Рэй Олдридж - Somanekiny
Здесь есть возможность читать онлайн «Рэй Олдридж - Somanekiny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1995, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Somanekiny
- Автор:
- Жанр:
- Год:1995
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Somanekiny: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Somanekiny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Somanekiny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Somanekiny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Byłeś delikatny — stwierdziła. - A Cleet powiedział mi, że jesteś wyznawcą kultu, który nienawidzi kobiet.
— Nie — odparł. - Nie kobiet. Tylko aktu parzenia się z nimi. Kobiety nic nie mogą poradzić na to, czym są. - Czuł dziwną obojętność i jego własna wypowiedź wydała mu się nagle trochę głupawa, trochę naiwna.
Jej wzrok ochłódł.
— Czym są, według ciebie?
— Bramą do życia… lecz także bramą do śmierci. - Jego słowa zdawały się blade i nieprzekonywające.
Nagle uśmiechnęła się dziwnym wykrzywieniem ust, w gorzkim rozbawieniu.
— Cóż, w moim przypadku masz rację przynajmniej w połowie. Weź mnie do łóżka, a Cleet cię zabije.
Nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Po chwili przyniósł pomadę do ust i leżący koło niej mały, ostro zakończony pędzelek. Podał jej obie rzeczy.
— Spróbuj sam — powiedziała i uniosła twarz, zamykając oczy.
Jego palce uspokoiły się, kiedy pędzelek podkreślał spokojną krzywiznę jej ust; i czuł przypływ jakiegoś niemal niemożliwego do zniesienia uczucia. To nie jest żądza, pomyślał. Zapomniałem, jak się ją odczuwa, czyż nie?
— I perfumy, tak powiedział — przypomniała Bernerowi, kiedy skończył. Nieźle mu poszło z jej ustami; lśniły aksamitnym szkarłatem. Osobliwe wspomnienie przemknęło mu przez myśl: przypomniał sobie, że w niektórych światach modne kobiety malowały sobie sutki.
Odwrócił się i przebierał wśród buteleczek perfum, które zapełniały toaletkę, aż znalazł coś, co mu się spodobało, słodki kwiatowy zapach z ziemską nutą. Umoczył palec w perfumach, dotknął pulsującego miejsca u podstawy szyi — a potem, po chwili, miękkiej, delikatnej skóry pomiędzy piersiami. Cofnął gwałtownie rękę, jak gdyby mogła go oparzyć.
— Wybacz — powiedział czując, jak twarz mu płonie.
— Jestem raczej przyzwyczajona — powiedziała, śmiejąc się cicho. Dźwięk ten nie miał w sobie ani śladu wesołości. - Musiałbyś pozwolić sobie na dużo więcej — i brutalniej, zanim byś zapracował na moją wrogość.
Nagle zapadła się w sobie; oczy jej wypełniło ogromne zmęczenie.
— No, teraz muszę spać — i pozwolić, żeby łóżko mnie odżywiło — jeśli mam mieć nadzieję na odzyskanie sił. Bardziej boli, kiedy jestem zmęczona.
— Jak możesz myśleć o tym tak trzeźwo? — Berner poczuł silny, szczery żal.
Wzruszyła ramionami i nie odpowiedziała. W końcu westchnął i wstał.
— Jeśli chodzi o mnie, tak boję się Cleeta, że nie czuję niczego poza tym.
— Cleet wie, jak kontrolować swoją własność, na tym polega jego geniusz. - Położyła się, kładąc nogi we wgłębieniu łóżka.
— Musisz go nienawidzić — powiedział i natychmiast poczuł zmieszanie z powodu tak głupio oczywistej uwagi.
— Nienawidzić? - mruknęła. - Czy go nienawidzę? Nie wiem… To tak jakby nienawidzić tajfun, który zatopił twoją łódź, choroby, która kradnie ci zdrowie. Jakby nienawidzić śmierci lub bólu. Bezsensowne, nie sądzisz? — Zamknęła oczy.
Zaciągnął osłonę łóżka i przyglądał się drucikom wypełzającym z ukrytych wnęk. Grube plastykowe wężyki pełne odżywczego płynu przytwierdziły się do jej przegubów. Przewody nie grubsze niż srebrne nitki zatonęły w tuzinach miejsc jej ciała. Łóżko pracowało nad utrzymaniem jej napięcia mięśniowego, wprawiając jej ciało w delikatny, falujący ruch. Uśmiechnęła się, jej plecy wygięły się lekko.
Poruszała się jak gdyby w ramionach niewidzialnego kochanka.
Odwrócił się i uciekł.
Cleet uwalniał go z kabiny o różnych porach, pozwalał mu coś zjeść, po czym rozkazywał, aby przyprowadził kobietę.
