały po raz pierwszy prąd do sieci północno — afrykańskiej. Wiele już lat minęło od upadku ostatniego państwa kapitalistycznego. Kończył się trudny, bolesny i wielki okres sprawiedliwego przetwarzania świata. Nędza, chaos gospodarczy i wojny nie zagrażały już wielkim planom mieszkańców Ziemi.

Nie krępowane przebiegiem granic rosły kontynentalne sieci wysokiego napięcia, powstawały elektrownie atomowe, bezludne fabryki — automaty i transmutatory fotochemiczne, w których energia słońca przetwarzała dwutlenek węgla i wodę w cukier. Proces ten, od miliarda lat uprawiany przez rośliny, stał się własnością człowieka.

Nauka nigdy już nie miała wytwarzać środków zniszczenia. W służbie komunizmu była najpotężniejszym z wszystkich narzędziem przemiany świata. Wydawało się, że nawodnienie Sahary i rzucenie wód Morza Śródziemnego w turbiny elektryczne jest dziełem, które przez długi czas pozostanie nieprześcignione, lecz już w rok później rozpoczęto prace nad projektem tak nieporównanej śmiałości, że w cień usunął nawet Gibraltarsko — Afrykański Zespół Hydroenergetyczny. Międzynarodowe Biuro Regulacji Klimatów przeszło od skromnych prób lokalnej zmiany pogody, od kierowania chmur deszczowych i poruszania masami powietrza do frontowego ataku na głównego wroga ludzkości. Był nim mróz, od setek milionów lat usadowiony wokół biegunów planety. Wieczne lody, kilkusetmetrowym pancerzem okrywające Antarktydę, szóstą część świata, skuwające Grenlandię i archipelagi Oceanu Lodowatego, źródła zimnych prądów podmorskich, które oziębiają północne brzegi Azji i Ameryki, miały raz na zawsze zniknąć. Dla osiągnięcia tego celu należało ogrzać olbrzymie obszary oceanu i lądów, stopić tysiące kilometrów sześciennych lodu. Potrzebne ilości ciepła mierzono w trylionach kaloryj. Tak gigantycznej energii nie mógł dostarczyć uran. Wszystkie jego zapasy byłyby na to zbyt szczupłe. Szczęśliwie jedna z najbardziej, jak dawniej sądzono, oderwanych od życia nauk, astronomia, odkryła źródło energii podtrzymujące wieczny ogień gwiazd. Jest nim przemiana atomowa wodoru w hel. W skałach i atmosferze Ziemi niewiele jest wodoru, ale wody oceanów stanowią jego niewyczerpany zbiornik.

Myśl uczonych była prosta: stworzyć w pobliżu biegunów olbrzymie „ogniska” o temperaturze Słońca, które oświecą i ogrzeją lodowe pustynie. Urzeczywistnieniu tego projektu stały na przeszkodzie trudności, zdawałoby się — nie do pokonania.

Kiedy ludzie zaczęli przemieniać wodór w hel, okazało się, że żaden znany na ziemi materiał nie jest zdolny oprzeć się powstającym w tej reakcji temperaturom milionów stopni. Najtrwalsza cegła szamotowa, prasowany azbest, kwarc, mika, najszlachetniejsza stal wolframowa — wszystko to przemieniało się w parę przy zetknięciu z oślepiającym ogniem atomowym. Mając paliwo zdolne stopić lody i osuszać morza, zmieniać klimat, ogrzewać oceany i stworzyć pod biegunem dżungle zwrotnikowe — nie posiadano materiału, z którego można by dla tego paliwa zbudować piec.

Że jednak nic nie może powstrzymać ludzi zmierzających do wytkniętego celu, trudność została przezwyciężona.

Jeżeli, rozważali uczeni, nie ma materiału, z którego można zbudować piec dla przemiany wodoru w hel — nie należy go budować wcale. Ogniska atomowego nie można także rozniecić na powierzchni Ziemi, ponieważ roztopiłoby ją natychmiast, i pogrążyło się w gruncie, wywołując katastrofę. A więc należy je po prostu zawiesić w atmosferze, jak chmury, ale chmury dające się swobodnie kierować.

Uczeni postanowili stworzyć sztuczne słońce podbiegunowe w postaci rozżarzonych kuł gazowych wielusetmetrowej średnicy, którym umieszczone z dala dmuchawy dostarczać będą wodoru, a w równie bezpiecznej odległości zbudowane urządzenia wytworzą potężne pola elektromagnetyczne, utrzymujące sztuczne słońca na pożądanej wysokości.

W pierwszej fazie prac obliczonych na dwudziestolecie przystąpiono do budowy siłowni elektrycznych, które miały dostarczać mocy urządzeniom sterującym. Siłownie te, wznoszone w północnej Grenlandii, na Wyspach Granta, Archipelagu Franciszka Józefa i na Syberii, stanowić miały razem tak zwany Atomowy Pierścień Sterujący. W mroźne, bezludne, górzyste okolice ruszyły całe fabryki na kołach i gąsienicach. Maszyny karczowały tajgę i niwelowały teren, maszyny wytwarzały ciepło odmrażające grunt zlodowaciały od milionów lat, maszyny układały gotowe bloki betonu, z których powstawały autostrady, fundamenty domów, tamy i bariery ochronne w dolinach lodowców. Maszyny poruszające się na stalowych stopach — kopaczki, ekskawatory, wieże wiertnicze, spychacze i ładowacze — pracowały dniem i nocą, a za ich frontem postępowały inne, wznosząc maszty wysokiego napięcia, stacje transformatorowe, domy mieszkalne, budując całe miasta i lotniska, na których od razu zaczęły lądować wielkie samoloty transportowe.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Astronauci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Astronauci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Astronauci»

Обсуждение, отзывы о книге «Astronauci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x