Gdybyż wcześniej wiedziała, jaki jest prawdziwy powód nieszczerości Włada… Wydawało jej się, że jest współwinna cierpieniu ukochanego.
W ciągu kilku następnych dni nieustannie myślała o tym. Teraz ona unikała spotkania z Władem. Nie wiedziała, jak ma postąpić.
Po czterech dniach samotnej rozterki zdecydowała się wreszcie porozmawiać szczerze z matką.
Powiedziała Ingrid o miłości Włada do Suzy, o znalezionej fotografii i niektórych zaobserwowanych wcześniej faktach.
— Nie wiem, co teraz robić — mówiła z wysiłkiem. — Czy mogę liczyć na to, że mnie naprawdę pokocha? Teraz, gdy Suzy nie żyje, czuję się tak, jakbym była temu winna. Jakie to męczące… Powiedz, mamo, jak mam postąpić?
Ingrid wysłuchała córki w milczeniu.
— Tylko czas może być lekarzem — powiedziała wreszcie, dodając jakby z wahaniem: — Zresztą jeszcze nic nie wiadomo… Trzeba czekać.
— Co nie wiadomo?
— Widzisz… jeszcze jest nadzieja, że Suzy i Igor nie zginęli…
— Jak to?
— Wczoraj wieczorem nadeszła z Urpy wiadomość, że Zina wykryła nowym aparatem odbiorczym jakieś bardzo słabe sygnały ultradźwiękowe. Dochodziły spod ziemi, w odległości czterech kilometrów na północ od Ciemnej Plamy. Wiadomość utrzymywana jest na razie w tajemnicy. Po co niepotrzebnie wzbudzać nadzieje, zwłaszcza u Zoi. Sygnały są bardzo słabe i mogą być związane z jakimiś drganiami w skorupie Urpy. Dziś w nocy Zina i Jaro mieli wprowadzić pod ziemię rodzaj sondy połączonej kablem z powierzchnią. Sonda ta zaopatrzona jest w aparaturę nadawczo-odbiorczą.
Niespodziewanie usłyszały melodyjny sygnał i na ekranie pojawiła się rozpromieniona twarz Czin.
— In! — rozległ się jej głos. — Odezwali się! Żyją! Żyją!
Ekran zgasł.
Ingrid i'Zoe stały oszołomione wiadomością. Naraz obie rzuciły się ku drzwiom.
Na korytarzu wpadła na nie Zoja, biegnąca co sił do centrali. Tam już czekali Andrzej, Kora, Nym i Allan. Na ekranie widniała twarz Rity.
— …i znajdują się 970 metrów pod powierzchnią Urpy — kończyła Rita rozpoczęte zdanie. — Obliczają, że nad nimi powinno być jeszcze sześćdziesiąt pięter.
— Sześćdziesiąt pięter?! — Ingrid szarpnęła Nyma za ramię. — Czego?
— Oni są w jakimś podziemnym mieście — wyjaśnił astrofizyk. Tymczasem Rita ciągnęła dalej:
— Trzeba będzie zorganizować większą ekipę. Jaro i Zina przystąpią jeszcze dziś do dalszych zdjęć okolic Ciemnej Plamy. Należy znaleźć dogodne wejście do podziemi, I jeszcze jedna ważna sprawa: Igor zwraca uwagę na niebezpieczeństwo jakichś toksyn. Ekipa musi być odpowiednio przygotowana. Najlepiej, jeśli weźmie w niej udział Zoja. Igor na pewno stęsknił się za nią.
— Czy oni już wiedzą o Mary? — zapytał Krawczyk i nie czekając odpowiedzi, która wobec odległości 30 milionów kilometrów mogła nadejść dopiero za przeszło trzy minuty, ciągnął dalej: — Wobec ogromnej wagi odkrycia postaramy się zorganizować kilka grup badawczych. Pierwsza wyleci z Temy jeszcze dziś.
Drzwi otwarły się i stanął w nich Kalina.
— Czy… to prawda?…
Nic więcej nie był w stanie wymówić.
— Żyją i są bezpieczni! Dziś wieczorem, gdy Renę, Ast, Hans i Szu powrócą do bazy, ustalimy na naradzie skład ekip. Igor i Suzy natrafili na miasto podziemne. Stoimy w obliczu nowych, na pewno rewelacyjnych odkryć.
Wieczorna narada trwała krótko. Do pierwszej ekipy weszło pięć osób:
Renę, Zoja, Szu, Ast i Wład. Poza tym, już na Urpie, miała dołączyć do ekipy Zina. Kierownictwo objął Szu, jako archeolog.
Po kolacji Wład poszedł do swego pokoju, by przygotować się do drogi. Wyjął podręczną walizeczkę i zaczął pakować drobiazgi, gdy naraz usłyszał nieśmiałe pukanie i drzwi rozsunęły się cicho.
