Alyss nie próbowała zaprzeczać, co Delia oczywiście zauważyła. Will, trochę niezdarnie, bąknął:
– Cóż, skoro tak uważasz. – Rozumiał, że gęstnieje atmosfera, lecz nie miał pojęcia, jak rozładować powstałe napięcie. Delia już uprzątała mały gliniany garnek z wieczornym posiłkiem, który przyniosła wcześniej.
– Zabiorę to – powiedziała – bo przyniosłam ci dziś ledwie zwykłą potrawkę, a matka zechce z pewnością przyrządzić coś specjalnego dla starej przyjaciółki naszego zwiadowcy.
– Wspaniale. – Will przytaknął odruchowo, zupełnie nie słysząc ironii w głosie dziewczyny. Jak zauroczony, wciąż gapił się na Alyss.
Delia odczekała sekundę, dwie, po czym zapytała:
– Na którą godzinę życzycie sobie obiad?
Will znowu nie był pewien, więc Alyss odpowiedziała za niego:
– Najpierw mam spotkanie z baronem – oznajmiła. – Wcześniej chciałabym rozpakować rzeczy w kwaterze, którą zajmuję, i wziąć kąpiel. Może za dwie godziny?
– Dobrze, za dwie godziny – odparła Delia. Później spytała Willa: – Czy mam poprosić Denisa, żeby przyniósł wam ze dwie butelki wina? – Denis sprawował w oberży pieczę nad piwniczką. Will uśmiechnął się do niej, ucieszony pomysłem.
– Byłoby wspaniale. Dziękuję, Delio – powiedział.
Uśmiechnęła się, skinęła głową Alyss na pożegnanie, odwróciła się i prędko odeszła w kierunku wioski.
Po kiego licha składałaś takie propozycje? – pomyślała, pukając się w głowę. Doszła do wniosku, że chyba usiłuje jeszcze bardziej zagmatwać własną sprawę, więc z goryczą mruknęła sama do siebie: – Pewnie, trzeba jeszcze tam wrócić, zapalić im kilka świec, aby nastrój stał się bardziej romantyczny…
Skręcając za kępę drzew, jeden, jedyny raz obejrzała się. Ale Will z Alyss nie zwracali już na nią uwagi. Z kwaśną miną spostrzegła, że znowu trzymają się za ręce.
***
– Zyskałeś niemałą sławę – odezwała się Alyss, uśmiechając się do Willa przy obiedzie.
Zawahał się, nalewając kolejny kieliszek wybornego białego wina. Chyba, jak na ironię, Delia wybrała najlepsze, jakie udało jej się znaleźć w matczynej piwnicy.
– Działam odruchowo – tłumaczył. – W gruncie rzeczy trochę mnie to wszystko przytłacza.
Alyss spojrzała nań przenikliwie. Oczy przyjaciółki informowały, że przejrzała, co kryje się za rzekomym brakiem pewności siebie.
– Odruchowo zaprosiłeś załogę wilczego okrętu na ucztę? – zagaiła. – Odruchowo zapobiegłeś krwawej bitwie, poświęcając ledwie kilka zwierząt oraz parę bukłaków wina? Rzekłabym, że poradziłeś sobie całkiem dobrze.
– Och, nie tak trudno radzić sobie ze Skandianami, jeżeli się ich zna – odparł skromnie Will. Potem uśmiechnął się. Bo rzeczywiście, odczuwał dumę z tego, jak poradził sobie z groźną sytuacją. – Zresztą – prychnął – trzeba było widzieć tych wszystkich wyniosłych rycerzy i ich damy, kiedy zasiadali do stołu z hordą rozżartych korsarzy.
Alyss leciutko zmarszczyła brew, przesuwając palcem wokół brzegu kielicha.
– Nie ryzykowałeś aby nad miarę? – spytała. – Bądź co bądź, w tak egzotycznym gronie wszystko mogło się wydarzyć.
Will stanowczo pokręcił głową.
– Bynajmniej. Przecież Gundar dał słowo sternika. Żaden Skandianin nigdy nie złamie danego słowa. I wiedziałem także, iż Norris utrzyma swoich ludzi w ryzach. Przynajmniej tyle mógł zdziałać – dodał znacząco. Alyss pojęła; przekazuje jej jakąś dyskretną wiadomość. Pytająco uniosła brwi. Will wahał się przez krótką chwilę, nieskory do wyciągania na wierzch brudów Seacliff. Jednak później przypomniał sobie, że Alyss należy do Służby Dyplomatycznej i że przywykła wysłuchiwać tajemnic o wiele ważniejszych niż ta.
