Terry Pratchett - Piramidy

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Piramidy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Piramidy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Piramidy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najlepsza książka Pratchetta od czasu poprzedniej. A w niej: dlaczego matematyka rozwija się w krajach gorących, co robią piramidy oprócz ostrzenia żyletek, co rabują piraci, co myślą umarli i czym się zajmują podręczne, dlaczego żółwie nienawidzą filozofii, a kozy religii.

Piramidy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Piramidy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Ciekawe — rzekł z namysłem. — Interesujący pomysł. Myślę, że gdyby zbudować coś małego, miliontonówkę, i postawić ją na pontonach albo czymś takim…

— Nie. — Teppic z trudem IIamował śmiech. — On mówił o pochowaniu bez…

— Teppicymon XXVII chciał powiedzieć, że życzy sobie być pochowany bez zwłoki. — Głos Diosa przypominał polany oliwą jedwab. — I nie ma chyba wątpliwości, że wymaga on uhonorowania najlepszym, co potrafisz zbudować, architekcie.

— Nie, źle zrozumiałeś…

Dios zmartwiał. Ptaclusp zrobił minę człowieka, który nagle nie ma nic do roboty. Zaczął wpatrywać się w posadzkę, jakby jego życie zależało od zapamiętania jej w najdrobniejszych szczegółach.

— Źle? — spytał Dios.

— Bez urazy. Na pewno miałeś dobre zamiary — uspokoił go Teppic. — Chodzi o to, że… no… Stwierdził wtedy bardzo wyraźnie.

— Miałem dobre zamiary? — powtórzył Dios, smakując każde słowo niby kwaśne winogrono.

Ptaclusp odkaszlnął. Skończył z posadzką i teraz wziął się do sufitu.

Dios nabrał tchu.

— Sire — rzekł. — Zawsze byliśmy budowniczymi piramid. Wszyscy nasi królowie spoczywają w piramidach. Tak rozwiązujemy te sprawy, sire. Tak powinno sieje rozwiązywać.

— Tak, ale…

— Rzecz nie podlega dyskusji. Kto mógłby pragnąć czegoś innego? Wedle wszelkich wskazówek sztuki chroniony przed bluźnierczym działaniem Czasu… — Oleisty jedwab zmienił się w zbroję, twardą jak stal i groźną jak włócznie. — Po wieczność osłonięty przed obelgą Zmiany.

Teppic zerknął na kostki kapłana. Były białe; kość naciskała od wewnątrz na skórę, jakby chciała się wyrwać.

Wzrok prześliznął się wzdłuż okrytego szarą szatą ramienia na twarz Diosa. Bogowie, pomyślał Teppic, to prawda: rzeczywiście wygląda tak, jakby zmęczyli się czekaniem na jego śmierć i zakonserwowali go za życia.

Wtedy jego oczy napotkały oczy kapłana — z hukiem. Takie miał wrażenie.

Czuł się tak, jakby coś bardzo powoli zdzierało mu ciało z kości. Czuł, że nie jest ważniejszy od muchy. Niezbędnej muchy, to prawda, muchy, której nikt nie odmawia należnego szacunku, ale jednak owada z odpowiednio przysługującymi mu prawami. I z taką wolną wolą, jaką ma skrawek papirusu w huraganie.

— Wolą króla jest, by został złożony w piramidzie — oznajmił Dios takim tonem, jakiego musiał używać Stwórca, kiedy szkicował księżyce i gwiazdy.

— Ehm… — powiedział Teppic.

— Najwspanialsza z piramid dla króla — zarządził Dios. Teppic zrezygnował.

— No… — zaczął. — Dobrze. Świetnie. Tak. Najlepsza, oczywiście.

Ptaclusp rozpromienił się z ulgi, zamaszystym gestem wydobył woskową tabliczkę, a w zakamarkach peruki odnalazł rysik. Wiedział, że najważniejszą sprawą jest jak najszybsze dobicie targu. W tej sytuacji wystarczy drobiazg, by człowiek wylądował z półtora milionem ton zamówionego piaskowca na głowie.

— Zatem, powiedzmy, model standardowy, o wodo na pustyni?

Teppic zerknął na Diosa, który stał i patrzył gniewnie na nic konkretnego, wzrokiem i siłą woli jedynie zmuszając do posłuszeństwa buldogi Entropii.

— Może coś większego? — zaproponował Teppic bez przekonania.

— Model luksusowy — podpowiedział Ptaclusp. — Bardzo elegancki, o podstawie nieskończonej kolumny. Wystarczy na całą wieczność. W tej erze mamy specjalną ofertę: wbudowane w strukturę rozmaite wymiary o parakosmicznym znaczeniu. Bez dodatkowych opłat.

Spojrzał na Teppica wyczekująco.

— Tak, tak. Bardzo chętnie. Dios nabrał tchu.

— Król wymaga czegoś więcej — oświadczył.

— Wymagam? — spytał z powątpiewaniem Teppic.

