Patricia McKillip - Harfista na wietrze

Здесь есть возможность читать онлайн «Patricia McKillip - Harfista na wietrze» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: MAG, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Harfista na wietrze: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Harfista na wietrze»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Mistrz zagadek Morgan nadal nie zna celu, dla którego żyje ani znaczenia gwiazdek, widniejących na jego czole. Królestwo drży w posadach, pustoszą je hordy tajemniczych zmiennokształtnych, którzy wydali wojnę rodzajowi ludzkiemu. Wobec zupełnej bierności Najwyższego, Morgan zmuszony jest wziąć na siebie odpowiedzialność za cały świat.
Nominowana do nagrody Hugo w 1980.

Harfista na wietrze — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Harfista na wietrze», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Sama tego chciałaś — powiedział cicho. Popatrzyła mu bez słowa w oczy, a potem westchnęła i zapytała:

— Znasz dziewięćdziesiąt dziewięć przekleństw, jakimi czarodziejka Madir obrzuciła człowieka, który ukradł jej jedną ze świń?

— Nie.

— Nauczę cię ich. Za sześć tygodni może ci się wyczerpać repertuar przekleństw.

— Raederle…

— Przestań mnie prosić, żebym postąpiła wbrew rozsądkowi.

— O nic cię nie proszę!

— Prosiłeś mnie wzrokiem. Przesunął ręką po włosach.

— Czasami jesteś tak nierozsądna, że przypominasz mi mnie samego. Naucz mnie tych dziewięćdziesięciu dziewięciu przekleństw. Będę miał czym zająć myśli, łykając kurz w długiej drodze do Lungold.

Milczała przez jakiś czas z twarzą skrytą w cieniu ronda kapelusza.

— Przepraszam — odezwała się w końcu. — Przestraszył mnie ten kupiec. O mało się na ciebie nie rzucił. Wiem, że ściągam na ciebie niebezpieczeństwo, nie zdawałam sobie dotąd sprawy, że tak będzie. Ale, Morgonie, ja nie mogę… nie mogę…

— Tak, spróbuj uciec przed własnym cieniem. Może uda ci się to lepiej niż mnie. — Raederle odwróciła wzrok. Jechali dalej w milczeniu. Morgon patrzył na połyskujące w słońcu metalowe obręcze baryłek z winem na poprzedzającym ich wozie. W końcu osłonił dłonią oczy zmęczone tym blaskiem. — Nieważne, Raederle — podjął. — Nie dbam o siebie. Ale jeśli istnieje jakiś sposób zagwarantowania ci bezpieczeństwa, znajdę go. Jedziesz obok mnie naprawdę. Mogę cię dotknąć. Mogę cię kochać. Przez ten rok, który spędziłem w korzeniach góry, nikogo nie dotykałem. Nie widzę przed sobą niczego, co mógłbym pokochać. Martwe są nawet dzieci, które nadały mi imię. Gdybyś zgodziła się zaczekać na mnie w Anuin, zastanawiałbym się, co dla nas obojga wyniknie z tego czekania. Ale jesteś ze mną i zawracasz moje wybiegające w beznadziejną przyszłość myśli ku teraźniejszości, ku sobie — i dzięki temu znajduję jakąś perwersyjną przyjemność nawet w łykaniu kurzu na tej drodze. — Zerknął na nią. — Naucz mnie tych dziewięćdziesięciu dziewięciu przekleństw.

— Nie mogę. — Ledwie ją słyszał. — Przy tobie oduczyłam się kląć.

Ale wydobył od niej te przekleństwa później, po południu. Przed zapadnięciem zmierzchu nauczyła go sześćdziesięciu czterech. Była to urozmaicona, drobiazgowa wiązanka, która uwzględniała wszystkie części ciała złodzieja, od włosów poczynając, a na paznokciach u stóp kończąc, a na ostatek przemieniła go w knura. Zjechali potem z drogi i zatrzymali się nad oddaloną od niej o pięćdziesiąt kroków rzeczką. W okolicy nie było ani jednego zajazdu czy wsi, więc nieopodal biwakowali też inni wędrowcy. Wieczór rozbrzmiewał wybuchami śmiechu, muzyką, w powietrzu unosił się zapach dymu i pieczonego nad ogniskami mięsiwa. Morgon odszedł kawałek w górę rzeki i złowił tam gołymi rękami rybę. Oczyścił ją z łusek, wypchał dzikimi cebulkami i z tak przygotowaną skierował się z powrotem do obozu. Raederle wykąpała się tymczasem, rozpaliła ognisko i usiadła przy nim, rozczesując mokre włosy. Wracającemu Morgonowi, kiedy zobaczył ją w blasku ognia, unoszącą i opuszczającą z uśmiechem grzebień, na usta zaczęło się cisnąć wszystkich dziewięćdziesiąt dziewięć przekleństw na własną głupotę. Wyczytała to z jego twarzy, kiedy klękał obok i składał u jej stóp niczym ofiarę owiniętą w liść rybę. Przesunęła opuszkami palców po jego policzku i ustach.

— Przepraszam — szepnął.

— Za co? Za to, że słusznie postąpiłeś? Co mi przyniosłeś? — Rozwinęła z zaciekawieniem liść. — Ryba.

Morgon znowu przeklął siebie w duchu, a ona ujęła jego twarz w dłonie i obsypała go pocałunkami. Cały kurz i zmęczenie zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a przebyta droga zapłonęła w jego wspomnieniach niczym strumień jasnego światła.

