Terry Pratchett - Prawda

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Prawda» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2007, ISBN: 2007, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Prawda: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prawda»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

William chce tylko dotrzeć do prawdy. Niestety, wszyscy inni chcą dotrzeć do Williama, i to w złych zamiarach. A to dopiero trzeci numer…
William de Worde jest przypadkowym wydawcą pierwszej gazety na Dysku. Teraz musi sobie radzić z tradycyjnymi problemami dziennikarskiego życia — ludźmi, którzy chcą, by zginął, wampirem na odwyku, żywiącym samobójczą fascynację fotografowaniem z lampą błyskową, innymi ludźmi, którzy też chcą, by zginął, choć w inny sposób oraz, co najgorsze, człowiekiem, który błaga go, by publikował zdjęcia jego ziemniaków o zabawnych kształtach.

Prawda — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prawda», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Nie zawsze byłeś taki łagodny, Havelocku.

Patrycjusz rzucił mu zimne spojrzenie, które o kilka sekund przekroczyło granicę dobrego samopoczucia.

— Moimi hasłami zawsze były elastyczność i zrozumienie, wasza wielebność — rzekł.

— Mój boże, naprawdę?

— W samej rzeczy. I chciałbym, aby wasza wielebność i jego brat zrozumieli, w elastyczny sposób, że to przedsięwzięcie prowadzą krasnoludy. A czy wasza wielebność wie, jakie jest największe krasnoludzie miasto na świecie?

— Co? No, zaraz… To miejsce w…

— Każdy zaczyna tak odpowiadać. Ale w rzeczywistości jest to Ankh-Morpork. Żyje tu obecnie ponad pięćdziesiąt tysięcy krasno — ludów.

— To chyba niemożliwe?

— Zapewniam, że tak jest. Mamy w tej chwili bardzo dobre stosunki z krasnoludzimi społecznościami w Miedziance i Überwaldzie. W kontaktach z krasnoludami dbam o to, by przyjazna dłoń zawsze była wyciągnięta nieco ku dołowi. A w obecnym okresie chłodów z pewnością wszyscy jesteśmy zadowoleni, że barki z węglem i olejem codziennie docierają tu z krasnoludzich kopalni. Czy wyrażam się jasno?

Hughnon zerknął na kominek. Wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu żarzyła się tam w samotności jedna bryła węgla.

— I oczywiście — ciągnął Patrycjusz — coraz trudniej ignorować ten nowy typ, zaraz… aha, druku, kiedy ogromne drukarnie istnieją już w Imperium Agatejskim oraz, czego wasza wielebność z pewnością jest świadom, w Omni. A z Omni, jak wasza wielebność bez wątpienia wie, Omnianie eksportują wielkie ilości swojej świętej Księgi Oma i broszury, które tak chętnie rozdają.

— Ewangeliczny nonsens — stwierdził Hughnon. — Powinieneś już dawno go zakazać.

Raz jeszcze spojrzenie trwało o wiele za długo.

— Zakazać religii, wasza wielebność?

— No… Kiedy mówię „zakazać”, chodzi mi o…

— Z całą pewnością nikt nie nazwie mnie despotą, wasza wielebność — rzekł surowo Vetinari.

Hughnon Ridcully podjął chybioną próbę poprawienia nastroju.

— W każdym razie nie dwukrotnie, ahaha.

— Słucham?

— Powiedziałem… w każdym razie nie dwukrotnie… ahaha.

— Bardzo przepraszam, ale chyba nie zrozumiałem.

— To był, hm, taki drobny żarcik, Have… panie.

— Ach. No tak. Ahaha — powiedział Vetinari, a jego słowa uschły w powietrzu. — Nie, obawiam się, że nikt nie zabroni Omnianom swobodnie głosić ich dobrej nowiny na temat Oma. Ale nie traćmy serca! Z pewnością wy także macie jakieś dobre nowiny o Io?

— Co? O tak, naturalnie. W zeszłym miesiącu był trochę przeziębiony, ale znowu dobrze się czuje.

— Kapitalnie. To rzeczywiście dobra nowina. Nie wątpię, że drukarze z radością rozpowszechniają w waszym imieniu. I z pewnością postarają się zaspokoić wszelkie wymagania.

— A czy są jakieś inne powody, panie?

— Sądzi wasza wielebność, że mam jakieś inne? — zdziwił się lord Vetinari. — Moje motywy są, jak zawsze, absolutnie przejrzyste.

Hughnon uświadomił sobie, że „absolutnie przejrzyste” może oznaczać, że niczego nie zasłaniają, ale też że wcale ich nie widać. Vetinari przerzucił plik dokumentów.

— Jednakże… Gildia Grawerów w ostatnim roku trzykrotnie podnosiła ceny.

— Ach… rozumiem.

