Ursu,a Le Guin - Najdalszy brzeg

Здесь есть возможность читать онлайн «Ursu,a Le Guin - Najdalszy brzeg» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Gdańsk, Год выпуска: 1991, ISBN: 1991, Издательство: Phantom Press International, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Najdalszy brzeg: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Najdalszy brzeg»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Arcymistrz Ziemiomorza, zaniepokojony wieściami docierającymi do szkoły czarnoksiężników na Roke, postanawia po latach znów udać się w podróż, by dowiedzieć się, co sprawia, że zaklęcia magów tracą moc, a ludzie zapominają słów pieśni. Wybiera na towarzysza niebezpiecznej wyprawy młodego księcia, który nie zna magii. Dostrzega w nim coś więcej niż tylko oddanie i dzielne serce. Coś, co pozwoli im obu dotrzeć na najdalsze rubieże Archipelagu i stawić czoło nieznanemu.

Najdalszy brzeg — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Najdalszy brzeg», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Potem pospiesznie wyszedł z pokoju i do tych, których spotkał, Mistrzów i uczniów, wołał: — Wróg dosięgnął nas tu, na Roke, tak dobrze strzeżonej i zadał naszej mocy cios prosto w serce!

Chociaż był łagodnym człowiekiem wyglądał teraz jakby postradał zmysły, a jego głos brzmiał tak zimno, że we wszystkich wzbudzał strach.

— Spójrzcie na Mistrza Herolda — powiedział. — Czy teraz ktokolwiek zdoła przywołać z powrotem jego duszę, jeśli on, mistrz w swojej sztuce, odszedł?

Ruszył do swojego pokoju, a wszyscy rozstępowali się, aby go przepuścić.

Posłano po Mistrza Zielarza. Ten kazał ułożyć Thoriona w łóżku i ciepło go okryć. Lecz nie naparzył ziół leczniczych, ani też nie zaśpiewał żadnej pieśni, pomagających choremu ciału i cierpiącemu umysłowi. Towarzyszył mu jeden z jego uczniów. Był to młody chłopiec, jeszcze nie promowany na czarodzieja, lecz wykazujący wielkie zdolności w sztukach leczniczych. Uczeń zapytał: — Mistrzu, czy nic nie można dla niego zrobić?

— Nie po tej stronie muru — odparł Mistrz Zielarz. Potem przypominając sobie, do kogo mówi, dodał: — On nie jest chory chłopcze, lecz jeśli nawet byłaby to gorączka cielesnej choroby, to nie wiem, czy nasze umiejętności na wiele by się zdały. Wydaje mi się, że moje zioła straciły ostatnio aromat. Chociaż wypowiadam słowa naszych zaklęć, nie ma w nich mocy.

— To samo powiedział wczoraj Mistrz Kantor. Przerwał w połowie pieśń, której nas uczył i powiedział: — Nie wiem, co ta pieśń znaczy. I wyszedł z sali. Niektórzy z chłopców śmiali się, lecz ja czułem się tak, jakby podłoga usunęła mi się spod stóp.

Mistrz Zielarz spojrzał na otwartą bystrą twarz chłopca, a potem na twarz Herolda, zesztywniałą i zimną.

— Wróci do nas — zapewnił. — Pieśni nie będą zapomniane.

Tej nocy Mistrz Zmian opuścił Roke. Nikt nie wiedział w jaki sposób odszedł. Rano okno było otwarte, a mistrz zniknął. Sądzili, że za pomocą sztuki zmiany postaci, przekształcił się w ptaka lub w zwierzę, w mgłę, czy nawet wiatr. Żaden bowiem kształt ani substancja nie były obce jego sztuce. W ten sposób opuścił Roke, być może, aby szukać Arcymaga.

Niektórzy, wiedząc jak łatwo zmieniający postać może być uwięziony we własnych czarach, bali się o niego, lecz nic nie mówili o swoich obawach.

I tak Rada Roke straciła trzech ze swych Mistrzów. Dni mijały, nie było słychać żadnych wieści o Arcymagu. Herold leżał jak martwy, a Mistrz Zmian nie wracał. Chłód i mrok zaczęły ogarniać Wielki Dom Roke. Chłopcy szeptali między sobą, niektórzy z nich mówili wprost o opuszczeniu Roke, ponieważ nie naucza się ich tutaj tego, czego przybyli się nauczyć.

— Może — powiedział jeden — wszystkie te tajemne sztuki i moce od początku były kłamstwem? Ze wszystkich Mistrzów tylko Mistrz Złota Ręka wciąż czyni swoje sztuczki, zaś te są, jak wiemy, zwykłą iluzją. Inni pochowali się, lub wzbraniają się przed robieniem czegokolwiek, ponieważ ich niemoc stała się faktem.

Inny słuchając tego powiedział: — Właśnie, czym są czary? Czymże jest ta sztuka magiczna, poza stwarzaniem iluzji? Czy kiedykolwiek uratowała człowieka przed śmiercią, czy dała mu choćby długie życie? Gdyby magowie rzeczywiście posiadali tę moc, którą sobie przypisują, z pewnością żyli by wiecznie. — I zaraz on i inni chłopcy zaczęli opowiadać o śmierci wielkich magów, takich jak Morred, który zginął w bitwie Nereger, który poległ z ręki Szarego Maga, Erreth-Akbe, któremu zgubę przyniósł smok, czy Gensher, którego powaliła zwykła choroba i skonał w łóżku, jak każdy zwykły człowiek. Niektórzy chłopcy, czując zawiść w sercach, słuchali tego z zadowoleniem, zaś inni słuchali i czuli się nieszczęśliwi.