– Norris z baronem dopuścili do rozprzężenia. Nie mieliby szans w boju. Ich ludzie są kiepsko wyszkoleni, źle wyćwiczeni oraz w słabej kondycji. Dobrze, że Norris uświadomił sobie ten fakt i zgodził się na pomysł z ucztą.
– Czyli wymyśliłeś dobrze – szepnęła.
Will w zamyśleniu zacisnął wargi.
– Wiesz, sądzę, że pomógł mi fakt, iż kiedyś przeprawiałem się przez Morze Białych Sztormów właśnie o tej porze roku – stwierdził. – Zrozumiałem, że brakuje im zapasów, więc mogą nie przetrwać zimy. Znalazłem wyjście, dzięki któremu nie musieli walczyć o strawę, a do tego jeszcze otrzymali zaproszenie na ucztę. – Po raz kolejny uśmiechnął się od ucha do ucha na samo wspomnienie minionych chwil.
– Czyli już spokojnie odpłynęli? – Alyss pytała jakby od niechcenia.
Will pokręcił głową.
– Nadal kroją i wędzą mięso, szykują prowiant na zimę – zaprzeczył. – Zostaną nad Bitteroot Creek jeszcze ze dwa, trzy dni. Później ruszają w swoją drogę.
– Mam więc rozumieć, że nadal stanowią zagrożenie dla lenna? – spytała. Ale Will natychmiast zapewnił, uspokajając:
– Słowo Gundara wciąż obowiązuje – wyjaśnił. – Ufam mu bez zastrzeżeń. – Uśmiechnął się, a wreszcie dodał: – Zwłaszcza że wie, iż osobiście przyjaźnię się ze skandyjskim oberjarlem.
– Złożysz raport o zaniedbywaniu obowiązków przez Norrisa, nieprawdaż? – zapytała Alyss. Podobnie jak zwiadowcy, kurierzy byli lojalni przede wszystkim wobec króla.
Will skinął głową.
– Będę musiał – odparł. – Ale przynajmniej mogę napisać, że wziął sobie do serca nauczkę. Jego ludzie ćwiczą teraz bez wytchnienia. Rozpoczęli od razu, już pierwszego ranka po uczcie… Wiedz przy tym, że ranków na tutejszym dworze nie lubią. Za miesiąc albo dwa doprowadzi się ich do formy.
– Zatem sprawy w lennie idą bez zgrzytów? – spytała Alyss. I dodała, jak gdyby nigdy nic: – Nie byłoby więc żadnego problemu, gdybyś musiał na jakiś czas stąd wyjechać?
Gdy Alyss wypowiadała ostatnie słowa, Will właśnie sięgał po butelkę. Ręka zwiadowcy zastygła w pół ruchu. Spojrzał dziewczynie prosto w oczy. Były poważne, bez śladu wesołości i ciepła, którymi tryskały wcześniej. Uzmysłowił sobie, że chodzi o sprawy służbowe.
– Wyjechać? – spytał, a ona skinęła głową.
– Nie przypadkiem znalazłam się tutaj, Willu. Och, istotnie, dostarczyłam na zamek jakieś tam rutynowe dokumenty, lecz Halt oraz Crowley osobno poprosili, żebym udała się właśnie tutaj i przekazała ci wiadomość. Otrzymujesz inne zadanie.
Will lekko zwątpił w siebie, gdy pojął, co oznaczają słowa Alyss. Uznano więc, iż sposób, w jaki rozwiązał problem ze Skandianami, nie okazał się znów tak sprytny, jak mu się zdawało. Alyss dostrzegła troskę, wyraźnie malującą się na twarzy chłopca i pospieszyła z pocieszeniem.
– To nie kara, Willu. Wielce im przypadło do gustu, kiedy usłyszeli, jak sobie poradziłeś. Zwłaszcza Haltowi. Lecz skupiają się obecnie na innym zadaniu, do którego jesteś im na jakiś czas potrzebny.
Poczuł, jak pod wpływem jej słów wątpliwości znikają.
– Na czym polega owo zadanie?
Alyss wzruszyła ramionami.
– Nie znam szczegółów. Wszystko ściśle tajne – stwierdziła. – Jak mówiłam, chcieli, żebym właśnie ja dostarczyła ci wiadomość, ponieważ jestem twoją starą przyjaciółką. Dzięki temu ludzie nie zaczną się zastanawiać, dlaczego nagle, po wizycie kuriera, znikasz. Złożą to po prostu na karb typowego dla zwiadowcy upodobania do sekretów. Miejmy nadzieję, że pomyślą, iż złożyłam ci wizytę wyłącznie towarzyską… zwłaszcza gdy twoja ukochana Delia weźmie się do plotkowania na nasz temat.
Читать дальше