Po posiłku wyciągnęli się wygodnie przy ognisku i Raederle zaczęła uczyć Morgona reszty przekleństw, które przemieniły legendarnego złodzieja w knura. Znał już wszystkie, prócz ostatnich trzech na przemianę uszu, zębów ocznych i kostek nóg, kiedy pośród nocy rozległy się ciche dźwięki harfy przemieszane z szemraniem rzeki. Morgon, słuchając ich, zapomniał o Raederle. Drgnął, kiedy dotknęła jego ramienia.

— Morgonie.

Zerwał się gwałtownie z ziemi, stanął na skraju światła rozsiewanego przez ognisko i wpatrzył się w noc. Oczy przywykały mu z wolna do ciemności; dostrzegł ogniska oświetlające ścianę gęstego lasu. Powietrze było nieruchome, głosy i muzyka ledwie tu docierały. Stłumił przemożny impuls, który kazał mu zerwać myślą struny tej harfy i przywrócić nocy spokój.

— Ty nigdy nie grasz na harfie — doleciał go głos Raederle.

Nie odpowiedział. Po chwili harfa umilkła; odetchnął powoli i odwrócił się. Raederle obserwowała go od ogniska. Nie odezwała się, dopóki znowu obok niej nie usiadł. Wtedy powtórzyła:

— Ty nigdy nie grasz na harfie.

— Tutaj nie mogę. Nie na tej drodze.

— Na drodze nie, ale na statku, gdzie przez cztery dni nie miałeś nic do roboty, też nie…

— Ktoś mógłby usłyszeć.

— W Hed nie, w Anuin, gdzie byłeś bezpieczny, nie…

— Ja nigdzie nie jestem bezpieczny.

— Morgonie — żachnęła się. — Kiedy ty się nauczysz korzystać z tej harfy? W niej zawarte jest twoje imię, może nawet twoje przeznaczenie; to podobno najpiękniejsza harfa w królestwie, a ty mi jej nawet nie pokazałeś.

Spojrzał na nią w końcu.

— Nauczę się znowu na niej grać, kiedy ty nauczysz się zmieniać postać. — Położył się na wznak. Nie widział, co zrobiła z ogniskiem, ale to nagle zniknęło, zupełnie jakby kamieniem spadła na nie noc.

Spał niespokojnie, świadom każdego ruchu wiercącej się przez sen Raederle. Ocknął się raz gotów ją wybudzić, coś wyjaśnić, podyskutować, ale powstrzymał go spokój malujący się na jej twarzy. Legł z powrotem na wznak, zakrył przedramieniem oczy i znowu zasnął. Obudził się znowu pozornie bez żadnej przyczyny, ale coś, co usłyszał albo wyczuł, jakiś fragment snu sprzed samego przebudzenia, mówił mu, że ta przyczyna istnieje. Spojrzał na wędrujący po nocnym niebie księżyc i w tym momencie coś się przed nim podniosło, przesłaniając księżyc.

Krzyknął. Czyjaś ręka zatkała mu usta. Kopnął na oślep i usłyszał jęk bólu. Przeturlał się w bok i zerwał na równe nogi. Uderzenie w twarz odrzuciło go na pień drzewa. Usłyszał przesycony bólem i strachem krzyk Raederle. Ognisko, trącone pewnie czyjąś nogą, rozgorzało na nowo.

Płomień oświetlił kilka zwalistych postaci odzianych jak kupcy. Jeden z napastników trzymał Raederle za przeguby; stała przerażona, oślepiona nagłym rozbłyskiem światła. Konie przebierały nogami, parskały, uwijały się przy nich jakieś sylwetki, rozcinając pęta. Morgon rzucił się w ich kierunku. Cios łokciem pod żebra powstrzymał go w pół kroku. Zgiął się we dwoje, wymrukując ostatkiem tchu pięćdziesiąte dziewiąte przekleństwo. Złodziej, który chwycił go od tyłu i próbował zmusić do wyprostowania się, wydał nagle zduszony okrzyk przerażenia i czmychnął między drzewa. Zbójca trzymający za ręce Raederle stęknął i puścił dziewczynę. Odwróciła się jak fryga, dotknęła go i broda mężczyzny stanęła w płomieniach. Kiedy skakał w rzeczny nurt, Morgonowi mignęła jego twarz. Konie wpadały w panikę. Wniknął w ich umysły i wypełnił je nieruchomością. Uspokoiły się i stały jak wrośnięte w ziemię, nie zwracając uwagi na szarpiących za uzdy i klnących złodziei. Jeden wskoczył na konia i zaczął bić go piętami po bokach, ale wierzchowiec ani drgnął. Morgon wydał w duchu bezgłośny krzyk i złodziej spadł z końskiego grzbietu. Inni odskoczyli, ale zaraz znowu z furią na niego natarli. Przygotował umysł do kolejnego krzyku, uchwycił wątki ich myśli. I wtedy coś zwaliło się na niego od tyłu. To mężczyzna z rzeki wskoczył mu na plecy i obalił na ziemię. Padając, Morgon przekręcił się na wznak i zmartwiał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Harfista na wietrze»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Harfista na wietrze» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Patricia McKillip - The Tower at Stony Wood
Patricia McKillip
Patricia McKillip - Harfner im Wind
Patricia McKillip
Patricia McKillip - The Bell at Sealey Head
Patricia McKillip
Patricia McKillip - The Bards of Bone Plain
Patricia McKillip
Patricia McKillip - Voci dal nulla
Patricia McKillip
Patricia McKillip - Una culla in fondo al mare
Patricia McKillip
Patricia McKillip - La maga di Eld
Patricia McKillip
Patricia Mckillip - La citta di luce e d'ombra
Patricia Mckillip
Patricia McKillip - Dziedziczka Morza i Ognia
Patricia McKillip
Patricia McKillip - Harpist In The Wind
Patricia McKillip
Отзывы о книге «Harfista na wietrze»

Обсуждение, отзывы о книге «Harfista na wietrze» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x