Coraz częściej Berner ulegał pokusie przyglądania się. Wmawiał sobie, że to holoprojekcja tak go fascynuje; za każdym razem komora stawała się innym światem, wspaniałym, straszliwym lub niezrozumiałym.
Czasami Candypop zdawała się czerpać przyjemność z tego aktu. Na jej twarzy wstyd walczył z pożądaniem, uśmiech z płaczem. Czasem krzyczała bez przerwy, a jej rysy zastygały w lęku i grozie. Najczęściej z wyrazu jej twarzy nic nie dało się odczytać.
Po wyczerpaniu się psychokłębka często na chwilę traciła przytomność. Najbardziej obce stwory Cleeta wprawiały ją w stan podobny do śpiączki, trwający czasem godzinami.
Niekiedy wychodziła bez obrażeń, ale zazwyczaj Berner musiał zanosić ją do medjednostki, aby wyleczyć stłuczenia, zwichnięcia i pomniejsze złamania.
— Jak możesz to znosić? - zapytał pewnego ranka, pomagając jej zejść z płyty. Wzruszyła ramionami.
— Jakie mam inne wyjście?
— Nie wiem — odparł Berner z ociąganiem. Wydawało się to potwornie niesprawiedliwe. Była tak miłą i niewinną osobą, a cierpiała tak szkaradną niewolę. - Czy nigdy nie bywa lepiej?
— Czy Cleet dał ci już swój wykład na temat cyklicznej natury bogactwa? Nie? Cóż, okrucieństwo także ma swoje cykle. - Posłała mu zmęczony uśmiech. - Czasami ubiera mnie w klejnoty, daje mi podarki i zachowuje się jak uwielbiający mąż.
— Tak jest lepiej, prawda?
— Wcale nie — odpowiedziała.
W miarę jak mijały tygodnie, Cleet stawał się mniej rozmowny, zdawał się znajdować mniejszą przyjemność w szokowaniu lub straszeniu Bernera.
Teraz zdarzało się, że spędzał noc bez kobiety, a w końcu mijały całe dnie, kiedy nie zabierał jej forpiku. Za to przesiadywał na pokładzie astrogacyjnym, wyraźnie zajęty swoimi myślami.
Cleet nie zamykał już Bernera w kabinie, najwyraźniej upewniwszy się, że jest nieszkodliwy. W każdym razie pole schodowe nie pozwoliłoby mu się dostać do żadnego z chronionych obszarów, tak więc Berner poruszał się tylko po ładowni i górnym pokładzie. Zaczynał się niecierpliwić.
Kiedyś odwiedził kobietę, kiedy spała swoim wymuszonym snem. Wydała mu się nieodparcie piękna, leżąc w łóżku jak klejnot w szkatułce. Wyszedł, zanim się obudziła i nigdy więcej nie naruszał jej prywatności.
Pożądał tej kobiety; w końcu był w stanie przyznać się do tego przed samym sobą. Było mu jej żal, a uczucie to wkrótce przerodziło się w pożądanie. Jednak ostatecznie ani żądza ani litość nie wydawały mu się na miejscu: była, jak i on, tylko jeszcze jednym zwierzęciem schwytanym w pułapkę, zabawką. Pomimo całej swej piękności, pomimo całej swej odwagi.
Jedyną rozrywkę znajdował na górnym pokładzie, wertując bibliotekę dusz Cleeta. Godzina po godzinie oglądał wyświetlane obrazy i czasami wydawało mu się, że wszechświat jest zapełniony wyłącznie kopulującymi zwierzętami, rozpaczliwie uchodzącymi przed śmiercią w ten jedyny sposób, jaki był dla nich dostępny.
Cleet czasami pozwalał mu zjeść obiad w mesie statku, przy długim, czarnym, lakierowanym stole. Berner zajmował miejsce na końcu tego stołu.
Zwykle Cleet jadł w czujnym milczeniu, obserwując Bernera z bezosobowym natężeniem. Tego wieczoru jednak był rozmowny.
— A więc, pustelniku, opowiedz mi o swej wierze. Słabi bez końca wymyślają podobne religie, usprawiedliwiając własną słabość. Ale odrzucenie seksu? To wydaje się uniwersalnie nieatrakcyjne. Jak zdobywacie wiernych?
Berner spojrzał nieufnie na Cleeta.
— Mądrość sama przychodzi do wybranych.
— Ach, tak? W takim razie powiedziałbyś, że ja jestem niemądry? Albo niewybrany?
— Nie ośmieliłbym się… - odparł Berner, spoglądając w dół na swój talerz.
— Całkiem słusznie! Ale proszę, wypowiedz się swobodnie.
Być może, nawrócisz mnie. Dlaczego musimy powstrzymać się od seksu?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Somanekiny»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Somanekiny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Somanekiny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.