22 maja
Znów przez tydzień nie napisałam ani słowa, ale mieliśmy masę roboty. Wprowadziliśmy statek na sześćdziesiąte trzecie piętro. Niemal wszystkie pomieszczenia są tu oświetlone. Odkryliśmy kilkadziesiąt hal z krzewiącą się bujnie i dziko roślinnością oraz cztery większe pomieszczenia produkcyjne, również częściowo zarośnięte. Wszędzie, gdzie Urpianie zapomnieli (?) zamknąć drzwi, wdarły się rośliny. Najbardziej żal nam pomieszczeń mieszkalnych, gdzie większość przedmiotów uległa zniszczeniu.
Zagadka inwazji roślin nie była zbyt trudna do rozszyfrowania. Niemal we wszystkich pomieszczeniach stwierdziliśmy znaczną ilość szlamu. Nie brak również mniejszych i większych zbiorników wody, a ściślej mówiąc — pomieszczeń, z których woda nie ma odpływu. Można to wytłumaczyć tym, że gdzieś w górze uległ uszkodzeniu jakiś ogromny zbiornik lub przewód i spływająca w dół woda zalała na pewien czas wszystkie niżej położone pomieszczenia, przynosząc z sobą glebę i pył z górnych korytarzy i hal-ogrodów. Woda spłynęła w dół szybami wentylacyjnymi czy komunikacyjnymi, a rośliny znalazły korzystne warunki rozwoju. Wiąże się to z faktem, że gdzieś w dole występuje intensywne parowanie (przecież pomieszczenia, które nazwaliśmy pierwszym piętrem, nie są bynajmniej najniższą częścią miasta) i para wodna krąży po całym mieście. W ogóle istnieje tu cyrkulacja powietrza związana ze znacznymi różnicami w temperaturze dolnych i górnych części podziemi.
Opisuję ciągle samo miasto — rośliny, zwierzęta, sprzęty i maszyny — a nic nie mówię o jego gospodarzach i budowniczych. Choć nie znaleźliśmy ich żywych ani martwych, możemy już na podstawie pewnych faktów określić w przybliżeniu niektóre cechy ich wyglądu i sposobu życia. Przeciętna wysokość otworów wejściowych wynosi 120 centymetrów (najmniejszych 105), szerokość najwęższych drzwi — 65 centymetrów. Trudno przypuszczać, aby istoty rozumne nie miały postawy wyprostowanej. Stąd wniosek, że Urpianie są wzrostu niewielkiego (około l metra). Potwierdzałoby to tezę, że im większa jest siła ciążenia panująca na planecie, tym istoty są raczej mniejsze (na Urpie ciążenie jest o 1/3 większe od ziemskiego). Oczywiście nie stanowi to bezwzględnie obowiązującej reguły.
O małym wzroście Urpian świadczą również nisko umieszczone przyrządy kierownicze maszyn i urządzeń. Co prawda niektóre tablice ż „cekinami” znajdują się na wysokości dwu metrów nad podłogą, ale niewykluczone, że są one kierowane na odległość.
Można chyba przyjąć hipotezę, że Urpianie także posiadają organa i zmysły wysyłające oraz odbierające fale radiowe.
Urpianie nie mogą być również zbyt ciężcy, a przynajmniej mają silnie rozwinięte mięśnie kończyn dolnych. Sugeruje to znaczny kąt nachylenia schodów. Poza tym ich kończyny dolne (również ewentualne „buty”) muszą wykazywać znaczną zdolność przyczepiania się do stosunkowo niedużych wypukłości (żłobkowanie na schodach).
Nie spotkaliśmy dotąd przedmiotów, które przypominałyby choć w przybliżeniu nasze fotele, krzesła czy łóżka. Co prawda trudno przypuścić, aby Urpianie odpoczywali w pozycji nietoperzy, ale można sądzić, że ich sposób siedzenia znacznie różni się od naszego. Wydaje się, że cenili miękko, tkanin, których tak liczne ślady znajdujemy w mieszkaniach.
Resztek pożywienia, niestety, nie znaleźliśmy. Nie jesteśmy też pewni, czy pokoje z różnej wielkości wanienkami — to kuchnie, czy też urządzenia higieniczne.
Urpianie mają dość wysoko rozwinięte poczucie piękna. Ważną rolę w zdobieniu wnętrz odgrywają płaskorzeźby i różne elementy zdobnicze. Operują głównie motywami geometrycznymi, ale nie brak również roślin i zwierząt (bardzo zgeometryzowanych). Znaleźliśmy dwie płaskorzeźby dość realistyczne, ale… tylko dwie na kilkaset wytworów sztuki. Jedna z tych płaskorzeźb wyobraża rośliny i dziwne „ptaki”. Na drugiej, również w otoczeniu liści i kwiatów, jakieś zwierzę łudząco podobne do naszego puchacza, tylko że zamiast dzioba ma ono jakby dwa nieduże kły, skierowane ku sobie.
