Robert Silverberg - Góry Majipooru

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Góry Majipooru» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Góry Majipooru: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Góry Majipooru»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Fatalny zbieg okoliczności sprawia, że Harpirias, błyskotliwy młodzieniec z arystokratycznego rodu, zamiast objąć urząd na Górze Zamkowej, zostaje wysłany na odległy kontynent Zimroel w roli ambasadora. Niespodziewanie otwiera się przed nim szansa zmiany losu: ma poprowadzić wyprawę na daleką Północ w poszukiwaniu zaginionej grupy paleontologów. W górach Majipooru czyhają jednak niebezpieczeństwa, które trudno przewidzieć… Bogactwu świata słonecznej planety Majipoor i rozmachowi narracji dorównuje psychologiczna prawda w konstrukcji postaci jego bohaterów.

Góry Majipooru — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Góry Majipooru», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— “Zabiję”, książę?

— Zabiję. Jak zwierzynę w lesie.

— Nie oszukiwałem cię dotąd, panie. I nie mam zamiaru oszukiwać w przyszłości.

— Nawet o tym nie myśl.

Harpirias ze zdziwieniem stwierdził, że król jest w dobrym — więcej, doskonałym humorze. Dziwne zdarzenie sprzed paru dni jakby nagle poszło w niepamięć. Po chłodzie czy nawet niechęci, z którą potraktował gościa, kiedy jeden jedyny raz spotkali się po uczcie, nie pozostał nawet ślad.

Toikella nie siedział na tronie, lecz dziarskim krokiem przemierzał wielką salę. Jak poprzednio, otaczały go kobiety, a wśród nich, co Harpirias zauważył z lekkim niepokojem, była także księżniczka, której zaloty odrzucił. Król zatrzymywał się od czasu do czasu, by którąś z nich klepnąć mocno, innej zaś szepnąć do ucha — prawdopodobnie jakieś czułe słówko. Kiedy dostrzegł wchodzącego posła, odwrócił się i powitał go radośnie przemową, w której powtarzało się słowo “helmithank” — Harpirias domyślił się z kontekstu, że oznacza ono “panie”, “władco” czy coś podobnego — oraz słowa “Koronal” i “Lord Ambinole”. Wściekły, zerknął na Korinaama. Zawinione przez niego nieporozumienie trwało i stawało się coraz trudniejsze do wyjaśnienia.

Na razie jednak nic nie można było poradzić. Król, śmiejąc się donośnie, objął Harpiriasa w niedźwiedzim uścisku i przez dłuższą chwilę ryczał mu do ucha coś niezrozumiałego. Po jakimś czasie posłowi udało się mniej lub bardziej taktownie wywinąć z potężnych rąk Toikelli i spojrzeć na Metamorfa.

— Co powiedział?

— Wita was ponownie na swym dworze.

— Mówił więcej. Z pewnością. Kontur ciała Korinaama zadrżał lekko.

— Chcę dokładnego tłumaczenia — rozkazał Harpirias. — Albo… — i palcem szybko przeciągnął po gardle.

Zmiennokształtny przewrócił oczami.

— Mówił też, że zastanawia się, z jakich ludzi składa się plemię Majipoorzan, skoro pozwalają rządzić władcy, który jest babą.

— Co?

— Prosiłeś o dokładny przekład, panie.

— Tak. Oczywiście. Tylko o co mu chodzi z tą “babą”? Mówi o mnie, prawda? Nie o prawdziwym Koronalu Ambinole'u? Z jakiego powodu nabrał przekonania, że ma do czynienia z “babą”?

— Mam wrażenie — powiedział ostrożnie Metamorf — że chodzi mu o oddalenie jego córki.

— Ach! Ach! No, tak… więc… więc przede wszystkim powiedz mu, że nie jestem królem Majipooru, lecz tylko królewskim ambasadorem. Potem podziękuj mu za to, że wysłał mi swą piękną córkę. Następnie wyjaśnij, że nie jestem babą, co udowodnię z łatwością, jeśli zechce zaprosić mnie na polowania do swego parku myśliwskiego. W końcu przypomnij mu także, że ślubowałem czystość, by kobiece ramiona nie przeszkadzały mi w rozmyślaniu o ważkich sprawach.

Korinaam powiedział coś do króla, krótko — zdaniem Harpiriasa o wiele za krótko, biorąc pod uwagę, co miał powiedzieć. Toikella zarżał, radośniej nawet niż poprzednio, i odpowiedział kilkoma prostymi słowami.

— No i…?

— Król twierdzi, że powinieneś uwolnić się od takiego głupiego, szkodliwego ślubu.

— Pojmuję jego stanowisko. Na razie jednak nadal mam zamiar żyć w czystości.

Korinaam przetłumaczył. Król mówił coś przez chwilę.

— Podziwia twoją determinację, książę — wyjaśnił Metamorf. — Twierdzi także, że ślub czystości to dla niego coś równie dziwnego jak śnieg padający w górę. On sam ma jedenaście żon i co noc kocha się przynajmniej z trzema. Ponad setka mieszkańców wioski to jego dzieci.

