Terry Pratchett - Czarodzicielstwo

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Czarodzicielstwo» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czarodzicielstwo: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarodzicielstwo»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Narodził się Czarodziciel czarownik tak potężny, że w porównaniu z jego mocą wszelka magia jest tylko dziecinną zabawką. Samo jego istnienie doprowadza świat Dysku, który oczywiście jest płaski i płynie w przestrzeni na grzbiecie gigantycznego żółwia, na krawędź totalnej wojny taumaturgicznej. To niedobrze. Na jego drodze stoi jedynie Rincewind, nieudany mag, który chce ocalić świat, a przynajmniej tę część, która zawiera jego osobę. W przygodzie uczestniczą nowe postaci: Conena, barbarzyńska fryzjerka, Nijel Niszczyciel (którego matka wciąż zmusza do noszenia wełnianej bielizny) i być może pierwszy dżin-yuppie, który zajmuje się lampami jako potencjalnie obiecującym rynkiem. Los prowadzi ich na Wschód, czy też w stronę Osi czy jakoś tak.

Czarodzicielstwo — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarodzicielstwo», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Magowie wymienili spojrzenia: długie i powolne, z rodzaju tych, w jakich można by piec kasztany.

Szczerze mówiąc, Carding był zaskoczony. A nie powinien. Magowie ósmego stopnia rzadko są wyzywani na próbę magicznej mocy. W teorii istnieje tylko siedmiu innych magów o równej potędze, a każdy słabszy mag jest z definicji… no, słabszy. To daje im poczucie pewności siebie. A Spelter był na poziomie piątym.

Życie na szczycie jest twarde, jeszcze twardsze jest pewnie na samym dole, ale w połowie drogi jest tak twarde, że można by z niego kuć podkowy. Przez ten czas wszyscy słabeusze, lenie, głupcy czy zwyczajni pechowcy zostali usunięci, pole jest oczyszczone i każdy z magów walczy sam, ze wszystkich stron otoczony przez śmiertelnych wrogów. Poniżej tkwią ambitne czwórki, czekające tylko, żeby odsunąć go z drogi. Powyżej zarozumiałe szóstki, z satysfakcją duszące wszelkie ambicje. I — oczywiście — wokół czają się koledzy-piątki, szukający okazji, żeby ograniczyć trochę konkurencję. Ani przez chwilę nie ma spokoju. Magowie piątego stopnia są chytrzy i twardzi, mają błyskawiczny refleks, oczy wąskie i zmrużone od wpatrywania się w przysłowiową ostatnią milę, za którą czeka najwyższa z nagród: kapelusz nadrektora.

Carding zaczynał dostrzegać pewne zalety w nieznanej sobie dotąd idei współpracy. Spotka} się z godną uwagi mocą, którą da się pewnie przekupić, by stała się użyteczna. Dopóki to będzie konieczne. Oczywiście, potem trzeba ją będzie… zniechęcić…

Spelter myślał: patronat. Słyszał już to słowo, choć nigdy w murach Uniwersytetu. Wiedział, co oznacza: że stojący wyżej podaje rękę, by pomóc wspiąć się w górę temu, który utknął niżej. Naturalnie, żaden mag nawet by nie pomyślał o podaniu koledze ręki, chyba po to, żeby zrzucić go w przepaść. Sam pomysł pomocy dla konkurenta… Chociaż z drugiej strony ten stary dureń może się przydać… przez jakiś czas. A potem, cóż…

Spoglądali na siebie z niechętnym podziwem i wzajemną bezgraniczną nieufnością. Ale przynajmniej była to nieufność, na której mogli polegać. Przez jakiś czas.

— Ma na imię Coin — poinformował Spelter. — Mówił, że jego ojciec nazywał się Ipslore.

— Zastanawiam się, ilu ma braci — mruknął Carding.

— Słucham?

— Od wieków nie widziano na Uniwersytecie takiej magii — wyjaśnił Carding. — Może od tysięcy lat. Ja sam tylko o niej czytałem.

— Wypędziliśmy Ipslore’a trzydzieści lat temu — przypomniał Spelter. — Według naszych danych, ożenił się. Rozumiem, że gdyby miał synów, zostaliby magami, ale nie wiem…

— To nie była magia. To było czarodzicielstwo. — Carding rozparł się wygodnie.

Spelter przyglądał mu się ponad nadpaloną politurą.

— Czarodzicielstwo?

— Ósmy syn maga byłby czarodzicielem.

Tego nie wiedziałem!

— Nie jest to powszechnie ogłaszane.

— Tak, ale… Czarodziciele istnieli bardzo dawno temu. To znaczy, magia była wtedy o wiele silniejsza, hm, ludzie byli inni… To nie miało żadnego związku z, hm, rozmnażaniem.

Ośmiu synów, myślał Spelter. To znaczy, że zrobił to osiem razy. Co najmniej. A niech to…

— Czarodziciele mogli robić wszystko — mówił dalej. — Byli niemal tak potężni jak bogowie. Hm. Bez przerwy sprawiali kłopoty. Bogowie po prostu nie pozwolą już na coś takiego. Można im wierzyć.