Ujrzał w nich Zoe.
Dłuższą chwilę stali naprzeciw siebie w milczeniu.
— Lecisz na Urpę? — odezwała się wreszcie dziewczyna, nie wiedząc od czego zacząć.
— Tak… Przecież wiesz…
— Chciałam ci tylko powiedzieć, że… że… to wszystko było wielką pomyłką…
— Zoe… — wyszeptał.
— Nic nie mów… nie mów… — odwróciła głowę. Była blis” ka płaczu.
— Przebacz, Zoe… Ja nie chciałem… Opanowała się:
— Nie mówmy o tym, co było. Teraz można i trzeba wszystko naprawić. Powiedz Suzy… że… życzę wam szczęścia…
Odwróciła się gwałtownie i wyszła z pekoju, szukając po omacku wyjścia, jak to czyniła w pierwszym okresie po utracie wzroku.
Gdy drzwi zamknęły się za nią, zrobiła kilka kroków i oparła się ręką o ścianę. Nie mogła już dłużej wstrzymać łez.
W tej samej chwili uczuła delikatne dotknięcie. Czyjaś ręka ujęła jej dłoń łagodnym, serdecznym ruchem.
— Kto to? — poruszyła się niespokojnie.
— To ja — usłyszała obok siebie głos Allana. — Chcesz, żebym odszedł? Nie odpowiedziała, tylko poruszyła przecząco głową i wsparłszy czoło na ramieniu Allana, znów wybuchnęła płaczem. Gładził delikatnie jej włosy.
Trzeciego dnia po przybyciu zespołu Szu na Urpę odnaleziono w odległości 1800 metrów od Ciemnej Plamy zablokowany lodem, szeroki, dobrze zachowany szyb. Prawdopodobnie służył niegdyś za przewód wentylacyjny, doprowadzający powietrze do miasta.
Wydrążenie w osiemdziesięciometrowej warstwie lodowca długiej, pochyłe;
sztolni zajęło kilka godzin. Czwartego dnia, po częściowym oczyszczeniu szybu z lodu, ekipa archeologiczna dostała się do obszernej komory, również niemal całkowicie wypełnionej lodem. Tu odnaleziono bez trudu grube drzwi, za którymi przed oczami sześciorga przybyszów z Ziemi ukazało się wnętrze długiej hali, pełnej jakichś niezwykłych maszyn i urządzeń. Odnalazłszy następne drzwi i przeszedłszy kilkadziesiąt metrów szerokim korytarzem, naukowcy zeszli żłobkowanymi schodami w dół, do wielkiej sali.
Spod sufitu bił zimny, jednostajny blask. Kiedyś musiała tu krzewić się bujna roślinność. Teraz, na skutek niskiej temperatury w górnych dzielnicach miasta, gruba warstwa lodu pokrywała zamarzło przed wiekami pnie i gałęzie, wystające z gleby na kształt powykręcanych kikutów.
Badanie tych dwu sal zajęło cały dzień. Szu starał się zebrać jak najwięcej materiału, koncentrując uwagę na każdym szczególe.
Wieczorem Wład z Ziną powrócili na powierzchnię i wraz z Brabcem przetransportowali w głąb miasta przygotowane na górze plecaki ze składanymi częściami dwóch przenośnych pawilonów oraz przyrządy badawcze dla Zoi.
Następnego dnia ruszono dalej w dół. Tym razem Szu dal się przekonać, aby na razie nie przeprowadzać szczegółowych badań. Najpierw należało dotrzeć do pomieszczeń o temperaturze znośnej dla ludzi i założyć tam tymczasową małą bazę, tak aby Zoja mogła rozpocząć badania i przygotować środki chroniące człowieka przed toksynami produkowanymi przez bakterie urpiańskie. Bez tego nie mogło być mowy o zdjęciu skafandrów, które poważnie utrudniały ruchy.
Dogodne warunki znaleziono dopiero na dwunastej z kolei kondygnacji. Odkryto tu szereg pomieszczeń, które Szu, przystępując do systematycznych prac archeologicznych, uznał za izby mieszkalne.
Znacznie mniej zadowolony z takiego obrotu sprawy był Wład. Od początku wyprawy w głąb podziemnego miasta opanowała go jedna myśl: jak najprędzej ujrzeć Suzy. Zwłaszcza że mimo łączności Dżdżownicy z bazą dziewczyna wyraźnie unikała rozmowy.
Tak minął tydzień. Zoja ukończyła już swe badania i zaczęto wychodzić bez skafandrów również poza pawilony. Właściwie nic nie stało na przeszkodzie, by przenieść bazę głębiej, gdyby nie Szu, który z ogromną drobiazgowością, niemal piędź po piędzi, badał pomieszczenia mieszkalne. Na uwagi Włada, że warto by już ruszyć dalej, uśmiechał się i powtarzał:
Читать дальше