— Gratuluję mu zarówno wigoru, jak i płodności. — Oczy Harpiriasa zwęziły się nagle. — Jak zareagował na informację, że nie jestem Koronalem?

Ciało Korinaama tym razem drżało dłużej.

— Nie powiedziałem mu tego, książę.

— Jeśli dobrze pamiętam, kazałem ci tłumaczyć wszystko dokładnie. Pod karą śmierci, Korinaamie!

— Tak. No właśnie. Doskonale to rozumiem, książę. Jak mam ci jednak wytłumaczyć, że nie jest to informacja, którą mogę rzucić, tak ot sobie, podczas rozmowy o innych sprawach? Król spodziewał się, że Koronal odwiedzi go osobiście. Wierzy, że ty jesteś Koronalem. Jeśli poinformuję go, że się myli, negocjację skończą się, nim się w ogóle zaczęły.

— Korinaamie…! Metamorf uniósł rękę.

— Raz jeszcze proszę cię, książę — powiedział z naciskiem -byś pozwolił mi wybrać chwilę odpowiednią do wyjaśnienia tej sprawy i wstrzymał się na razie z wydaniem rozkazu… rzucaniem gróźb — dodał po przerwie.

Harpirias na chwilę przymknął oczy. Musi znaleźć jakiś sposób na kontrolowanie rozmów z Toikellą albo zginie.

— Powiedz królowi — powiedział stanowczo, choć pan Othinoru przemawiał właśnie grzmiącym głosem — że pragnę porozmawiać z nim o zakładnikach, w szczególności zaś proszę o pozwolenie natychmiastowego odwiedzenia ich; mam zamiar osobiście przekonać się, w jakim są stanie.

— Mój dobry książę…

— Tłumacz!

— Błagani…

Harpirias znów przesunął palcem po gardle. Korinaam spojrzał na niego kwaśno, po czym powiedział coś Toikelli.

8

Dyskusja króla z Korinaamem trwała jakiś czas. Harpirias rozpaczliwie wytężał słuch, próbując zapamiętać najczęściej powtarzające się słowa, których znaczenie mógłby poznać później. Zmiennokształtny absolutnie nie zasługiwał na zaufanie, więc jak najszybciej sam musi poznać podstawy języka Othinoru.

W rozmowie pojawiło się w każdym razie nowe słowo, brzmiące trochę jak “goszmar”. Powtarzało się często; miał nadzieję, że oznacza ono “zakładnik” i że Korinaam przynajmniej raz zrobił dokładnie to, co mu kazano. “Goszmar, goszmar, goszmar…” — powtarzało się podczas długiej, nużącej wymiany zdań, aż w końcu Metamorf oznajmił:

— Nie było to łatwe. Mówiłem, panie, że Toikella nienawidzi poganiania… no, ale w końcu pozwolił ci spotkać się z zakładnikami dziś po południu, kiedy jego ludzie przynoszą im jedzenie.

— Doskonale. Gdzie ich trzyma?

— W lodowej jaskini w zboczu góry, po północnej stronie wioski. Twierdzi, że wspinaczka jest wyjątkowo męcząca i trudna.

— Zwłaszcza dla takiego jak ja królika-baby, prawda? Powiedz mu, że z przyjemnością zażyję trochę ruchu.

— Już mu to rzekłem, książę.

— Doprawdy? Bardzo jesteś łaskawy, Korinaamie.

Jak się okazało, określenie “wyjątkowo męcząca” nie oddawało trudów wspinaczki. Choć młody i niewątpliwie bardzo silny, Harpirias dotarł podczas niej aż do kresu sił. Ścieżka, wąska, kamienista, szaleńczymi zygzakami pięła się powoli po skalistym zboczu. Groźne ostre głazy sterczały co parę jardów, prawie całkiem ukryte w śniegu; ktoś nieuważny mógł potknąć się w niskiej, wąskiej, lecz głębokiej grocie. Woda z jakiegoś źródła pokryła ściany cienką warstwą lodu, w migocącym płomieniu pochodni błyszczał przepięknie, niemal na granatowo.

Na widok światła, z wnętrza ruszyły w ich kierunku jakieś niewyraźne postaci, mrugały nieprzytomnie oczami i mamrotały coś pod nosem.

Harpirias oznajmił uroczyście:

— Jestem ambasadorem Jego Wysokości Lorda Ambinole'a, przysłanym, by was uwolnić. Nazywam się Harpirias, książę Harpirias z Muldemar.

— Dzięki niech będą Bogini! Który rok mamy? Zdumiało go to pytanie.

— Który rok? No… trzynasty pontyfikatu Taghina Gawada. Macie wrażenie, że byliście tu… jak długo?

— Całe lata! Całe lata!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Góry Majipooru»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Góry Majipooru» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Góry Majipooru»

Обсуждение, отзывы о книге «Góry Majipooru» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x