Terry Pratchett - Łups!

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Łups!» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2009, ISBN: 2009, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Łups!: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Łups!»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dolina Koom to właśnie tam trolle złapały w zasadzkę krasnoludów, a krasnoludy złapały w zasadzkę trolle. To było daleko stąd. To było dawno temu.Sam Vimes ze Straży Miejskiej Ankh-Morpork znowu zobaczy wojnę, tym razem przed własnym biurem, jeśli nie rozwiąże zagadki morderstwa przynajmniej jednego krasnoluda. Kiedy jego ukochana Straż się rozsypuje, kiedy grzmią werble bojowe, musi odsłonić każdy ślad, przechytrzyć każdego skrytobójcę, pokonać każdą ciemność, by znaleźć rozwiązanie. Aha codziennie o szóstej, niezawodnie, bez żadnych wykrętów, musi wrócić do domu i poczytać synkowi Gdzie jest moja krówka ze wszystkimi odpowiednimi odgłosami podwórka. Są pewne rzeczy, które zwyczajnie trzeba załatwić.Pomysłowe, dowcipne, logiczne…
Wszystko, czym powinna być kolejna powieść w cyklu fantasy, a nawet więcej.

Łups! — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Łups!», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy odkładał kartkę, zauważył tę leżącą pod spodem, zapisaną pismem Cudo. Sięgnął po nią i przeczytał.

Dwa krasnoludy i jeden troll oddały dziś rano swoje odznaki, powołując się na „powody rodzinne”. Szlag… W tym tygodniu straciliśmy już siedmiu funkcjonariuszy. Przeklęta dolina Koom wciskała się wszędzie. Pewnie, to żadna zabawa, bogowie świadkami, kiedy jest się trollem i odpiera bandę innych trolli, broniąc takiego krasnoluda jak zmarły Combergniot. Prawdopodobnie nie jest to zabawniejsze niż bycie krasnoludem i dowiedzenie się, że jakiś uliczny gang trolli pobił twojego brata z powodu tego, co ten idiota powiedział. Niektórzy pewnie pytaliby, po czyjej stronie stoisz. Jeśli nie jesteś z nami, jesteś przeciw nam. Ha. Jeśli nie jesteś jabłkiem, to jesteś bananem…

Marchewa wszedł cicho i położył na biurku talerz.

— Angua mi opowiedziała, sir — rzekł. — Dobra robota, sir.

— Co to znaczy, dobra robota? — Vimes spojrzał na kanapkę pełniącą funkcję zdrowego drugiego śniadania. — O mało nie doprowadziłem do wojny!

— Ale oni nie wiedzieli, że pan blefuje.

— Bo prawdopodobnie nie blefowałem.

Vimes ostrożnie uniósł górną część kanapki z bekonem, sałatą i pomidorem, i uśmiechnął się w myślach. Dobra, niezawodna Cudo. Wiedziała, o co chodzi w BSP Vimesa. Chodziło o to, że trzeba unieść całkiem sporo kruchutkiego bekonu, żeby znaleźć smętne, skulone jarzyny. Można nawet wcale ich nie zauważyć.

— Zabierzcie ze sobą na dół Anguę — powiedział. — I… tak, młodszą funkcjonariusz Humpeding. Naszą małą Sally. Akurat zajęcie dla wampira, który szczęśliwym przypadkiem trafił do nas w odpowiednim momencie, co? Przekonamy się, czy jest dobra.

— Tylko je obie, sir?

— No tak. Obie bardzo dobrze widzą w ciemności. — Vimes spojrzał na kanapkę i wymamrotał: — Nie możemy zabierać na dół sztucznego światła.

— Dochodzenie w sprawie morderstwa w ciemności, sir?

— Nie miałem wyboru — tłumaczył gorączkowo Vimes. — Potrafię poznać drażliwy punkt, kapitanie. Żadnego sztucznego światła. No więc jeśli chcą grać ze mną w durnia, nie ma sprawy. Znacie się na kopalniach, a obie panie mają wbudowane nocne widzenie. No, wampir ma, a Angua praktycznie widzi nosem. I tyle. Korytarze są pełne tych demonicznych lśniących robaków. Powinny pomóc.

— Mają vurmy? — zdziwił się Marchewa. — Aha. No cóż, znam parę sztuczek z vurmami, sir.

— Dobrze. Słyszałem, że wielki troll to zrobił i uciekł. Zrób z tym, co chcesz.

— Mogą być jakieś protesty co do Sally, sir — zauważył Marchewa.

— Czemu? Wykryją, że jest wampirem?

— Nie, sir, nie wydaje mi się…

— Więc im nie mów. Jesteś… wytapiaczem. Od ciebie zależy, jakich, ehm, narzędzi używasz. Widziałeś to?

Pomachał raportem o trzech funkcjonariuszach, o których starał się nie myśleć jak o dezerterach.

— Tak, sir. Zamierzałem z panem o tym porozmawiać. Może by pomogło, gdybyśmy trochę zmienili skład patroli.

— O co ci chodzi?

— Łatwo byłoby ustawić patrole w taki sposób, żeby trolle i krasnoludy nie musiały wychodzić razem, sir. No bo… Niektórzy chłopcy mówią, że byliby trochę bardziej zadowoleni, gdyby nie musieli…

Zdanie cichło powoli pod kamiennym wzrokiem.

