Ursula K. Le Guin
Opowieści z Ziemiomorza
Oto pierwsza karta Księgi Mroku, napisanej dawno temu runami hardyckimi:
“Po tym, jak Elfarran i Morred zginęli, a wyspa Solea zatonęła pod falami, Rada Mędrców władała w imieniu chłopca Serriadha, póki ten nie objął tronu. Panował mądrze, lecz krótko, po nim zaś na Enladzie nastało siedmiu królów. Kraina bogaciła się i żyła w pokoju. I wtedy zjawiły się smoki, najeżdżające zachodnie ziemie. Czarnoksiężnicy na próżno próbowali je powstrzymać. Król Akambar przeniósł dwór z Berili na Enladzie do miasta Havnor. Stamtąd wyruszył na czele floty przeciw najeźdźcom z Krain Kargadzkich i wyparł ich na wschód. Oni jednak nadal wysyłali łupieżcze statki, które zapuszczały się nawet na Morze Najgłębsze. Ostatni z królów, Maharion, zawarł pokój ze smokami i Kargami, zapłacił jednak olbrzymią cenę, kiedy zaś Pierścień Runiczny został złamany, Erreth-Akbe zginął w walce z wielkim smokiem, a Maharion Śmiały padł ofiarą zdrady, zdawało się, że na Archipelagu niepodzielnie zapanowało zło.
Wielu próbowało objąć tron Mahariona, nikt jednak nie zdołał go utrzymać, a spory pretendentów podzieliły kraj. Miejsce wspólnoty i sprawiedliwości zajęły kaprysy możnowładców. Szlachetnie urodzeni, kupcy i piraci, każdy, kto mógł sobie pozwolić na wynajęcie żołnierzy i czarnoksiężników, ogłaszał się władcą wybranych ziem i miast. Wodzowie czynili z pokonanych niewolników, lecz najemni chłopi także byli niewolnikami, albowiem tylko panowie bronili ich przed innymi wodzami łupiącymi wyspy i piratami nękającymi porty, a także bandami nieszczęsnych banitów, których głód popychał do rabunku".
Księga Mroku powstała pod koniec czasów, o których traktuje. To zbiór wzajemnie sprzecznych opowieści, częściowych biografii i zniekształconych legend. Jest jednym z nielicznych reliktów pochodzących z Mrocznych Lat, gdyż złaknieni pochwał, nie prawdziwych historii wodzowie palili książki, z których jakiś pozbawiony władzy biedak mógł nauczyć się, jak ją zdobyć.
Kiedy jednak do rąk wojownika trafiała księga wiedzy czarnoksięskiej, zwykle zamykał ją w skarbcu bądź oddawał najętemu przez siebie magowi. Na marginesach obok zaklęć i spisów imion, a także na ostatnich kartach owych ksiąg wiedzy czarownik bądź jego uczeń notował wybuch zarazy, głód, napaść, zmianę pana, a także zaklęcia użyte przy tych okazjach i ich skuteczność. Podobne zapiski ujawniają od czasu do czasu chwile jaśniejsze, lecz nadal otoczone ciemnością. Chwile te są niczym oświetlony statek widziany przez moment w deszczową noc daleko w morzu.
O owych czasach traktują jeszcze pieśni, stare ballady i zaśpiewki z małych wysepek i spokojnych wyżyn Havnoru.
Wielki Port Havnor to miasto leżące w sercu świata, miasto białych wież nad zatoką. Na najwyższej z nich miecz Erreth-Akbego odbija pierwsze i ostatnie promienie słońca. Przez Havnor przepływa cały handel, całe rzemiosło i nauka Ziemiomorza, niezmierzone bogactwa Archipelagu. Tam też zasiada król, który powrócił po scaleniu Pierścienia i była to oznaka uzdrowienia świata. A w dawnych czasach w owym mieście mężczyźni i kobiety z wyspy rozmawiali ze smokami.
Havnor jest jednak także Wielką Wyspą, rozległą, bogatą krainą. W miastach w głębi lądu, na farmach pokrywających zbocza góry Onn praktycznie nic się nie zmienia. W tamtych okolicach warta zaśpiewania pieśń kiedyś znów zostanie zaśpiewana. Starcy w tamtejszych tawernach opowiadają o Morredzie, jakby znali go sami w czasach bohaterskiej młodości, a dziewki zaganiające krowy do obory snują opowieści o Kobietach Dłoni, zapomnianych wszędzie indziej, nawet na Roke, ale nie pośród owych cichych, zalanych promieniami słońca dróg i pól, w kuchniach, przy paleniskach, wokół których pracują i rozmawiają stateczne gospodynie.
