Terry Pratchett - Ruchome obrazki

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ruchome obrazki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ruchome obrazki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ruchome obrazki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ukryte we wnętrzu kamer chochliki błyskawicznie malują kolejne klatki na celuloidowej taśmie. Świat Dysku odkrywa magię Srebrnego Ekranu! Nie wystarczy jednak usiąść w kinowym fotelu i z przejęciem śledzić losy bohaterów Porwanego wiatrem, najdziwniejszego filmu o Wojnie Domowej, jaki kiedykolwiek powstał. Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, jaką tajemnicę skrywa wzgórze Świętego Gaju (czyli Holy Woodu), nie przejmując się tym, że Gaspode, Cudowny Pies, ma wielką ochotę na to, by uratować świat…

Ruchome obrazki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ruchome obrazki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Znalazł się na placu zastawionym deskami i stosami materiałów. Nie zauważył nikogo.

Maszerując zdecydowanym krokiem, świadom, że nikt nie zaczepi człowieka z podwiniętymi rękawami, który maszeruje zdecydowanym krokiem i trzyma w ręku kawałek papieru, ruszył przez drewnianą i brezentową krainę cudów Ciekawej i Pouczającej Kinematografii.

Były tu budynki wymalowane na tyłach innych budynków. Były drzewa, będące drzewami z przodu i masą podpórek z tyłu. Było też wiele nerwowego biegania, chociaż — o ile Victor mógł to ocenić — nikt niczego nie produkował.

Zauważył mężczyznę w długim czarnym płaszczu, czarnym kapeluszu, z wąsem jak ryżowa szczotka, który przywiązywał do jednego z drzew młodą dziewczynę. Nikt jakoś nie próbował mu przeszkodzić, choć dziewczyna się wyrywała. Kilku ludzi obserwowało to nawet ze znudzeniem; obok nich stało wielkie pudło na trójnogu i jakiś człowiek kręcił wystającą ze ścianki korbą.

Dziewczyna wyciągnęła błagalnie rękę, po czym bezgłośnie poruszyła ustami.

Jeden z patrzących wstał, przejrzał kilka ułożonych obok plansz, wybrał jedną i przytrzymał ją przed pudłem.

Plansza była czarna. Białą farbą wymalowano na niej słowa: „Nie! Nie!”.

Człowiek się odsunął. Złoczyńca podkręcił wąsa. Człowiek wrócił z inną tablicą. Tym razem głosiła: „Aha! Moja dumna piękność!”.

Inny z siedzących sięgnął po megafon.

— Dobrze, świetnie — powiedział. — Teraz pięć minut przerwy i kręcimy scenę bitwy!

Złoczyńca odwiązał dziewczynę i odeszli razem. Człowiek z korbą przestał kręcić, zapalił papierosa i podniósł pokrywę pudła.

— Wszyscy słyszeli? — zapytał.

Odpowiedział mu chór pisków.

Victor zbliżył się do człowieka z megafonem; stuknął go w ramię.

— Pilna wiadomość dla pana Silverfisha — powiedział.

— Jest w biurze. — Człowiek machnął kciukiem ponad ramieniem, nie odwracając się nawet.

— Dziękuję.

Pierwsza szopa, do której zajrzał Victor, mieściła tylko długie, ginące w mroku rzędy małych klatek. Niewyraźne stworki rzucały się na pręty i ćwierkały coś do niego. Czym prędzej zatrzasnął drzwi.

W następnej szopie znalazł Silverfisha, stojącego przy biurku zawalonym stosami papierów i kubkami. Silverfish nawet na niego nie spojrzał.

— Połóż tutaj — rzucił z roztargnieniem.

— To ja, panie Silverfish — powiedział Victor. Silverfish przyjrzał mu się z taką miną, jakby winą Victora było, że nikogo mu nie przypomina.

— Tak?

— Przyszedłem w sprawie tej pracy. Pamięta pan?

— Jakiej pracy? Co mam pamiętać? Skąd się tu wziąłeś, u licha?

— Dostałem się do ruchomych obrazków — wyjaśnił Victor. — Przez płot. Ale młotek i parę gwoździ załatwi sprawę.

Na twarzy Silverfisha pojawił się wyraz paniki. Victor pomachał mu wizytówką w sposób — miał nadzieję — uspokajający.

— W Ankh-Morpork — podpowiedział. — Parę nocy temu. Ktoś panu groził.

Silverfish wyraźnie skojarzył fakty.

— Tak — szepnął. — Ty jesteś tym chłopcem, który przyszedł mi z pomocą.

— A pan powiedział, żebym się zjawił i przekonał, czy chciałbym ruszać obrazki. Wtedy nie chciałem, ale teraz chcę.

Uśmiechnął się promiennie.

A równocześnie myślał: spróbuje się wymigać. Żałuje tej propozycji. Wyśle mnie z powrotem do kolejki.

— No cóż, naturalnie — rzekł Silverfish. — Wielu bardzo utalentowanych ludzi chciałoby się znaleźć w ruchomych obrazkach. Lada dzień będziemy mieli dźwięk. Chciałem powiedzieć: znasz się może na stolarce? Masz doświadczenie alchemiczne? Szkoliłeś kiedy chochliki? W ogóle znasz jakieś rzemiosło?