— Sprawiali kłopoty, ponieważ stale ze sobą walczyli — wyjaśnił Carding. — Ale jeden czarodziciel nie stanowi problemu. To znaczy: jeden czarodziciel wspomagany dobrą radą. Starszych i mądrzejszych umysłów.

— Ale on chce dostać kapelusz nadrektora!

— Dlaczego mu go nie dać?

Spelter rozdziawił usta. Tego już było za wiele, nawet dla niego.

Carding uśmiechnął się przyjaźnie.

— Przecież kapelusz…

— To tylko symbol — przerwał mu Carding. — Nic szczególnego. Jeśli go pragnie, niech bierze. Drobiazg. Symbol, nic więcej. Figurelusz.

— Figurelusz?

— Noszony przez figuranta.

— Przecież sami bogowie wskazują nadrektora! Carding uniósł brew.

— Doprawdy? — spytał i odchrząknął.

— No… Myślę, że chyba tak. W pewnym sensie.

— W pewnym sensie? — Carding wstał i poprawił szatę. — Sądzę — rzekł — że wiele jeszcze musisz się nauczyć. A przy okazji, gdzie jest ten kapelusz?

— Nie wiem — wyznał Spelter, wciąż trochę zaszokowany. — Chyba gdzieś, hm, w apartamentach Virrida.

— Lepiej chodźmy po niego.

Przystanął jeszcze w drzwiach i w zadumie pogładził brodę.

— Pamiętam Ipslore’a — mruknął. — Studiowaliśmy razem. Dziwny chłopak. Dziwaczne obyczaje. Znakomity mag, oczywiście, dopóki nie zszedł na złą drogę. Przypominam sobie, że kiedy był podniecony, tak śmiesznie poruszał brwiami.

Carding spojrzał w głąb czterdziestu lat wspomnień i zadrżał.

— Kapelusz — przypomniał samemu sobie. — Poszukajmy go. Szkoda by było, gdyby coś mu się przytrafiło.

Tymczasem kapelusz nie miał zamiaru pozwalać, żeby coś mu się przytrafiło. W tej chwili spieszył pod Załatany Bęben pod pachą nieco zdezorientowanego, czarno odzianego złodzieja.

Złodziej, jak wkrótce się okaże, był bardzo szczególnym złodziejem. Był artystą złodziejstwa. Inni złodzieje zwyczajnie kradli wszystko, czego nie przybito do podłoża, ale ten złodziej kradł również gwoździe. Wywołał w Ankh liczne skandale, ponieważ szczególnie mocno — i ze zdumiewającymi sukcesami — interesował się przedmiotami nie tylko przybitymi do podłoża, ale też strzeżonymi przez bystrookich strażników w niedostępnych skarbcach. Istnieją artyści, którzy potrafią wymalować cały sufit kaplicy; ten złodziej należał do takich, którzy potrafią go ukraść.

Temu wyjątkowemu złodziejowi przypisywano kradzież wysadzanego klejnotami ofiarnego noża do wypruwania flaków ze świątyni Offiera, Boga-Krokodyla, w samym środku psalmu, i srebrnych podków najlepszego konia patrycjusza, gdy zwierzę zajęte było wygrywaniem wyścigu. Kiedy Gritoller Mimpsey, wiceprzewodniczący Gildii Złodziei, został potrącony na placu targowym, a po powrocie do domu odkrył, że świeżo skradziona garść diamentów zniknęła ze swej kryjówki, wiedział, kogo za to winić [7] To dlatego, że Gritoller dla bezpieczeństwa połknął diamenty. . Ten złodziej potrafił przejąć inicjatywę, ukraść całusa i wyjąć człowiekowi słowa z ust.

Mimo to po raz pierwszy złodziej ów ukradł coś, co nie tylko tego zażądało — głosem cichym acz stanowczym — ale też wydało ścisłe i w jakiś sposób nie znoszące sprzeciwu instrukcje, co powinien z tym zrobić.

Właśnie zaczynała się noc, punkt zwrotny roboczego dnia Ankh-Morpork, gdy ci, którzy zarabiają na życie w świetle słońca, udają się na spoczynek, ci zaś, którzy uczciwego dolara zdobywają w zimnym blasku księżyca, właśnie zbierają siły do pracy. Dzień osiągnął ten niewyraźny punkt, kiedy jest już za późno na rozbój, a za wcześnie na włamania.

Rincewind siedział samotnie w zatłoczonej, zadymionej sali i nie zwrócił uwagi na cień, który przemknął nad stołem, ani na złowieszczą postać, która zajęła miejsce naprzeciwko. W tym lokalu złowieszcze postacie nie były niczym wyjątkowym. Załatany Bęben zazdrośnie strzegł swego wizerunku stylowej tawerny o najgorszej reputacji w Ankh-Morpork; wielki troll, pilnujący drzwi, starannie selekcjonował klientów, dbając o takie elementy jak czarne płaszcze, błyszczące oczy, magiczne miecze i tym podobne. Rincewind nigdy się nie dowiedział, jaki los spotykał tych, którzy się nie zakwalifikowali. Może troll ich zjadał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czarodzicielstwo»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarodzicielstwo» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czarodzicielstwo»

Обсуждение, отзывы о книге «Czarodzicielstwo» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x