— Cywilizacja zasilana jest słowami, wasza wielebność. Cywilizacja jest słowami… które, ogólnie biorąc, nie powinny być zbyt kosztowne. Świat się kręci, wasza wielebność, a my musimy wirować razem z nim. — Vetinari się uśmiechnął. — Był taki czas, kiedy narody walczyły ze sobą niczym wielkie, chrząkające bestie z bagien. Ankh-Morpork władało sporą częścią tych bagien, ponieważ miało największe pazury. Dzisiaj jednak złoto zajęło miejsce stali i znowu Ankh-morporski dolar jest walutą popularną. Jutro… być może, bronią będą tylko słowa. Liczne słowa, szybkie słowa, ostatnie słowa. Proszę spojrzeć przez okno. I powiedzieć, co pan widzi.

— Mgłę — odparł najwyższy kapłan.

Vetinari westchnął. Czasami pogoda zupełnie nie miała wyczucia konwencji narracyjnej.

— Gdyby dzień był słoneczny — rzekł ostrym tonem — widziałby pan wielką wieżę semaforową na drugim brzegu rzeki. Słowa płynące tam i z powrotem ze wszystkich zakątków kontynentu. Nie tak dawno potrzebny był prawie miesiąc, żeby wymienić listy z naszym ambasadorem w Genoi. Teraz mogę dostać odpowiedź już jutro. Pewne sprawy stały się łatwiejsze, ale w innym sensie uczyniło je to trudniejszymi. Musimy zmienić sposób naszego myślenia. Słyszał pan o s-komercji?

— Oczywiście. Statki kupieckie zawsze…

— Chodzi mi o to, że dzisiaj może pan wysłać sekara aż do Genoi i zamówić… funt krewetek, jeśli pan zechce. Czy to nie oszałamiające?

— Będą bardzo drogie, kiedy tu dotrą, wasza lordowska mość.

— Oczywiście to był tylko przykład. Ale teraz proszę pomyśleć o krewetkach jako nagromadzeniu informacji. — Vetinariemu błyszczały oczy.

— Sugeruje pan, że krewetki mogą podróżować semaforowo? — zdziwił się najwyższy kapłan. — Dałoby się chyba przerzucać je od jednej…

— Usiłowałem wskazać fakt, że informacja także jest kupowana i sprzedawana — wyjaśnił Patrycjusz. — Jak również że to, co kiedyś uważano za niemożliwe, jest dzisiaj całkiem łatwo osiągalne. Królowie i władcy przychodzą i odchodzą, pozostawiając po sobie tylko posągi na pustyni, a tymczasem kilku majsterkujących w warsztacie młodych ludzi może zmienić sposób działania świata.

Podszedł do stołu, na którym leżała rozłożona mapa Dysku. Była to mapa człowieka pracy — innymi słowy mapa kogoś, kto często musiał się nią posługiwać. Pokrywały ją notki i znaczniki.

— Zawsze wypatrywaliśmy najeźdźców za murami miasta. Zawsze uważaliśmy, że zmiana przychodzi z zewnątrz, zwykle na ostrzu miecza. A potem nagle rozglądamy się i odkrywamy, że przyszła z wnętrza głowy kogoś, kogo byśmy nawet nie zauważyli na ulicy. W pewnych okolicznościach wygodne może się okazać usunięcie tej głowy, ale ostatnio jest ich tak wiele…

Wskazał roboczą mapę.

— Tysiąc lat temu sądziliśmy, że świat jest misą. Pięćset lat temu myśleliśmy, że jest kulą. Dzisiaj wiemy, że jest płaski, okrągły i płynie przez kosmos na grzbiecie żółwia. — Odwrócił się i rzucił najwyższemu kapłanowi kolejny uśmiech. — Nie zastanawia się pan, jaki kształt okaże się prawdziwy jutro?

Ale do rodzinnych cech Ridcullych należało to, że nie rezygnuje się z tematu, dopóki nie wykorzysta się wszystkich argumentów.

— Poza tym one mają takie małe szczypce, wie pan, i pewnie by się czepiały…

— Co takiego?

— Krewetki. Czepiałyby się…

— Trochę zbyt dosłownie traktuje pan moje wypowiedzi — przerwał mu ostro Vetinari.

— Och…

— Próbowałem jedynie wyjaśnić, że jeśli nie chwycimy bieżących wydarzeń za kołnierz, one złapią nas za gardło.

— To doprowadzi do kłopotów, panie — rzekł Ridcully. Przekonał się, że jest to ogólny komentarz pasujący do prawie każdej dyskusji. Poza tym tak często był prawdziwy… Patrycjusz westchnął.

— Doświadczenie mówi mi, że niemal wszystko prowadzi do kłopotów. Taka jest natura rzeczy. Jedyne, co możemy zrobić, to maszerować ku nim ze śpiewem na ustach.

Wstał.

— Mimo to złożę osobistą wizytę krasnoludom, o których mowa.

Wyciągnął rękę do dzwonka leżącego na biurku, znieruchomiał, po czym uśmiechnął się po raz kolejny i sięgnął do rury ze skóry i mosiądzu zwisającej na dwóch mosiężnych hakach. Ustnik był w kształcie smoka.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prawda»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prawda» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Prawda»

Обсуждение, отзывы о книге «Prawda» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x