W czasach królów magowie zbierali się na dworze enladzkim, a później w Havnorze, aby doradzać królowi i sobie nawzajem, korzystając ze swej mocy do osiągania celów, które uznali za słuszne. Lecz w owych mrocznych latach czarnoksiężnicy sprzedawali usługi temu, kto płacił najwięcej. Staczali pojedynki i walki na czary, nie dbając o zło, które czynią; czasem nawet czynili je świadomie. Głód i zarazy, wysychanie źródeł, wiosny bez deszczu i zimy bez wiosny, narodziny chorych, kalekich młodych wśród owiec i bydła, narodziny chorych i kalekich dzieci na wyspach — wszystko to przypisywano praktykom czarodziejów i czarownic, często nie bez podstaw.
Praktykowanie magii stało się zajęciem niebezpiecznym — chyba że ktoś zapewnił sobie ochronę silnego wodza, lecz nawet wtedy mógł zginąć w starciu z czarnoksiężnikiem potężniejszym od siebie. A jeśli mag przestał mieć się na baczności wśród zwykłych ludzi, także mógł zginąć, wyspiarze bowiem uważali go za źródło najgorszego zła, wcielenie grozy. W owych latach według zwykłych ludzi istniała wyłącznie czarna magia.
Wtedy właśnie wioskowe sztuczki i — przede wszystkim — kobiece czary zyskały sobie złą sławę, która przylgnęła do nich na dobre. Czarownice słono płaciły za uprawianie sztuki, którą uznały za własną. Opieka nad ciężarnymi niewiastami i zwierzętami, porody, nauka pieśni i rytuałów, doglądanie porządku w polu i ogrodzie, budowa i sprzątanie domu, dbanie o meble, wydobycie rud i metali zawsze należały do obowiązków kobiet. Czarownice wymieniały się licznymi zaklęciami i urokami zapewniającymi powodzenie w owych przedsięwzięciach. Gdy jednak coś poszło nie tak podczas narodzin bądź w polu, winę przypisywano wiedźmie, a walki czarnoksiężników używających beztrosko trucizn i klątw do zapewnienia sobie tymczasowej przewagi bez względu na dalsze konsekwencje sprawiały, iż wypadki zdarzały się coraz częściej. Magowie wywoływali susze i powodzie, nieurodzaje, pożary i choroby, a za ich winy cierpiała wioskowa czarownica. Biedaczka nie wiedziała, czemu jej uzdrawiający urok przeklinał ranę i wywoływał gangrenę, czemu dziecko, które sprowadziła na świat, okazywało się imbecylem, dlaczego błogosławieństwo wypalało ziarno w bruzdach i niszczyło jabłka na drzewie. Ktoś jednak musiał za to zapłacić, a wiedźma bądź czarodziej byli pod ręką w samej wiosce i mieście, nie w zamku władcy czy twierdzy strzeżonej przez zbrojnych i ochronne zaklęcia. Czarodzieje i czarownice tonęli w zatrutych studniach, płonęli na dotkniętych suszą polach, ginęli pogrzebani żywcem, by użyźnić martwą ziemię.
Tak tedy stosowanie i nauka ich sztuki stały się niebezpieczne. Ci, którzy się nią zajmowali, często i tak należeli do grona wyrzutków, kalek, szaleńców, ludzi samotnych, starców — kobiet i mężczyzn mających niewiele do stracenia. Mądrzy mężczyźni i kobiety, szanowani i cieszący się zaufaniem mieszkańców, ustąpili pola groteskowym, nieporadnym, wioskowym czarownikom znającym tylko nędzne sztuczki i wiedźmom, których mikstury wywołują jedynie żądze, zazdrość i nienawiść. Magiczny talent u dziecka stał się czymś strasznym. Rodzice lękali się go i ukrywali.
Oto opowieść z owych czasów. Część z niej pochodzi z Księgi Mroku, inne fragmenty z Haynoru, z gospodarstw na górze Onn i wśród lasów Faliernu. Z podobnych urywków i fragmentów da się złożyć całą historię. Choć jest lekka i zwiewna, utkana na wpół z pogłosek i domysłów, może jednak okazać się prawdą. To opowieść o Założeniu Roke, a jeśli mistrzowie z Roke twierdzą, że nie tak to wyglądało, niech opowiedzą, jak szkoła powstała naprawdę. Czasy, w których Roke stała się wyspą czarnoksiężników, spowija bowiem mgła i możliwe, iż umieścili ją tam sami czarnoksiężnicy.
Читать дальше