John Ringo - Warta na Renie

Здесь есть возможность читать онлайн «John Ringo - Warta na Renie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2007, ISBN: 2007, Издательство: ISA, Жанр: Боевая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Warta na Renie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Warta na Renie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W ponurych czasach poprzedzających wydarzenia opisane w „Pierwszym uderzeniu”, jeszcze przed pierwszą posleeńską inwazją, kanclerz Niemiec stanął przed koniecznością podjęcia trudnej decyzji. Z biegiem lat w wyniku wprowadzania cięć budżetowych zasoby doświadczonych kadr żołnierskich kurczyły się. Po zniszczeniu Północnej Wirginii kanclerz uświadomił sobie, że musi sięgnąć po ludzi, których poprzysiągł nigdy, przenigdy więcej nie powoływać na nowo: nielicznych wciąż jeszcze żyjących żołnierzy Waffen SS. „Warta na Renie” to być może najbardziej w całej historii obiektywne i brutalne spojrzenie na wewnętrzne mechanizmy funkcjonowania Waffen SS. Ukazuje wszystko, co było dobre i złe w najbardziej niesławnej w dziejach jednostce wojskowej, odmalowując to na tle posleeńskiej inwazji.

Warta na Renie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Warta na Renie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— To nie znaczy, że ja nie zawiodłem — upierał się De Gaullejac.

Jego stan zaczął się od tamtej pory pogarszać i doktor żałował, że sprowadził żołnierza na pomoc. Wtedy też konieczne stało się pilnowanie chłopca, żeby jadł.

* * *

Isabelle pilnowała swojego jedynego pozostałego syna jak kwoka strzegąca ostatniego jajka. Między Wiesbaden a Kiel widziała dużo dzieci oddzielonych od rodziców, błąkających się samotnie i zagubionych. To, że nigdy nie spotkała żadnego z nich dwa razy, mówiło bardzo wiele o ich prawdopodobnym ponurym losie. Widywała te dzieci jedynie przejazdem, bo dywizja wykorzystywała swoje pojazdy do ucieczki przed wrogiem.

Matka i syn weszli na pokład statku zaledwie kilka godzin wcześniej. Ponieważ byli rodziną — choć niewielką — norweska załoga znalazła im na czas podróży małą, bardzo małą kajutę. Po brudzie, jakiego Isabelle doświadczała przez ostatnich kilka miesięcy, statek wydawał się niemal sterylny, ale jego wnętrze przesycone było nieprzyjemnym zapachem — być może pozostałością po niedawnych pasażerach, którzy źle znosili ciężką morską podróż.

Poleciwszy synowi, by nie opuszczał kajuty, Isabelle poszła pomagać w załadunku i zakwaterowaniu reszty personelu szpitala i jego pacjentów.

* * *

Nazywała się Cordelia i płynęła do Hajfy. Kiedyś na jej rufie powiewała bandera Liberii, co pomagało w przewożeniu towarów do portów, głównie muzułmańskich, które nie wpuściłyby statku płynącego pod izraelską banderą.

Teraz jednak na świecie nie było już żadnych znaczących muzułmańskich portów. Mała niebiesko-biała bandera łopocząca na krótkim maszcie oznajmiała światu i wszystkim Posleenom, którzy ośmieliliby się zbliżyć, że to izraelski statek.

Bandera była jedyną czystą rzeczą na Cordelii, statek bowiem zabrał ludzi z Hajfy przed upadkiem miasta, potem zaś przez ponad miesiąc przewoził Izraelczyków i Europejczyków na północ, a sprzęt na południe, i nie było czasu na serwis czy choćby sprzątanie.

Cordelia straszliwie śmierdziała.

Ale była też chyba najpiękniejszą rzeczą, jaką Oberstleutnant Dawid Benjamin z brygady Juda Machabeusz widział w życiu… i do diabła ze smrodem.

Dowodzący niedobitkami brygady, trzystu dwunastoma zmęczonymi i brudnymi mężczyznami i kobietami, bez ciężkiej broni czy innego sprzętu, oraz kierujący około piętnastoma tysiącami izraelskich uchodźców, Benjamin pilnował załadunku tych obszarpanych resztek swojego narodu na pokład.

Oderwał się od pracy, widząc zbliżającego się sztabowego mercedesa z insygniami niemieckiego feldmarszałka. Zasalutował — co izraelscy żołnierze robili rzadko — zanim rozpoznał ubranego na szaro młodego mężczyznę, który wysiadł z samochodu, trzymając w ręku białą szpicrutę.

— Gdzie pańskie Sigrunen? — spytał zaczepnie.

Jedynym na świecie człowiekiem noszącym podwójne błyskawice, którego towarzystwo Benjamin potrafił znieść, był Hans Brasche. Nigdy nie udało mu się nawiązać serdecznych stosunków z Mühlenkampfem, mimo iż Niemiec szczerze się starał.

— Już ich nie potrzebuję — odparł feldmarszałek. — Dopiąłem swego, oddałem moim dawnym podwładnym i towarzyszom ich szacunek dla samych siebie. A teraz, dowodząc bardziej regularnymi siłami niż SS, udzieliłem sobie dyspensy. W końcu były tylko symbolem, znaczącym różne rzeczy dla różnych ludzi.

