• Пожаловаться

Terry Pratchett: Bogowie, honor, Ankh-Morpork

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett: Bogowie, honor, Ankh-Morpork» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 2005, ISBN: 978-83-7469-032-4, издательство: Prószyński i S-ka, категория: Фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Terry Pratchett Bogowie, honor, Ankh-Morpork
  • Название:
    Bogowie, honor, Ankh-Morpork
  • Автор:
  • Издательство:
    Prószyński i S-ka
  • Жанр:
  • Год:
    2005
  • Город:
    Warszawa
  • Язык:
    Польский
  • ISBN:
    978-83-7469-032-4
  • Рейтинг книги:
    5 / 5
  • Избранное:
    Добавить книгу в избранное
  • Ваша оценка:
    • 100
    • 1
    • 2
    • 3
    • 4
    • 5

Bogowie, honor, Ankh-Morpork: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bogowie, honor, Ankh-Morpork»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Coś nowego pojawiło się między starożytnymi miastami Ankh-Morpork i Al-Khali. Dosłownie. To wyspa, wynurzająca się z dna Okrągłego Morza Dysku. Ponieważ jest niezamieszkana i oba miasta roszczą sobie do niej prawa, komendant Vimes ze swymi wiernymi strażnikami staje wobec zbrodni tak wielkiej, że żadne prawa jej nie obejmują.

Terry Pratchett: другие книги автора


Кто написал Bogowie, honor, Ankh-Morpork? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Bogowie, honor, Ankh-Morpork — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bogowie, honor, Ankh-Morpork», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Postawił stopę na klatchiańskim gruncie! Złodziej mątw!

— Zabieraj swoje brudne sandały z terytorium Ankh-Morpork!

— Och, tato…

Dwaj rybacy przestali na siebie krzyczeć, głównie dlatego, że musieli nabrać tchu. Kraby umykały na boki. Woda spływała między kępami zielska, ryjąc wąwozy w szarym mule.

— Ojcze, popatrz! Przetrwały kolorowe mozaiki na…

— Moje!

— Moje!

Les pochwycił wzrok Akhana. Wymienili krótkie spojrzenia, modulowane jednak sporą ilością informacji. Przekaz rozpoczynał się od czystego, galaktycznych rozmiarów zakłopotania faktem posiadania rodziców i rozwijał tę kwestię dalej.

— Tato, przecież nie musimy… — zaczął Les.

— Zamknij się! Myślę o twojej przyszłości, chłopcze…

— Tak, ale kogo obchodzi, kto zobaczył tę ziemię pierwszy, tato? Obaj jesteście setki mil od domu! Znaczy, kto w ogóle się dowie?

Dwaj poławiacze mątw spoglądali na siebie wrogo. Nad nimi wyrastały ociekające wodą budynki. W ścianach były dziury, które mogły być drzwiami, i puste otwory, które zapewne kiedyś służyły za okna. Jednak wewnątrz panowała ciemność. Od czasu do czasu Lesowi wydawało się, że coś pełznie w mule. Twardziel Jackson odchrząknął.

— Chłopak ma rację — wymruczał. — Nie warto się spierać. Tylko nas czterech…

— W samej rzeczy — zgodził się Arif.

Odstąpili ostrożnie, cały czas obserwując się nawzajem. Potem, niemal równocześnie, aż zabrzmiało to jak chór, wrzasnęli:

— Bierz łódź!

Przez kilka chwil trwało zamieszanie, po czym obie pary, każda dźwigając nad głowami swoją łódź, ruszyły biegiem, ślizgając się po zabłoconych ulicach.

Musieli zatrzymać się i zawrócić, przy wtórze okrzyków „Aha! Do tego jeszcze porywacz, co?”, by zabrać właściwych synów.

Jak wie nawet początkujący odkrywca, nagroda przypada nie temu, kto pierwszy postawi stopę na dziewiczym lądzie, ale temu, kto pierwszy dostarczy ową stopę do domu. Jeśli wciąż jest umocowana do nogi, można to uznać za dodatkową premię.

Kurki na dachach w Ankh-Morpork obracały się ze zgrzytem na wietrze. Bardzo niewiele z nich było rzeczywiście reprezentacjami Avis domestica. Przedstawiały smoki, ryby i najrozmaitsze inne zwierzęta. Na dachu budynku Gildii Skrytobójców ze skrzypieniem ustawiła się w nowej pozycji sylwetka jednego z członków w płaszczu i ze sztyletem w gotowości. Na Gildii Żebraków blaszana ręka prosiła wiatr o miedziaka. Na Gildii Rzeźników wąchała powietrze miedziana świnia. Na dachu Gildii Złodziei prawdziwy, choć martwy nielicencjonowany złodziej zakręcił się powoli, co dowodzi, do czego człowiek jest zdolny, jeśli naprawdę spróbuje — a przynajmniej jeśli spróbuje kraść bez licencji.

Kurek na kopule biblioteki Niewidocznego Uniwersytetu się spóźniał. Miało minąć jeszcze pół godziny, nim pokaże zmianę — ale zapach morza już teraz dryfował nad miastem.

Istniała tradycja, że na placu Sator mówcy stawali na pustych skrzynkach i wygłaszali swoje tyrady. „Mówcy” jest zresztą określeniem mocno naciągniętym, by objąć rzucających gromy, wygłaszających kazania, a z rzadka także osobników zajętych tylko sobą i do siebie mamroczących, którzy pojawiali się w tłumie. Tradycyjnie ludzie mówili, co tylko leżało im na sercu, możliwie jak najgłośniej. Patrycjusz, jak głosiła plotka, spoglądał na ten zwyczaj pobłażliwym okiem. To prawda. Ale też bardzo uważnym. Prawdopodobnie wysyłał tam kogoś, kto wszystko notował.