— Przy układaniu planu służb nigdy nie zwracaliśmy uwagi na gatunek funkcjonariusza, kapitanie — rzekł zimno Vimes. — Oprócz gnomów, naturalnie.

— Czyli jest jednak precedens… — zaczął Marchewa.

— Nie bądźcie durniem, kapitanie. Typowy pokój gnoma ma rozmiar mniej więcej dwóch pudełek po butach. Przecież sami rozumiecie, że ten pomysł to szaleństwo. W dodatku niebezpieczne szaleństwo. Musielibyśmy posyłać na patrole trolle z trollami, krasnoludy z krasnoludami i ludzi z ludźmi…

— Niekoniecznie, sir. Ludzie mogliby patrolować z jednymi i drugimi.

Vimes pochylił się do przodu razem z fotelem.

— Nie, nie mogliby! Tu nie chodzi o rozsądek, tu chodzi o strach. Jeśli troll zobaczy człowieka z krasnoludem na patrolu, pomyśli „To wrogowie, dwóch na jednego”. Nie widzicie, do czego to prowadzi, kapitanie? Kiedy glina znajdzie się w trudnej sytuacji i dmuchnie w gwizdek, wzywając wsparcie, nie chcę, żeby wymagał odpowiedniego kształtu tego wsparcia! — Uspokoił się trochę. Wyjął notatnik i rzucił go na blat. — A skoro już o kształtach mowa, wiecie, co to znaczy? Zauważyłem to w kopalni, a krasnolud Helmutłuk wyrysował to rozlaną kawą… I wiecie, chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, że to robi.

Marchewa przez chwilę uważnie przyglądał się symbolowi.

— Górniczy znak, sir — powiedział. — Oznacza „Nadchodząca ciemność”.

— A co to znaczy?

— No, że sytuacja na dole jest dość paskudna, sir — wyjaśnił z powagą Marchewa. — Ojojoj…

Odłożył notatnik bardzo powoli, jakby się bał, że wybuchnie.

— Przecież mieli tam morderstwo, kapitanie — przypomniał Vimes.

— Tak jest, sir. Ale to może oznaczać coś gorszego, sir. Górnicze znaki to bardzo dziwne zjawisko.

— Podobny znak był też nad drzwiami, z tym że tam była tylko jedna kreska i biegła poziomo — dodał Vimes.

— Och, pewnie runa Długiej Ciemności, sir — odparł z lekceważeniem Marchewa. — To tylko symbol kopalni. Nie ma powodu do zmartwienia.

— Ale przy tym drugim są powody? Czy ma to coś wspólnego z gragami siedzącymi w pokoju w otoczeniu płonących świec?

Zawsze przyjemnie było zaskoczyć Marchewę, a tym razem wyglądał na zdumionego.

— Jak pan to odgadł, sir?

— To tylko słowa, kapitanie. — Vimes machnął ręką. — „Nadchodząca ciemność” nie brzmi dobrze. Może to właściwy czas, żeby siedzieć w świetle? Kiedy się z nimi spotkałem, byli otoczeni świecami. Pomyślałem, że może to jakaś ceremonia.

— Możliwe — zgodził się ostrożnie Marchewa. — Dziękuję za informację, sir. Pójdę przygotowany.

I kiedy otwierał już drzwi, Vimes rzucił za nim:

— Jeszcze jedno, kapitanie!

— Tak, sir?

Vimes nie podniósł wzroku znad kanapki, w której delikatnie oddzielał kawałki S i P od smakowitego B.

— Pamiętaj, że jesteś gliną — powiedział.

* * *

Sally wiedziała, że coś jest nie w porządku, kiedy tylko weszła do szatni w swoim nowym, błyszczącym napierśniku i hełmie w kształcie talerza. Gliniarze różnych gatunków stali dookoła i usiłowali wyglądać nonszalancko. Gliniarzom nigdy to nie wychodzi.

Przyglądali się, jak podchodzi do swojej szafki. Wobec tego otworzyła drzwiczki ostrożnie.

Na półce leżał stos czosnku.

Aha. Zaczyna się, i to tak szybko! Dobrze, że była przygotowana…

Tu i tam za sobą słyszała delikatne kaszlnięcia i chrząknięcia ludzi, którzy bardzo starają się nie śmiać. Były też wzgardliwe uśmieszki; jeśli człowiek się wsłucha, taki uśmieszek także wydaje delikatny odgłos.

Oburącz sięgnęła w głąb szafki i wyjęła dwie wielkie główki. Wszyscy gliniarze patrzyli na nią, wszyscy stali nieruchomo, a ona przeszła wolno dookoła pokoju.

Odór czosnku był silny na młodym funkcjonariuszu, którego szeroki uśmiech nagle w kącikach ust zadrżał nerwowo. Wyglądał jak typowy dureń, który zrobi wszystko, by rozśmieszyć kolegów.

— Przepraszam, funkcjonariuszu, jak się nazywacie? — spytała grzecznie.

— Eee… Fittly, panienko.

— To od was? — spytała. Pozwoliła, by kły wydłużyły jej się akurat tyle, by to zauważył.

— No… to taki żart, panienko…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Łups!»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Łups!» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Łups!»

Обсуждение, отзывы о книге «Łups!» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x