— Nie — przyznał Victor.

— Umiesz śpiewać?

— Trochę. W kąpieli. Ale nie za dobrze.

— Umiesz tańczyć?

— Nie.

— Miecz? Potrafisz robić mieczem?

— Trochę — potwierdził Victor.

Czasem ćwiczył z mieczem w sali gimnastycznej. Nigdy nie walczył z przeciwnikiem, gdyż magowie z reguły brzydzą się ćwiczeniami fizycznymi; oprócz niego z całego Uniwersytetu zjawiał się w sali tylko bibliotekarz, ale on korzystał z lin i trapezów. Victor ćwiczył jednak przed lustrem własne techniki, a lustro nigdy go jeszcze nie pokonało.

— Rozumiem — westchnął smętnie Silverfish. — Nie śpiewa. Nie tańczy. Trochę robi mieczem.

— Ale dwa razy dzięki mnie zachował pan życie — wtrącił Victor.

— Dwa razy? — zdziwił się Silverfish.

— Tak. — Victor nabrał tchu. Rzecz była ryzykowna. — Wtedy — rzekł. — I teraz.

Przez chwilę trwało milczenie.

— Nie wydaje mi się — powiedział w końcu Silverfish — żeby konieczne były takie metody.

— Przepraszam, panie Silverfish. Naprawdę nigdy się tak nie zachowuję, ale pan przecież obiecał, a ja szedłem tutaj na piechotę, nie mam pieniędzy, jestem głodny i wezmę wszystko, co mi pan znajdzie. Wszystko. Proszę.

Silverfish przyjrzał mu się z powątpiewaniem.

— Nawet granie? — spytał.

— Słucham?

— Będziesz się ruszał i udawał, że robisz różne rzeczy?

— Tak!

— Aż szkoda, taki inteligentny i wykształcony młody człowiek… — mruknął Silverfish. — Czym się zajmujesz?

— Uczę się na ma… — Victor przypomniał sobie niechęć Silverfisha do magów i poprawił się szybko: — sekretarza.

— Masekretarza?

— I nie wiem, czy poradzę sobie z graniem… Silverfish zdziwił się nieco.

— Na pewno — uspokoił go. — Bardzo trudno jest źle grać w ruchomych obrazkach.

Sięgnął do kieszeni i wyjął dolarową monetę.

— Trzymaj. Idź coś zjeść. — Raz jeszcze przyjrzał się Victorowi. — Czekasz na coś?

— Właściwie… Miałem nadzieję, że mi pan wytłumaczy, co się tu dzieje.

— Nie rozumiem…

— Parę dni temu obejrzałem w mieście pańską… migawkę — poczuł niejasną dumę, że zapamiętał to słowo. — I nagle zapragnąłem znaleźć się tutaj. Zapragnąłem najbardziej na świecie. Nigdy dotąd na niczym mi specjalnie nie zależało…

Na twarzy Silverfisha wykwitł uśmiech ulgi.

— Ach, to… To magia Holy Woodu. Nie magia magów — dodał pospiesznie — która jest tylko zabobonem i sztuczkami dla przesądnych. Nie. To magia dla zwykłych ludzi. Twój umysł aż wrze od dostrzeganych możliwości… Wiem, że mój wrzał — dodał.

— Tak — zgodził się niepewnie Victor. — Ale jak to działa? Silverfish się rozpromienił.

— Chcesz wiedzieć? Chcesz wiedzieć, jak wszystko działa?

— Tak, ja…

— Widzisz, ludzie zwykle mnie rozczarowują. Pokazujesz im coś naprawdę cudownego, na przykład obrazkowe pudło, a oni mówią: „Och!”. Nigdy nie pytają, jak ono działa. Panie Bird!

Ostatnie słowo wykrzyczał. Po chwili otworzyły się drzwi w głębi szopy i pojawił się jakiś człowiek. Na szyi miał zawieszone na taśmie obrazkowe pudło, a ręce poplamione chemikaliami. Nie miał brwi; Victor przekonał się później, że jest to cecha charakterystyczna każdego, kto przez dłuższy czas ma do czynienia z oktocelulozą.

Czapeczkę nosił daszkiem do tyłu.

— To jest Halogen Bird — przedstawił go Silverfish. — Nasz główny korbowy. Halogen, to Victor. Będzie u nas grał.

— Aha. — Halogen obejrzał Victora tak, jak rzeźnik mógłby oglądać tuszę. — Naprawdę?

— I chce wiedzieć, jak to wszystko działa.

Halogen rzucił Victorowi kolejne cyniczne spojrzenie.

— Sznurek — wyjaśnił ponuro. — Wszystko się trzyma na sznurku. Pewnie się zdziwisz, ale wszystko by się tu rozpadło, gdyby nie ja i mój kłębek sznurka.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ruchome obrazki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ruchome obrazki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ruchome obrazki»

Обсуждение, отзывы о книге «Ruchome obrazki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x