Orson Card - Siódmy syn

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Siódmy syn» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Siódmy syn: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Siódmy syn»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

…W rozsądnym świecie na pewno nic by się nie stało. Ale bajarz wiedział już, że ten świat wcale nie jest rozsądny. Alvin Junior miał potężnego, niewidzialnego wroga, który nie przegapił okazji.
Bajarz skoczył do przodu. Poczuł, jak drgnęła ziemia pod stopami, jak zapadł się ubity grunt. Niewiele, parę centymetrów, ale wewnętrzna krawędź kamienia obniżyła się właśnie o taki kawałek. W rezultacie szczyt wielkiego kręgu przesunął się o ponad pół metra i tak szybko, że nic już nie mogło go zahamować. Za chwilę młyński kamień runie na swoje miejsce na fundamencie, a Alvin Junior zostanie pod spodem, zmielony jak ziarno…
Powieść nominowana w 1988 do nagrod Hugo, World Fantasy Award oraz Locus za najlepszą powieść fantasy.

Siódmy syn — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Siódmy syn», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Terminator! U kowala! Nigdy w życiu nawet nie widział kowala. Do najbliższej kuźni były trzy dni jazdy i tato nigdy go nie zabierał. Zresztą nie zdarzyło się jeszcze, by Alvin oddalił się od domu dalej niż na milę.

Im dłużej o tym myślał, tym bardziej był zły. Tyle razy błagał mamę i tatę, żeby pozwolili mu iść samemu do lasu, a oni nie pozwalał; Zawsze ktoś musiał z nim chodzić, jakby był więźniem albo niewolnikiem, który chce uciec. Jeśli spóźnił się gdzieś o pięć minut, zaczynali go szukać. Nigdy nie był daleko; najdalsza podróż to te kilka wypraw do kamieniołomu. A teraz, kiedy tyle lat trzymali go zamkniętego jak świąteczną gęś, postanowili wysłać go na sam koniec świata.

Była to tak rażąca niesprawiedliwość, że łzy stanęły chłopcu w oczach, przecisnęły się przez powieki i pociekły po policzkach prosto do uszu. Wrażenie było tak zabawne, że aż się roześmiał.

— Z czego się śmiejesz? — zapytał Cally.

Alvin nie słyszał, kiedy wszedł.

— Lepiej się czujesz? Krew ci już nigdzie nie leci, Al.

Cally dotknął jego policzka.

— Płaczesz, bo tak strasznie cię boli?

Alvin mógłby mu pewnie odpowiedzieć, ale miał wrażenie, że otwieranie ust okaże się zbyt trudne. Pokręcił więc tylko głową, wolno i delikatnie.

— Czy ty umrzesz, Alvinie? — zapytał Cally.

Znowu pokręcił głową.

— Aha.

Cally był tak rozczarowany, że Alvin trochę się zezłościł. Wystarczająco, żeby jednak otworzyć usta.

— Przykro mi — wychrypiał.

— To i tak niesprawiedliwie — oświadczył Cally. — Nie chciałem, żebyś umarł, ale oni wszyscy mówili, że nie przeżyjesz. A ja zacząłem myśleć, jakby było, gdyby to mną wszyscy się zajmowali. Przez cały czas wszyscy uważają tylko na ciebie, a kiedy ja się odezwę, od razu mówią: Wyjdź stąd, Cally, Zamknij buzię, Cally, Nikt cię nie pytał, Cally, Cally, czy nie powinieneś już leżeć w łóżku? Nie obchodzi ich co robię. Chyba że zacznę się bić akurat z tobą. Wtedy mówią: Cally, nie powinieneś się bić.

— Jak na mysz polną, to niezły z ciebie zapaśnik. — Alvin chciał to powiedzieć, ale nie był pewien, czy w ogóle poruszył wargami.

— Wiesz, co zrobiłem, kiedy miałem sześć lat? Wyszedłem i zgubiłem się w lesie. Szedłem i szedłem. Czasami zamykałem oczy i obracałem się parę razy, żeby na pewno nie wiedzieć gdzie jestem. Nie było mnie przynajmniej pół dnia. I czy ktoś zaczął mnie szukać? W końcu musiałem zawrócić i sam znaleźć drogę do domu. Nikt nie zapytał: Gdzie byłeś przez cały dzień, Cally? Mama powiedziała tylko: Masz ręce brudne jak tylna strona chorego konia. Idź się umyć.

Alvin zaśmiał się znowu, niemal bezgłośnie. Pierś zafalowała.

— Dla ciebie to śmieszne. Ciebie wszyscy pilnują.

Alvin bardzo się starał, by wydać z siebie jakiś głos.

— Chcesz, żeby mnie nie było?

Cally długo nie odpowiadał.

— Nie. Kto by się ze mną bawił? Tylko ci tępi kuzyni. Nie ma wśród nich ani jednego dobrego zapaśnika.

— Odchodzę — wyszeptał Alvin.

— Wcale nie. Jesteś siódmym synem i nigdzie cię nie puszczą.

— Odejdę.

— Oczywiście, według moich obliczeń to ja mam numer siódmy. David, Calm, Measure, Wastenot i Wantnot, Alvin Junior czyli ty, a potem ja. Razem siedem.

— Vigor.

