John Ringo - Pierwsze uderzenie

Здесь есть возможность читать онлайн «John Ringo - Pierwsze uderzenie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2004, ISBN: 2004, Издательство: ISA, Жанр: Боевая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pierwsze uderzenie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pierwsze uderzenie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Mieliśmy prosty wybór: albo będziemy mięsem armatnim, albo... po prostu mięsem. Mogliśmy wysłać nasze wojska i walczyć — tak, jak tylko ludzie potrafią — z rozszalałą hordą, która dosłownie żywiła się łupami swoich międzygwiezdnych podbojów; mogliśmy też czekać, bezbronni, aż zostaniemy pożarci.
Wybraliśmy walkę.

Pierwsze uderzenie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pierwsze uderzenie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Posleeńskich Wszechwładców łatwo było odróżnić od zwykłych wojowników. Po pierwsze, byli od nich potężniejsi, gdyż mierzyli około stu siedemdziesięciu centymetrów w barach, podczas gdy wojownicy mieli tylko sto czterdzieści do stu pięćdziesięciu. Po drugie, na grzbietach mieli wysokie, pierzaste grzebienie, otwierające się do przodu jak ceremonialne pióropusze Indian z równin. Przede wszystkim jednak Wszechwładcy różnili się od zgrupowanych w formacje wojowników tym, że poruszali się na błyszczących spodkach, unoszących się nad ziemią jak ekranoplany.

Urządzenie to służyło nie tylko do transportu. Ciężka broń na obrotowym czopie — w tym wypadku wyrzutnia rakiet hiperszybkich — zdradzała jego główne przeznaczenie. Spodek wyposażony był w mnóstwo zaawansowanych sensorów. Niektórzy Wszechwładcy używali ich w trybie aktywnym, inni w pasywnym, sieć czujników była jednak na swój sposób równie niebezpieczna, co ciężka broń. Uniemożliwienie przeciwnikowi zdobycia informacji o swoich siłach jest drugą najstarszą zasadą działań wojennych.

Jednak przez ostatni rok walk w dżunglach Barwhon V, Ziemianie nauczyli się walczyć z Wszechwładcami. Całą ciężką broń kompanii kierowano na wojowników wokół spodka, a snajper brali na cel samego Wszechwładcę i jego pojazd.

Na długo przed opuszczeniem biało-niebieskiej kuli ziemskiej amerykańskie siły zbrojne zaczęły dostosowywać swoją broń do walki z nowym zagrożeniem. Wysłużone karabiny M-16 zastąpiono bronią cięższego kalibru, która mogła zatrzymać biegnącego Posleena, dorównującego masą koniowi. Poza tym wprowadzono zmiany dotyczące snajperów.

Odkąd w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku przywrócono funkcję strzelca wyborowego, toczyły się debaty na temat odpowiedniego dla nich standardowego karabinu. Spór zakończyła grupa do zadań specjalnych wysłana na Barwhon. Członkowie zespołu zwiadowczego mogli znowu ujrzeć zielone wzgórza Ziemi tylko dlatego, że drużynowy snajper używał karabinu kaliber. 50.

Roztrząsano jeszcze zalety stosowania karabinu z ręcznym ryglem i broni półautomatycznej, była to jednak już tylko dyskusja akademicka. Najpopularniejszą wśród żołnierzy bronią okazało się M-82, półautomatyczna „pięćdziesiątka Murfreesboro”.

Specjalista John Jenkins pokazał, dlaczego tak się stało. Wybrał pozycję na lekkim wzniesieniu na tyłach kompanii, na wprost spodziewanego kierunku nadejścia wroga. Jego mundur, obszyty zwisającymi luźno jutowymi paskami sprawiał, że był niewidoczny gołym okiem. Jednak czujniki Wszechwładców nie dawały się tak łatwo oszukać i kompania musiała go osłaniać zmasowanym ogniem.

Kiedy M-60-tki trzech liniowych plutonów przykryły wojsko wokół Wszechwładcy ciężkim ogniem, specjalista wystrzelił pojedynczy pocisk ze swojego czternastokilogramowego karabinu. Odrzut szarpnął jego stukilowym ciałem, a rozmiękłe błoto, w którym leżał, zachlupotało.

Wystrzelony pocisk nie różnił się zasadniczo od amunicji, której używały od dawna zasłużone karabiny maszynowe M-2 kalibru. 50.

Trzykrotnie większy od pocisku kaliber. 30-06, opuszczał lufę z prędkością wylotową kojarzoną zazwyczaj z działkami przeciwlotniczymi. Ułamek sekundy po tym, jak odrzut zatargał mocno zbudowanym snajperem, przeciwpancerny pocisk trafił spodek na lewo od mocowania czopu ciężkiego działa plazmowego.

Wolframowy trzpień z teflonową powłoką przeszył zamknięcie mało istotnej skrzynki pod stopami Wszechwładcy, następnie nieco mocniej opancerzoną wewnętrzną ściankę spodka. Potem wbił się w krystaliczną matrycę. Przebiłby ją na wylot, gdyby nie zachwiał delikatnej równowagi napędzających ciężkie sanie antygrawitacyjne kryształów mocy.