— W samej rzeczy, sire. Twoim stanowczym życzeniem jest, by dla twego ojca wzniesiono największy z pomników — wyjaśnił gładko Dios.

To jest gra, zrozumiał Teppic; nie znał zasad, nie znał rozgrywki, i z pewnością przegra.

— Jest? Aha. Tak. Tak, rzeczywiście. Tak.

— Piramida nie mająca sobie równych wzdłuż całego Djelu. Taka jest wola króla. To jest właściwe i słuszne.

— Tak, coś w tym rodzaju. Hm… Dwa razy większa niż normalnie — rzucił w desperacji Teppic i przeżył chwilę satysfakcji, widząc, że Dios na moment stracił spokój.

— Sire? — wykrztusił.

— Tak będzie właściwie i słusznie.

Kapłan otworzył usta, by zaprotestować, zauważył jednak wyraz twarzy Teppica i zrezygnował.

Ptaclusp notował pilnie, aż podskakiwała mu grdyka. Coś takiego zdarzało się raz w czasie całej kariery zawodowej.

— Możemy wykonać bardzo ładne marmurowe licowanie — zaproponował, nie podnosząc głowy. — Może akurat wystarczy nam materiału w kamieniołomach. O królu ciał niebieskich — dodał po-; spiesznie.

— Doskonale — zgodził się Teppic. Ptaclusp sięgnął po nową tabliczkę.

— Może wierzchołek z elektrum? Taniej wychodzi wbudować od razu, przecież nie chcemy używać zwykłego srebra, a potem mówić: żałuję, że nie zamówiłem…

— Elektrum, tak.

— I normalne gabinety?

— Co?

— Komora grobowa, znaczy, i komora zewnętrzna. Sugeruję zestaw Memphis, niezwykle gustowny, w komplecie jest dopasowany skarbiec o większej powierzchni. Bardzo poręczny na te wszystkie drobiazgi, których nie moglibyśmy tak po prostu zostawić. — Ptaclusp odwrócił tabliczkę i zaczął pisać na drugiej stronie. — 1 oczywiście podobny apartament dla królowej, jak rozumiem? O królu, który będzie żył wiecznie.

— Co? A tak, tak sądzę. — Teppic zerknął na Diosa. — Wszystko. Najlepsze.

— Są jeszcze labirynty — przypomniał Ptaclusp, starając się panować nad własnym głosem. — Bardzo popularne w tej erze. Taki labirynt jest bardzo ważny; za późno się decydować, kiedy rabusie już odwiedzili piramidę. Może jestem staroświecki, ale zawsze wstawiałbym labirynt. Jak to mówimy: mogą wejść bez kłopotów, ale nigdy nie wyjdą. To kosztuje dodatkowo, ale czym są pieniądze w takiej chwili, o władco wód?

Czymś, czego nie mamy, odezwał się ostrzegawczy głos z głębi umysłu. Chłopiec nie zwrócił na niego uwagi. Znalazł się w szponach przeznaczenia.

— Tak — rzeki, prostując się. — Labirynt. Dwie sztuki. Rysik Ptacluspa migotał po tabliczce.

— Dla niego i dla niej, o kamieniu kamieni — wychrypiał. — Bardzo rozsądnie, bardzo wygodnie. Z wyborem pułapek z naszej szerokiej oferty? Proponujemy spadające ciężary, zapadnie, pochylnie, toczące kule, wylatujące włócznie, strzały…

— Tak, tak — przerwał mu Teppic. — Weźmiemy je. Weźmiemy wszystkie. Wszystkie pułapki.

Architekt odetchnął głęboko.

— Oczywiście, niezbędne też będą zwykłe stele, alejki, sfinksy…

— Mnóstwo. Zostawiamy to tobie.

Ptaclusp otarł czoło.

— Doskonale — powiedział, — Cudownie. — Wytarł nos. — Ojciec twój, jeśli wybaczysz mi zuchwałość, o siewco nasion, jest szczęśliwym człowiekiem, mając tak posłusznego syna. Jeśli wolno dodać…

— Wolno odejść — rzekł Dios. — Spodziewamy się, że natychmiast rozpoczniesz prace.

— Bez zwłoki, zapewniam. — Ptaclusp skłonił się. — Ehem. — Zdawał się walczyć z poważnym problemem filozoficznym.

— Słucham? — rzucił chłodno Dios.

— Chodzi o eee. Jest jeszcze sprawa eee. Co nie oznacza eee. Oczywiście, najstarszy klient, cenny zleceniodawca, ale prawdą jest, że eee. W żadnym razie nie podaję w wątpliwość zdolności kredytowej eee. Nie chciałbym żadną miarą sugerować, że eee.

Dios rzucił mu spojrzenie, które nawet sfinksa zmusiłoby do zamknięcia oczu, po czym odwrócił głowę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Piramidy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Piramidy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Piramidy»

Обсуждение, отзывы о книге «Piramidy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x