— On nie żyje. Już bardzo dawno nie żyje. Ktoś powinien o tym powiedzieć tacie i mamie.

Kilka wyszeptanych słów niemal doszczętnie wyczerpało Alvina. Cally też się więcej nie odzywał. Siedział tylko w absolutnej ciszy, ściskając mocno dłoń brata. Wkrótce potem Alvin zaczął tracić świadomość, więc nie był całkiem pewny, czy Cally naprawdę przemówił, czy to był tylko sen. Ale słyszał słowa: „Nigdy bym nie chciał, żebyś umarł”. A potem Cally mógł jeszcze dodać: „Chciałbym być tobą”. W każdym razie Alvin zasnął, a kiedy się obudził, nikogo przy nim nie było. W domu panowała cisza, jeśli nie liczyć zwykłych nocnych odgłosów: uderzeń wiatru o okiennice, skrzypienia kurczących się od mrozu belek, trzaskania drew na palenisku.

Jeszcze raz Alvin zszedł do własnego wnętrza i przedostał się aż do rany. Przy skórze i mięśniach niewiele zostało do zrobienia. Teraz zajął się kośćmi. Był zaskoczony, jakie są nierówne i nakrapiane małymi otworkami. Wcale nie pełne i masywne jak młyński kamień. Ale dość szybko je zrozumiał i wtedy składanie poszło już łatwo.

Mimo to coś było z kością nie w porządku. Coś w chorej nodze nie chciało się ułożyć tak, jak w zdrowej. Ale było tak małe, że nie mógł się dobrze przyjrzeć. Wiedział tylko, że cokolwiek to jest, zaraża wnętrze. Taka mała plamka choroby, ale nie potrafił jej wyleczyć. Zupełnie jakby próbował podnosić z ziemi płatki śniegu: kiedy już myślał, że coś złapał, okazywało się, że to nic, albo że jest za małe, żeby to zauważył.

Może samo przejdzie, pomyślał. Może jeśli wszystko dookoła wyzdrowieje, to chore miejsce w kości samo się wyleczy.

Eleanor późno wróciła od matki. Armor uważał, że żona powinna dbać o więzy rodzinne, ale wracanie do domu po zmroku jest niebezpieczne.

— Chodzą słuchy o dzikich Czerwonych nadciągających z południa — oświadczył. — A ty włóczysz się po ciemku.

— Spieszyłam się — odparła. — Znam drogę do domu.

— Nie chodzi o drogę — zauważył surowo. — Francuzi za skalpy Białych zaczęli płacić karabinami. Nie skusi to ludzi Proroka, ale jest wielu Choc-Tawów, którzy chętnie wyruszą do Fort Detroit, zbierając skalpy po drodze.

— Alvin nie umrze — oznajmiła Eleanor.

Armor-of-God nie znosił, kiedy w ten sposób zmieniała temat. Ale wiadomość była tak niezwykła, że musiał zapytać o szczegóły.

— Postanowili amputować nogę?

— Widziałam tę nogę. Goi się. Po południu Alvin Junior odzyskał przytomność. Rozmawiałam z nim chwilę.

— Cieszę się, że był przytomny, Elly. Naprawdę. Ale mam nadzieję, że nie liczysz na poprawę jego stanu. Taka rana wygląda czasem, jakby się goiła, ale niedługo zacznie gnić.

— Chyba nie tym razem — stwierdziła. — Chcesz kolację?

— Pogryzłem już dwa bochenki chleba, chodząc tam i z powrotem. Nie byłem pewien, czy w ogóle wrócisz do domu.

— Niedobrze, kiedy mężczyźnie rośnie brzuch.

— Ja już mam brzuch i on woła jeść, jak u każdego człowieka.

— Mama dała mi sera. — Położyła paczkę na stole.

Armor miał pewne wątpliwości. Uważał, że Faith Miller robi jakieś czary z mlekiem i tylko dlatego jej sery mają taki znakomity smak. A z drugiej strony, nie było lepszego sera po obu brzegach Wobbish ani nad Chybotliwym Canoe.

Kiedy przyłapywał się na kompromisowej postawie wobec magii, robił się drażliwy. A kiedy był drażliwy, niczego nie zostawiał w spokoju. Dlatego zapytał, choć widział, że Elly nie chce o tym mówić.

— Dlaczego sądzisz, że ta noga nie zgnije?

— Goi się szybko — odpowiedziała.

— Jak szybko?

— Jest już prawie zdrowa.

— Co to znaczy: prawie?

Odwróciła się, wzniosła oczy do góry i znowu stanęła tyłem do męża. Zaczęła kroić jabłko, które miało być dodatkiem do sera.

— Pytałem, co to znaczy: prawie, Elly. Co oznacza: prawie zdrowa?

— Zdrowa.

— Dwa dni temu kamień młyński wyrwał mu przednią połowę goleni, a noga już wyzdrowiała?

— Tylko dwa dni? — zdziwiła się. — Miałam wrażenie, że minął co najmniej tydzień.

— Tylko dwa dni, zgodnie z kalendarzem. A to znaczy, że działały jakieś czary.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Siódmy syn»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Siódmy syn» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Siódmy syn»

Обсуждение, отзывы о книге «Siódmy syn» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x