Kryształy przy pomocy pola utrzymywały drgania cząsteczkowe w stanie zaburzenia, co pozwalało im magazynować ogromne ilości energii. Skręt wiązań był jednak utrzymywany przez mały, ukryty głęboko w matrycy generator. Kiedy uderzenie pocisku go strzaskało, zebrana w kryształach energia eksplodowała z siłą pół tony materiałów wybuchowych.

Wszechwładca zniknął w zielonym rozbłysku aktynicznego ognia, a wraz z nim ponad połowa jego kompanii. Kula ognia pochłonęła dwa tuziny wyższych rangą wojowników w bezpośredniej bliskości spodka, a podmuch i odłamki zabiły jeszcze ponad stu pięćdziesięciu innych.

Według kapitana Thomasa pierwsza salwa pocisków kasetowych sojuszniczej artylerii prawie zepsuła szczególny klimat tej sceny.

Następna fala Posleenów miała na ten temat inne zdanie.

* * *

— Echo Trzy Pięć, tu Papa Jeden Sześć, odbiór — szepnął ochryple Thomas. Ostatnie dwie godziny wypełnili nacierający Posleeni, łoskot artylerii i umierający żołnierze. Kapitan przeczuwał, że zbliża się koniec. Chuchnął w dłonie, próbując je rozgrzać i spojrzał na pole bitwy. Pochyłość zbocza prowadzącego do ich pozycji zasłana była trupami Posleenów, ale mimo to pieprzone kucyki wciąż atakowały.

Jak zwykle nie można było nawet sprawdzić, ile ich jeszcze zostało.

Czujniki i broń Wszechwładców sprawiały, że o rekonesansie powietrznym można było tylko pomarzyć. Przed kompanią leżało jednak przynajmniej dwa tysiące poszarpanych ciał. Setka żołnierzy, których wystawił kapitan, zniszczyła dwadzieścia razy liczniejsze wojsko.

Sami jednak także ponieśli duże straty. Z kompanii został zaledwie wzmocniony pluton, więc następne natarcie miało przejść przez ich szeregi jak gorący nóż przez masło. Trudność walki z Posleenami nie polegała na tym, że trudno było ich zabić; sztuką było zabić ich tylu, żeby miało to jakieś znaczenie. Kapitan obawiał się, że jeśli nie nadejdą obiecane posiłki, wytraci całą swoją kompanię na próżno. Przyleciał na Barwhon razem z Alianckim Korpusem Ekspedycyjnym i wiedział, że będzie potrafił to zrobić. Zdarzało się to wcześniej i miało zdarzyć się jeszcze wiele razy; w ciągu ostatniego roku jednostka dwa razy wymieniła cały stan osobowy. Ale drażniło go, kiedy działo się to nadaremnie.

Opadł do wypełnionego wodą okopu. Kiedy usiadł, zimna, lepka ciecz sięgnęła mu do pasa. Zignorował niewygodę — błoto było na Barwhon tak częste, jak śmierć — włożył kolejny magazynek dwudziestomilimetrowych granatów do swojego AIW i jeszcze raz wezwał brygadę.

— Echo Trzy Pięć, tu Papa Jeden Sześć, odbiór.

Brak odpowiedzi. Wyciągnął z kieszeni na udzie stalowe lusterko i wystawił je nad krawędź okopu, żeby spojrzeć na pole bitwy.

Potrząsnął głową, schował lusterko i przeładował AIW.

Zmienił pozycję na klęczącą i głęboko odetchnął. Potem poderwał się gwałtownie i odpalił serię granatów w stronę grupy wojowników, którzy najwyraźniej szykowali się do natarcia.

W zasadzie po śmierci Wszechwładców ich wojownicy oddawali ostatnią salwę na pokaz i uciekali. Niektórzy jednak byli bardziej agresywni, niż inni. Ci tutaj krążyli dookoła ludzi, dość skutecznie odpowiadali na ogień i zasadniczo byli upierdliwi. Większość żołnierzy kapitana akurat zajęta była kombinowaniem, skąd wziąć amunicję, opatrywaniem ran i przygotowywaniem się do odparcia następnego ataku, nikt więc nie miał czasu zająć się tym zagrożeniem. Normalnie zrobiłby to Jenkins, ale jego dostali prawie godzinę temu. Dowódca kompanii sypnął więc kolejną serią granatów w stronę ogłupiałych centaurów, schował się z powrotem w dziurze i zmienił magazynek.

Znowu. Krawędź okopu poszarpały pociski strzałkowe, potem wszystko ucichło. Posleeńscy wojownicy byli tak głupi, że wszystkie żarty narodowościowe przestawały być śmieszne.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pierwsze uderzenie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pierwsze uderzenie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Pierwsze uderzenie»

Обсуждение, отзывы о книге «Pierwsze uderzenie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x