Podobnie jak Straż Miejska.

To nie jest szpiegowanie, powtarzał sobie komendant Vimes. Szpiegowanie polega na skradaniu się i zaglądaniu w okna. Nie jest szpiegowaniem sytuacja, kiedy człowiek musi się trochę cofnąć, żeby nie stracić słuchu.

Nie patrząc, wyciągnął rękę i zapalił zapałkę o sierżanta Detrytusa.

— To żem był ja, sir — oznajmił z wyrzutem troll.

— Przepraszam, sierżancie. — Vimes przypalił sobie cygaro.

— Żaden problem.

Znowu zaczęli słuchać mów.

To ten wiatr, myślał Vimes. Niesie coś nowego…

Zwykle mówcy roztrząsali najróżniejsze tematy, wiele z nich na granicy obłędu albo gdzieś w spokojnych dolinach po drugiej stronie. Teraz jednak zachowywali się jak monomaniacy.

— …najwyższy czas dać im lekcję! — wrzeszczał najbliższy. — Dlaczego nasi tak zwani rządzący nie słuchają głosu ludu? Ankh-Morpork ma już dość tych zadufanych opryszków! Odbierają nam ryby, odbierają nam handel, a teraz jeszcze kradną naszą ziemię!

Byłoby lepiej, gdyby ludzie wiwatowali, myślał Vimes. Ludzie wiwatowali wszystkim mówcom bez różnicy, żeby ich zachęcić. Ale teraz, stłoczeni wokół, tylko kiwali głowami. Oni naprawdę myślą tak, jak on mówi, stwierdził w duchu.

— Ukradli mój towar! — krzyknął mówca naprzeciwko. — To przeklęte pirackie imperium! Zaatakowali mnie! Na wodach Ankh-Morpork!

Odpowiedzią był ogólny pomruk słusznego oburzenia.

— A co ukradli, panie Jenkins? — odezwał się głos spośród tłumu.

— Ładunek kosztownych jedwabi!

Słuchający syknęli wzburzeni.

— Ach, zatem nie suszone rybie podroby i gnijące mięso? O ile pamiętam, to pańskie zwykłe ładunki.

Jenkins usiłował wypatrzyć mówiącego.

— Cenne jedwabie! — powtórzył. — Ale czy miasto to obchodzi? Nic a nic!

— Skandal! — zabrzmiały okrzyki.

— A czy miasto zostało powiadomione? — pytał głos.

Ludzie zaczęli wyciągać szyje. Po chwili tłum rozstąpił się nieco, odsłaniając postać komendanta Vimesa ze Straży Miejskiej.

— No więc… ja… — zaczął Jenkins. — No… tego…

— Mnie to obchodzi — zapewnił spokojnie Vimes. — Wytropienie ładunku cennych jedwabi cuchnących rybimi flakami nie powinno być zbyt trudne.

Rozległy się śmiechy. Mieszkańcy Ankh-Morpork lubili pewne urozmaicenie w swym ulicznym teatrze.

Vimes mówił pozornie do sierżanta Detrytusa, lecz cały czas patrzył na Jenkinsa.

— Detrytus, pójdziesz z tym oto panem Jenkinsem, dobrze? Jego łódź to „Milka”, o ile pamiętam. Pan Jenkins pokaże ci listy ładunkowe, manifesty, pokwitowania i całą resztę. Potem załatwimy tę sprawę raz-dwa.

Brzdęknęło, gdy potężna dłoń Detrytusa uderzyła o hełm.

— Tajest!

— Ale… no… nie możecie — tłumaczył pospiesznie Jenkins. — Oni… tego… Oni ukradli też wszystkie papiery.

— Doprawdy? Żeby mogli zwrócić towar, gdyby im nie pasował?

— No bo… Zresztą statek wypłynął. Tak. Wypłynął. Wie pan, muszę jakoś odrobić straty.

— Odpłynął? Bez kapitana? — zdziwił się Vimes. — Czyli dowodzi pan Scoplett? Pierwszy oficer?

— Tak, tak…

— A niech to! — Vimes teatralnym gestem pstryknął palcami. — Ten człowiek, którego wsadziliśmy do celi pod zarzutem Hałaśliwej Nietrzeźwości wczoraj w nocy… Będziemy musieli oskarżyć go też o podszywanie się. Znowu papierkowa robota, normalnie nie można nadążyć…

Jenkins usiłował odwrócić wzrok, ale spojrzenie Vimesa ściągało go z powrotem. Chwilowe drżenie wargi sugerowało, że szykuje ripostę, ale miał dość rozumu, by zauważyć, że uśmiech komendanta jest tak wesoły jak ten, który płynie bardzo szybko w stronę tonącego człowieka. I ma u góry płetwę.

Podjął więc rozsądną decyzję i zrezygnował.

— Ja już… no… pójdę uporządkować… Lepiej pójdę i… tego… — tłumaczył, przepychając się przez tłum.

Ludzie czekali jeszcze chwilę, by sprawdzić, czy nie wydarzy się coś ciekawego. Potem, rozczarowani, ruszyli szukać innych rozrywek.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bogowie, honor, Ankh-Morpork»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bogowie, honor, Ankh-Morpork» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Terry Pratchett: Straż! Straż!
Straż! Straż!
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Na glinianych nogach
Na glinianych nogach
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Ostatni kontynent
Ostatni kontynent
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Straż nocna
Straż nocna
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Maskarada
Maskarada
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Snuff
Snuff
Terry Pratchett
Отзывы о книге «Bogowie, honor, Ankh-Morpork»

Обсуждение, отзывы о книге «Bogowie, honor, Ankh-Morpork» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.