— To znaczy, że włączasz się w naszą robotę! Jesteś wspaniały! — radośnie klasnęła w dłonie Zoe. — Czyżbyś coś podejrzewał? Nym nie podjął tematu.
— Wczoraj rozmawiałem z Allanem — powiedział jak gdyby mimochodem. — Jego hipoteza nie jest wcale tak niedorzeczna, jak by to wynikało z tego, co usłyszałem od Ziny.
— Ciągle się jeszcze z Ziną kłócicie? — wtrąciła Daisy kpiącym tonem.
— Tylko w tak zwanych pryncypialnych kwestiach — uśmiechnął się niepewnie. — Wiecie zresztą dobrze, jak to jest z tą wariatką…
— Wiemy i liczymy, że wkrótce zaprosicie nas na wesele. No, ale niepotrzebnie ci przerwałam. Co sądzisz o hipotezie Ala?
— Sam nie wiem… Nie bardzo trafia mi do przekonania. Hipoteza dziwna, chyba w twoim, Zoe, stylu…
— Nie w moim. Tu się mylisz. Różnimy się tu poglądami.
— Czyżby rozłam w waszych szeregach?
— Tylko zwykła różnica zdań.
— Z tego, co mi mówiła Zina, nie wszystko dla mnie jest jasne. Ale odniosłem wrażenie, że owe różnice zdań są poważne, a może wręcz zasadnicze. Czyżbym się mylił?
Oko mikrokamery wpatrywało się nieruchomo w twarz Nyma, lecz palce Zoe nerwowo gładziły plastyczny ekran.
— Nie wiem, co ci powiedziała Zina — podjęła po chwili, niezbyt pewnie. — Nie wiem zresztą, czy dobrze ją zrozumiałeś. Nie różnimy się poglądami w kwestii zasadniczej: że w Układzie Proximy nie tylko działała, ale i obecnie działa wyżej od nas rozwinięta cywilizacja, chociaż jej aktywność, w panujących tu trudnych warunkach, wydaje się ograniczona. To znaczy, że obowiązuje instrukcja czwarta.
— Z tym poglądem godzi się już dziś większość kolegów, w tym i ja również. Oczywiście traktując to jako wielce prawdopodobne wyjaśnienie stwierdzonych faktów — zastrzegł się Nym.
— Bardzo nam miło… Pytałeś jednak o różnice zdań. Nie mam zamiaru ich bagatelizować. Dotyczą one właśnie hipotezy Allana, że Temianie próbują dać nam do zrozumienia, że nie życzą sobie penetrowania przez ludzi ich dawnych siedzib i cmentarzysk. Rzecz jasna, różnice poglądów dotyczą również intencji Temian i naszego postępowania w tej sytuacji.
— Zina w ogóle odrzuca hipotezę Allana. Tak przynajmniej zrozumiałem jej wywody.
— Chyba niezupełnie prawidłowo. Zina zgadza się z Alem, że Temianom może nie podobać się to, że grzebiemy się w ich przeszłości. Odrzuca jednak jego tezę, że próbują nam to zasygnalizować, a zwłaszcza wpływać na nasze uczucia i myśli.
— A jednak… Jeśli rzeczywiście nie dyskutowaliście szerzej na ten temat przed wrześniową naradą, ta niechęć do odkryć Szu całej waszej szóstki jest zastanawiająca. Co prawda u każdego z was to wygląda trochę inaczej: Allan choruje i stał się podejrzliwy, Zina obraża się na Szu o jakieś głupie jedno słowo, ty, Zoe, niby chcesz zobaczyć te miasta, ale ciągle odkładasz to z błahych powodów, ty, Daisy, i Dean jesteście stale bardzo zajęci, co zresztą zgodne jest z prawdą, ale nie przeszkodziło wam w odwiedzeniu wszystkich oaz ciepła, Mary — już sam nie wiem, co ją wstrzymuje… Przyczyny różne, a efekt podobny.
— Gotów jesteś powołać się na opinię Zoi, że zostaliśmy „naznaczeni” — Daisy spojrzała z gniewem na Nyma.
— Zoja wcale tego nie twierdzi. Próbuje tylko wyjaśnić zwiększoną wrażliwość wzmożonym oddziaływaniem promieniowania kosmicznego w chwili waszego poczęcia.
— Sens jest ten sam!
— Nawet jeśli tak jest rzeczywiście — powiedziała pojednawczo Zoe — to nie znaczy, że jesteśmy psychopatami lub działamy w hipnozie.