Przez cały ten czas Mistrz Tkacz pozostawał samotny w swoim Lesie i nie pozwalał nikomu tam wejść.

Tylko Mistrz Odźwierny, chociaż rzadko widywany, nie zmienił się. W jego oczach nie było cienia. Uśmiechał się i strzegł drzwi Wielkiego Domu, oczekując powrotu swego pana.

10. SMOCZY SZLAK

Zimnym jasnym porankiem, na najdalszych wodach Zachodnich Rubieży, Pan Wyspy Mądrości obudził się zdrętwiały i zesztywniały w małej łodzi. Po chwili, wskazując na północ, powiedział do swojego ziewającego towarzysza: — Tam! Dwie wyspy, czy widzisz je? Najdalej na południe wysunięte wyspy Smoczego Szlaku.

— Masz sokole oczy, panie — stwierdził Arren, spoglądając przez resztki snu na morze i nic nie widząc.

— Dlatego właśnie jestem Krogulcem — odparł Mag. Wciąż był pogodny, zdając się zbywać wzruszeniem ramion przezorność i złe przeczucia. — Nie widzisz ich?

— Widzę mewy — powiedział chłopiec, gdy przetarł oczy i przyjrzał się dokładnie błękitnoszaremu widnokręgowi, roztaczającemu się przed łodzią.

Mag roześmiał się. — Nawet sokół nie dojrzy mew z odległości dwudziestu mil.

Gdy słońce zajaśniało, wynurzając się zza wschodnich mgieł, maleńkie plamki krążące w powietrzu — które Arren śledził wzrokiem — zaczęły skrzyć się jak złoty piasek w wodzie czy drobiny pyłu w promieniach słońca. I wtedy Arren zrozumiał, że to były smoki.

Kiedy Dalekopatrząca zbliżyła się do wysp, Arren zobaczył smoki szybujące i krążące w porannym świetle. Serce na ich widok zabiło mu z radości — radości spełnienia, która była jak ból. Ten zachwycający lot wyrażał całą chwalę nieśmiertelności. Piękno smoków tkwiło w straszliwej sile, pierwotnej dzikości i rozumnym wdzięku. Były to myślące stworzenia, obdarzone mową i prastarą wiedzą.

Wzory, które kreśliły latające smoki wyrażały niepohamowaną gwałtowność, ujętą jednak w karby harmonii.

Arren nie mógł dobyć z siebie głosu, lecz myślał: — widziałem smoki na wietrze poranka i nieważne już, co będzie potem.

Niekiedy w podniebne wzory wkradała się dysharmonia i koła się załamywały. To jeden to drugi potwór wypuszczał z nozdrzy długą smugę ognia, która zakrzywiała się i zawisała w powietrzu, odtwarzając przez chwilę kontury i blask długiego, wygiętego w łuk ciała smoka. Widząc to, mag powiedział:

— Są złe, tańczą swój gniew na wietrze. I zaraz dodał:

— To my ściągnęliśmy na siebie ich gniew. Smoki dostrzegły na falach maleńki żagiel i kolejno wyrwały się z powietrznego wiru tańca. Uderzając wielkimi skrzydłami nadciągały długim równym szykiem prosto ku łodzi.

Mag spojrzał na Arrena, który siedział przy rumplu, płynęli bowiem na wzburzonej i przeciwnej fali. Chłopiec trzymał rumpel mocną, pewną ręką, chociaż jego oczy utkwione były w powolnym ruchu ogromnych skrzydeł. Zadowolony Krogulec odwrócił się od niego i stając przy maszcie, pozwolił, by magiczny wiatr opadł z żagla. Uniósł swoją laskę i głośno przemówił.

Na dźwięk jego głosu i słów Starej Mowy, niektóre ze smoków zawróciły w pół drogi, rozpraszając się i kierując z powrotem ku wyspom. Inne zatrzymały się, zawisając w powietrzu, jak gdyby ich wyciągnięte, podobne do mieczów szpony napotkały niewidzialną barierę. Jeden z nich, opuszczając się nisko nad wodę, leciał powoli w ich kierunku — wystarczyły dwa uderzenia skrzydeł, aby znalazł się nad łodzią. Pokryty kolczugą łusek brzuch o mało nie zawadził o maszt. Arren zobaczył pomarszczone, nieopancerzone ciało pomiędzy wewnętrzną nasadą ramienia a piersią. Miejsce to — oprócz oczu — jest jedynym podatnym na ciosy miejscem na ciele smoka, chyba że ciśnięta włócznia kierowana jest potężnym czarem. Dym, który wydobywał się kłębami z długiej, uzębionej paszczy, dławił, a dochodzący wraz z nim zgniły odór wykrzywiał twarz chłopca i przyprawiał go o mdłości.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Najdalszy brzeg»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Najdalszy brzeg» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Ursula Le Guin - L'autre côté du rêve
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - Le Dit d'Aka
Ursula Le Guin
libcat.ru: книга без обложки
Ursula Le Guin
libcat.ru: книга без обложки
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - The Wave in the Mind
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - Winterplanet
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - A praia mais longínqua
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - I venti di Earthsea
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - Deposedaţii
Ursula Le Guin
Отзывы о книге «Najdalszy brzeg»

Обсуждение, отзывы о книге «Najdalszy brzeg» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x