Stanisław Lem - Pamiętnik znaleziony w wannie

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Lem - Pamiętnik znaleziony w wannie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1961, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pamiętnik znaleziony w wannie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pamiętnik znaleziony w wannie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pamiętnik znaleziony w wannie Narrator znajduje się w paranoicznej dystopii, gdzie nic nie jest tym na co wygląda, a wszystkim zdaje się rządzić chaos. Każdy jest podejrzliwy wobec każdego. Zagrożony postradaniem zmysłów, nasz bohater zaczyna prowadzić tytułowy pamiętnik, w którym zawiera szczegóły ostatnich kilku dni. Właśnie ten pamiętnik zostanie w przyszłości wydobyty z ruin Nowego Pentagonu, gdzie zachował się w całości w wannie w łaźni, która była jedynym schronieniem bohatera. Jako nieliczny zachowany papierowy nośnik danych (po katastrofie papyrolizy), dziennik ten jest świadectwem dawnych czasów.

Pamiętnik znaleziony w wannie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pamiętnik znaleziony w wannie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie wiem, jak długo spałem. Budziłem się nadzwyczaj powoli, przezwyciężając niekształtne, spiętrzone we wrotach jawy, bezwładne, choć nieważkie przeszkody. Odtrąciłem wreszcie ostatnią, jak trumienne wieko - i w źrenice wpił mi się blask tryskający z nagiej żarówki pod wysokim, biało rzeźbionym stropem.

Leżałem na wznak u stóp marmurowego podestu wanny, z kośćmi jak zgruchotanymi okropnym upadkiem. Czym prędzej zwlokłem z siebie wszystko i umyłem się pod tuszem. Nad wanną, w srebrzystym naczyńku, znajdował się słoik z płynnym, pachnącym mydłem, znalazłem także włochate, doskonale szorstkie ręczniki, haftowane w otwarte szeroko oczy, od których dotyku krew żywiej okrążać jęła całe ciało. Rozgrzany, odświeżony, odziałem się pospiesznie. Do tej pory nie myślałem wcale o dalszych poczynaniach. Podnosząc rękę ku zasuwce w drzwiach uzmysłowiłem sobie po raz pierwszy od przebudzenia, gdzie jestem, a jasność owego zrozumienia poraziła mnie jak elektryczne wyładowanie. Poczułem nieruchomy, biały labirynt, który za tą cienką przegrodą czekał niewzruszenie na moją, równie jak on, nieskończoną wędrówkę, sieci jego korytarzy, oddzielone dźwiękoszczelnymi ścianami pokoje, każdy gotów był wciągnąć mnie w swoją historię, aby zaraz wypluć na powrót - i od tego jasnowidzenia zadrżałem, w ułamku sekundy zlany potem, przez jakąś chwilę gotowy wybiec na zewnątrz z przeraźliwym, bezsensownym wołaniem o pomoc albo o łaskawy cios… lecz ten przystęp słabości trwał bardzo krótko. Odetchnąłem głęboko, wyprostowałem się, otrzepałem ubranie, ba, sprawdziłem nawet w lustrze umieszczonym nad boczną umywalką, czy przedstawiam się należycie - i równym, nie za szybkim, ale i niezbyt powolnym, narzuconym przez tempo Gmachu, rzeczowym krokiem - wyszedłem.

Przed opuszczeniem łazienki nastawiłem zegarek na ósmą. Uczyniłem to na chybił trafił, aby orientować się przynajmniej we względnym upływie czasu, skoro nie wiedziałem nawet, czy jest dzień, czy noc. Korytarz, na który wyszedłem, był boczną, mało uczęszczaną odnogą głównego. Już zbliżając się tam, dostrzegłem zwykły ruch. Urzędowanie trwało. Zjechałem windą na dół, żywiąc nikłą nadzieję, że być może trafię na porę śniadania i kantyna będzie czynna, lecz zastałem szklane drzwi zamknięte. W środku sprzątano. Zawróciłem więc i pojechałem na trzecie piętro. Na trzecie dlatego, bo guzik pod tym numerem był bardziej błyszczący, jakby naciskany częściej od innych. Korytarz, taki sam jak wszystkie, okazał się bezludny. Niemal na samym jego końcu, przed zakrętem, stał u drzwi żołnierz. Nie miał - pierwszy wojskowy, jakiego napotkałem - żadnej rangi. Prosty mundur ściągnięty był białym pasem. W urękawiczonych garściach trzymał ciemny pistolet maszynowy i stał jak posąg, w pozycji zasadniczej. Nawet okiem nie ruszył, kiedy go mijałem. Kilkanaście kroków dalej zawróciłem raptownie i ruszyłem prosto ku drzwiom, u których czuwał. Jeśli było to oficjalne wejście do kwatery głównodowodzącego, mało miałem szans, że mnie przepuści, zaryzykowałem jednak. Prześliznąłem się po nim kątem oka, kładąc dłoń na klamce. Ani zważał na mnie, doskonale obojętny, zapatrzony w jakiś neutralny punkt ściany naprzeciwko. Wszedłem do środka. Na wprost - zaskoczenie było tak wielkie, że drgnąłem - spod popękanego, belkowanego nadproża szły w górę krętą spiralą schodki o siodlasto wydeptanych stopniach. Wstępując na pierwszy poczułem, jak nogi spowija mi smuga nadzwyczaj przenikliwego chłodu. Opuściłem rękę. Zanurzyła się w strumieniu spływającego z góry mroźnego powietrza. Począłem iść. Na górze, przez półmrok, bladą plamą majaczyło szkło uchylonych drzwi. Znalazłem się na progu przyciemnionej kaplicy. W głębi, pod ukrzyżowanym Chrystusem, spoczywała w okolu świec otwarta trumna. Płomyki wachlowały słabo, rzucając na twarz zmarłego mdły, niepewny poblask. Po obu stronach przejścia, ledwo rozwidnionego żółtawą poświatą, stały czarniawym masywem ławy. Za nimi otwierały się nieprzeniknione, kryjące coś nisze. Dało się słyszeć klaskanie podeszew bijących o kamienną posadzkę, ale nie zobaczyłem nikogo. Ruszyłem wolno przejściem, zastanawiając się już tylko nad tym, dokąd pójdę, gdy opuszczę kaplicę, aż wzrok, błądzący pośród ruchliwych cieni, dosięgnął twarzy zmarłego. Pogodną, jakby zarysowaną w czysto zakrzepłym wosku, rozpoznałem natychmiast. W trumnie, okryty do pół piersi flagą, która spływała na stopnie sutymi, kunsztownie ułożonymi fałdami, spoczywał staruszek. Głowę okalały mu sztywno nakrochmalone koronki, wysuwające się spod trumiennego wezgłowia; nie miał złotych okularów i przez to, a także może dlatego, że nie żył, z rysów jego uszła zakłopotana figlarność. Spoczywał wyprostowany, solenny, jakby ostatecznie już gotowy i zakończony; szedłem wciąż ku niemu, choć coraz wolniej, we wznoszącej się fali lodowatego powietrza, które zdawało się ciągnąć od niego. Spod flagi, po obu stronach pieczołowicie wygładzonego płótna, wystawały starannie złożone ręce. Tylko mały palec jednej nie nagiął się i sterczał ni to kpiąco, ni to ostrzegawczo, przyciągając wzrok swoim niesfornym odstawaniem. Skądeś z wysoka raz i drugi rozniosła się pojedyncza nuta, raczej sapliwe tchnienie nieszczelnej piszczałki organowej, jakby ktoś niepowołany próbował tonów na klawiaturze chóru - ale potem znowu nastała cisza.