— Allan ujął to w ten sposób, że tworzycie grupę nie dlatego, że tak sobie życzą Temianie, lecz dlatego, że jesteście ludźmi wyczuwającymi lepiej od innych istnienie obcego Rozumu w tym świecie i potrzebę szanowania jego środowiska. Temianie w ogóle mogą nie zdawać sobie sprawy z istnienia waszej grupy i oddziaływać na wszystkich przybyszów z kosmosu.
— Nie wiem, czy Al ma rację i Temianie naprawdę manifestują swe niezadowolenie, lecz ja myślę, że nie wolno ich podejrzewać o złe intencje. Dlaczego obce istoty, stojące od nas wyżej technicznie i intelektualnie, miałyby ukrywać prawdę o sobie i traktować nas jak wrogów?
— Ty, Zoe, zawsze skłonna jesteś idealizować — Daisy objęła niewidomą ramieniem i serdecznie uścisnęła. — Mnie życie nauczyło ostrożności. Dlatego nie byłabym tak pewna, że intencje Temian są czyste, że nie mają nic do ukrycia przed nami i nie chcą nam niczego sugerować. Nie znaczy to, że posądzam ich od razu o złe zamiary. Jeśli ktoś jest ode mnie silniejszy, a nie czyni mi krzywdy, to znaczy, że nie mam powodu traktować go jak wroga. Być może nie interesuje się mną, ale nie jest też wykluczone, że okaże się przyjacielem. Jeśli Te-mianie są rzeczywiście w stanie wpływać na nasze uczucia i myśli, jak podejrzewa Al, nie sądzę, aby ich zdolności były skuteczne tylko wobec naszej szóstki. Gdyby zresztą naprawdę chcieli nam uniemożliwić badania, mogliby również zastosować środki fizyczne. A tego nie czynią. Znaczy to,'że nie mają wobec nas złych intencji.
— Właśnie tak! — podchwyciła Zoe.
— Inna sprawa… — Daisy spojrzała na Nyma i zawahała się. — Inna sprawa — powtórzyła — jak pomyślę, że mogliby kierować moimi uczuciami i myślami, robi mi się zimno. Z drugiej jednak strony już sam fakt, że sobie to uświadamiam, trochę mnie pociesza. Chyba można to traktować jako dowód, że nie jest ze mną tak źle. Myślę, że… — rozpoczęła i urwała.
— Co chciałaś powiedzieć? — zapytała po dłuższej chwili oczekiwania Zoe.
— Już nic. Niech teraz Nym powie, co o tym naprawdę sądzi. Mówiłeś o jakiejś hipotezie.
— Mam wątpliwości, czy wam się spodoba — zastrzegł astrofizyk. — Ale po kolei: przede wszystkim powiem wam, co mi się nie podoba w hipotezie Allana i w ogóle w waszych tezach. Zbyt antropomorfizujecie ten obcy rozum.
— Pałace temiańskie świadczą… — wtrąciła Daisy, lecz Nym nie dał jej dokończyć.
— Nie chodzi mi o Temidów i Temian. Być może w jakimś stopniu przypominają ludzi wyglądem i trybem życia, chociaż to jeszcze chyba nie jest dowodem podobieństwa psychicznego, mentalności, zasad rozumowania, etyki, kultury w pełnym tego słowa znaczeniu, a nie tylko twórczości wynalazczej, naukowej czy artystycznej. Z historii wiemy, że ludzie, istoty tego samego gatunku, tworzyli bardzo odmienne struktury społeczno-kulturowe. Jeśli mówiłem o obcym rozumie, to nie miałem na myśli ani Temidów, którym chyba daleko jeszcze do poziomu umysłowego neandertalczyka, ani też Temian, o których nie wiemy ani skąd przybyli, ani co się z nimi stało. Moim zdaniem, jedyne konkretne, rzeczywiste przejawy aktualnej działalności wyższej inteligencji w Układzie Proximy to Torus Karlsone, beznapędowy manewr Robota I i „cud temiański”. Tego nie da się wytłumaczyć ani wadliwymi wskazaniami przyrządów, ani sugestią czy halucynacją, ani też działaniem nieznanych sił natury. To mnie przekonało, że macie rację twierdząc, że w Układzie Proximy działają istoty rozumne na wyższym od nas poziomie rozwoju technicznego. Ale wcale to nie oznacza, że istotami tymi są budowniczowie miast temiańskich. Równie, a może bardziej prawdopodobna wydaje się hipoteza, że są to istoty przybyłe do Układu Proximy z zewnątrz, z innych rejonów kosmosu, a ich pojawienie się ma jakiś związek z zagładą cywilizacji Temian.
— Myślisz, że te torusy mogły wymordować Temian? — zapytała Daisy i spojrzała niepewnie na Zoe, która ze skamieniałą twarzą słuchała wywodów astrofizyka.
Читать дальше