O ile można zorientować się ze skromnych znalezisk w mieszkaniach — poziom życia Urpian był raczej wyrównany. W ogóle, jak dotąd, nie znaleźliśmy jakichś wyraźnych dowodów rozwarstwienia społeczeństwa, a przecież zagadnienia społeczno-ekonomiczne to druga pasja Igora.
Poziom rozwoju techniki urpiańskiej znacznie przekracza poziom techniki naszego społeczeństwa. Można więc przyjąć, że Urpianie, gdy żyli w tych podziemiach, znajdowali się już na dalszym od nas szczeblu rozwoju społecznego. Niemniej Igor ma tu poważne wątpliwości innego rodzaju. Po prostu trudno mu (i mnie też) pogodzić się z myślą, aby cywilizacja, tak wspaniale pokonująca nie sprzyjające życiu warunki fizyczne, mogła ulec zagładzie. Co się stało z Urpianami? Czy żyją gdzieś pod powierzchnią Urpy, czy zginęli w jakimś kataklizmie? Tajemnicę tę musimy rozwiązać! Gdy tylko wydostaniemy się na powierzchnię, trzeba będzie zmobilizować wszystkie zespoły. Urpa to klucz do zagadki Układu Proximy.
W tej chwili Igor znów próbuje nawiązać łączność z bazą.
30 maja
Dziś po raz pierwszy od przeszło dwóch miesięcy nasze odbiorniki zarejestrowały słabe sygnały z wewnątrz. Znajdujemy się na siedemdziesiątym dziewiątym piętrze, 1130 metrów pod powierzchnią planety. Sygnały są tak nikłe, że o łączności nie ma prawie mowy. Za godzinę ruszamy w górę, aż do osiągnięcia całkowitego połączenia.
Śmierć Mary głęboko wstrząsnęła uczestnikami ekspedycji międzygwiezdnej. Trudno było pogodzić się z myślą, że jej, tak czynnej, tak bardzo związanej ze wszystkimi sprawami wyprawy, nie ma już wśród żyjących.
Zgodnie z ostatnią wolą uczonej, nie wydobyto jej ciała. Tylko w miejscu rozpoczętego szybu, na zboczu lodowego wzgórza ustawiono wysoki obelisk, na którym Jaro wyrył napis:
MARY SHEELDHORN
2370–2537
„Pozdrówcie ode mnie Ziemię”
Nie łudzono się już. Zdawano sobie jasno sprawę, że obok nazwiska Mary trzeba będzie wyryć dalsze dwa nazwiska. Nikt jednak nie potrafił otwarcie wypowiedzieć tego, o czym myśleli wszyscy — że los Igora i Suzy był przesądzony…
Czuwały co prawda automaty centrali sond, nastawione na pojawienie się nowego sygnału, ale nie wyłączono ich tylko dlatego, że nikt nie mógł zdobyć się na taką decyzję.
Tak minęły dwa tygodnie od tragicznego dnia, w którym ostatnia sonda Mary wyszła na powierzchnię Urpy. Żaden sygnał nie zapalił żółtej lampki w centrali sond. Jedynie Zina, jakby na przekór faktom, trwała jeszcze w oczekiwaniu, choć oczy jej z każdym dniem stawały się smutniejsze.
Utrata trojga towarzyszy była dla ekspedycji ogromnym ciosem. Prace geologiczne zostały w poważnym stopniu sparaliżowane. Heng był raczej chemikiem i mineralogiem niż geologiem. Daisy, uczennica Mary w ostatnich miesiącach, nie miała jeszcze dostatecznego przygotowania do samodzielnej pracy na większą skalę.
Hans pomagał Daisy, jak umiał. Ale przecież swą stosunkowo dużą wiedzę geologiczną zawdzięczał tylko temu, że stale i bezpośrednio uczestniczył w pracach Mary, tak jak ona w jego pracach geofizycznych.
Stratę żony przeżywał bardzo ciężko, choć zewnętrznie usiłował to ukryć. Początkowo ogarnęła go apatia. Zamknął się w sobie, był nieczuły nawet na słowa Allana i Ast, którzy mimo że śmierć matki była dla nich wstrząsającym przeżyciem, szybciej od Hansa wracali do równowagi psychicznej. Wreszcie coś przełamało się w nim i począł szukać ukojenia w pracy. Jakże jednak trudno było po latach wspólnych badań nie wspominać przeszłości.
Читать дальше