Honory zgotowane zmarłemu zdziwiły mnie trochę, ale była to refleksja powierzchowna. W gruncie rzeczy zajmowała mię nazbyt własna sytuacja. Stałem u trumny, z ziębnącymi stopami, wdychając ciepławą woń stearyny. Któryś knot zatrzeszczał, poczułem delikatny dotyk na ramieniu i zarazem dobiegł mię prosto w ucho płynący szept:

– Rewizja już się odbyła…

– Co? - rzuciłem, i słowo to, wypowiedziane wcale nie podniesionym, a tylko nieopanowanym głosem, wróciło od niewidzialnego stropu w przedłużeniu głębokiego, powiększającego echa. Tuż za mną stał oficer wysokiego wzrostu, o twarzy bladej, z lekka obrzękłej, lśniącej, z posiniałym nosem; między wyłogami munduru jaśniał odwrócony przodem do tyłu sztywny kołnierzyk.

– Pan, to jest… ksiądz, mówił coś? - spytałem cicho. Przymknął z namaszczeniem oczy, jakby chcąc pozdrowić mnie w możliwie dyskretny sposób.

– Och, nie… to nieporozumienie… wziąłem pana za kogoś innego. Poza tym nie jestem księdzem, ale… bratem.

– Ach, tak?

Staliśmy chwilę, milcząc. Pochylił głowę w bok. Była ogolona do skóry, z maleńką mycką na ciemieniu.

– Pan… przepraszam, że pytam… kolegował może ze zmarłym?

– W pewnym sensie… ale luźno… luźno - odparłem. Jego oczy - właściwie widziałem tylko drżące w nich mikroskopijne odbicia świec - nadzwyczaj wolno zeszły po mojej postaci i z takim samym namystem wróciły.

– Ostatnia posługa? - tchnął mi w ucho z odcieniem nieprzyjemnej poufałości. Przyjrzał mi się raz jeszcze, ostrożniej. Odpowiedziałem twardym, niechętnym wzrokiem. Wyprostował się pod nim.

– Pan… delegowany? - tchnął kornie. Milczałem.

– Zaraz… zaraz będzie msza - szemrał gorliwie - egzekwie, a potem msza. Jeśli pan sobie życzy…

– To nie ma znaczenia.

– Oczywiście, oczywiście…

Robiło mi się coraz zimniej. Lodowate podmuchy krążyły pośród świec, poruszając ich płomykami. Z boku błysnął mi w oczy zwierciadlany refleks. Stał tam, opodal trumny, ciężki, kwadratowy kształt, wielka lodówka buchająca przez niklową kratę mrozem.

– Nieźle urządzone - mruknąłem obojętnie. Zakonnik-oficer zerknął w bok i białą, miękką, jakby z sera ulepioną dłonią dotknął mego rękawa.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pamiętnik znaleziony w wannie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pamiętnik znaleziony w wannie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Fiasko
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Planeta Eden
Stanisław Lem
Barbara Rosiek - Pamiętnik Narkomanki
Barbara Rosiek
Stanisław Lem - Głos Pana
Stanisław Lem
Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika
Władysław Stanisław Reymont
Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Тадеуш Доленга-Мостович - Щоденник пані Ганки = Pamiętnik pani Hanki
Тадеуш Доленга-Мостович
Отзывы о книге «Pamiętnik znaleziony w wannie»

Обсуждение, отзывы о книге «Pamiętnik znaleziony w wannie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x