Na to Benjamin nie miał odpowiedzi. Potrafił pogodzić się z faktem, że błyskawice oznaczały teraz coś innego — miecz zemsty — dla większości Niemców, większości Europejczyków, a nawet dla sporej liczby Izraelczyków. Ale on sam ich nienawidził i nic nie mogło tego zmienić.

— Jak sądzę, zmierza pan do Sztokholmu? — spytał Mühlenkampf.

— Tak, do Sztokholmu, a potem koleją na północ, do podmieścia. Zbierają tam w jednym miejscu wszystko, co zostało z Izraela.

— Nie wiem, czy to mądre — stwierdził feldmarszałek.

— Mądre czy nie — uciął Benjamin — to konieczne. Gdybyśmy się z wami wymieszali, doprowadzilibyście razem z Posleenami do tego, co nie udało się Hitlerowi, czyli do zguby narodu żydowskiego. Po prostu za mało nas zostało.

— O tym właśnie mówię. Może wszyscy powinniśmy wyginąć jako oddzielne narody. Może powinniśmy po prostu stać się rasą ludzką.

Izraelczyk pokręcił przecząco głową, patrząc Niemcowi prosto w oczy.

— Ja pozostaję Żydem.

Mühlenkampf zerknął na jego Żelazny Krzyż.

— Pozostaje pan, przyjacielu, wariatem. Ale i tak się cieszę, że należymy do jednego gatunku. Powodzenia, wariacie. Powodzenia i niech pana Bóg prowadzi.

Mühlenkampf wyciągnął przyjacielsko prawą dłoń.

Z powodów, których sam nie potrafił wtedy pojąć, Benjamin — stojący niedaleko łopoczącej na rufie Cordelii izraelskiej flagi — przyjął ja po zaledwie krótkiej chwili wahania.

* * *

Isabelle patrzyła z rufy na oddalające się niemieckie wybrzeże. Zastanawiała się, czy uda się wydostać wszystkich na czas, czy też raczej — co wydawało się prawdopodobne — jakaś inna kobieta będzie musiała krążyć po szpitalnych oddziałach, mordując rannych i chorych, by oszczędzić im gorszego losu.

Była to chwila niewysłowionej samotności. Po części powodem była sama podróż i samotność morza. Ale przede wszystkim Isabelle nie miała z kim porozmawiać, nie miała przed kim zrzucić brzemienia cierpiącej duszy. Kapelan? Odeszła z kościoła dawno temu, nie mogła tam szukać ukojenia. Psychiatrzy? Jej mąż — teraz była już pewna, że nie żyje, tak samo jak Thomas — był prawdziwym lekarzem i przejęła od niego podejście do ludzi, których nazywał „znachorami”.

Reszta personelu szpitala również nie wchodziła w grę. Wszyscy wiedzieli, co Isabelle musiała zrobić. Może nawet to rozumieli. Ale słyszała ich szepty. Nie mogła szukać wśród nich przyjaciela. Była nieczysta.

Morze ją kusiło. Krótki skok… i lodowata woda by ją oczyściła. Nie bała się śmierci, już nie. Ale jej jedyny syn trzymał ją na świecie niczym łańcuch, jak pępowina łącząca pokolenia.

Pokręciła głową. Słońce zachodziło, morze było spokojne. Pomyślała, że może warto zaryzykować i coś zjeść. Odwróciła się, przeszła po pokładzie i weszła do kambuzy.

Ledwie zauważyła przygarbionego chłopaka karmionego przez pielęgniarkę. Pogrążona we własnym nieszczęściu, podeszła do kolejki ustawionej do wydawania jedzenia. A potem odwróciła się, upuściła tacę i pobiegła.

Dopadła chłopaka i runęła obok niego na kolana, obejmując go mocno ramionami.

— Och, Thomas, mój synu, moje dziecko!

Ku zaskoczeniu karmiącej go pielęgniarki — bo chłopiec osunął się jeszcze głębiej w swoje osobiste piekło — w oczach Thomasa po raz pierwszy od wielu dni pojawiło się trochę życia. Odwrócił głowę w stronę obcej kobiety.

— Mama?

Tygrys Brunhilda, na północ od Hanau, Niemcy, 4 marca 2008

— Skurwysyny — mruknął Prael, licząc okręty wroga i wybierając priorytetowy cel dla Schlüssela. Działo Brunhildy znów huknęło.

— Trafiony — oznajmił Schlüssel bez entuzjazmu.

Prael nie miał dla niego nowego celu. Wróg był sprytny, trzymał się poza zasięgiem strzału, dopóki nie zebrał się w grupę, a potem przypuszczał wściekły atak. Dla dowódcy jednoczesne przepatrywanie nieba w poszukiwaniu celów i prowadzenie Muellera, kierowcy, poza obszar przewidywanego ostrzału Posleenów było piekłem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Warta na Renie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Warta na Renie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Warta na Renie»

Обсуждение, отзывы о книге «Warta na Renie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x